Przejdź do głównej zawartości

Posty

POSTMODERNISTYCZNY W.

Wróciłem z Teatru Narodowego i notuję na gorąco. "Woyzeck" Georga Buchnera w reżyserii Piotra Cieplaka to, obok Rymkiewicza, najlepsze przedstawienie tamtejszego etatowego reżysera. To teatr poważny, problemowy i precyzyjnie wykonany. Cenię sobie profesjonalizm i pracę, a tę widać w każdej minucie dwugodzinnego przedstawienia. Dawno niewidziany Cezary Kosiński jest umiarkowanie przekonujący w swej wrażliwości, a Jurek Radziwiłowicz, jako Kapitan, wydobywa pomysłowo chorobę języka w ustach postaci, co przekłada się na jej sposób mówienia. Funkcjonalna machina teatru działa i teoretycznie nie powinno się mieć temu nic do zarzucenia. Ale... Dobrze znam i lubię tę sztukę, bo ją przed laty robiłem w tym samym przekładzie Lieberta z Andrzejem Chyrą, jako moralitet. Graliśmy, że Woyzeck nie wyrabia się wobec Marii jako mężczyzna, więc ta daje się uwieść macho, Tamburmajorowi, nie pozbywając się wyrzutów sumienia. On sam słyszy głosy i plotki... Wybiera działanie oko za oko , b

ryba psuje się od głowy

osobiście czuje się odpowiedzialny tylko za jeden zły wybór: w Teatrze Starym w Krakowie... wicepremier i minister kultury Piotr Gliński Statek teatralny tonie, ale karawana rządowa robi błędy dalej i nie potrafi wyciągnąć konstruktywnych wniosków ze swoich pomyłek, zaniechań i zwyczajnego braku rozeznania rynku. Rozdając posady i pieniądze swoim, czyli wskrzeszając peerelowskie: "teraz kuźwa my!", ekipa z Krakowskiego Przedmieścia - najbardziej amatorska w historii III Rzeczpospolitej - wzmaga opór środowisk artystycznych przeciwko sobie, oddaje teatry i standardy rozmowy o sztuce teatru totalnej opozycji, oraz degraduje poziom codziennych przedstawień na skalę dotąd niespotykaną. Ponieważ, ryba psuje się od głowy ... Na przykład osadzenie na posadzie w Krakowie nieudacznego Pana Mareczka było stricte decyzją polityczną, nie merytoryczną, a skutek tej machlojki jest katastrofalny dla teatru, dla władzy i destruuje przestrzeń publiczną. Płaczliwe tłumaczenie, że więk

CZEŚĆ, LECHU!

De mortuis aut bene, aut nihil... Nie: de omnibus aut nihil, aut veritas. z "Płatonowa" Czechowa. Jeśli teatr jest próbą zmartwychwstania czy wskrzeszenia ( nie ciał, tylko duchów, wspomnień, opowieści, historii ) - śmierć czycha przed progiem sali. My, widzowie, przychodzimy tam, by uczestniczyć w ożywianiu tych, którzy bądź dawno zmarli, bądź nie istnieli cieleśnie nigdy. A teraz wstępują w ciała aktorów... To nazywało się kiedyś opętaniem... Lech Raczak (Legnica 2007, notatki do "Dziadów") Co się dzieje ze światem, gdy umiera Artysta? Poznałem go w 1976 w Remoncie w czasie, gdy Teatr Ósmego Dnia przerwał spektakl: "Musimy poprzestać na tym, co tu (cenzura skreślała to słowo Dostojewskiego z afisza) musimy nazywać rajem na ziemi". Nie podobała się im warszawska publiczność - i wyszli... Ale część zwymyślanych się zbuntowała i zarządała dyskusji o tym, co się stało, a było ważniejsze od "waszego pieprzonego przedstawienia". Na czele bun

nowym krokiem

Schoen leci z Bagateli - po oskarżeniu przez Prokuraturę, a nie Buchwald, Adamiecką-Sitek z oszalałymi feminonazistkami uprawiającymi przestępczy seksizm bez dowodów i prawnego postępowania. Wrotnowska-Gmyz milczy w sprawie odebrania dobrego imienia Pawłowskiemu, a on sam zaszył się pod ziemię i nie walczy o swe dobre imię ani w Akademii, ani w sądzie. Przynajmniej ja nic o takich postępowaniach nie wiem. Należy mieć nadzieję, że #metoo po polsku będzie procedowany zgodnie z prawem a nie wykluczającymi ogłoszeniami na e-teatrze. Wrocławski Polski bez dyrektora, bo Zwinogrodzka zapiera się, że to nie jej sprawa, tylko samorządu. Ma rację, ale nie mówi ile za to płaci z naszych pieniędzy, i jak by mogła nacisnąć, gdyby rzeczywiście sprawowała władzę zamiast brać pensję. Stary Teatr u p a d ł i choć minister przyznaje się do błędu z dyrektorem to nic nie robi, by zażegnać kryzys i nie pić piwa, które sam nawarzył ustawiając Marka Mikosa w rzekomym konkursie i pozwalając przejąć wła
Negatywną bohaterką kończącego się roku w kulturze jest koleżanka, i niestety minister od kultury, Wanda Zwinogrodzka. Nic nie usprawiedliwia jej zaniechań i rezygnacji z konstytucyjnych uprawnień w stosunku do agresywnej zaborczości lewicowego środowiska w teatrze.  Jako podatnika nie musi mnie obchodzić, co mogła, a czego nie  umiała wywalczyć wobec swego pryncypała, wicepremiera i profesora Glińskiego. Nazwisko ma się tylko jedno! Lista b ł ę d n y c h decyzji personalnych MKiDN jest zatrważająca i świadczy o braku rozeznania i pomysłu na prowadzenie polityki kulturalnej w kraju frontowym. Deprymująca - i odbierająca moralne prawo do sprawowania rządów w przyszłości - jest akceptacja permanentnego łamania prawa (ustawy o organizowaniu działalności kulturalnej) przez MKiDN przy okazji ustawianych konkursów i sprawowania funkcji na posadach dyrektorów instytucji kultury.  Ta dziedzina od zawsze była zdeprawowana tzw. "kooptacją do nomenklatury" (patrz moja książka w

pukanie od spodu

Nie chciało mi się... Nie było powodu. W mijającym roku wydałem mniej pieniędzy na towary teatro-podobne niż wcześniej, ale i tak obejrzałem ponad przeciętną, i przeczytałem większość tego, co było do przeczytania o. Jaki on jest każdy widzi, kto nie ulega marksistowskiej propagandzie sukcesu. Reszta, zdarza się, wstaje do oklasków, co utwierdza wykonawców, że są dobrzy... Ba, ale Łom mi kiedyś powiadał: "problem w tym, że ja siebie nie widzę". Ano właśnie. Kryteria oceny teatru postawiono na głowie, już "nie matura, ale chęć zaistnienia" robi z teatrała beneficjenta... Zarówno minister Zwinogrodzka jak towarzysze z totalnej, ręka w rękę, jeśli nie olewali błaznów, jako nie znaczących dla wyniku wyborów, to nie potrafią zarządzać majątkim tak, by nie sięgał dna. Opozycja teatr bruka, a MKiDN za to płaci! Kryzys Starego Teatru w Krakowie już nawet nie straszy, lecz tumani pomysłami z debiutami, zapominając o obowiązkach pierwszej sceny Rzeczypospolitej. Tego tea

Miśkiewicz haftuje Houellebecqa a gorszy sort się cieszy

Pawła Miśkiewicza uważam organoleptycznie i z nabytego doświadczenia za najbardziej niezdolnego przydupasa Krystiana Lupy. Zdążył zmarnować w teatrze i Czechowa i Szekspira i Dostojewskiego, zrujnować jako dyrektor Polski we Wrocławiu i Dramatyczny w Pałacu Kultury. To częsty w naszym teatrze wypadek, że nie umiejętności a znajomości... Usytuowanie "starego" na mapie krajowych korzyści teatralnych umożliwia "młodszemu" (Aloszy w "Braciach Karamazow" KL) prezesowanie korporacyjnej sitwie pod nazwą "Gildia r i r", oraz zarabianie na stołecznych scenach. Po niegdysiejszej udanej realizacji Jurka Łukosza w Krakowie naoglądałem się tyle jego nieudanych przedstawień we Wrocławiu, Krakowie i Warszawie, że głowa mała i idąc na " Serotoninę " do Studia miałem jak najgorsze przeczucia. Jednak rzeczywistość przekroczyła moje obawy - w dół, i przez trzy godziny pukała - nudziła od spodu... Przejmująca powieść Michaela Houellebecqa NIE NADAJE si