osobiście czuje się odpowiedzialny tylko za jeden zły wybór: w Teatrze Starym w Krakowie...
wicepremier i minister kultury Piotr Gliński
Statek teatralny tonie, ale karawana rządowa robi błędy dalej i nie potrafi wyciągnąć konstruktywnych wniosków ze swoich pomyłek, zaniechań i zwyczajnego braku rozeznania rynku.
Rozdając posady i pieniądze swoim, czyli wskrzeszając peerelowskie: "teraz kuźwa my!", ekipa z Krakowskiego Przedmieścia - najbardziej amatorska w historii III Rzeczpospolitej - wzmaga opór środowisk artystycznych przeciwko sobie, oddaje teatry i standardy rozmowy o sztuce teatru totalnej opozycji, oraz degraduje poziom codziennych przedstawień na skalę dotąd niespotykaną. Ponieważ, ryba psuje się od głowy...
Na przykład osadzenie na posadzie w Krakowie nieudacznego Pana Mareczka było stricte decyzją polityczną, nie merytoryczną, a skutek tej machlojki jest katastrofalny dla teatru, dla władzy i destruuje przestrzeń publiczną.
Płaczliwe tłumaczenie, że większość teatrów jest organizowana przez samorządy, politycznie niechętne władzy centralnej, nie stanowi usprawiedliwienia w sytuacji rezygnacji choćby z próby ustanowienia instytucjonalnej a l t e r n a t y w y dla tego, co jest: neomarksistowskim pochodem przez teatralne przybytki kształtujące świadomość obywateli od Tatr do Bałtyku.
Poza tym, MKiDN sowicie dokłada do działalności jawnie antyrządowej, np. Andrzeja Seweryna, zawsze znajdując usprawiedliwienie, że nie ma wielbicieli.
Sami sobie zgotowaliście swój los - ministerialni - nie sprawując przysługującej Wam władzy, tylko nieudolnie i kunktatorsko próbując przekupywać tych, którzy Wami gardzą.
Proszę zapytać finansowaną z MKiDN Monikę Strzępkę - bo po Polsce krąży jej "debil" i "je...ć ich, je...?". To czasem nie o Was? Acha?
Teatry w kraju nie będą i nie powinny być Wasze, ale to Wy macie obowiązek - i mandat z wyborów (!) - zapewnić widzom "wzorzec", i nie biadolić, że nie macie z kim, tylko zacząć myśleć, i DZIAŁAĆ.
Program dla "konserwatywnego" - w istocie normalnie zawodowego - teatru istnieje i minister Zwinogrodzka go zna!
Artystów zdolnych go zrealizować na najwyższym poziomie też nie brakuje (dokument, o którym mówię zawiera listę 25 nazwisk osób w różnym wieku).
Mamy geniuszy pracujących za granicą, wystarczy wspomnieć Lecha Majewskiego czy Zbigniewa Rybczyńskiego.
Rozmów z Włodkiem Staniewskim ministerstwo nie potrafiło sfinalizować, choć szefowi Gardzienic i mistrzowi współczesnego teatru trudno się dziwić.
Tłumaczyć własnej nieudolności niechęcią aktorów krakowskich, dziś skolaborowanych z Mikosem, też nie wolno...
NST nie był Klaty (Zwinogrodzka) i nie jest zarabiającej kosztem reszty zespołu Rady Artystycznej. To dobro wspólne, organizowane przez ministra, więc konstytucyjnym OBOWIĄZKIEM władzy jest artystyczne uruchomienie teatru i nie łamanie obowiązującego prawa (obecny malowany dyrektor dawno odstąpił od aplikacji - przyrzeczenia konkursowego, czyli złamał ustawę w sprawie okoliczności swego odwołania za nie realizowanie zgłoszonego programu).
Jeśli będziecie nadal strachliwi i nieprofesjonalni, to historia Wam tego nie zapomni, a teatru zawodowego za chwilę tu nie będzie.
Na razie robicie za grabarzy polskiego teatru!
To za co mamy Wam płacić?
A rozwiązanie bałaganu, który spowodowaliście jest proste jak profesjonalizm!
Należy zwrócić się z propozycją objęcia dyrekcji naczelnej i artystycznej Narodowego Starego Teatru w Krakowie do znakomitego artysty, Jarosława Gajewskiego, aktora narodowego, niedawno wicedyrektora Teatru Polskiego, wieloletniego prorektora warszawskiej Akademii, pedagoga z międzynarodowym autorytetem, świetnego reżysera - np. Witkacego - autorytetu środowiskowego, a nie celebryty (!), wreszcie, znakomitego intelektualisty. On sobie, jestem pewien, poradzi.
Do roboty...
wicepremier i minister kultury Piotr Gliński
Statek teatralny tonie, ale karawana rządowa robi błędy dalej i nie potrafi wyciągnąć konstruktywnych wniosków ze swoich pomyłek, zaniechań i zwyczajnego braku rozeznania rynku.
Rozdając posady i pieniądze swoim, czyli wskrzeszając peerelowskie: "teraz kuźwa my!", ekipa z Krakowskiego Przedmieścia - najbardziej amatorska w historii III Rzeczpospolitej - wzmaga opór środowisk artystycznych przeciwko sobie, oddaje teatry i standardy rozmowy o sztuce teatru totalnej opozycji, oraz degraduje poziom codziennych przedstawień na skalę dotąd niespotykaną. Ponieważ, ryba psuje się od głowy...
Na przykład osadzenie na posadzie w Krakowie nieudacznego Pana Mareczka było stricte decyzją polityczną, nie merytoryczną, a skutek tej machlojki jest katastrofalny dla teatru, dla władzy i destruuje przestrzeń publiczną.
Płaczliwe tłumaczenie, że większość teatrów jest organizowana przez samorządy, politycznie niechętne władzy centralnej, nie stanowi usprawiedliwienia w sytuacji rezygnacji choćby z próby ustanowienia instytucjonalnej a l t e r n a t y w y dla tego, co jest: neomarksistowskim pochodem przez teatralne przybytki kształtujące świadomość obywateli od Tatr do Bałtyku.
Poza tym, MKiDN sowicie dokłada do działalności jawnie antyrządowej, np. Andrzeja Seweryna, zawsze znajdując usprawiedliwienie, że nie ma wielbicieli.
Sami sobie zgotowaliście swój los - ministerialni - nie sprawując przysługującej Wam władzy, tylko nieudolnie i kunktatorsko próbując przekupywać tych, którzy Wami gardzą.
Proszę zapytać finansowaną z MKiDN Monikę Strzępkę - bo po Polsce krąży jej "debil" i "je...ć ich, je...?". To czasem nie o Was? Acha?
Teatry w kraju nie będą i nie powinny być Wasze, ale to Wy macie obowiązek - i mandat z wyborów (!) - zapewnić widzom "wzorzec", i nie biadolić, że nie macie z kim, tylko zacząć myśleć, i DZIAŁAĆ.
Program dla "konserwatywnego" - w istocie normalnie zawodowego - teatru istnieje i minister Zwinogrodzka go zna!
Artystów zdolnych go zrealizować na najwyższym poziomie też nie brakuje (dokument, o którym mówię zawiera listę 25 nazwisk osób w różnym wieku).
Mamy geniuszy pracujących za granicą, wystarczy wspomnieć Lecha Majewskiego czy Zbigniewa Rybczyńskiego.
Rozmów z Włodkiem Staniewskim ministerstwo nie potrafiło sfinalizować, choć szefowi Gardzienic i mistrzowi współczesnego teatru trudno się dziwić.
Tłumaczyć własnej nieudolności niechęcią aktorów krakowskich, dziś skolaborowanych z Mikosem, też nie wolno...
NST nie był Klaty (Zwinogrodzka) i nie jest zarabiającej kosztem reszty zespołu Rady Artystycznej. To dobro wspólne, organizowane przez ministra, więc konstytucyjnym OBOWIĄZKIEM władzy jest artystyczne uruchomienie teatru i nie łamanie obowiązującego prawa (obecny malowany dyrektor dawno odstąpił od aplikacji - przyrzeczenia konkursowego, czyli złamał ustawę w sprawie okoliczności swego odwołania za nie realizowanie zgłoszonego programu).
Jeśli będziecie nadal strachliwi i nieprofesjonalni, to historia Wam tego nie zapomni, a teatru zawodowego za chwilę tu nie będzie.
Na razie robicie za grabarzy polskiego teatru!
To za co mamy Wam płacić?
A rozwiązanie bałaganu, który spowodowaliście jest proste jak profesjonalizm!
Należy zwrócić się z propozycją objęcia dyrekcji naczelnej i artystycznej Narodowego Starego Teatru w Krakowie do znakomitego artysty, Jarosława Gajewskiego, aktora narodowego, niedawno wicedyrektora Teatru Polskiego, wieloletniego prorektora warszawskiej Akademii, pedagoga z międzynarodowym autorytetem, świetnego reżysera - np. Witkacego - autorytetu środowiskowego, a nie celebryty (!), wreszcie, znakomitego intelektualisty. On sobie, jestem pewien, poradzi.
Do roboty...
Udostępnij na Facebooku
|
ciągle trzeba mieć nadzieję, że w Krakowie nie powstaje nadworny teatr stary, by było tak jak było...
|
OSOBNY TEATR OSOBNY
OdpowiedzUsuńDZIENNIK o SPRAWACH, OSOBACH i SZTU(CZ)KACH: "Do źródeł płynie się zawsze pod prąd, z prądem płyną tylko śmieci"
LIST OTWARTY DO PREMIERA PIOTRA GLIŃSKIEGO W ZWIĄZKU Z DEKLARACJĄ RA NST W KRAKOWIE
czerwca 13, 2018
Pan Premier Piotr Gliński
MKiDN
Szanowny Panie Profesorze,
w związku z wypadkami krakowskimi zmierzającymi do zalegalizowania takiej formuły Narodowego Starego Teatru, która przekreśla cele ministerialnego organizatora przeprowadzającego konkurs na dyrektora Teatru w maju zeszłego roku, zwracam się z uprzejmą prośbą o przywrócenie porządku prawnego i etycznego naruszonego przez część aktorów w porozumieniu z dyrektorem.
Cytuję: „Na wtorkowej konferencji prasowej dyrektor Starego Teatru Marek Mikos (w porozumieniu z Radą Artystyczną) poinformował, że złożył wniosek do ministra kultury o odwołanie z funkcji wicedyrektora ds. artystycznych Jana Polewki” - co ma być warunkiem efektywnego zrealizowania „ustaleń, które napawają optymizmem co do najbliższej przyszłości Starego Teatru” (Marek Mikos).
To optymizm przedwczesny, bo oznacza w istocie powrót realizatorów (i repertuaru?), który był grany przez cały ostatni sezon i - według tej „umowy” - ma być kontynuowany wbrew konkursowemu założeniu, które miało Teatr zmienić; rzecz jest zapisana w aplikacji konkursowej pp. Mikosa i Gielety stanowiącej załącznik do umowy o pracę (powołanie) tego pierwszego zgodnie z obowiązującymi przepisami.
„Rada Artystyczna Starego Teatru została powołana w styczniu, aby przedstawić dyrekcji propozycje repertuarowe na kolejny sezon artystyczny. W jej skład wchodzą: Anna Dymna, Ewa Kaim, Anna Radwan, Dorota Segda, Roman Gancarczyk, Radosław Krzyżowski i Krzysztof Zawadzki. Krzyżowski podkreślił, że rada powstała, żeby "ocalić piękny, żywy, mocny wielopokoleniowy zespół twórców oraz, aby nie dopuścić do załamania statusu artystycznego Starego Teatru”… Pragnę zwrócić uwagę, że Statut Teatru inaczej definiuje obowiązki i uprawnienia Rady Artystycznej, co w kontekście znalezienia sobie „kozła ofiarnego” w osobie starszego Kolegi i bardziej doświadczonego artysty, Pana Jana Polewki, wydaje mi szczególnym odstępstwem od przyzwoitości i zasad przywoływanych przez Radosława Krzyżowskiego. Historia NST nie zna takiego zorganizowanego działania w imię niewyjaśnionych partykularnych interesów grupy przeciwko Koledze!
To demoralizujące pogwałcenie etyki zawodowej kodyfikowanej i w praktyce sprawdzanej przez artystów nie mniej mądrych od wyżej wymienionych.
Panie Profesorze, jako uczestnik postępowania konkursowego, profesjonalny reżyser i osoba od lat praktykująca, by naszego środowiskowego postępowania nie trzeba było się wstydzić wobec publiczności niezorientowanej w naszych układach, ale odróżniającej dobro od zła, załatwiania sobie obsadzania czyli „kochania siebie w teatrze” od etyki zawodowej i raczej „kochania teatru w sobie”, proszę i zdecydowanie domagam się Pańskiej interwencji w związku z art 15 / 5 Dyrektor instytucji kultury, powołany na czas określony, może być odwołany przed upływem okresu: 4) w razie odstąpienia od realizacji uzgodnionego z organizatorem programu działania instytucji kultury; ustawa o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej Dz.U. z 2001 r. Nr 13, poz. 123), zatem, o nazwanie po imieniu politycznej afery przeciwstawianej uprawianiu sztuki teatru.
Z uszanowaniem
Jacek K Zembrzuski