Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2019

TOSCA

Ostatnia opera w Teatrze Wielkim jest tak dobrze skrojona, że przywraca wiarę w imponderabilia. Inscenizując w sposób, który kumplowi Bogusławowi - z racji czekających go obowiązków - sprawo zdałem jako "akademicki", ma ewidentne powodzenie, daje frajdę widowni i pole do popisu wykonawcom. Niczego nie przekracza, tylko umie... To znaczy, dla jego wykonania trzeba umieć. Okazuje się, że ludzie to cenią, więc taki teatr się opłaca pod każdym względem i gustem. Wysocka (Boguś, ale jej nie angażuj, bo poza tym to komunistka) nie dziwaczyła na partyturze Pucciniego, tylko opowiedziała historię. Czepiłbym się wyświetlanych na Coloseum napisów, jakby mott dla protagonistów i nieprecyzyjnego odegrania wątku Angelottiego, który w II akcie powinien siedzieć w studni - na moment przed samobójstwem - a tymczasem na scenie karabinierzy (mamy lata 1970-te) aresztują statystę bardzo przypominającego przyjaciela Caravadossiego. Przeniesienie w czasie nie zgrzyta poza informacją o

TADZIU_JUST 447

Zaczyna się jak rasowy szmonces: skrótowy naturalizm wnętrza i psychologicznych okoliczności. Będziemy przemyśliwać o sprawiedliwości dla ofiar, którym nie uczyniono ? Słobodzianek potrafi "wąchać czas" i płynąć z prądem, dał mu przykład Tomek Gross, jak zarabiać mamy. Spokojnie: "Fatalista" dzieje się w przedwojennej Warszawie i "mienie bezspadkowe" prezentuje się całkiem twarzowo, choć zgodnie z wymogami teatru minimalistycznego. Jednak koniunktura obowiązuje. Obrazy - wspomnienia kultury żydowskiej w Polsce niepomiernie przeważają nad obecnością kultury polskiej w Izraelu. Oni noszą nas w sercu, my mamy sięgnąć do portfeli, taki los młodszych braci starszego brata? Jak to było? Polska - Izrael 0:1? Nie przypominam sobie takiego meczu, ale jeśli to metafora... W każdym razie temat żydowski ciągle dobrze się sprzedaje. Kto jak kto, ale Słobodzianek świetnie wie, że na żydowskiej cepelii da się dobrze wypaść. Bardzo, bardzo zgrabna bulwarówka w Dra

mea kupa

Katastrofa wciąż jest możliwa (z recenzji po premierze w NST) ... ich! Ich wina, nikogo innego, choć minister ręki przyłożył. Buńczuczne zapowiedzi Rady Artystycznej aktorów Starego Teatru sypią się w proch. Nowe wraca! Po zawłaszczeniu teatru przez frakcję Jana K. z premiery na premierę nawet od najzagorzalszych zwolenników słychać: mogłoby być lepiej i co ważniejsze:  po co ? Pytanie zasadnicze, którego w czasie kolaboracji i donoszenia na Jana Polewkę aktorów stawiających ponad wszystko władzę i zarobki, a nie honor, przyzwoitość, tradycję tego miejsca i własną postawę jeszcze sprzed niedawna już się przy Placu Szczepańskim nie zadaje. Jak łatwo Koledzy odsprzedali swe twarze znienawidzonemu przecież - debilnemu - dyrektorowi, który się nie zmienił, tylko zaczął dobrze płacić, i za utrzymanie się na stołku poszedł na wszystkie ustępstwa zwane do niedawna koniecznością dobrej zmiany... W tej komedii omyłek umoczeni są wszyscy, od ministra dokonującego fałszywego wyboru ale

porozumienie

aktorom Starego Teatru udało się coś, co wydawało się niemożliwe - uratować miejsce i swój świat, wypracowali porozumienie R. Brzyk  (wyproducent socrealistycznego produkcyjniaka "Brygada szlifierza Karhana"  i "regulaminu" w T. Powszechnym, którym porozumiał się z patronem i starymi). Jeden z podstarzałych młodych reżyserów z sortu umysłowej neobolszewii i szkoły Krystiana L. podzielił się (z)myślątkiem na temat "warstatu", w którym zarabia po przejęciu go przez skolaborowaną Radę Artystyczną aktorów aprobujących opluwanego wcześniej dyrektora za oddanie im całej władzy w Teatrze i zarobki własne z rodziną.     Jako żywy świadek tego nie mającego precedensu w historii współczesnego teatru wrogiego przechwycenia , zamierzam przypominać, na czym polega to "porozumienie". Konkurs w Starym został ogłoszony ze względu na brak akceptacji profilu artystycznego teatru Jana Klaty przez nowo-wybraną władzę. Jednak MKiDN Glińskiego nie odwo

TEATR DO ODZYSKANIA

Degradacja roli prawdy ma zasadniczy wpływ na nasze życie. Kla­syczne rozumienie sztuki – „piękno to prawda, a prawda to piękno” – wydaje się dziś niezgodne z etosem, dla którego prawda istnieje tyl­ko w liczbie mnogiej -  prof. Frank Fueredi Po moralnej   katastrofie Starego Teatru w Krakowie, gdzie część aktorów wymusiła na słabym i niekompetentnym dyrektorze praktyczne zrzeczenie się decydowania o repertuarze i reżyserach, co skutkuje powrotem do kiepskości sprzed udawanego konkursu tych produktów z lewicowo-niedouczoną wkładką i kabaretowo-wrzaskliwym wykonaniem. Po całkowitym zmieszczanieniu i pozbyciu się ambicji, to znaczy zbanalizowaniu problematyki i obniżeniu wymagań warsztatowych wobec realizatorów, stołecznego Teatru Dramatycznego. Po "przejściu na drugą stronę mocy" Seweryna w Polskim, któremu widzi się polityka zamiast sztuki, agitacja zamiast myślenia i dialogowania, oraz wiecowanie i gwiazdorskie aktorzenie zamiast pełnienia służby. Po najwyraźniej