Przejdź do głównej zawartości

mea kupa

Katastrofa wciąż jest możliwa
(z recenzji po premierze w NST)

... ich! Ich wina, nikogo innego, choć minister ręki przyłożył.
Buńczuczne zapowiedzi Rady Artystycznej aktorów Starego Teatru sypią się w proch. Nowe wraca!
Po zawłaszczeniu teatru przez frakcję Jana K. z premiery na premierę nawet od najzagorzalszych zwolenników słychać: mogłoby być lepiej i co ważniejsze: po co?
Pytanie zasadnicze, którego w czasie kolaboracji i donoszenia na Jana Polewkę aktorów stawiających ponad wszystko władzę i zarobki, a nie honor, przyzwoitość, tradycję tego miejsca i własną postawę jeszcze sprzed niedawna już się przy Placu Szczepańskim nie zadaje.
Jak łatwo Koledzy odsprzedali swe twarze znienawidzonemu przecież - debilnemu - dyrektorowi, który się nie zmienił, tylko zaczął dobrze płacić, i za utrzymanie się na stołku poszedł na wszystkie ustępstwa zwane do niedawna koniecznością dobrej zmiany...
W tej komedii omyłek umoczeni są wszyscy, od ministra dokonującego fałszywego wyboru ale wypędzającego swego wybrańca, przez konformistycznego nieudacznika na stolcu, obłudną Gildię i zdurniałych komediantów (ocipiałych doraźnie rozumianą polityką jako załatwianiem interesów a nie dobrem wspólnym), którym się we łbach poprzewracało i na starość i niechęć do rozwoju gotowi są poświęcić swoje dobre imię.


Poeta spamięta, a duch Kondzia, k o n f o r m i s t o m, nie popuści... Wspomnicie moje słowa.
PS
Najbardziej smutne w tej kiepskiej farsie granej przez krakowiaczów jest to, jak bardzo o d e r w a l i  s i ę od rzeczywistości. Jak bardzo cowieczorne brawko napędza ich światopogląd i samozadowolenie. Jak nie potrafią patrzeć na siebie samokrytycznie!
Trzeba by ogłosić żałobę po teatrze i niesmak z powodu brzydkiej starości.
Ten teatr etycznie nie ma n i c wspólnego z teatrem, który tam znałem i oglądałem, a przecież aktorstwo to nie jest tylko błaznowanie! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

carstwo, proszę bardzo. Na chwałę Moskwy

Bałem się tej premiery i wiem, czego się bałem. Widziałem Peter Steina kiedyś "Oresteję" i "Księcia Homburgu", oraz dekadę temu "Wallensteina" i "Mewę" w Berliner Ensemble i w Rydze; to był zawsze wielki teatr idący za literaturą i piorunująco grany - powiedziany! Szanuję wiedzę reżysera o epoce i to, że uważa t e k s t za skarbnicę wszystkiego, co teatrowi najpotrzebniejsze. Nie ma w nim tylko wykonawców; aktorzy są, albo nie ma takich, którzy potrafią udźwignąć konwencję, w której to od nich wszystko - sens, wyraz, energia - zależy, bo mimo "filmowej" obrazowości inscenizacji, to aktor decyduje o wadze sprawy; albo to, co robi przechodzi przez rampę, albo zostaje w jakimś muzeum Pana Steina, jako ilustracja... W teatrze Peter Steina trzeba, jak (niektórzy) Niemcy, Anglicy i Rosjanie - umieć mówić , czego Seweryn swoich nie nauczył, albo nie wymagał.  Pod tym względem premierę w Teatrze Polskim "Borysa Godunowa" Alek...

SZTUKA BYCIA

 Ostatnio pasjami zaczytuję się w Coeetzee'm - ulubionym autorze Warlika (?) Po Gombrowiczu, Dostojewskim, Szekspirze, T. Mannie i Orhanie Pamuku to się zrobił mój "topowy" pisarz. Przyznaję się do tego troszku z konfuzją, bo mam wrażenie, że ulegając trendom zaniżam poziom; to literatura na służbie - słuszna, owszem, owszem - ale, przede wszystkim, poprawna politycznie, czyli nie żeby wolna myśl i wyobraźnia, ale... Nie człowiek / psychologia, lecz "sprawa", zatem, jakby na to nie spojrzeć, p o l i t y k a. Nie żebym wymagał od pisarstwa spełniania jakichś określonych zadań, lecz bez rozpętywania wyobraźni i sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga, twórczość mnie interesuje i ... horyzontów nie poszerza. Dla siebie mam takie osobiste kryterium tego, co mnie zachwyca: nie, że coś jest "nowatorskie", ale, że mi się to śniło - przeczuwałem to - nie potrafiąc samemu zapisać, zrealizować... Czyli, kręci mnie nie tyle nowatorstwo, co sięganie do tajemnicy mojej...

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...