Przejdź do głównej zawartości
Negatywną bohaterką kończącego się roku w kulturze jest koleżanka, i niestety minister od kultury, Wanda Zwinogrodzka.
Nic nie usprawiedliwia jej zaniechań i rezygnacji z konstytucyjnych uprawnień w stosunku do agresywnej zaborczości lewicowego środowiska w teatrze. 
Jako podatnika nie musi mnie obchodzić, co mogła, a czego nie  umiała wywalczyć wobec swego pryncypała, wicepremiera i profesora Glińskiego. Nazwisko ma się tylko jedno!
Lista b ł ę d n y c h decyzji personalnych MKiDN jest zatrważająca i świadczy o braku rozeznania i pomysłu na prowadzenie polityki kulturalnej w kraju frontowym.

Deprymująca - i odbierająca moralne prawo do sprawowania rządów w przyszłości - jest akceptacja permanentnego łamania prawa (ustawy o organizowaniu działalności kulturalnej) przez MKiDN przy okazji ustawianych konkursów i sprawowania funkcji na posadach dyrektorów instytucji kultury. 
Ta dziedzina od zawsze była zdeprawowana tzw. "kooptacją do nomenklatury" (patrz moja książka w sieci: "Jak nie zostałem dyrektorem Teatru Narodowego"), ale przecież odtrąbiono "dobrą zmianę", i co się zmieniło? 
Marek Mikos nie potrafiący zarządzać Narodowym Starym Teatrem i oddający całą władzę konformistycznym i kolaborującym aktorom Klaty, którzy pozyskane wpływy wykorzystują dla zarabiania i rujnowania poziomu intelektualnego pierwszorzędnego kiedyś teatru. 
Cztery lata władzy zaowocowały tym, że większość środowiska manifestuje sprzeciw, a celebryci wymachują parasolkami i wyją w mediach pod sejmem. Cycuś osiągnięcia!

Posiadając wszelkie narzędzia ustawowe do zapobieżenia ruinie obserwowaliśmy przyspieszony rozkład wszystkich zasad, moralnych i warsztatowych, które powinny konstytuować wysoką sztukę w wolnym kraju. Z niewiadomych powodów prawicowy rząd oddał "srebra rodowe" w teatrze skrajnie lewicowej opozycji, która wykorzystuje to w bezpardonowym zwalczaniu rządu.
Z tego powodu trzeba wyraźnie powiedzieć, że kierownictwo ministerstwa prowadzi politykę antypaństwową i sprzyjającą totalnej opozycji. Dlaczego?

Ministerstwo nie potrafiło stworzyć instytucjonalnej alternatywy dla tego, co jest w teatrze - a panoszy się marksistowska rewolucja: zakłamywanie historii, ideologiczny feminizm i genderyzm, oraz pogarda dla umiejętności warsztatowych.
Nie ma w Polsce teatru, który programowo chciałby porozumiewać się z większością widowni zamiast kokietowania części środowiska otwarcie kontestującego werdykt demokratycznych wyborów.
Nie ma w teatrze warunków dla uprawiania normalności, czyli sztuki teatru, skoro opłacalne i przez organizatora suto finansowane może być kontestowanie zdrowego rozsądku.

Ministerstwo nie wykorzystuje narzędzi ustawowych i finansowych dla dyscyplinowania ideologicznego zawłaszczania większości teatrów w kraju. I nie chodzi o cenzurę, tylko o realizowanie wartości zapowiedzianych przez sprawujących władzę. 
W instytucjach kultury panuje wzór TKM-u, czyli powtórki z niechlubnej przeszłości; nie jest to powód do sprawowania urzędu.

Nawet mając wszystkie atuty w ręku ministerstwo nie potrafi sobie poradzić, gdy przy zmianie dyrektorki Instytutu Teatralnego natrafia na opór. Najpierw tchórzy przed obłudnymi podpisami za tym, by było tak tak, jak było, a potem mianuje urzędniczkę bez wyobraźni i programu na przyszłość. W ten sposób "normalizacja" nie jest niczym innym, tylko kapitulanctwem i obniżaniem poziomu. Ta polityka jest permanentnie przeciwskuteczna!
Trzeba by pióra Szpotańskiego dla opisania tej "dyktatury ciemniaków"...
"Sami sobie - i nam- gotujecie ten los" - koledzy, to, że opozycja jest jeszcze głupsza nie jest żadnym usprawiedliwieniem szkód, które wyrządzacie kulturze i Polsce.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

carstwo, proszę bardzo. Na chwałę Moskwy

Bałem się tej premiery i wiem, czego się bałem. Widziałem Peter Steina kiedyś "Oresteję" i "Księcia Homburgu", oraz dekadę temu "Wallensteina" i "Mewę" w Berliner Ensemble i w Rydze; to był zawsze wielki teatr idący za literaturą i piorunująco grany - powiedziany! Szanuję wiedzę reżysera o epoce i to, że uważa t e k s t za skarbnicę wszystkiego, co teatrowi najpotrzebniejsze. Nie ma w nim tylko wykonawców; aktorzy są, albo nie ma takich, którzy potrafią udźwignąć konwencję, w której to od nich wszystko - sens, wyraz, energia - zależy, bo mimo "filmowej" obrazowości inscenizacji, to aktor decyduje o wadze sprawy; albo to, co robi przechodzi przez rampę, albo zostaje w jakimś muzeum Pana Steina, jako ilustracja... W teatrze Peter Steina trzeba, jak (niektórzy) Niemcy, Anglicy i Rosjanie - umieć mówić , czego Seweryn swoich nie nauczył, albo nie wymagał.  Pod tym względem premierę w Teatrze Polskim "Borysa Godunowa" Alek...

SZTUKA BYCIA

 Ostatnio pasjami zaczytuję się w Coeetzee'm - ulubionym autorze Warlika (?) Po Gombrowiczu, Dostojewskim, Szekspirze, T. Mannie i Orhanie Pamuku to się zrobił mój "topowy" pisarz. Przyznaję się do tego troszku z konfuzją, bo mam wrażenie, że ulegając trendom zaniżam poziom; to literatura na służbie - słuszna, owszem, owszem - ale, przede wszystkim, poprawna politycznie, czyli nie żeby wolna myśl i wyobraźnia, ale... Nie człowiek / psychologia, lecz "sprawa", zatem, jakby na to nie spojrzeć, p o l i t y k a. Nie żebym wymagał od pisarstwa spełniania jakichś określonych zadań, lecz bez rozpętywania wyobraźni i sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga, twórczość mnie interesuje i ... horyzontów nie poszerza. Dla siebie mam takie osobiste kryterium tego, co mnie zachwyca: nie, że coś jest "nowatorskie", ale, że mi się to śniło - przeczuwałem to - nie potrafiąc samemu zapisać, zrealizować... Czyli, kręci mnie nie tyle nowatorstwo, co sięganie do tajemnicy mojej...

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...