Przejdź do głównej zawartości

Posty

szansa stracona

Nie mam zamiaru recenzować "Biesów" Janusza Opryńskiego na Woli z powodów, które mam zamiar wyjaśnić. Robiłem tego Dostojewskiego (bez premiery) za granicą jako spektakl o Polsce, a potem przygotowałem jeszcze wnikliwszą adaptację na inaugurację Narodowego Starego Teatru po Klacie, ale minister Zwinogrodzka stanęła temu pomysłowi na przeszkodzie. A miała to być inauguracja teatru narodowego w stulecie odzyskania niepodległości - wybór nieprzypadkowy, tylko profetyczny, o czym po tym. Dlatego znam powieść i mam do niej subiektywny i gruntownie przemyślany stosunek. Także znam od lat Janusza, zachwycałem się jego teatrem w przeszłości - szczególnie pomysłową i prosto wyinscenizowaną "Ferdydurke", a Littell sprzed paru lat kompletnie mnie zachwycił. Jednak "Biesy" muszę uznać tylko za bryk z literatury, znakomicie opracowany filologicznie i przemyślany filozoficznie, ale nie działający scenicznie przez brak decyzji o czym miałyby być; wierność Autorowi

KOŚCIELNIAK. EXODUS. DUCH MUZYKI

Fenomenalne przedstawienie Wojciecha Kościelniaka w AT domaga się przywrócenia autentycznej hierarchii wartości postawionej na głowie we współczesnym teatrze poprzez destrukcyjną działalność lewicy i różnej maści "postmodernistów", co w dziedzinie psucia sztuki teatru na jedno wychodzi. "Przybysz"  wg Shaun Tana to arcydzieło formy, artykulacji i warsztatu teatru muzycznego. To nie żaden musical, tylko teatr na wskroś dramatyczny z muzyką i umiejętnościami pantomimiczno-tanecznymi. Przypominam, teatr wywodzi się z ducha muzyki i od początku odzwierciedlał podział na apollińską kulturę harmonii i dionizyjską kulturę ekstazy. Tutaj mamy swoisty g esamtkunstwerk   czyli syntezę sztuk składających się kiedyś na tragedię ( pieśń kozła ), a w Szkole teatralnej na wydziale wokalnym na współczesną opowieść o charakterze mitu o tułaczce z ziemi rządzonej przez olbrzymów do nie całkiem obiecanej. Bez ideologizowania, "Jelinkowania" i uprawiania zbolszewizowane

kaput! kaput! i bęc!

Zgodnie z obowiązującym statutem Teatru Polskiego we Wrocławiu dyrektora tej placówki powołuje zarząd województwa dolnośląskiego po zasięgnięciu opinii ministra kultury, ale opinia ta nie jest wiążąca - powiedziała w rozmowie z PAP wiceminister kultury Wanda Zwinogrodzka.                                                                                                                           A ja pytam, nie po raz pierwszy, czy jest jakaś granica o b ł u d y ministerstwa od kultury w stosowaniu „spychologii” i uchylaniu się od konstytucyjnego obowiązku sprawowania władzy ? Bo wszystko wskazuje na to, że po uzyskaniu mandatu z wyborów, PiS ma ciągle kulturę w ż opie, oddaje teatry totalnej opozycji i tylko szuka demagogicznych usprawiedliwień w ustawie, której nie stosuje, gdy mu wygodnie!                                           6. Dyrektor instytucji kultury powołany na czas określony może być odwołany przed upływem tego okresu: 4) w przypadku odstąpienia od realizacji umowy, o kt

NAJLEPSZA POLSKA SZKOŁA, czyli "DZIADY" WIŚNIEWSKIEGO. ZNACIE? TO OGLĄDAJCIE

Teatr Polski dał wreszcie udaną premierę i bardzo ważne - także dla przykładu - przedstawienie. Po "Weselu" - ale z zaniechaniem "Ślubu" - zrealizował "Dziady" Mickiewicza" w autorskim teatrze Janusza Wiśniewskiego . Panie polonistki (i wielbiciele Lupy) pospadają z krzeseł: narodowy dramat trwa tu dwie godziny bez przerwy, a Wielka Improwizacja nieledwie kwadrans. I wszystko co trzeba jest powiedziane! To szczególny przypadek w panoramie współczesnego naszego teatr: polska szkoła , czyli wiedza i ciągłość w kulturze, a więc to czego nam dziś najbardziej brakuje. Także materialny dowód na wartość umiejętności warsztatowych w teatrze i to, co wiąże się z wiekiem i doświadczeniem reżysera - wyparte dziś przez dyktaturę niedouczonych młodziaków. To imponderabilia sztuki teatru: forma i treść!  Przemyślanie nienaturalistyczny, tylko wykreowany styl obrazowania i sposób mówienia: artykułowania scenicznego. To najlepiej powiedziane przedstawienia na

#metoo po polsku

Ostatnia afera w Bagateli nakazuje szczególnie krytycznie przyglądać się poczynaniom rozszalałej poprawności politycznej w wydaniu rodzimych feminonazistek (trafne określenie prof. Chodakiewicza) z branży teatralnej. Przy całej empatii i współczuciu dla ewentualnie pokrzywdzonych, trzeba pamiętać o wojnie kulturowej i odwracaniu znaczeń (zawłaszczaniu języka), przy którym seksizm nie musi oznaczać dyskryminacji kobiet, bo w teatrze coraz częściej jest walką z mężczyznami - kiedyś przejawiającą się w tzw. "buncie halabardników", czyli próbie zaistnienia mniej zdolnych wśród zdolniejszych. W przypadku dyrektora S. (mnie samemu, przyznaję, mało sympatycznemu) najważniejszy jest fakt zgłoszenia do prokuratury. Skarżące się panie poszły do organizatora teatru, czyli przełożonego dyrektora, a ten uznał, że konieczne jest śledztwo w ramach wymiaru sprawiedliwości. I to element rozstrzygający w dziedzinie nadużywania insynuacji i pomawiania dla załatwiania partykularnych int

LOKALNY BOHATER

Wreszcie dowiedziałem się, co lubi kolega Sieradzki - do tej pory pamiętając go raczej ze spóźnień na seminarium prof. Raszewskiego, któremu uparcie przerywał wykład powtarzanym "przepraszam, przepraszam... zegarek (autobus, korek) etc" dukanym spod klamki w przyziemnym zgięciu spóźnionego studenta wotu - wraz z zakolegowanymi jurorami konkursu na wystawienie polskiej sztuki współczesnej: r o z r y w k ę. Dodatkowa informacja jest taka, że to Demirski wyskakuje tu na klasyka, skoro w Gliwicach Siegoczyński zapożycza się w jego scenariuszowych inwersjach garściami. Od razu dodam, że ich spektakl jest dużo lepiej zrobiony i zagrany, niżby to wykonała Monika Strzępka ze swoją wulgarnością i kiepskim gustem. Pan Michał jest kulturalniejszy od pani Moniki. Ponieważ konkurs był na "wystawkę", więc przyznaję realizatorom, co było do zrealizowania: akcja jest opowiedziana sprawnie, wartko i efektownie łącząc technikę telewizyjną z filmowym montażem i inscenizacyjnymi p

lemingoza z kodziawerką

"Nakręcony na podstawie scenariusza Andrzeja Żuławskiego ekranowy dialog między ojcem i synem .  Tytułowa  „ mowa ptaków ”  jest językiem ,  jakim posługują się ludzie wykluczeni z agresywnej większości .  Tekst Żuławskiego akcentuje degradację inteligencji ,  która wybiera swoistą  splendid isolation .  Radykalny artystyczny eksperyment ,  jakim jest ta opowieść o komunie odrzuconych , łączy energię  Wojny polsko - ruskiej  z anarchistyczną siłą  Chaosu .  To prawdziwy stylistyczny  tour de force ,  który w drodze do ekstatycznego finału wywołuje duchy  –  sceny ,  postaci i aurę  Szamanki ,  Opętania ,  Diabła czy  Trzeciej części nocy .  Trudno wyobrazić sobie  piękniejszy filmowy list do ojca" . No i dobrze, tyle, że Xawery dziedziczy tu ekranowe ADHD - biegunkę myśli - i paranoiczny  stosunek do bliźniego swego, bardziej niż intelektualne walory ojca; z niczym, z nikim się nie rozlicza, tylko dosyć żałośnie naśladuje. Film jest nie poskładany i nie zagrany. Wygląda n