Przejdź do głównej zawartości

kaput! kaput! i bęc!

Zgodnie z obowiązującym statutem Teatru Polskiego we Wrocławiu dyrektora tej placówki powołuje zarząd województwa dolnośląskiego po zasięgnięciu opinii ministra kultury, ale opinia ta nie jest wiążąca - powiedziała w rozmowie z PAP wiceminister kultury Wanda Zwinogrodzka.                                                                                                                          A ja pytam, nie po raz pierwszy, czy jest jakaś granica o b ł u d y ministerstwa od kultury w stosowaniu „spychologii” i uchylaniu się od konstytucyjnego obowiązku sprawowania władzy? Bo wszystko wskazuje na to, że po uzyskaniu mandatu z wyborów, PiS ma ciągle kulturę w żopie, oddaje teatry totalnej opozycji i tylko szuka demagogicznych usprawiedliwień w ustawie, której nie stosuje, gdy mu wygodnie!                                          6. Dyrektor instytucji kultury powołany na czas określony może być odwołany przed upływem tego okresu:
  • 4) w przypadku odstąpienia od realizacji umowy, o której mowa w ust. 5;                                                                                            5. Organizator przed powołaniem dyrektora zawiera z nim odrębną umowę w formie pisemnej, w której strony określają warunki organizacyjno-finansowe działalności instytucji kultury oraz program jej działania. Umowa wchodzi w życie z dniem powołania dyrektora. Odmowa zawarcia umowy przez kandydata na stanowisko dyrektora powoduje jego niepowołanie na to stanowisko.
  • 5a. Program, o którym mowa w ust. 5, podaje do publicznej wiadomości w terminie 7 dni od dnia powołania dyrektora instytucji kultury…                                                                     W tym kontekście zapytam, jak wygląda program realizowany przez Mikosa w porównaniu z tym, którym wygrał rzekomy konkurs w Krakowie z Gieletą, i gdzie dziś jest Gieleta? Przecież ogłoszone obietnice nie mają NIC wspólnego z realizacją!                           To dlaczego minister nie realizuje ustawy w art.15 p. 6 mówiącym o „możliwości odwołania w przypadku odstąpienia od umowy”? Mam rozumieć, że MKiDN jest ukontentowane poziomem teatru, o którym przeciwnicy tego rządu piszą (m.in. w Przekroju), że jest już tylko bankomatem do krojenia rządowej kasy (a jego dzisiejsi realizatorzy wykrzykują po kraju: debil - to o Mikosie u którego zarabiają i „j…bać ich” - to, nie da się ukryć, o ministerstwie i rządzie, który ten cyrk szczodrze finansuje)?
"Wedle statutu to zarząd województwa dolnośląskiego powołuje dyrektora po zasięgnięciu opinii ministra kultury, która nie jest jednak wiążąca. Zastępcę do spraw artystycznych zarząd powołuje na wniosek dyrektora naczelnego teatru i w tej sytuacji musi uzyskać zgodę ministra" - tłumaczyła. "Trzeba jednak dodać, że TP figuruje w wykazie instytucji samorządowych, których dyrektorzy obligatoryjnie wyłaniani są w drodze konkursu. Zarząd nie może odstąpić od tej procedury bez zgody ministra" - zwróciła uwagę wiceszefowa MKiDN.

Jak mówiła, "twierdzenie, że kierownictwo Teatru Polskiego miało być powołane w ten sposób, że organizator mianuje dyrektora, a minister kultury dyrektora artystycznego ma się nijak do rozstrzygnięć prawnych". "To byłoby sprzeczne z zapisami statutu, ale też zwyczajnie niedorzeczne w praktyce" – zaznaczyła. "Jeśli ktoś wie cokolwiek o naturze teatru, zdaje sobie sprawę, że dyrektor naczelny i artystyczny muszą blisko i zgodnie współpracować. 
- Tak jak w Narodowym Starym Teatrze, gdzie ministerstwo ustawiło Mikosa i dobrało mu Gieletę na artystycznego, ale w momencie, gdy rzekomo najlepszy polski reżyser za granicą (to cytat z Glińskiego) okazał się być politycznie poprawnym socjalistą, nie ruszyło palcem w sprawie wykopywanego z obiecanej posady londyńczyka?
Zatem pomysł, że każdy ze współprowadzących wskazuje własnego kandydata, a oni podejmują obowiązki i dopiero wówczas próbują się jakoś poznać i ze sobą ułożyć, to recepta na kolejny kryzys, a kryzysów TP doprawdy doświadczył już aż nadto" - dodała.
Podkreśliła, że dla niej sytuacja jest "niepojęta". "Nie umiem sobie wytłumaczyć w żaden sposób postępowania zarządu województwa, który ciągnie ten kryzys dyrekcyjny ku udręczeniu zespołu i degeneracji własnej instytucji. Tymczasem rozwiązanie leży na stole i jest naprawdę bardzo łatwe do przeprowadzenia" - mówiła Zwinogrodzka.

Zwinogrodzka poinformowała, że 11 października Budzanowski skierował do marszałka Przybylskiego wniosek o powołanie na stanowisko zastępcy dyrektora Teatru Jana Szurmieja, w związku z unieważnionym konkursem. Dodała, że nie otrzymał on żadnej odpowiedzi i ponowił swoją prośbę po dwóch tygodniach, 24 października, jednak bez efektu.
"Odnoszę wrażenie, że Urząd Marszałkowski z kretesem się pogubił – mówi Zwinogrodzka – Litości! Na co tu czekać?”.
- A co znajduje i na co czeka prof. Gliński z koleżanką Zwinogrodzką, by nie wejść do historii jako likwidatorzy krakowskiego teatru, w którym uczyliśmy się sztuki od Swinarskiego, Jarockiego, Wajdy, czy młodego Lupy, a dziś dostajemy grafomanię poganianą lewicową ideologią, brakiem gustu i warsztatu spod znaku neomarksistowskiej rewolucji kulturalnej?
Nie znam Statutu Teatru Polskiego, ale NST w Krakowie - już tak, a tego typu dokumenty są do siebie podobne.                                                                                                            Otóż, minister zatwierdził wybór Rady Artystycznej NST z uprawnieniami znacznie przekraczającymi zapisy statutowe, które wyraźnie mówią o funkcji tylko d o r a d c z e j      a nie - jak w Starym - przejmowaniu władzy, to znaczy programowaniu tytułów i reżyserów, a w konsekwencji obsad, czyli zarobków i dzieleniu zespołu na swoich i resztę...
Dla przeprowadzenia tego oddania teatru kolaborantom z niechcianym dyrektorem - aktorom Klaty bez Klaty - minister podpisał dymisję swego wcześniejszego nominata, starszego kolegi, Jana Polewki, i to nie była decyzja elegancka. Chociaż zgodna z prawem.
Podobnie jak udawanie, że ministerialny dyrektor nie dotrzymując przyrzeczenia konkursowego w sprawie programu, którym rzekomo wygrał nie podlega odwołaniu przed terminem. 
Minister może, ale nie musi go odwołać. Zatem, akceptując Mikosa i poziom artystyczny NST doprowadzony do spodu przez aktorów, minister okazuje się być hipokrytą i działa przeciwskutecznie, skoro powodem rozpisania "konkursu" było niezadowolenie z jakości teatru. Po co jedliśmy tę żabę z konkursem i poniżaniem Klaty? 

Jest gorzej niż było, ale Zwinogrodzka, jak kelnerka w Gomułkowskiej "Adrii" mówi: to nie my, to kolega. To obłudne. To przyznanie się do faktycznego zrzeczenia się uprawnienia do sprawowania władzy i w konsekwencji oddania teatru - tego i wielu innych - totalnej opozycji. To najgorsza prognoza na przyszłość.
To brak alternatywy dla tego, co jest! To w istocie zgoda na to, że jest jak było!

Ten rząd uparcie nie chce się uczyć na własnych błędach, uprawia politykę Kalego i TKM, i pogrąża sam siebie lekceważąc zaufanie jakim został obdarzony.

A na Krakowskim Przedmieściu szykują nam wszystkim jedno wielkie: bęc! będzie zmiana…


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...

Polityczna poprawność, czyli jak literacki k i c z podnieca naszą zlewaczałą Warszawkę u Warlika

Stado baranów - nie wiedzieć czemu - przyświeca z projekcji na ścianie - czyżby samokrytycznie (?) ostatniej premierze Nowego (choć propagandowo przestarzałego) Teatru o Elizabeth Costello dla warszawskiej snobizerii z Palik(mi)otem i PO-lszewickim czyścicielem w prokuratorii na widowni. Stolyca się bawi! Nieistniejąca postać w publicystycznej rozprawce rodem z filozofijki niejakiej Grety Thunberg inscenizowanej jak dziennik telewizyjny: obrazek plus polityczny komentarzyk - oczywiście pod nowymi rządami. Teatru i dziania się w tym jak na lekarstwo, za to postępową - przodem do przodu, a jakże - ideologijkę serwują pełnymi garściami. Grafomania tej g ł u p o t y ściga się z nudą , ale nie przestaje trzymać ręki na pulsie modnego zaangażowania w jedynie słusznej sprawce... I o to w tej politgramocie chodzi. Obywatel-widz ma być uświadomiony do spodu, co w Eurokołchozie piszczy i spływać z prądem wytycznych. Prezentują dekor, który znamy do przesytu, lodow(at)e projekcje z recyklingu i...

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć pr...