Ostatnio pasjami zaczytuję się w Coeetzee'm - ulubionym autorze Warlika (?) Po Gombrowiczu, Dostojewskim, Szekspirze, T. Mannie i Orhanie Pamuku to się zrobił mój "topowy" pisarz.
Przyznaję się do tego troszku z konfuzją, bo mam wrażenie, że ulegając trendom zaniżam poziom; to literatura na służbie - słuszna, owszem, owszem - ale, przede wszystkim, poprawna politycznie, czyli nie żeby wolna myśl i wyobraźnia, ale... Nie człowiek / psychologia, lecz "sprawa", zatem, jakby na to nie spojrzeć, p o l i t y k a.
Nie żebym wymagał od pisarstwa spełniania jakichś określonych zadań, lecz bez rozpętywania wyobraźni i sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga, twórczość mnie interesuje i ... horyzontów nie poszerza.
Dla siebie mam takie osobiste kryterium tego, co mnie zachwyca: nie, że coś jest "nowatorskie", ale, że mi się to śniło - przeczuwałem to - nie potrafiąc samemu zapisać, zrealizować... Czyli, kręci mnie nie tyle nowatorstwo, co sięganie do tajemnicy mojej - miejmy nadzieję, że uniwersalnej - psychiki, marzeń i celów wyższych. Literatura jako świat - przypominam Jakuba z "Jak wam sie podoba" - r ó ż n a od tego, co za oknem i na wyciągnięcie ręki, nie mówiąc o herosach obiecujących coś z telewizora. Zatem sztuka samo się doskonalenia? Nie żeby jakiś "makarenkizm" (a fe) i pouczanie, tylko rozwój i odwaga w marzeniach, bo jednak "żyćko" to bywają kompromisy, a sztuka może/powinna zobowiązywać do wzlatywania...
Jest to chyba wizja mało optymistyczna, bo wskazuje na moje oderwanie się od świata na rzecz fantazji, tyle że dopinguje. Właśnie, kiedyś głosiłem, że do "zmiany świata", dziś bym sie ograniczał do poszukiwania mądrości i zmieniania siebie - bycia w ruchu...
Takie minimum przyzwoitości i dobrego samopoczucia. Polecam
Komentarze
Prześlij komentarz