Przejdź do głównej zawartości

Posty

NAJLEPSZA POLSKA SZKOŁA, czyli "DZIADY" WIŚNIEWSKIEGO. ZNACIE? TO OGLĄDAJCIE

Teatr Polski dał wreszcie udaną premierę i bardzo ważne - także dla przykładu - przedstawienie. Po "Weselu" - ale z zaniechaniem "Ślubu" - zrealizował "Dziady" Mickiewicza" w autorskim teatrze Janusza Wiśniewskiego . Panie polonistki (i wielbiciele Lupy) pospadają z krzeseł: narodowy dramat trwa tu dwie godziny bez przerwy, a Wielka Improwizacja nieledwie kwadrans. I wszystko co trzeba jest powiedziane! To szczególny przypadek w panoramie współczesnego naszego teatr: polska szkoła , czyli wiedza i ciągłość w kulturze, a więc to czego nam dziś najbardziej brakuje. Także materialny dowód na wartość umiejętności warsztatowych w teatrze i to, co wiąże się z wiekiem i doświadczeniem reżysera - wyparte dziś przez dyktaturę niedouczonych młodziaków. To imponderabilia sztuki teatru: forma i treść!  Przemyślanie nienaturalistyczny, tylko wykreowany styl obrazowania i sposób mówienia: artykułowania scenicznego. To najlepiej powiedziane przedstawienia na

#metoo po polsku

Ostatnia afera w Bagateli nakazuje szczególnie krytycznie przyglądać się poczynaniom rozszalałej poprawności politycznej w wydaniu rodzimych feminonazistek (trafne określenie prof. Chodakiewicza) z branży teatralnej. Przy całej empatii i współczuciu dla ewentualnie pokrzywdzonych, trzeba pamiętać o wojnie kulturowej i odwracaniu znaczeń (zawłaszczaniu języka), przy którym seksizm nie musi oznaczać dyskryminacji kobiet, bo w teatrze coraz częściej jest walką z mężczyznami - kiedyś przejawiającą się w tzw. "buncie halabardników", czyli próbie zaistnienia mniej zdolnych wśród zdolniejszych. W przypadku dyrektora S. (mnie samemu, przyznaję, mało sympatycznemu) najważniejszy jest fakt zgłoszenia do prokuratury. Skarżące się panie poszły do organizatora teatru, czyli przełożonego dyrektora, a ten uznał, że konieczne jest śledztwo w ramach wymiaru sprawiedliwości. I to element rozstrzygający w dziedzinie nadużywania insynuacji i pomawiania dla załatwiania partykularnych int

LOKALNY BOHATER

Wreszcie dowiedziałem się, co lubi kolega Sieradzki - do tej pory pamiętając go raczej ze spóźnień na seminarium prof. Raszewskiego, któremu uparcie przerywał wykład powtarzanym "przepraszam, przepraszam... zegarek (autobus, korek) etc" dukanym spod klamki w przyziemnym zgięciu spóźnionego studenta wotu - wraz z zakolegowanymi jurorami konkursu na wystawienie polskiej sztuki współczesnej: r o z r y w k ę. Dodatkowa informacja jest taka, że to Demirski wyskakuje tu na klasyka, skoro w Gliwicach Siegoczyński zapożycza się w jego scenariuszowych inwersjach garściami. Od razu dodam, że ich spektakl jest dużo lepiej zrobiony i zagrany, niżby to wykonała Monika Strzępka ze swoją wulgarnością i kiepskim gustem. Pan Michał jest kulturalniejszy od pani Moniki. Ponieważ konkurs był na "wystawkę", więc przyznaję realizatorom, co było do zrealizowania: akcja jest opowiedziana sprawnie, wartko i efektownie łącząc technikę telewizyjną z filmowym montażem i inscenizacyjnymi p

lemingoza z kodziawerką

"Nakręcony na podstawie scenariusza Andrzeja Żuławskiego ekranowy dialog między ojcem i synem .  Tytułowa  „ mowa ptaków ”  jest językiem ,  jakim posługują się ludzie wykluczeni z agresywnej większości .  Tekst Żuławskiego akcentuje degradację inteligencji ,  która wybiera swoistą  splendid isolation .  Radykalny artystyczny eksperyment ,  jakim jest ta opowieść o komunie odrzuconych , łączy energię  Wojny polsko - ruskiej  z anarchistyczną siłą  Chaosu .  To prawdziwy stylistyczny  tour de force ,  który w drodze do ekstatycznego finału wywołuje duchy  –  sceny ,  postaci i aurę  Szamanki ,  Opętania ,  Diabła czy  Trzeciej części nocy .  Trudno wyobrazić sobie  piękniejszy filmowy list do ojca" . No i dobrze, tyle, że Xawery dziedziczy tu ekranowe ADHD - biegunkę myśli - i paranoiczny  stosunek do bliźniego swego, bardziej niż intelektualne walory ojca; z niczym, z nikim się nie rozlicza, tylko dosyć żałośnie naśladuje. Film jest nie poskładany i nie zagrany. Wygląda n

Lupa Lupie pozwala

Krystian nie jest mądry. Jest tylko bezkrytyczny i wbity w hybris mocą środowiskowego nadania. Przed uwielbieniem się nie wzbrania, lecz pozuje na proroka i przewodnika, nie mając nic od siebie do dodania. Napędza go jego pederastia; "ukąszony" Heglem i "wyprany" Marksem umysł tak go skłania: wojnę wgrały pedały, więc inscenizuje świętokradczy obrzęd narodzin dziecka ze zboczeńca, które jest tylko dodatkiem do wzwiedzionego monstrualnego "wała"... Nie widzę w tym niegdysiejszego zauroczenia Witkacym, raczej wyznanie wiary w Prokopiuka z jego uprawianiem gnozy,  i pozowanie na ezoteryka. W głowie ma raczej "fajfusa" niż Junga. Taka wiara... Czy on coś umie w teatrze? Wszystko... Ale popadłwszy w pychę to nie ma znaczenia, bo sceny używa jak trybuny - do ideologicznego propagowania - a nie pytania. Używa efekciarskich chwytów, jak "przełamywanie czwartej ściany", które dają mu przewagę nad widzami, bo łamią konwencję (nic nowego w tea

BOŻE CIAŁO. WESTERN

Nie znam się na Kościele tak, jak na teatrze, więc nie wiem, czy mogę napisać, że to film religijny. Bohater, grany świetnie przez Bartosza Bielenię, ewidentnie ma powołanie, choć realizuje je mimochodem, przez przypadek, lub zrządzenie losu. Ma predyspozycje. Nikomu krzywdy nie czyni, a będąc nonkonformistą budzi z uśpienia sumienia. Jan Komasa wnikliwie przygląda się Kościołowi - na dole, wśród ludzi z bolesnymi problemami. Jego ksiądz Tomasz nie jest na funkcji, tylko po ludzku, uparty w odróżnianiu dobrego od złego. Jakby reżyser mówił, że nie suknia zdobi człowieka i nie hierarchia tworzy Kościół. Jeżeli to jest jakaś prawda o polskim Kościele - raczej Popiełuszki niż Tischnera - to możemy spać spokojnie, pomimo Smarzowskiego, Szumowskiej, czy Sekielskiego - bękartów hipokryzji Palikota. We wspólnocie to ksiądz jest nośnikiem zmian i troski o pojedynczego człowieka. Kieruje nim głęboka wiara i moim zdaniem nie jest najważniejsze, czy jest transcendentna. Staje po stronie praw

akademia katastrofalna

Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie.  Jan Zamyski Festiwal studencki " ItSelf " słaby, z roku na rok słabszy, z jednym wyjątkiem, o czym po tym. Tym, co tu faktycznie rządzi wraz ze zmianami ... " O czym milczeliśmy w szkołach teatralnych " - konferencja... To nieprawda, sam w "karnawale Solidarności" i na strajku byłem współorganizatorem, m.in. z Wandą Zwinogrodzką, szeregu spotkań, bez tego zadęcia, ale z lepszą frekwencją - z A. Michnikiem i Z. Herbertem. Wtedy próbowaliśmy nazwać i zmienić molestowanie ideologiczne i polityczne , a dzisiaj organizatorki - bo rządziły i wykluczały panie (których się nie całuje w rękę) - gadają przede wszystkim o seksie, to znaczy o przemocy - na przykład seksualnej doznawanej (?) od nauczycieli: Józek, Józek, nie daruję ci tej nocy.. . My, wtedy, wybieraliśmy Wyspiańskiego ("zróbmy coś..."), gdy dziś one Rzecznika partyjnego. Zaproponowały p o w i e r z c h o w n o ś ć i wybiórcze