Przejdź do głównej zawartości

Posty

LITTELL, SKÓRCZYBYKU

Bywają książki, które... samemu chciałoby się napisać! Bo dobra literatura to nie tyle odkrywanie czegoś nowego, a raczej nazywanie po imieniu tego, co mi się śniło - marzyło... Jonathan Littell, po próbie współczesnej tragedii w postaci "Łaskawych" zadających podstawowe pytania kontynuuje swój katalog... atrybutów zła! Tam to były zbrodnie Niemca - Niemców, tu orgiastyczny i często przemocowy seks. "Stara historia. Nowa wersja". Na tym polega postęp dyskursu analitycznego i tym właśnie określa on to, co naprawdę zachowuje ze statusu wszystkich innych dyskursów. Oto, opatrzony nazwą punkt, który pokrywa niemożliwość stosunku seksualnego jako takiego - bełkoce "postmodernistycznie" Jacques Lacan. Nie mam argumentów, gdy w recenzjach czytam, że to porno - to jest rejestrowane beznamiętnie. Jednak, przede wszystkim, to l a b i r y n t. Retardacje i natrętne powtórzenia. Czyli co, epos? Na pewno próba opisania - wykreowania "podróży", wędrów

per saldo: brak przyzwoitości i kumoterka!

Pana kolega Jacek Zembrzuski nienawidzi całego świata i utopił w tej nienawiści niewątpliwe swoje talenty... - magister Buchwald D. Przeszło tysiąc złotych "ulgowych" na kilkanaście spektakli WST (na odbywającym się równolegle festiwalu beethovenowskim ze znakomitymi wykonawcami wejściówki po 10 zł; tak się kroi, tak się kroi szmal w tym sorcie: dla kumpli zaproszenia), z których jeden był wybitny (Jana Klaty), jeden niezwykle intelektualnie intrygujący i pouczający (Grzegorza Brala) - oba z tragedii greckiej - parę (Biaginiego, Brooka, Tomaszuka, Grzegorzka, Kleczewskiej) wartych mszy, a reszta g ł u p i a, z „Ósemkami’ na czele uwiądu rozumu i umiejętności z powodu odchylenia lewicowego. Ten wybór pokazuje nie tyle stan teatru, co gust i kompetencje komisarzy politycznych w osobach Buchwald i Słobodzianka. Dobrali się jak ruski mentalnie aparatczyk z usłużną komsomołką : swój do swego po swoje wsparci "autorytetami" (Płatek: nie odróżniająca Testamentów Stare

PIEŚŃ KOZŁA_BRAL I ACADEMIA

Grzesiu Bral jest artystą i intelektualistą z najwyższej półki. To co wykonał w swoim "Tryptyku: Anty-gone" Włodek Staniewski - wykluczny z WST przez chamskiego luja Słobodzianka - podejrzewam, nazwałby archeologią teatru. Ja - akademią. Myślę o szukaniu p r a w d y  o czymś, o czym tak naprawdę niczego nie wiemy na pewno, o pieśni kozła , czyli greckiej tragedii rekonstruowanej - domyślanej przez Brala z ekipą, np. z natchnionym muzyką Maciejem Rychłym. Ktoś pisze: "teatr postdramatyczny"... Zawracanie głowy: a k a d e m i a. Badanie na scenie jakie to mogłoby być, jak wyglądać i znaczyć. W tym Grzesiu jest bliski Grotowskiemu, też przecież badaczowi... Na przykład havy-metalowe rytmy bębnów części pierwszej zaczerpnięto z tego, co zbadali o harmoniach stosowanych w antycznym teatrze, to samo dotyczy użycia głosu i tańca - ruchu, w częściach następnych. Oni to wiedzą - badają, ja pamiętam, że to praca - perfekcyjnie wykonana - nad najbardziej istotnym dzi

czepiły się Ósemki Kościoła / "kleru" i wołają płyniemy

oj, gdybyż każdy z Ósemek cicho u siebie w swej Pyrlandii siedział, to bym się przynajmniej o nim nie dowiedział... Adam Mickiewicz (?) Trzeba mieć duży takt, by skończyć (swój) trzeci akt. Witkoś.   Religia to opium dla mas.  Karol Marks. - nam wszystko wolno, ponieważ jako pierwsi na świecie wyciągamy miecz nie w celu zniewolenia, lecz w imię wolności i wyzwolenia spod ucisku . Włodzimierz Ilicz Lenin, bolszewik i lider mentalny kodziawerki. Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 .  art. 196 kk i tytuł najnowszego produktu "Ósemek"... Czyli o kozach skaczących na pochyłe (?) drzewo. Nie, nie trochę, ale bardzo mi wstyd... Nie to, żebym zaraz czegoś się spodziewał, ale bycie świadkiem pukania od spodu jednak bardzo żenuje. Okazuje, że "szlachectwo&

PRESJA PO

Najdroższy, bo najwięcej zapłacony, film dzisiaj widziałem - u Słobodzianka, zamiast Gardzienic ... 160 zeta ULGOWO (!) w 8 rzędzie na 12 miejscu, godzinkę z trzema kwadransami: "Pod presją" z Katowic - znakomicie zrealizowany monodram kinowy ze scenicznym udziałem charakterystycznych aktorów śląskich, których ani du-du nie słychać. Bardzo interesujące. Byłoby bardziej gdybym nie widział "Endstation America" Castorfa w Volksbuechne. Majka też, i to widać po inscenizacji... Tylko nie wiem po co? Owszem, Sandra Korzeniak to jest aktorka, którą chciałoby się mieć w cv, ale z drugiej strony, jeśli się widziało "Marylin" u Lupy, to nie zaskakuje, lecz śpiewa ciągle tymi samymi przyciszonymi intonacjami... Robi to świetnie. Poza tym mając w rodzinie podobne wypadki "odjechanych" kobiet stwierdzam autorytatywnie, że gra wiarygodnie (dziewiętnastowieczne, naśladowczo-mimetyczne aktorstwo?). Szukając uzasadnienia dla choroby psychicznej

WIELKI / MĄDRY TEATR!

Oczom nie wierzę, ale serce i rozum nie mają wątpliwości: Jan Klata wymyślił wspaniały, tragiczny, a przez dodanie dramatu satyrowego, tragikomiczny teatr; uczciwy, bo nie przekombinowany i komikowany; profesjonalny, bo przemyślany i wykonany; efektowny, nie efekciarski; dojmujący, nie powierzchowny... Dziękuję, jestem szczęśliwy i zachwycony, dlatego, że dobry teatr pomaga żyć, rozjaśnia mrok, układa głowę, a z gęb* wokół, w życiu i w teatrze, czyni ludzkie twarze i dodaje energii... Choć powiadają, że jedna noc znosi / wrogość kobiety do związku z mężczyzną... (Eurypides: "Trojanki", Kommos Antystrofa 2) U Jana Klaty na/w Wybrzeżu nie jest to takie proste. Tu rządzi przemoc i zwycięzcy mężczyźni! Nic w tym wysmakowanym spektaklu nie jest proste/jednoznaczne, bo nic nie jest dosłowne czy naturalistyczne, a tym bardziej ideologicznie sprofilowane, doktrynie poddane... Reżyser konstruuje sytuacje rozpaczliwe, tragiczne, czyli uosobioną krzywdę i okrucieństwo. A

fikcyjny (?) Grotowski

Koprodukcja teatru opolskiego z wrocławskim o Grotowskim w tytule zrobiła na mnie wrażenie, uszom nie wierzyłem: d e b i l n y m i reakcjami części warszawskiej publiki - rechoty np. przy słowach "Ewangelie", czy "sandały chrystusowe"... Palikmiociarnia wiecznie żywa, czy co? Ale nawet biednej Marinie się dostało: w opisie wędrówki Abramowić po chińskim murze, by się rozstać z Ulayem rżenie i zrywanie boków... Ten fakt jest dużo ważniejszy od półtorej godziny na scenie (z zachwianą kompozycją: po słowach: "nie podpisujcie się moim nazwiskiem" ( sedna tego, co powinniśmy brać sobie do serca jako spuścizny JG ), realizatorzy nie mają wiele do powiedzenia, a urządzają jeszcze stypę, która brzmi tu, jak "impra" pod publiczkę - tę - tak się zachowującą tłuszczę); odbywa się demontaż, bardziej mitów niż autentycznej osoby, co wydawałoby mi się interesujące, gdyby nie wspominane skutki - robienia sobie jaj! Rozmawiałem o tym ze wspaniałym - tu, b