Przejdź do głównej zawartości

Posty

KOSTIUM, PRZEBRANIE I CHAMSTWO

Paweł Dobrzycki z Dorotą Kołodyńską zafundowali wszystkim miłośnikom piękna frajdę na Akademii Sztuk P. na wydz. Scenografii.  Wraz z moskiewskim Muzeum Teatralnym zaprosili na wystawę i sesję "Kostium na przełomie wieków  1990 - 2015".    Polecam, bo to uczta estetyczna i historycznie zakorzeniona pokazująca różnorodność myślenia o teatrze od Chin przez Stany Zjednoczone do Francji, Hiszpanii, Holandii, Serbii U.K. etc, oraz naszych najmłodszych, wychowanków pozostających w pełnej artystycznej formie mistrzów i nauczycieli.  Przebieranie się jest usytuowane blisko istoty człowieczeństwa uwarunkowanej charakterem, klimatem i kasą, w teatrze wyraża postać, niesie jej znaczenie poza rampę. Dlatego patrząc na kostium domyślamy się teatru, a zatem świata, w którym powstał i opisuje.                                   Kolor, fason, funkcję i strukturę mamy na wyciągnięcie ręki, a  i możliwość pozyskania informacji, jak to się robi. Mnie

WRESZCIE!

Czyli o WYJCACH... już mówiłem: ci odlatują, ci zostają. Wnioski składane przez kandydatów muszą zawierać: Oświadczenie, że kandydat nie był skazany za przestępstwo popełnione umyślnie oraz, że nie toczy się przeciwko niemu postępowanie karne. Artykuł 216 Kodeksu karnego brzmi: ,, § 1. Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności". Więc na Jazdowie wielkie poruszenie: miast "demokracja" i "konstytucja" - "1300" wołają! I Kali się kłania... Hipokryzja tego towarzystwa adoracji wzajemnej sięga bruku i (po)pisuje od spodu o "króli(czce)ku" krewnych i znajomych jego.  W tych jękach nawet coś o Mundialu, czyli "haratanie w gałę" za uszami się utrwaliło. Krowa by się uśmiała. Monika Strzępka z Pawłem Demirskim (jak nie potrafią na gitarze) już piszą Requiem na utratę? Ku pocieszeni

WESELE POSTAWIONE NA OBŁĘDZIE

... pisze Staniewski i pisze uczenie, dowcipnie. Czyim? Bo, że na obłędzie - nie błędzie! - nie ulega wątpi. N a s z y m, naszym, bo nie Jego (Stanisława), choć Włodek uważa, że trzeba go oczyścić ze słowotoku, z nadmiaru, z wrzasku. Dziś to tu brzmi szczególnie dotkliwie. Utożsamił się i przetworzył... Szukał sensu. I znalazł w "cwałującej" energii i nadziei (sic!), w wieszczym tonie, i u Malczewskiego i Koniecznego - w tonie i obrazku, w panoramie, "a to (nasza dzisiejsza) Polska właśnie". "Bo tego człowiek potrzebuje, żeby żyć, żeby wiedzieć, żeby chcieć". Ten ich pęd niesie, jedzie i otwiera na prawdę - o nas wspólnych. Więc, jeśli Włodek deklaruje, że w tym Wyspiańskim interesuje go piękno, prawda i dobro, to ja mu wierzę, bo patrzę i widzę: w i a r y - g o d n o ś ć. Poprzez Pracę, przez warsztat, czyli umiejętność wykonania, skomunikowania - się! To jest boskie - bo stwarza świat. Poprzez mitologię i archetypy (zawsze tak robił). Znaj

kicz pod żarówami

W Dramatycznym wystawili Szekspira, którego robiłem - jako trzecią sztukę tego autora - dokładnie dwadzieścia lat temu. Ten dystans pokazuje zapadanie się jakościowe współczesnego naszego teatru.  "Sen nocy letniej" jest o gorzkiej miłości, która niekoniecznie uszczęśliwia, za to pęta w sposób, którego po przebudzeniu często musimy się wstydzić, i o teatrze - naiwnym, bo spod serca, ale i psychoterapeutycznym, bo oczyszczającym. Węgierska produkcja Słobodzianka jest przede wszystkim porażająco brzydka i bezradna interpretacyjnie wobec zagadek Autora. Leci po tekście powtarzając podwójności obsadowe wymyślone już przez Peter Brooka w jego cudownym przedstawieniu sprzed półwiecza i nie proponuje żadnego wyrazistego tropu myślowego. Teatr lekturowy z pomysłami, których pełno w Wałbrzychu i, zachowując proporcje, w Berlinie - raczej (nie)estetycznymi niż intelektualnymi. Reżyser nie ma zamiaru rozumieć, że ubierając bohaterów w garniturki i garderobę "jak na ulicy&qu

stary stuka od spodu

Ale kiedy wyobrażam sobie, że sąd mógłby nakazać przywrócenie mnie do pracy – z dyrektorem Mikosem kierowanym przez p. Krzyżowskiego i p. Strzepkę, odczuwam niemiłe dreszcze... Statutowo Rada Artystyczna jest gronem doradczym dyrektora, a nie decyzyjnym. I nie jest to rola „kozła ofiarnego”, ale część akcji zmierzającej do przejęcia teatru. Aby zacząć działać formalnie, Rada potrzebuje mojego stanowiska dla kogoś ze swoich (bo siedmioosobowy dyrektor to kolektywny nonsens). Zapewne marzyłby o tym p. Krzyżowski , ale przypuszczam, że propozycję otrzyma Paweł Miśkiewicz. W sumie jest to banalne, bo nie chodzi o to, jaki ma być Teatr Narodowy, tylko „czyj będzie ten teatr”. No i żeby dyrektor wykonywał wszystkie ich polecenia. Mogę mu trochę współczuć, ale cóż… „sam chciałeś, Żorżu Dyndało”!                                                                                                                  Jan Polewka                Dokonało się! Konferencję prasową w NST zapowiadają

INSTYTUTA DENTATA

Po piętnastu latach uprawiania marksizmu kulturowego i kumoterstwa czas najwyższy na Dużą Zmianę w ministerialnym, a więc publicznym, więc powszechnie dostępnym Instytucie Teatralnym. Czyli robienie tego, czego nigdy tam nie było, aby się utrwaliło to, co było za poprzedniej władzy i rozdzielaniu przywilejów. Instytut p o w i n i e n być centrum opinii środowiska o współczesnym teatrze, czyli podejmować tematy, które dotychczas z powodów politycznych i ideologicznych omijał. Na przykład: o relacji artystów z władzą na przykładzie wyboru dyrektorów instytucji kultury, czyli tego, że "ryba psuje się od głowy", o "konkursach", które podważają swym trybem zasady demokracji, o etyce zawodowej choćby na przykładzie aktorów w NST, o permanentnym stosowaniu przemocy symbolicznej w przestrzeni publicznej, o przewadze światopoglądu lewicowego w sztuce współczesnej, o spółdzielczości interesów w teatrze, o kradzieżach własności intelektualnej, o nieobiektywności krytyki e

sról

Cztery godziny na Karasia to inwestycja w "polskie piekło", czyli poprawę samopoczucia tych, którym wprawdzie wychudło, ale mamony - przy wsparciu obalanego tu rządu nie brakuje. Pełna sala z balkonem, na którym, bo grają bez mikrofonów, prawie nic nie słychać, więc deklarowany konserwatyzm leży i dudni gitarowo. W Teatrze Polskim jeszcze nigdy nie było tak głośno i chujowo. Za to Nergal pofatygował się w podkoszulce, dziarach albo i odwrotnie. Gorszy sort, myśląc, że jest dobry się rozrywa... Załgana powieść Twardocha udaje Polskę współczesną.  „Król” duetu Strzępka/ Demirski to opowieść o dzisiejszej Polsce, która – według autorów – znajduje się w dokładnie tej samej sytuacji, w jakiej była u progu drugiej wojny światowej. Żydy, faszyści, socjaliści, kurwy i po ryju. Nikt nie broni konstytucji, w mordę!* Seweryn gra Seweryna rozczochranego, w odróżnieniu od grania go po francusku z paluszkiem: miny, westchnienia, oczka w ciup - żadna rola za to w kapciach. W ogóle