Przejdź do głównej zawartości

Posty

PRZEŻYĆ

znajdować miejsce, w którym straszy otwarta rana społeczeństwa, i mocno je uciskać . Michel Houellebecq Robić swoje, choć boli, tworzyć, przeżywać, przeżyć. Pokazywani w filmie artyści/wrażliwcy są raczej w optymistycznej manii, mimo depresyjnej sytuacji własnej i świata przedstawianego, oraz jednoznacznego kwalifikowania ich negatywnie przez większość tego "normalnego" otoczenia. To jest o cierpieniu jako nieodłącznym aspekcie uprawiania sztuki i samozaparciu, by w niej przetrwać ze swoim głosem . Prezentujący ten problem przedstawiciele Instytutu Audiowizualnego stanęli na stanowisku, że to tylko autokreacja i prowokacja jako warunek utrzymania się na rynku. Nic bardziej mylnego. Zgoda, że takie tendencje przeważają, ale rzecz w tym, że są właśnie odstępstwem od sztuki i od autentyczności. Pokazywany na filmie i omawiany, jako publiczna persona, Houellebecq jest klasycznym przykładem nie odróżniania przez ogół prawdziwości od terroru medialności i poddawania się

TYLKO NA CIEBIE CZEKAŁEM

Walorem tego filmu są niedopowiedzenia i powietrze zostawione przez reżysera na uruchomienie własnej wyobraźni, i wzruszenia. Pawlikowskiego obejrzałem dopiero teraz, wcześniej przeczytawszy, co się dało i nawet nabierając podejrzeń. Otóż, to jest znakomite kino, a pomysł by opowiedzieć o Polsce przez - w związku z muzyką uważam za niezwykle oryginalny i wydobywający bohaterów z systemu. System systemem, a i tak widać, co jest ważne. To ma bardzo wyrafinowaną i świadomie używaną formę, która nie jest przegadana, przeciwnie, przypomina mi, co Miles Davies mówił do młodych muzyków: "graj tak, by myśleli, że gdyby ci się chciało, to by dopiero". Wszystko wydaje się być tu na swoim miejscu i buduje relacje. Nie od dziś wiadomo, że mniej, znaczy więcej - starzy mistrzowie (przynajmniej moi) zwykli byli mawiać: minimum środków dla maksimum efektu; nie odwrotnie... Film jest obsadzony, zagrany i sfotografowany perfekcyjnie. Wielka Historia i prywatne historyjki są pouczające

upór

Uparte utrzymywanie na posadzie dyrektorskiej w Starym Teatrze Marka Mikosa przez wicepremiera Piotra Glińskiego prowadzi do podważenia zaufania do własnego rządu, degradacji artystycznej Teatru i oddania pola totalnej opozycji; pozbawia ministerstwo szans realizacji programu dobrej zmiany i demaskuje własną słabość wobec podzielonego i różnorodnego środowiska. Trzeba głośno powtarzać, że rzekome porozumienie między Radą Artystyczną a dyrektorem jest w istocie w y m u s z e n i e m na nie dającym sobie rady - i po wyrzuceniu Michała Gielety kompletnie nieprzygotowanym - ministerialnym nominacie, ustępstw wobec światopoglądu i estetyki uprawianej tam wcześniej za Jana Klaty. A co było bezpośrednim powodem rozpisania przez ministra konkursu?! Lista umówionych przez Radę zaprzyjaźnionych reżyserów nie pozostawia co do tego żadnych wątpliwości. Przecież np. Monika Strzępka, twórczyni punkowych „Czerwonych Świń” wykrzykujących publicznie wobec Mikosa: „debil!”, a wobec ministerstwa

zestaw dla pań i panów

Warlikowski "Wyjeżdżający" Levinem bardzo mi się podobał - przez kwadrans... Potem stwierdziłem, że intelektualnie stanął w miejscu i tak dotrwał do końca po kolejnych trzech, z kawałkiem, godzinach. Jestem zadowolony - rozerwany - bo przynajmniej nikt mi nie wciskał kitu z pretensjami, że to Szekspir czy Proust - tu po prostu drugorzędna literatura. Podana do konsumpcji scenicznie bardzo elegancko i wykonana profesjonalnie, bez przeciążania szarych komórek, a ponieważ znowu był sukces, to należałoby skonstatować signum temporis  i się nie czepiać. Ludzie to lubią (ludzie to kupią). Oglądać swoich ulubionych aktorów w ich ulubionych pozach i przegięciach - w zestawie (erotycznym) i dla pań i dla panów... Czegoś chcieć więcej?  Bo, przeżywszy całkiem niedawno pięć bliskich śmierci, oglądanie inscenizowanych ośmiu pogrzebów, by było atrakcyjnie i widowiskowo jakoś mnie emocjonalnie nie rozwija. Podobnie jak końcowy monolog prostytutki Agaty Buzek o tym, że wyjazd w istoci

KOLEKTYWIZACJA STAREGO: SAMOZAORANIE

ZESPOŁOWA KOLEKTYWIZACJA STAREGO czyli, oj dana dana - posado kochana... Zaproponowaliśmy Markowi Mikosowi, że podejmiemy się przygotowania sezonu artystycznego 2018/2019 w całości. Potrzebowaliśmy gwarancji swobody wypowiedzi artystycznej dla reżyserów. Skoro jest to nasza idea, postulowaliśmy wypracowanie formuły, w której nadzór artystyczny nad realizacją projektu będzie sprawowała Rada Artystyczna ... W związku z tym poprosiliśmy dyrektora Mikosa Mikosa o wygaszenie mandatu pana Jana Polewki. ... dyrektor zrezygnował z promowania swoich pomysłów repertuarowych . Myślę, że dogadaliśmy się co do tego, że przyszły sezon ma być uwiarygodnieniem Teatru, a nie hybrydą. To miałoby smak zbyt daleko posuniętego kompromisu. Wtedy protest reżyserów straciłby sens. To musiał być wyrazisty, jasny znak. To nie znaczy, że ósemka reżyserów, która znalazła się w naszym programie, nie miała wątpliwości. Nie były one jednak związane z nami. Przecież to są nasi przyjaciele... Byłoby fan

komikoriada

Wybitny litewski reżyser zupełnie nie zrozumiał naszego - po trochu ich też - autora i odkrywczość "Ślubu" zamienił na teatr absurdu w rodzaju pana Ionesco... Oj, nie tak, panie Nekrosius, nie tak. Gombrowicz czytany jako absurdysta (tak bywało za socjalizmu) staje się płaski i tylko formalny. Gombrowicz pozbawiony pytań egzystencjalnych, w końcu rozpaczy, staje się tylko błaznem i prześmiewcą. Sprawia to wszystko wrażenie, jakby reżyser naczytał się radzieckich podręczników, albo, nie daj Bóg, Francuzika Goldmanna o klasowym wyrazie polskiego panicza i skupił tylko na zewnętrznej atrakcyjności groteski. Dobrze, że Rita tego nie widziała. Nie mógł mu Litwin większej krzywdy zrobić, choć intuicja by po "Dziadach" właśnie on robił "dalszy ciąg" - bo o bohaterze Polaków, była trafna, ale nie wyszło z winy reżysera. Ten teatr jest dobrze nastrojony i aktorzy, szczególnie w zbiorówkach efektownie się starają, ale reżyser wpuścił ich w maliny źle dobrane

LIST OTWARTY DO PREMIERA PIOTRA GLIŃSKIEGO W ZWIĄZKU Z DEKLARACJĄ RA NST W KRAKOWIE

Pan Premier Piotr Gliński MKiDN Szanowny Panie Profesorze, w związku z wypadkami krakowskimi zmierzającymi do zalegalizowania takiej formuły Narodowego Starego Teatru, która przekreśla cele ministerialnego organizatora przeprowadzającego konkurs na dyrektora Teatru w maju zeszłego roku, zwracam się z uprzejmą prośbą o przywrócenie porządku prawnego i etycznego naruszonego przez część aktorów w porozumieniu z dyrektorem. Cytuję: „Na wtorkowej konferencji prasowej dyrektor Starego Teatru Marek Mikos (w porozumieniu z Radą Artystyczną) poinformował, że złożył wniosek do ministra kultury o odwołanie z funkcji wicedyrektora ds. artystycznych Jana Polewki” - co ma być warunkiem efektywnego zrealizowania „ustaleń, które napawają optymizmem co do najbliższej przyszłości Starego Teatru” (Marek Mikos). To optymizm przedwczesny, bo oznacza w istocie powrót realizatorów (i repertuaru?), który był grany przez cały ostatni sezon i - według tej „umowy” - ma być kontynuowany wbrew konku