Przejdź do głównej zawartości

komikoriada

Wybitny litewski reżyser zupełnie nie zrozumiał naszego - po trochu ich też - autora i odkrywczość "Ślubu" zamienił na teatr absurdu w rodzaju pana Ionesco...
Oj, nie tak, panie Nekrosius, nie tak. Gombrowicz czytany jako absurdysta (tak bywało za socjalizmu) staje się płaski i tylko formalny.
Gombrowicz pozbawiony pytań egzystencjalnych, w końcu rozpaczy, staje się tylko błaznem i prześmiewcą.
Sprawia to wszystko wrażenie, jakby reżyser naczytał się radzieckich podręczników, albo, nie daj Bóg, Francuzika Goldmanna o klasowym wyrazie polskiego panicza i skupił tylko na zewnętrznej atrakcyjności groteski. Dobrze, że Rita tego nie widziała.
Nie mógł mu Litwin większej krzywdy zrobić, choć intuicja by po "Dziadach" właśnie on robił "dalszy ciąg" - bo o bohaterze Polaków, była trafna, ale nie wyszło z winy reżysera.

Ten teatr jest dobrze nastrojony i aktorzy, szczególnie w zbiorówkach efektownie się starają, ale reżyser wpuścił ich w maliny źle dobranej, bo tylko groteskowej, konwencji. Oni po prostu grają co innego niż jest napisane - poniżej autora...
Rzecz jest przecież o sporze o kształt świata. Henryk wychodzi z domu (świetny prolog bez tekstu o czekaniu i relacjach), który miał swoje zasady i unormowania, np. że z kobietą żyje się po ślubie, a wraca, gdy wiatr historii przywiał, że wszystko dozwolone, a szczególnie "na kocią łapę", czemu nie? I komuś to w tej sztuce przeszkadza, ale tego od Nekrosiusa się nie dowiemy, bo cała para idzie u niego w gwizdek komikowania i foremek. Owszem, momentami poetyckich i niezwykle pomysłowo ogrywających codzienne przedmioty, uruchamiających zmysłowo zbiorowość do bycia, choć "na kupie" a nie w sposób zindywidualizowany, i jednak "dla jaj" a nie bojaźni i drżenia; jako się rzekło "nasz Litwin" bez pytań egzystencjalnych staje się tylko jednym z wielu Europejczyków robiących miny i gębę. Mało!

Nie ma "Ślubu" bez Henryka, a tu Rusin nie gra, że myśli i rozważa swą odpowiedzialność za słowa, tylko uprawia jakąś gimnastykę, która nie pozwala go poważnie traktować. Chyba jednak nie wie, co ma grać.
W ogóle protagoniści szwankują. Bo jeśli Danusia Stenka perfekcyjnie wykonuje swoje zadania, to jednak ani w ząb nie wiem czemu jest Matką i Mańką jednocześnie. Nic na scenie tego nie usprawiedliwia, widzę jakieś studenckie etiudy od sceny do sceny. Grzesiu Małecki jest oczywiście do zjedzenia, ale postaciując lwowskiego baciara zamiast szatana - w walce o kształt i przyszłość - osuwa rzecz w małą rodzajowość - czym ten spektakl grzeszy w tzw ogólnej wymowie, czyli zawraca głowę, zamiast brać się za bary z moralnymi postulatami. Wezwania do tworzenia "kościoła międzyludzkiego" nie da się opędzić komikowaniem (choć aktor w tym momencie usiłuje złamać lekuchną konwencję).
Wobec tego co gra Jurek R. jako ojciec jestem bezradny. Patrzę i widzę, że potrafiłby więcej - opowiedzieć, kto to jest, a nie tylko jak dziwnie się zachowuje.
Zatem, to raczej taki uproszczony Gombro i na pewno nie "syna cieśli", tylko ulubionego przez aktorów aranżera.
Zawiodłem się, przepraszam.

PS: 
Pożytek z tego miałem, że spotkałem Michaela czyli Michasia... Tylko trochę nadąsanego, zresztą zwiał (zaraz do Londynu) po drugim akcie, bo się zna na teatrze, i nawet nie zdążyłem mu powiedzieć, że "jeszcze nie koniec". Chociaż swoje zdążyłem.
   

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...

Polityczna poprawność, czyli jak literacki k i c z podnieca naszą zlewaczałą Warszawkę u Warlika

Stado baranów - nie wiedzieć czemu - przyświeca z projekcji na ścianie - czyżby samokrytycznie (?) ostatniej premierze Nowego (choć propagandowo przestarzałego) Teatru o Elizabeth Costello dla warszawskiej snobizerii z Palik(mi)otem i PO-lszewickim czyścicielem w prokuratorii na widowni. Stolyca się bawi! Nieistniejąca postać w publicystycznej rozprawce rodem z filozofijki niejakiej Grety Thunberg inscenizowanej jak dziennik telewizyjny: obrazek plus polityczny komentarzyk - oczywiście pod nowymi rządami. Teatru i dziania się w tym jak na lekarstwo, za to postępową - przodem do przodu, a jakże - ideologijkę serwują pełnymi garściami. Grafomania tej g ł u p o t y ściga się z nudą , ale nie przestaje trzymać ręki na pulsie modnego zaangażowania w jedynie słusznej sprawce... I o to w tej politgramocie chodzi. Obywatel-widz ma być uświadomiony do spodu, co w Eurokołchozie piszczy i spływać z prądem wytycznych. Prezentują dekor, który znamy do przesytu, lodow(at)e projekcje z recyklingu i...

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć pr...