Przejdź do głównej zawartości

KOLEKTYWIZACJA STAREGO: SAMOZAORANIE

ZESPOŁOWA KOLEKTYWIZACJA STAREGO
czyli, oj dana dana - posado kochana...
Zaproponowaliśmy Markowi Mikosowi, że podejmiemy się przygotowania sezonu artystycznego 2018/2019 w całości. Potrzebowaliśmy gwarancji swobody wypowiedzi artystycznej dla reżyserów. Skoro jest to nasza idea, postulowaliśmy wypracowanie formuły, w której nadzór artystyczny nad realizacją projektu będzie sprawowała Rada Artystyczna... W związku z tym poprosiliśmy dyrektora Mikosa Mikosa o wygaszenie mandatu pana Jana Polewki.
... dyrektor zrezygnował z promowania swoich pomysłów repertuarowych. Myślę, że dogadaliśmy się co do tego, że przyszły sezon ma być uwiarygodnieniem Teatru, a nie hybrydą. To miałoby smak zbyt daleko posuniętego kompromisu. Wtedy protest reżyserów straciłby sens. To musiał być wyrazisty, jasny znak.
To nie znaczy, że ósemka reżyserów, która znalazła się w naszym programie, nie miała wątpliwości. Nie były one jednak związane z nami. Przecież to są nasi przyjaciele...
Byłoby fantastycznie, gdyby Jan Klata pracował w Starym Teatrze... Jeśli Janek uzna, że środowisko w Starym Teatrze jest odpowiednie do tego, żeby mógł tutaj wrócić, to pewnie się na taki gest zdecyduje, rozmawialiście z Klatą o tym nieraz. Jan jest w wyśmienitej formie artystycznej i powinien w Teatrze Starym reżyserować.
związkowiec Krzyżowski, i wszystko jasne



„Naprzód jutrzenko swobody” za tobą Dymna, Kaim, Radwan, Segda, Gancarczyk, Krzyżowski, Zawadzki jako te słońca… A właściwie na odwyrtkę: to zasłużeni Koledzy w umysłowym zaćmieniu postąpili postępowo, a za nimi miałby się udać cały kolektyw aktorski narodowego krakowskiego.
Wpieriod: zaorajmy - pozbawmy się dyrektora artystycznego i sami zgłośmy po jego funkcję i pensję (razy siedem czy do podziału?), prawdziwie po radziecku - plenarnie.

Etyka zawodowa po wtorkowej konferencji w NST, gdzie aktorzy wyłożyli karty chęci dogadanego choć nieuprawnionego przejęcia władzy, sięgnęła zakorzenionego w socjalistycznej moralności bruku. I dam głowę, że Koledzy nawet nie wiedzą, iż „mówią prozą”… Tyle, że już Molier obśmiał takie "pocieszne figury*
Szkoła Klaty (?) czyli samozadowolenie, brak samokrytycyzmu, bufonada i krótkowzroczność, oraz amatorskie politykowanie (proszę mi nie mówić o krytykowaniu, bo tego wymaga minimum zawodowej uczciwości i rozwoju, a reżyserów "głuchych" i nie reagujących no to, że gracie, co umiecie i lubicie w zawodowym teatrze dbającym o poziom pędzi się a nie wynagradza); trzeba od siebie wymagać!

Jeśli nie słuchacie uwag i wyłączacie zmysł krytyczny, to zostaje Wam tylko bycie celebrytami!

W Starym Teatrze grupie prominentnych aktorów udało się ewidentnie zmonopolizować opinię publiczną na swój temat, zarówno co do poziomu tego, co robią, jak i słuszności wygłaszanych ex katedra uwag o teatrze w ogóle... 
Wystarczy przypomnieć, że tworzone na ten użytek hierarchie są bardzo subiektywne, by nie powiedzieć, że konstruowane po kumotersku wśród osób zaprzyjaźnionych i wzajemnie się popierających a nie stających do uczciwej konkurencji!
Przecież do utylitarnie traktowanej Gildii Reżyserek i Reżyserów, skupiającej sam kwiat towarzystwa (adoracji wzajemnej) na przykład nie należy n i k t ze zgłoszonych przeze mnie dwudziestu pięciu artystek i artystów ze świata sztuk przedstawiających. Można? Można... Dlatego posługują się wykluczaniem zamiast wolnej konkurencji.
A WIĘC, ICH DZISIEJSZE DZIAŁANIE TO TYLKO NIEZDARNA PRÓBA ZACHOWANIA MONOPOLU.

Koledzy wzięli się do ciamajdowatego obalania rządu i wyszło, jak zawsze: „dupa do srania” mawiał o tym Kazimierz Dejmek.

Żadnej refleksji, co znaczą ich deklaracje o powrocie zaprzyjaźnionych reżyserów w sytuacji, gdy ministerialny organizator i fundator zadeklarował przeszło rok temu konieczność dokonania w teatrze z m i a n y . Naiwność? Zarozumiałość? Bufonada? Czy bezmyślne gadanie cudzym tekstem?

Przecież taka kontynuacja programowa i personalna - bez względu na nazwisko figuranta na stolcu - oznacza odstępstwo od aplikacji konkursowej i złamanie ustawy, więc pokazuje fikcyjność konkursu, tyle, że z przechwyceniem jego wyniku. Zatem zmusza ministra do wyrzucenia Mikosa i automatycznego rozwiązania Rady.  
Gratulacje koleżeństwo. Długo kombinowaliście, by puścić takiego bąka. Jeszcze będziemy się z Was śmiali.


PS
*) Pan Radosław był członkiem niesławnej Komisji konkursowej mającej za zadanie osadzić Mikosa. Walczył wtedy dzielnie o Janka - szacunek, bo był w mniejszości i działał jako związkowiec w zgodzie ze swym przekonaniem - choć przy okazji do głowy mu nie przyszło, że w przyrodzie są też inne barany i opcje; nie słuchał nikogo poza sobą.
Mnie o nic nie pytał, tylko mimochodem sypał wcześniejsze ustalenia powtarzanym: "bo pan nie jest z Krakowa, panie Jacku"... Jasne. Rozumiem.
Rzecz w tym, że wg ustawy nie miał prawa zasiadać, bo brał pensję od kandydata Klaty, więc nie był obiektywny... Twierdzę, że z powodów pozaartystycznych  nawet nie chciał rozumieć, że np. laureat Oskara Zbig Rybczyński pracuje, owszem, z aktorami, tylko pokazuje ich w innym języku, co - takie wyrażam przekonanie - jest artystycznie o wiele ciekawsze i dojrzalsze od Garbaczewskiego; że od artystów, z którymi jeszcze nie pracował ma szansę czegoś się nauczyć. Ale jak to było: przecież to są nasi przyjaciele... No, właśnie. To po co pytać?

"Protest (naszych) reżyserów straciłby sens"... Czy trzeba jaśniej wykładać ten układ? Przecież nie o zasady podnoszone przez Gildię i papugowane przez Krzyżowskiego tu chodzi, tylko o brutalne zawłaszczenie możliwości przydzielania (sobie) pracy. Darliśmy się o "demokracji", by mieć pełna władzę dla siebie (jak na ulicy i z za granicy). I minister ma na to pozwolić i zapłacić?!

Problem w tym, Panie Radku, że brak elementarnej ciekawości i otwartości w sztuce to śmierć dla artysty. No, dobrze: NOMENKLATURA...
I to jest prawdziwy problem Kolegów. Zbyt wygodne umoszczenie. Się! Tak, tak, kosztem innych, wystarczy sprawdzić, kto tam wchodzi na scenę, a kto grzeje ławkę rezerwowych. To są fakty, których nie przykryją złotouste zapewnienia. Trąci to obłudą i wpływa na stan (psychiczny) wątroby.
Widzieliśmy się, całkiem niedawno, prawda, i... mowa ciała: spierdalał Pan jak potłuczony! Pozdrawiam.

Komentarze

  1. Rzeczywiście porównania z metodami z poprzedniej epoki same się nasuwają.
    To z umysłowego lenistwa i lęku przed nieznanym, a jednocześnie przywiązania do czegoś - osób znajomych - co konserwuje układ. To śmierć dla twórczości i uparte powtarzanie, że "lakierowany kartofel" lepiej smakuje.
    Moralne i artystyczne samobójstwo!

    OdpowiedzUsuń
  2. @StaryTeatr @MKIDN_GOV_PL @DORZECZY PRZYPOMINAM, ŻE MAREK MIKOS NIE ZOSTAŁ NA POSADĘ W NST MIANOWANY, TYLKO RZEKOMO WYGRAŁ KONKURS, A WIĘC OBOWIĄZUJE GO ZGODNOŚĆ APLIKACJI Z TYM, CO DZIŚ NIEUDOLNIE PRZEDSTAWIA I ODSPRZEDAJE ZA SWOJĄ PENSJĘ!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...

Polityczna poprawność, czyli jak literacki k i c z podnieca naszą zlewaczałą Warszawkę u Warlika

Stado baranów - nie wiedzieć czemu - przyświeca z projekcji na ścianie - czyżby samokrytycznie (?) ostatniej premierze Nowego (choć propagandowo przestarzałego) Teatru o Elizabeth Costello dla warszawskiej snobizerii z Palik(mi)otem i PO-lszewickim czyścicielem w prokuratorii na widowni. Stolyca się bawi! Nieistniejąca postać w publicystycznej rozprawce rodem z filozofijki niejakiej Grety Thunberg inscenizowanej jak dziennik telewizyjny: obrazek plus polityczny komentarzyk - oczywiście pod nowymi rządami. Teatru i dziania się w tym jak na lekarstwo, za to postępową - przodem do przodu, a jakże - ideologijkę serwują pełnymi garściami. Grafomania tej g ł u p o t y ściga się z nudą , ale nie przestaje trzymać ręki na pulsie modnego zaangażowania w jedynie słusznej sprawce... I o to w tej politgramocie chodzi. Obywatel-widz ma być uświadomiony do spodu, co w Eurokołchozie piszczy i spływać z prądem wytycznych. Prezentują dekor, który znamy do przesytu, lodow(at)e projekcje z recyklingu i...

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć pr...