Przejdź do głównej zawartości

Posty

CO PO?

... trzeba będzie posprzątać! Ponieważ tu nie Chiny to dekretem i totalitarnym ustrojem się nie da. Będziemy trzymać się mocno? Jest szansa, że ci co przeżyją - pomyślą. Przemyślą ulotność tego, co mają wobec wszystkiego, co jest do stracenia... Pieniądze? Sława? Kariera? Kryzys przewartościuje. Wiadomo: co cię nie zabije, to wzmocni. A  h i p o k r y t ó w ? Ja wiem, że to nie najważniejsze, ale gdyby choć zacząć nazywać po imieniu - sztukę. Odróżniać plewy... Nie lakierować kartofla! Bo przed pandemią, przyznam, miara się przebrała. Ile można tolerować giełgu zamiast dzieła? Aksjologia pomaga, a polityka przeszkadza. Metafizyka się nie zestarzała, a filozofia - pierwotnie - to była sztuka umierania. Dlatego trzeba wymagać, wymagać, wymagać. Tak-tak i nie-nie . Rzeczpospolita potrzebuje! Ja pamiętam, co to była solidarność (z małej litery), więc nie tylko jest nadzieja, ale i wskazówka. Kwarantanna daje czas dla siebie. Do myślenia i oglądania. Z sieci dostałem tran

MEMENTO MORI

Pandemia stawia pytania! Nie znam się na gospodarce i bankowości, zatem zapytam teatr...  Czy współczesny teatr polski jest przygotowany na to, co się jest?  Nie pójdę tropem związkowców aktorskich, którzy zamiast przypomnieć los tych z Zachodu, gdzie poza gwiazdami, zarabia się np. na taksówkach i po barach - pytam, dopytam: po co robimy teatr? Koleżanka po Yale, Klara Wojtkowska, napisała sztukę "Ceremonia Ludzi Niezdolnych do Krzyku" o chorobie stawiającej egzystencjalne pytania, i odbiła się gremialnie od polskich teatrów, jak od ściany...  Ja zafascynowany tekstem do dziś nie doczekałem się odpowiedzi od ministerialnej dyrektorki Instytutu Teatralnego w sprawie promowania czegoś, czego według decydentów, u nas nie ma. Nie ma?  Czy nasz dzisiejszy teatr dorósł do pytań, które przyniosła zaraza? Ze swoją kabaretową politycznością, lewicowym zaangażowaniem i poprawnością, feministycznym seksizmem? Z widzeniem świata w perspektywie klasowego przewrotu, to znaczy

w błazeństwie dzieł udanych

Ja się rumienię, wstydzę,  Wstyd niosę wasz do lic... Stanisław Wyspiański Jaka "dżuma" jest, każdy widzi. Mnie interesuje postawa Kolegów, "aktorusów" polskich... "Głód nas zabije nie korono wirus" - aktorka (?) "Gdyby ktoś nie miał pomysłu, na co przeznaczyć w tym roku wielkopostną jałmużnę, to mogę podać swój numer konta lub innych, bezrobotnych aktorów..." - napisała w środę Dagny Mikoś, aktorka Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. Jako pierwsza post skomentowała aktorka z tego samego teatru: "Ja przyjmę nawet 1 proc. podatku...".  "Janusz Młyński do Jacek Zembrzuski. To Pan zameldował się pod moim postem arbitralnie pisząc że uchwalona ustawa jest prawem i blablabla. Nie zaznajomił się Pan ze sprawą, choć wymaga to kilku kliknięć w google i żąda arogancko, żebym coś Panu dokumentowa ł. Nie zamierzam bo szkoda mi czasu. Nie odnosi się Pan do argumentów tylko zarzuca zideologizowanie samemu używając

POSTMODERNISTYCZNY W.

Wróciłem z Teatru Narodowego i notuję na gorąco. "Woyzeck" Georga Buchnera w reżyserii Piotra Cieplaka to, obok Rymkiewicza, najlepsze przedstawienie tamtejszego etatowego reżysera. To teatr poważny, problemowy i precyzyjnie wykonany. Cenię sobie profesjonalizm i pracę, a tę widać w każdej minucie dwugodzinnego przedstawienia. Dawno niewidziany Cezary Kosiński jest umiarkowanie przekonujący w swej wrażliwości, a Jurek Radziwiłowicz, jako Kapitan, wydobywa pomysłowo chorobę języka w ustach postaci, co przekłada się na jej sposób mówienia. Funkcjonalna machina teatru działa i teoretycznie nie powinno się mieć temu nic do zarzucenia. Ale... Dobrze znam i lubię tę sztukę, bo ją przed laty robiłem w tym samym przekładzie Lieberta z Andrzejem Chyrą, jako moralitet. Graliśmy, że Woyzeck nie wyrabia się wobec Marii jako mężczyzna, więc ta daje się uwieść macho, Tamburmajorowi, nie pozbywając się wyrzutów sumienia. On sam słyszy głosy i plotki... Wybiera działanie oko za oko , b

ryba psuje się od głowy

osobiście czuje się odpowiedzialny tylko za jeden zły wybór: w Teatrze Starym w Krakowie... wicepremier i minister kultury Piotr Gliński Statek teatralny tonie, ale karawana rządowa robi błędy dalej i nie potrafi wyciągnąć konstruktywnych wniosków ze swoich pomyłek, zaniechań i zwyczajnego braku rozeznania rynku. Rozdając posady i pieniądze swoim, czyli wskrzeszając peerelowskie: "teraz kuźwa my!", ekipa z Krakowskiego Przedmieścia - najbardziej amatorska w historii III Rzeczpospolitej - wzmaga opór środowisk artystycznych przeciwko sobie, oddaje teatry i standardy rozmowy o sztuce teatru totalnej opozycji, oraz degraduje poziom codziennych przedstawień na skalę dotąd niespotykaną. Ponieważ, ryba psuje się od głowy ... Na przykład osadzenie na posadzie w Krakowie nieudacznego Pana Mareczka było stricte decyzją polityczną, nie merytoryczną, a skutek tej machlojki jest katastrofalny dla teatru, dla władzy i destruuje przestrzeń publiczną. Płaczliwe tłumaczenie, że więk

CZEŚĆ, LECHU!

De mortuis aut bene, aut nihil... Nie: de omnibus aut nihil, aut veritas. z "Płatonowa" Czechowa. Jeśli teatr jest próbą zmartwychwstania czy wskrzeszenia ( nie ciał, tylko duchów, wspomnień, opowieści, historii ) - śmierć czycha przed progiem sali. My, widzowie, przychodzimy tam, by uczestniczyć w ożywianiu tych, którzy bądź dawno zmarli, bądź nie istnieli cieleśnie nigdy. A teraz wstępują w ciała aktorów... To nazywało się kiedyś opętaniem... Lech Raczak (Legnica 2007, notatki do "Dziadów") Co się dzieje ze światem, gdy umiera Artysta? Poznałem go w 1976 w Remoncie w czasie, gdy Teatr Ósmego Dnia przerwał spektakl: "Musimy poprzestać na tym, co tu (cenzura skreślała to słowo Dostojewskiego z afisza) musimy nazywać rajem na ziemi". Nie podobała się im warszawska publiczność - i wyszli... Ale część zwymyślanych się zbuntowała i zarządała dyskusji o tym, co się stało, a było ważniejsze od "waszego pieprzonego przedstawienia". Na czele bun

nowym krokiem

Schoen leci z Bagateli - po oskarżeniu przez Prokuraturę, a nie Buchwald, Adamiecką-Sitek z oszalałymi feminonazistkami uprawiającymi przestępczy seksizm bez dowodów i prawnego postępowania. Wrotnowska-Gmyz milczy w sprawie odebrania dobrego imienia Pawłowskiemu, a on sam zaszył się pod ziemię i nie walczy o swe dobre imię ani w Akademii, ani w sądzie. Przynajmniej ja nic o takich postępowaniach nie wiem. Należy mieć nadzieję, że #metoo po polsku będzie procedowany zgodnie z prawem a nie wykluczającymi ogłoszeniami na e-teatrze. Wrocławski Polski bez dyrektora, bo Zwinogrodzka zapiera się, że to nie jej sprawa, tylko samorządu. Ma rację, ale nie mówi ile za to płaci z naszych pieniędzy, i jak by mogła nacisnąć, gdyby rzeczywiście sprawowała władzę zamiast brać pensję. Stary Teatr u p a d ł i choć minister przyznaje się do błędu z dyrektorem to nic nie robi, by zażegnać kryzys i nie pić piwa, które sam nawarzył ustawiając Marka Mikosa w rzekomym konkursie i pozwalając przejąć wła