Świetnie zmarnowana sztuka... To nie jest żadna "Burza" i to skandal, że Teatr Narodowy posługuje się nazwiskiem Shakespeare (na afiszu Szekspir) dla prezentacji postmodernizmu niezdolnego reżysera. A były warunki dla teatru: ciekawy pomysł z przestrzenią Hanickiej przywołującej wspomnienia po Grzegorzewskim, efektowna burza na widowni otwierająca sztukę i znakomita pierwsza scena. Niechby Ariel był sobie utożsamiony z Kalibanem - co redukuje problematykę wolności - skoro mówi go świetnie Mariusz Benoit. Jurek Radziwiłowicz stworzony do tej roli, skupiony, ironiczny, jakby wątpił w moc swojej sztuki, ale nie we władczość przesłania, Frycz jako zdradziecki brat. Jest konflikt i prosto zrobiona ekspozycja dramatu. Ale za chwilę kończą z tekstem autora i zaczyna się jakieś haftowanie... W programie czytam, że to Wyspa skazańców Stiga Dagermana i Z genealogii moralności Friedricha Nietzschego . I co z tego? Po mi to? Dla popisów erudycyjnych reżysera, któremu pom
DZIENNIK o SPRAWACH, OSOBACH i SZTU(CZ)KACH: "Do źródeł płynie się zawsze pod prąd, z prądem płyną tylko śmieci"