Przejdź do głównej zawartości

WARTO... MOŻNA I TRZEBA

Warto odzyskać Instytut Teatralny z rąk lewicowego towarzystwa adoracji wzajemnej i popierania obalania rządu.
Zyskać go dla normalności i dla ludzi ciekawych teatru a niekoniecznie postępowych wynalazków wmawiających publice politycznie sprofilowane "niedowartościowanie kobiet" we współczesnym teatrze, czy "zagrożenia patriarchatem" i "równość" wymachujących pięścią (to cytat z bieżącego programu) i światopoglądem nie tylko sprzecznym z polityką kulturalną państwa, ale i zdrowym rozsądkiem większości i faktami.
Chcę przez to powiedzieć, że IT powinien być agorą a nie barykadą czy trybuną.

Jego program musi być nie tyle postępowy, co dający się zweryfikować stanem współczesnej wiedzy z różnych dziedzin humanistyki, bo teatr to świat, a ludzie teatru - wokół teatru - to nie politycy i propagandyści.
Nie wolno mu być partyjnym!

Pluralizm ma się przejawiać w mądrości różnorodnych interpretacji zjawisk, a nie reprezentacji modnych, lub zakompleksionych trendów i politycznych resztek z partyjnego stoła. Wielogłosowość prowokować dialog a nie ustalanie słuszności.

Instytut nie może roić o jakiejkolwiek władzy, tylko pracować na wiarygodność i autorytet swych opinii. Musi d a w a ć głos!
Spraw zamiatanych pod dywan ci u nas dostatek... I to tyczy też ręki, która karmi, dotuje i organizuje, dla wspólnego dobra.

Jeżeli to nie będzie forum głośnego myślenia, a tylko popierania i zwalczania to nie będzie z niego powszechnego pożytku.
A minęło piętnaście lat...
Uważam, że nie wolno mu unikać ocen dla stanowienia wysokich standardów.
Funkcjonując we wrogim otoczeniu, w którym podobno "prawdy nie ma" i wszystko zależy od punktu zasiedzenia i zakolegowania musi umieć oddzielać dobro od zła, podróbkę od dzieła, fałsz od wartości, hipokryzję od szczerości przekonań.
Nie obłudnie "wyważać" a oddzielać - ziarno od plew. Na podstawie wiedzy o teatrze (kulturze, naturze i człowieku), a nie tych czy innych wytycznych czy zapotrzebowań.

Ministerstwo Kultury popełni niewybaczalny błąd godząc się na "kontynuację", pozory demokracji i cenzurowanie debaty, udawane "otwarcie"(z "usunięciem błędów") i  krawat ślicznie zapięty konserwując dobrze od dawna umoszczony układ z poparciem...
Nic nie da odświeżanie przechodzonych idei, oraz przebieranie nieprzyzwoitości w maskirowkę poprawności.
Nie będzie lepiej bez okazania charakteru; z przymilnego powiewania skąd wiatr wieje, tylko burza...

Owszem, Instytut Teatralny wymaga wielkiego charakteru: 
Tak smaku...
Choćby po to, by ich retoryka nie była aż (tak) parciana... 
(bez) żadnej dystynkcji w rozumowaniu...
Nie należy zaniedbywać nauki o pięknie!

Uwierzyliśmy zbyt łatwo, że piękno nie ocala.
MOŻNA I TRZEBA TO NAPRAWIĆ. 
bo inaczej to:

Komentarze

  1. I proszę nie przylepiać nikomu gęby np. awanturnika bez rozpatrzenia wszystkich za i przeciw.

    OdpowiedzUsuń
  2. pozwolę sobie wziąć to do siebie - jako biegającemu z (ich) "gębą w rękach" (patrz: "Pana kolega Jacek Zembrzuski nienawidzi całego świata i utopił w tej nienawiści niewątpliwe swoje talenty" - Doroty Buchwald na kierowniczym stanowisku, w odpowiedzi na zwrócenie uwagi na aferę niegodziwości i politycznej dintojry rozpętywanej po radziecku w ministerialnej instytucji kultury, bez wstydu i poszanowania prawa) i straszonemu kneblem sądowym i finansowym za uprawianie wolności słowa i krytyki...
    Otóż, mój program dla IT przewiduje kierownictwo kolektywne, nie samodzierżawie i wybujały - ideologicznie - indywidualizm. A to znaczy, że "z mądrym człowiekiem (ludźmi) to i porozmawiać ciekawie". Mnie interesuje wyznaczenie temu standardu poziomu i wymagań (FORMY), a żywą treścią niech to napełnią inni, mniej "awanturni", a może nawet sympatyczni.

    OdpowiedzUsuń
  3. a panu profesorowi (Kosińskiemu deklarującemu ustąpienie) dziękujemy. Jak to mówią: chłop z wozu babie lżej...
    Mgr. Buchwald według uniwersalnych zasad konkursu NIE POWINNA BYĆ DOPUSZCZONA za wydrukowanie na zarządzanym przez siebie wortalu internetowym oszczerczego donosu odbierającego cześć osobie publicznej, co jest kwalifikowane jako przestępstwo z art. 216 kk.
    Ale moim zdaniem (nie mnie decydowanie o kwalifikacji, tylko zawiadomienie prokuratora po konkursie) powinna dać twarz, a nie chować się za mecenasami w jej imieniu grożącymi sądem i grzywną oponentowi i PRZEGRAĆ w konkurencji, do której nigdy nie umiała się stosować w praktyce (począwszy od ustawki w jury konkursu dyrektorskiego w Toruniu), czyli nie wykluczać z rozmowy inaczej myślących, stosować agresywne nieuctwo (m.in. brak reakcji na "starego dziada Jerzego Trelę" (sic!) ubrane w słownictwo postępowe, oraz sprzeniewierzenie się zasadom Profesora uczącego nas otwartości i wielogłosowości miast basowania chórowi działających, by było tak jak było (jak z krową Kalego: koniecznie konkurs po Nowaku, i żadnego konkursu, tylko sukcesja, kumoterstwo, cenzura, i hołdowanie totalnej opozycji bez konieczności nabycia wiedzy o tym, co się dzieje - vide: sygnatariusze poparcia)... Jednym słowem uprawianiu obłudy, po marksistowsku zideologizowanej.
    Tu jest demokracja i wolna konkurencja z przemiłymi Paniami, które niekoniecznie trzeba tumanić i przestraszać - rzekomym sekowaniem w programie propagowanym i lansadami po fakcie...
    Szanowne Panie, nie wierzcie hipokrycie: "Jak(i)aś jeśtem psi tobie tak(i)a mala (taki maly)...
    Taka mala - to jej (jego) trik, to jej lep
    Proszę pań, niech panie to nie rozpala
    Niech panie wezmą coś ciężkiego - i w łeb!
    Onaż duża... onaż krowa...
    (Jeśli się panu jakaś mala podoba
    Taka mala - plosę pana - to moze ja?)". C.d.n.

    OdpowiedzUsuń
  4. sami o sobie - w Instytucie Teatralnym: księgę jubileuszową podsumowują E. Benedyk ("Polityka"), M. Beylin ("GW"), A. Chałupnik (IKP), M. Hueckel, M. Kiel (IS PAN), J. Klata, I. Kurz (IKP), T. Plata ("Komuna Warszawa"), P. Płoski (PO).
    To nie jest TYLKO LEWICOWE towarzystwo adoracji wzajemnej? Wstydzą się tego - władze Instytuta?
    A gdzie Wanda Zwinogrodzka? Maria Prussak? Małgorzata Piekut? Dariusz Karłowicz? Antoni Libera? Lech Majewski? Włodek Staniewski? W końcu ja, który tam chodzę najczęściej, nie to co popierający DB i podpisujący się antyrządowo...
    A gdzie jest "Teologia Polityczna"? Bo Krytyki Politycznej nie brakuje, a jakże... To nie jest światopoglądowe odchylenie? Ideologiczna urawniłowka?
    Przecież to widać już na poziomie języka: o kobietach, Żydach, "osobach nieheteroseksualnych", niepełnosprawnych i "przemocowych stosunkach", rozważaniach tożsamości "równości", "cielesności", czyli katalogu "nowego wspaniałego świata" - w "pochodzie przez instytucje". Wpieriod czyli postępowo: przodem do przodu ("wyrywając teatrologię z tradycyjnych okowów dyscypliny")... No właśnie:
    p i e r i e k o w k a ! Dał nam przykład W. I. Lenin (Gramsci) jak zwyciężać mamy. Więc: "polskość jest przemocowa i rodzaju męskiego (napchana sklerotycznymi mitami heroicznego czynu)"; "Polska przypomina gęś tuczoną w mękach dla satysfakcji biesiadników-patriotów (sic!)". Bo "Polska ma być kobietą domagająca się swoich praw (polskość ma być lesbijska bądź gejowska)". Jasne: z braku proletariatu na barykady i sturba ich suka rewolucyjka ("emancypacyjna"), jakie tam wybory. Ulica i zagranica... Mówią o tym bez krępacji, po "Klątwie" i z climaxem wobec ścinania krzyża...
    Są na barykadach - w publicznej instytucji kultury.
    Będą kontynuować?

    OdpowiedzUsuń
  5. piątek, 23 listopada 2018
    Ewelina Pietryga
    Prof. Aleksander Nalaskowski

    TYGODNIK.TVP.PL: Czy pamięta pan użyty w ostatnich wyborach samorządowych plakat wyborczy będący przeróbką nazistowskiej grafiki propagandowej z czasów II wojny światowej?

    ALEKSANDER NALASKOWSKI: Pamiętam. Kilka lat temu zdarzyła się podobna sytuacja: reklamę wódki Żytniej Extra zilustrowano zdjęciem mężczyzn niosących kolegę zabitego przez ZOMO w czasie demonstracji w Lubinie w 1982 roku.

    Producenci wódki, podobnie jak polityk zamieszczający powyżej wspomniany plakat, tłumaczyli się „nieświadomością”. Widać, moda na patriotyczną odzież nie przekłada się na poziom świadomości historycznej młodszego pokolenia.

    Niestety. Z badań CBOS wynika, że 80% nastolatków nie potrafi podać poprawnej daty wprowadzenia stanu wojennego. Tyle że niska świadomość historyczna, o której pani mówi, jest tylko elementem w wielkiej machinie zmian, jakie zachodzą w świecie młodych ludzi.

    Rewolucja lat 60-ych XX wieku całkowicie zmieniła seksualność młodego pokolenia, a tym samym wywróciła świat do góry nogami.
    Tu zaś powstaje pytanie, czy mamy do czynienia ze znanym od lat niegroźnym buntem pokoleń, czyli wpisaną w naszą kulturę różnicę międzypokoleniową, czy też na naszych oczach dokonuje się coś o wiele szerszego.

    O czym pan mówi?

    Mówię o próbie stopniowego demontażu cywilizacji chrześcijańskiej, która jest podstawą naszego bytu społecznego. Nawiasem mówiąc, demontaż ten trwa od początku chrześcijaństwa, a właściwie od połowy pierwszego tysiąclecia. Chrześcijaństwo zawsze miało wrogów.

    Spójrzmy jednak na rewolucję lat 60. XX wieku, która całkowicie zmieniła seksualność młodego pokolenia, a tym samym wywróciła świat do góry nogami. Nie był to przecież typowy „bunt pokoleń”, ale podcinanie korzeni kultury w najszerszym rozumieniu tego słowa. Fragment większej całości polegającej na obalaniu zasad cywilizacji u samych jej podstaw.

    Dopiero po latach dowiedzieliśmy się, że ruch ten był ściśle kontrolowany i w dużym stopniu kreowany przez KGB.

    Opowiadał o tym były rosyjski agent Jurij Bezmienow. W czasach rewolucji seksualnej przeniknął do komuny hipisowskiej, by przekonywać młodych Amerykanów, że na gruncie wolnej miłości i dobra wspólnego warto propagować rozwiązania rodem z systemu komunistycznego. Rosjanie szacowali, że pierwszy etap podboju USA zwany demoralizacją i dezintegracją potrwa około dekady.

    To była druga „zimna wojna” między Rosją a USA. Chodziło o to, by rozbroić od wewnątrz Stany Zjednoczone. Takie były prawdziwe korzenie dzieci kwiatów, musicalu „Hair”, festiwalu w Woodstock, hasła „make love not war” i wielu innych.

    Te lewicowe idee są dążeniem do powrotu w czasy pogańskie, do życia „w zgodzie z naturą”, a co najważniejsze, do nie skrępowanej gorsetem narzuconym przez religię chrześcijańską moralności i kondycji człowieka.

    Na poziomie idei tak jest, ale by zaistnieć, muszą one przykleić się do pewnej rzeczywistości. Widziała pani film „Brat naszego Boga” Krzysztofa Zanussiego z 1997 roku? W jednej ze scen św. brat Albert rozmawia z Leninem. Spotykają się w Krakowie, gdy Lenin ukrywa się przed władzami carskimi. Jest rok 1905.
    Miałem kiedyś kolegę, naśmiewaliśmy się z niego, bo na wewnętrznej stronie nadgarstka miał wytatuowany numer. Gdy podrosłem, dowiedziałem się, że było to dziecko Auschwitz. Dlatego dziś nie potrafię zrozumieć, że można wytatuować sobie coś na skórze z własnej woli.

    W pewnym momencie przechodzi obok nich manifestacja robotnicza krzycząc: „Chleba i pracy!”. – Trzeba ich nakarmić i dać im pracę – mówi wtedy brat Albert. Lenin zaś na to: – Przeciwnie. Trzeba im zabrać i chleb, i pracę, by wywołać ich gniew. Tylko wtedy rozniosą w pył panujący porządek.

    Widzi pani różnicę?

    To dwie twarze lewicy.

    Lewicowość brata Alberta jest dawaniem wszystkiego za darmo. „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie”. W tym znaczeniu Chrystus pochylając się nad słabymi i grzesznymi, także był lewicowy. Inaczej w przypadku Lenina, gdzie „lewicowość” była jedynie narzędziem do zdobycia władzy.












    OdpowiedzUsuń
  6. (c. d. wywiadu z prof. Nalaskowskim): Ale przyrównała pani rewolucję seksualną do neopogaństwa, a przecież trudno oceniać, że poganie nie byli np. odpowiedzialni za swoje dzieci czy nie pracowali ciężko. Tymczasem wspólnoty hipisów były jedynie grupami próżniaków grających na fletach i śpiewających: „freedom, freedom”.

    W komunach hipisowskich dzieci będące efektem wolnej miłości mnożyły się jak bezpańskie psy. Poganie pozostawili też po sobie całą gamę wytworów kultury, a co pozostało po hipisach?

    Dzieci. Pokolenie urodzone w latach 60. rządzi teraz Europą, hołdując wartościom swoich rodziców.

    To prawda. Obecnym włodarzom europejskim należałoby do nazwisk dopisywać „Marcuse”, jak w języku rosyjskim wpisuje się otcziestwo (Herbert Marcuse był socjologiem marksistowskim i ideologiem rewolty studenckiej 1968 roku – red.)

    Widzi pani teraz, że nie da się rozpatrywać kwestii młodego pokolenia poza strukturą innych problemów. Jest ona bowiem wpisana w szerszy kontekst, którym są próby obalenia podstaw naszego życia i trwania, czyli cywilizacji chrześcijańskiej, o czym już wspomniałem. Młodzież zaś okazuje się teraz jej słabym punktem.

    Obecnym eurokratom należałoby do nazwisk dopisywać „Marcuse”, tak jak w języku rosyjskim wpisuje się otcziestwo. Na zdjęciu późniejszy wieloletni eurodeputowany z Partii Zielonych Daniel Cohn-Bendit podczas rewolty studenckiej w Paryżu w kwietniu 1968. Gdy znaleziono przy nim instrukcje produkcji materiałów wybuchowych, został wydalony z Francji.
    Dlaczego?

    Moim zdaniem przysłużyło się temu całkowite otwarcie granic. Oczywiście nie da się przecenić tego, że jest to wygodne i atrakcyjne turystycznie. Ale są i koszty. Okazuje się bowiem, że tak swobodny przepływ wszystkiego może służyć nie tylko wymianie dóbr (w sferze kultury trudnych dziś dla mnie do nazwania), ale też przerzucaniu śmieci, szybko wchłanianych przez młodzież niezwykle podatną na wpływy.

    Po 1989 roku oczekiwałem, że rynek zapełni się literaturą dotąd nielegalną. Zniesiono bowiem cenzurę. I co się stało? Półki pokryły się przede wszystkim pornografią.

    To nazywa pan „śmieciami”?

    Nie tylko to i nie tylko ja. Jestem osobą staroświecką i politycznie niepoprawną, więc moja niechęć między innymi wobec zewnętrzności młodzieży i jej estetyki, jest skrajna.

    Rażą mnie na przykład wytatuowani młodzi ludzie. Miałem kiedyś dużo starszego kolegę. Jako ociężały umysłowo bawił się z dziećmi, na poziomie których pozostał. My zaś naśmiewaliśmy się z niego, bo na wewnętrznej stronie nadgarstka miał wytatuowany numer. Gdy podrosłem, dowiedziałem się, że było to dziecko Auschwitz. Dlatego dziś nie potrafię zrozumieć, że można wytatuować sobie coś na skórze z własnej woli.

    Podobnie rażą mnie współczesne fryzury.

    Rażą pana modnie wygolone do połowy męskie i damskie głowy ?

    Tak. Jest taki film Andrzeja Wajdy z 1983 roku „Miłość w Niemczech” oparty na prawdziwej historii. Młody Polak zesłany na roboty do Bawarii zakochuje się w Niemce. Władze odkrywają ich romans. Zimą na rynku rozbierają ich do naga, zawieszając im na szyjach tabliczki: „Jestem polską świnią”, „Zdrajczyni narodu niemieckiego”. Potem golą ich głowy, zostawiając ośmieszające, zakręcone kosmyki nad czołem, tak modne teraz. W końcu wieszają na szubienicy i podpalają.

    Fabryki posłusznych obywateli. Uczniowie piątkowi to idealni szeregowi pracownicy korporacji
    A w połowie ogolone głowy? Zanim w obozach koncentracyjnych wprowadzono oznaczenia w postaci różowych trójkątów, w niektórych z nich golono w ten sposób homoseksualistów. Ze zgrozą obserwuję, że współcześnie zdobi nas to, co kiedyś ośmieszało i upokarzało.

    Może nie jesteśmy w stanie postrzegać świata oczami innych pokoleń.

    OdpowiedzUsuń
  7. c. d.: Oczywiście. Mam świadomość, że współczesna młodzież nie potrafić przeżyć i zrozumieć II wojny światowej tak samo, jak ci, którzy jej doświadczyli. Także ja. Sam nie potrafiłem zwiedzać Auschwitz niczym muzeum. Byłem tam wraz z żoną tylko raz. Po krótkiej modlitwie w celi św. Maksymiliana oboje wyszliśmy. Nie mogłem znieść widoku „zwiedzających” grup i dziewcząt w wulgarnie opiętych na ciele spodniach pstrykających zdjęcia: „Jaka fajna tragedia! Wow!”.

    Inna sprawa, że kwestia etyki i estetyki, o której mówię, nie bierze się znikąd, ale ma swoich wytwórców. Podobnie jak język. Proszę zwrócić uwagę, że internet anulował zasady ortografii, gramatyki czy interpunkcji.

    Moje dzieci dziwią się, że stosuję znaki diakrytyczne, przestankowe i wielkie litery w smsach i emailach. One już tego nie robią.

    Właśnie. Tyle że za 30 lat znaki te zanikną w ogóle. Problem polega na tym, że jeśli zapominamy język, tracimy także zawarte w nim wartości kultury. Jeśli 40% osób mieszkających na Kaszubach nie potrafi czytać po kaszubsku, to o tyle samo mniej szans ma ta kultura na przetrwanie. Kultura to bowiem przede wszystkim rodzaj języka, jakim się porozumiewamy.

    Literaturoznawcy już teraz alarmują, że młodzież nie jest w stanie pojąć sensu poezji Zbigniewa Herberta i nie rozumie kultury wysokiej.

    Cóż, poezja ma to do siebie, że nie da się na szybko „przewinąć” w internecie. Wraz z językiem tracimy jednak pewne kompetencje na rzecz innych: szybkości czy tempa życia itd. Współczesny nastolatek nie rozumie poezji Herberta, lecz w jednej chwili może za to być w Indiach i w Arktyce.

    Homoseksualizmem wiedziony jakąś siłą, z niszy, z wstydliwego, intymnego ludzkiego pożądania wyszedł dziś na ulicę.
    Profesor Zbyszko Melosik, socjolog edukacji z Poznania uważa, że jest to moment przejściowy, gdy w operze stoją już automaty do sprzedaży coca coli, a na stoliku przy łóżku „Super Express” leży obok „Ulissesa”.

    Tak też wyglądała ewolucja: obok homo sapiens żył jeszcze neandertalczyk, a może i homo erectus. Teraz obok gatunku człowieka rozumiejącego Herberta żyje już troglodyta, który jako młodszy będzie się reprodukował. To złowieszcze, ale prawdziwe.

    Kultura wysoka zawsze była domeną elit.

    Problem polega na tym, że elity te znacząco się kurczą. Trudno bowiem oczekiwać, że elitą będą analfabeci. Tu zaś po raz kolejny postawię pytanie, czy jest to naturalna zmiana, czy też kolejny element krucjaty prowadzonej przeciw panującemu obecnie porządkowi?

    Zwróćmy też uwagę, jak ewoluują współczesne obyczaje. Co się dzieje z homoseksualizmem? Wiedziony jakąś siłą, z niszy, z wstydliwego, intymnego ludzkiego pożądania wyszedł dziś na ulicę. Po co pytać prof. Ireneusza Krzemińskiego, aktora Jacka Poniedziałka, czy wielu innych, o upodobania seksualne, skoro większość z nas się z nimi nie obnosi?

    Obnosi się za to Przemysław Staroń, pedagog wybrany w październiku „nauczycielem roku” w konkursie organizowanym przez pismo „Głos Nauczycielski”. W czasie gali wręczania nagród Staroń dokonał publicznego „wyjścia z szafy”, zapraszając na scenę swojego partnera.

    Dochodzi zatem do ujawnienia intymności nie mającej nic wspólnego z uprawianym zawodem czy pełnioną funkcją społeczną. Dlaczego? Bo panuje moda na „coming out”.

    Ale mało tego, wygenerowano także nowe rodzaje związków seksualnych. Mamy teraz organizacje LGBT Queer. Wie pani co w języku angielskim znaczy „queer”?

    Dziwny, dziwaczny.

    Nie tylko. W londyńskim slangu lat 90. pogardliwie znaczyło też „pedzio”. Do LGBT dopisano współcześnie znak „+”. Znaczy to, że istnieje już nie tylko lesbijstwo, pederastia, biseksualność, transseksualność i queer, ale także m.in. interseksualność, czyli obojnactwo czy „orientacja zero”.
    Porządek hierarchiczny generował różne problemy, ale określał świat jasno i wyraźnie. Co więcej, czynił człowieka odpowiedzialnym nade wszystko wobec Boga.


    OdpowiedzUsuń
  8. c. d.: „Orientacja zero” to aseksualność. Zdaniem Wikipedii 1% ludzi nie odczuwa popędu seksualnego skierowanego wobec innych ludzi.

    Gorzej, że wszystkie te „orientacje” są sobie równe i patrząc na współczesny świat, wydaje się obojętne czy uprawiamy seks z żoną, czy z własnym psem.

    Dziś, chcąc być politpoprawny muszę tolerować „metroseksualnych” studentów w spodniach rurkach i różowych koszulach. Wyglądają i poruszają się jak kobiety, a dziewczęta nie traktują ich tak, jak mężczyzn.

    Tymczasem człowiek jest zaprogramowany na prokreację. Odczuwamy to jako popęd płciowy, który jest zobowiązaniem wobec gatunku.

    Michael Jones w pracy „Libido dominandi. Seks jako narzędzie kontroli społecznej” dowodzi, że państwo, przejmując kontrolę nad życiem seksualnym obywateli, zyskuje nad nimi władzę w sferze, która jest ich najsłabszym punktem. A kontrola ta jest skuteczna, bo postrzega się ją jako „wolność”.

    Otóż to. Jednak fundamentalnym uderzeniem w podstawy naszego bytu społecznego jest obecna niejednoznaczność aborcji. Dla mnie jest to wystąpienie przeciwko przykazaniu „nie zabijaj”. Nasza chrześcijańska cywilizacja jest porządkiem tomistycznym czyli hierarchicznym, wynikającym z praw naturalnych.

    Przypomnijmy, że tomizm jest systemem filozoficznym opartym na naukach św. Tomasza z Akwinu i jego szkoły zakładającym m.in, że każde istnienie ma swoje miejsce na drabinie bytów, władza świecka zaś pochodzi od Boga.

    Fakt, że porządek hierarchiczny generował różne problemy, ale określał świat jasno i wyraźnie. Co więcej, czynił człowieka odpowiedzialnym nade wszystko wobec Boga. Niestety, nasza znajomość średniowiecza kończy się dziś na budowlach czy innych wytworach kultury. Nie potrafimy zaś poczuć czy nawet wyobrazić sobie, jak funkcjonował duchowo średniowieczny człowiek.

    Jan Jakub Rousseau przekonywał, że role społeczne są wyłącznie kwestią umowy, gdyż w istocie wszyscy jesteśmy równi. Umowę społeczną zaś, jak każda inną, można wypowiedzieć.
    To nie takie trudne. Jeśli życie po śmierci uczynimy aksjomatem, czyli absolutną pewnością, automatycznie zmieni się nasz punkt odniesienia, a wszelkie ziemskie sprawy utracą swoją wartość. Mówi o tym Wanda Półtawska m.in. w książce Pawła Zastrzeżyńskiego „Jeden Pokój”.

    To dobre wytłumaczenie, choć amatorsko to pani ujęła (...)

    Wróćmy jednak do porządku tomistycznego, czyli myślenia kategoriami: wiara, nadzieja i miłość, który konstruowały nasz kontynent. A była to Europa najlepszych czasów: Dante Alighieri, Leonardo da Vinci, Mikołaj Kopernik, Galileusz…

    Coś się jednak popsuło…

    Niestety. W 1762 roku Jan Jakub Rousseau, kryptoateista, cynik i moralny potwór opublikował książkę „O umowie społecznej”. Przekonywał w niej, że role społeczne, czyli kto jest panem, kto sługą itd. są wyłącznie kwestią umowy, gdyż w istocie wszyscy jesteśmy równi. Umowę społeczną zaś, jak każda inną, można wypowiedzieć.

    W tym samym roku dołożył jeszcze poemat dydaktyczny „Emil, czyli o wychowaniu”. Głosił w nim, że jeśli stworzono ludzi na podobieństwo Boże, to lepiej zostawić nas naturze, niż kształtować przez wychowanie. Czy wychowuje się bowiem Boga?

    Okazuje się, że jego filozofia wróciła potem w edukacji alternatywnej XX wieku, a także u hipisów.

    OdpowiedzUsuń
  9. c. d.: Za kilka lat wiersze Herberta, Miłosza i Szymborskiej nie będą zrozumiałe
    Sam Rousseau także nie wychowywał potomstwa. Pięcioro dzieci spłodzonych z Teresą Levasseur oddał do sierocińca.

    Otóż to. Racjonalizm i ideały oświeceniowe wywróciły jednak porządek Europy do góry nogami. Na fali tej urodziło się hasło, które zmiotło dotychczasowy porządek europejski: wolność, równość, braterstwo. Wolność jednak okazała się w istocie swawolą, równość unicestwiła hierarchię, odbierając władcy status boskiego pomazańca. Nic nie liczyło się już tak mocno, jak więzy plemienne, będące niczym mafijne „braterstwo”.

    Odrzucono Boga, zdając się na ludzki umysł, co z dzisiejszej perspektywy było chybione. Współczesna nauka bowiem wbrew pozorom zostawia dla Boga dużo miejsca.

    Dzięki nowym technologiom odkrywamy kosmos, ale nie udaje się nam przywracać zmarłych do życia ani nawet ustalić, co dzieje się z nami po śmierci.

    Wiemy, dlaczego woda płynie w dół, nie potrafimy jednak zawrócić wodospadu. Innymi słowy, do pewnego stopnia potrafimy wyjaśnić niektóre tajemnice natury, ale nie jesteśmy w stanie zmienić jej praw.

    Proszę zauważyć, że instytucją, która zawsze stała w obronie nauk św. Tomasza był Kościół. Tyle że z jednej strony popularność racjonalizmu sprawiała, iż stawał się coraz bardziej passe, z drugiej zaś trwały celowe próby anihilacji Kościoła jako gwaranta transmisji starego porządku zgodnie z zasadą: „Chcesz otworzyć więzienie, pozbądź się strażnika”.

    Jakie to próby?

    Proszę zwrócić uwagę, że wszelkie rewolucje, lewicowe i prawicowe, często zaczynały się od zwalczania duchownych. Hiszpańska wojna domowa z 1936 roku wygnała z kraju, w którym prześladowano wówczas kapłanów, Josemaríę Escrivę de Balaguera, twórcę Opus Dei. Niedługo potem Adolf Hitler wysyłał księży do Dachau. A czy pamięta pani z historii, co z osobami duchownymi robił Józef Stalin i UB?

    Wolność okazała się w istocie swawolą, równość unicestwiła hierarchię odbierając władcy status boskiego pomazańca. Nic nie liczyło się już tak mocno, jak więzy plemienne, będące niczym mafijne „braterstwo”.
    Okazało się jednak, że księży nie da się wytępić ani pokonać np. przez kompromitację, bo, przynajmniej na gruncie polskim, istnieje oddolna potrzeba istnienia Kościoła. Wtedy więc podjęto szeroko zakrojone starania, by odebrać mu wiernych czyli „klientelę”.

    Rozpoczęła się wojna podjazdowa, która wciąż trwa, zgodnie z taktyką: pojawimy się tam, gdzie się nie spodziewacie, przenikniemy i rozbroimy was waszymi własnymi grzechami. Powiedziemy na zatracenie mnożąc pokusy, polejemy wam ulicę grzechem, by nieuchronnym było w niego wdepnąć. I to się dzieje.

    Pan usprawiedliwia grzechy stanu duchownego.

    Absolutnie nie. Mówię jedynie o celowej, masowej produkcji okazji do grzechu: od pornografii czy narkomanii poprzez jasełkowy, popkulturowy satanizm w stylu muzyki Nergala, aż po kwestie poważniejsze. Mówiłem już o homoseksualizmie, który chce się zrównać z małżeństwem. Pamięta pani „Tęczowy piątek” w szkołach kilka tygodni temu?

    Przypomnę: chodziło o promocję równości osób LGBT, podobnie jak kilka miesięcy temu w akcji „Tęczowe ZHP”.

    To jednak nie wszystko. Niezdecydowanym trzeba jeszcze pozwolić wybrać sobie płeć. Tymczasem możliwość wyboru płci najlepiej widać na oddziałach porodowych. Okazuje się tam, że nawet te panie, które wybrały męską płeć, nie wiedzieć czemu, rodzą jednak niczym kobiety. Albo uderza się w nas historią.

    W jaki sposób?

    Choćby wmawiając nam winę za mordowanie Żydów. Widzi pani, moja żona pochodzi z Białostocczyzny. Gdy zaczęła się II wojna światowa i weszli tam Rosjanie, wielu lokalnych Żydów współpracowało z nimi, wskazując m.in., kto i gdzie ukrył żywność, kto jest „kułakiem”. Potem zaś wkroczyli Niemcy i wymordowali ich.
    Proces dydaktyczny pozoruje się tylko, aby szkołę rozsadzić od wewnątrz. Zaprasza się „coachów”, „uświadamiaczy”, „nauczycieli tolerancji”…



    OdpowiedzUsuń
  10. c. d.: Wie pani, co najbardziej dziwiło miejscowych ludzi? Że sami Żydzi nie buntowali się ani nie bronili. W morderstwie tykocińskim niemiecki oddział liczący ok. 70 żołnierzy jednego dnia wymordował 2,5 tys. Żydów. Tymczasem biorąc pod uwagę przewagę liczebną (70 skazańców na jednego żołnierza) Żydzi mogli po prostu rozdeptać oprawców, a zginęłoby ich może stu. Tymczasem, powtórzę, nawet się nie bronili. Czy kogokolwiek miałoby to zachęcać, by stanąć w ich obronie?

    Albo z rotmistrza Witolda Pileckiego próbowano kiedyś zrobić przestępcę. Pytała pani wszak o świadomość historyczną młodych ludzi…

    Jasne, w pańskiej teorii spiskowej młode pokolenie jest narzędziem rozbrajania chrześcijańskiego systemu. Cóż, agent Jurij Bezmienow, o którym wspomniałam uczył, że aby opanować kraj, trzeba wychować co najmniej jedno pokolenie.

    I to się dzieje. Nikt z moich 130 studentów nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, skąd wzięły się imieniny. A elementem rozszczelniania systemu jest także psucie szkoły. Europejska szkoła jako instytucja hierarchiczna jest wymysłem kościelnym, trzeba ją więc zdemontować.

    Problem polega na tym, że nie da się pozbawić ludzi pracy, trzeba więc pozorować proces dydaktyczny, a szkołę rozsadzić od wewnątrz. Zaprosić „coachów”, „uświadamiaczy”, „nauczycieli tolerancji”. Wprowadzić nieistniejące przedmioty nauczania typu: „wiedza o mediach” albo dziwaczne profile typu „klasa prawno-policyjna”. Zwiększyć rolę rodziców, dopuszczając w szkole rządy niefachowców.

    To obraża wielu rodziców.

    Nie miałem takiego zamiaru. Podkreślam jedynie, że obok wpływu mądrych rodziców do szkoły przenikają w ten sposób także oddziaływania tych drugich.

    Jako rodzic obserwuję, że autorytet nauczyciela upada. Młodzież bez skrępowania rzuca w stronę pedagogów cytatami z oglądanych na You Tube filmików typu: „Jak zgasić nauczyciela” (...)
    Tyle, że arogancja uczniów wyzwala się pod wpływem panującego przyzwolenia. Wystarczy uchwalić odpowiednio chroniące nas prawa, a zawsze znajdzie się ktoś, kto z nich skorzysta. Tyle że w przypadku szkoły nie da się stworzyć rozwiązania satysfakcjonującego wszystkich. Szkoła pełni dziś bowiem funkcję jedynie dozorcowską.

    Co to znaczy?

    Znaczy to, że dzięki istnieniu darmowej instytucji, do której można odesłać dziecko, rodzice mogą pracować. Nie rozlicza się jednak szkoły z wyników nauczania. Nie ma znaczenia, że opuszczający ją absolwenci są półanalfabetami słabo znającymi historię.

    Szkoda, że nauczyciel w zasadzie nie odpowiada za wyniki swojej pracy. A jego odpowiedzialność kończy się na nienaruszalności cielesnej dziecka. Tylko jeśli ją naruszy, czekają go sankcje. Sprawia to, że ambitne osoby unikają pracy w takiej instytucji. Do stanu nauczycielskiego trafia zaś coraz gorszy narybek, idący tam zwykle z trzech powodów.

    Jakich?

    Pierwszym jest stała i pewna budżetowa pensja, drugim – obfity pakiet socjalny zawierający m.in. roczne urlopy, trzecim – trzy miesiące wakacji (wliczając w ten okres ferie i wszelkie wolne dni). Czy znajdzie pani na wolnym rynku podobną ofertę?

    Inna sprawa, że sprowadzenie szkoły do roli przymusowej zabawialni dzieci ludzi pracy, mocno sprzyja tym, którym przeszkadza jej hierarchiczna struktura. W ramach zajęć można bowiem pokazać uczniom, że świat nie jest ani czarny, ani biały, ale różowy. Wmówić, że Boga nie ma, jest za to ewolucja. Drwić z księży, bo w obowiązkach mają miłosierdzie, itd.

    Czy widzi pan na to jakieś antidotum?

    Nowoczesność „uśmierciła” Boga i przetarła ludzkości szlak ku (samo)zagładzie
    Nie znam takiego. Ewentualna próba zaprowadzenia w szkole porządku międzywojennego niczym z powieści Wiktora Gomulickiego „Wspomnienia niebieskiego mundurka”, niechybnie doprowadziłaby wśród uczniów do wybuchu epidemii modnej obecnie „depresji”.

    Mamy zatem odkształcenie trwałe. Zakończę jednak optymistyczną myślą, że dobrą szkołę zrobimy po końcu świata. To już niedługo.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć przed przesłuchaniami , spotkało się z publiczną deklaracją jurora-władzuchny: "pani Moniko, pani się nie martwi - pomyślimy..." Reszta była już nie tyle milczeniem, co politycznym zamac

gówno-burza w Pałacu im. Stalina

Niejaka Szpila rujnuje publicznie wizerunek Moni i tylko potwierdza znaną prawdę, że                                 r e w o l u c j a  p o ż e r a  w ł a s n e  d z i e c i  *                                                                                                          "Ogrom cierpienia psychicznego i emocjonalnego, którego doznał zespół aktorski w ostatnim czasie, jest tak dewastujący, że nie umiałabym oglądać tego spektaklu, zapominając o tym, co widziałam i przeżywałam wraz z zespołem przez ostatnie dni, uczestnicząc w próbach w teatrze. Odcinam się od rewolucji głoszonej przez Monikę Strzępkę powołującą się na mój tekst, bo w jej wydaniu ów Heksowy przewrót jest fejkiem. Tak jak cała głoszona przez nią rewolucja ".   Ustawka w T. Dramatycznym  kompromituje się zanim zaczęła na dobre zarabiać (Strzępka, co miesiąc 18,5 tyś). Mobbing, ideologiczny szantaż, wulgarność i zastraszanie aktorów to się okazał  p r a w d z i w y program ustawionej na posadę lewackiej

elyty stołeczne

Jacek Zembrzuski Administrator       Lis przed chwilą usunął film który udostępnił od Andrzeja Seweryna; dlaczego trzeba przypierdolić faszyście Kaczyńskiemu , Orbanowi  https://t.co/LYgsMXJZ9Z   pic.twitter.com/LYgsMXJZ9Z   https://twitter.com/ZaPLMun.../status/1664756736215904256... https://platform.twitter.com/widgets.js TWITTER.COM   ochujał ten kodziawerski b ł a z e n e k, kiedyś aktor