Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2025

kolejny raz...

Kolejny raz Instytut Teatralny nudzi... Tym razem o swoim patronie, profesorze Raszewskim. A przecież - byłem jego studentem i magistrantem - On uczył nas, że to dziedzina komunikacji, która nie powinna umierać za drzwiami teatru; że teatr musi być po coś , że ambicją teatrałów winno być zmienianie świata poprzez teatr (proszę wspomnieć Hamleta), a nie tylko dostarczanie taniej rozrywki. Pamiętam jak mnie odpytywał o Grota i jego pozateatralne poczynania, w które się angażowałem.    Proszę pana - opowiadał mi, poza lekcją - swego czasu jeździliśmy z Gawlikiem WFM-ką (to taki motocykl na licencji NRD) do Opola, by ratować Jerzego przed tamtejszą władzą, która chciała go/ich zlikwidować; zrobili to o tyle "nieskutecznie", że Grot sam się wypisał z teatru na rzecz kulturotwórczych poszukiwań, które - może poza Brookiem - nie miały wtedy precedensu, a w komunistycznej Polsce były oazą wolności, tak, tak... Profesora bardzo to interesowało, choć kręcił głową z niedowierzaniem ...

Kla(t)pa w Narodowym

" Koniec i bomba, a kto oglądał ten trąbą ", czyli Jasiu dał czadu, ale rozumu nam od tego ubyło! Pan Jasieniek jest butny, zarozumiały i rezolutny, więc były dymy i bity, szkoda, że  m y ś l i  zabrakło, bo w jego wystawiennictwie zawsze szło o efekty, zgrzyty i osobiste porachunki, oraz kompleksy; ze sztuką teatru ma to tyle wspólnego, że trąbienie na wiwat niektórym (znajomkom) kojarzy się z muzyką.                                  Sorry, za starym wróbel, by dać się nabierać na pozerstwo i zarozumialstwo.  Nawet zarabianie w showbiznesie ma swoje konsekwencje, czego wytrzeszcz - patrz zdjęcie - na poziomy nie uniesie. Przewaga formy nad treścią i propagandy nad sensem jest wskrzeszaniem truchła  socrealizmu . Śmieszne w tym wszystkim jest to, że łyseńki ma się za awangardystę i burzyciela jakowychś struktur, utrwalając    w najlepsze konserwatywne nieuctwo i amatorszc...

ostatnio czytam...

Twardocha Szczepana "Zimne wybrzeża" - jak go nie cenię za politykę, jaką uprawia dla "usamodzielnienia się" Śląska oderwanego od macierzy, czyli nacjonalizm, oraz Koreankę Jiyoung Kang "Mordercza pani Shim" - reklamowaną przez wydawnictwo jako nowe Delicatessen, i słusznie, jest coś na rzeczy... To kryminał o jedzeniu: o smakach i potrawach. Jako wieczny kawaler (nie tak całkiem, bo zawżdy prowadzany przez Mieszka po różnych oryginalnych barach i miejscach do konsumowania - np. na Siekierkach - uważam się za smakosza nie potraw gastronomicznych tylko strawy duchowo-papierowej). Brukselka, kalafior i  b ó b (mniam-mniam), to owszem, ale umówmy się nie samymi kaloriami intelektualista (tfu-tfu) żyje, zatem zadrukowany papier też działa, szczególnie na wyobraźnię i rozwija nie tylko kulturę fizyczną i tzw. aparycję, tak użyteczną wśród dam, ale i to co pod czaszką.                      Mnie smakuje najbardziej coś (powieść, albo ...

Słowo na sobotę (i każdy dzień tygodnia poza poniedziałkiem)

Chyba już kiedyś o tym pisałem, ale widocznie problem mi doskwiera:  nie chce mi się peregrynować po tingel-tanglach zwanych teatrami, wolę zostać w domu i nad książką rozpościerać wyobraźnię... Czyżby to był tylko mój problem? A co o tym - o frekwencji - mają do powiedzenia Organizacje widowni? To ich problem, bo ja raczej o sobie. Przez długie lata - zapisując wrażenia - chodziłem po teatrach codziennie  (poważnie!), a w czasie festiwalu to i trzy razy, co w przeciętnym miesiącu dawało absurdalną liczbę "oglądów" w granicach 30 - 50 spektakli nie zawsze wysiedzianych do końca, przyznaję. Co za absurd (!) nie da się tego wytłumaczyć nawet "teatromaństwem",  lub zawodową ciekawością, co kombinuje konkurencja; mam przecież dyplom reżysera i na koncie wiele własnych wystawień. Dzisiaj mi się już nie chce... Ale o tym nie warto byłoby czernić papieru (wykorzystywać elektryfikację w Internecie), gdyby za tym wyznaniem nie kryła się głębsza intencja. Spektakl w pomieszcz...

Arturo z dziada do wnuczka

Nie ukrywam, że znam człowieka - robiłem nawet kiedyś na off-offie jego sztukę - ale sądzenie sądzących sprawia mi nieukrywaną przyjemność (nie sadź, nie sądź, bo cię osądzą - kto to powiedział?). Najważniejsze w tym fachu jest chyba to - tak wyrokował Puzyna , nie pomnę - żeby pisać tak, aby było wiadomo, czy pisze blondyn czy brunet ... Arturo Grabowski ma charakter, obok Przemo Skrzydelskiego to czołówka omawiających (to nic, że wraz z osądem) teatralnych kronikarzy. " Dziady i wnuczęta " (wyd. Uniwersytetu Jagiellońskiego ) spełnia warunki nie tylko naukowe, ale i beletrystyczne - je się po prostu dobrze czyta. Abstrahuję od poszczególnych ocen (aktorzy, podobno, pamiętają tylko, czy dowalili, czy chwalą), bo nie wszystkie recenzowane spektakle widziałem, ale lektura wydaje mi się przewodnikiem po zagadnieniach: "co w trawie piszczy". Narodowy teatr nie zdziadział , on stetryczał i zleniwiał, przeto nieuchronnie stał się infantylny...    Ostatecznie zatem kryt...

Krakusy się m ą d r z ą, czyli, co się dzieje gdy aktor przemawia własnym tekstem.

 "Rozmowy z aktorami ze Starego Teatru" - Eweliny Konopczyńskiej (wyd. debiutant) To chyba mój ukochany Zapasiewicz zwykł był mawiać do studentów, że aktor, który na scenie myśli zaczyna się mylić w tekście ... Miałem w życiu do czynienia z przynajmniej jednym takim myślicielem - nie licząc tych, którzy pytają: "muszę pomyśleć, czy mi wolno" - o postawionym zadaniu, i to nie był aktor najlepszy, mimo, że (z) Dramatyczn(ego)y. Oczywiście nie zamierzam wyśmiewać wrodzonej głupoty, lecz, w związku ze zwierzeniami grupy podwawelskiej sygnalizuję problem, który może sparaliżować twórczą robotę, przynajmniej młodych adeptów reżyserii. Paniusia Kinga Iwasiuk twierdzi dla reklamy na okładce, że to dowód "samoświadomości," bynajmniej,  to raczej strach przed zmierzeniem się w praktyce z podstawowym zadaniem/obowiązkiem scenicznym jakim jest przeżycie/emocja na widowni, a nie sceniczna, za przeproszenie, sraczka i popisywanie się dociekliwością. Aktor - każdy - dąży...