Przejdź do głównej zawartości

Arturo z dziada do wnuczka

Nie ukrywam, że znam człowieka - robiłem nawet kiedyś na off-offie jego sztukę - ale sądzenie sądzących sprawia mi nieukrywaną przyjemność (nie sadź, nie sądź, bo cię osądzą - kto to powiedział?). Najważniejsze w tym fachu jest chyba to - tak wyrokował Puzyna, nie pomnę - żeby pisać tak, aby było wiadomo, czy pisze blondyn czy brunet...

Arturo Grabowski ma charakter, obok Przemo Skrzydelskiego to czołówka omawiających (to nic, że wraz z osądem) teatralnych kronikarzy.

"Dziady i wnuczęta" (wyd. Uniwersytetu Jagiellońskiego) spełnia warunki nie tylko naukowe, ale i beletrystyczne - je się po prostu dobrze czyta. Abstrahuję od poszczególnych ocen (aktorzy, podobno, pamiętają tylko, czy dowalili, czy chwalą), bo nie wszystkie recenzowane spektakle widziałem, ale lektura wydaje mi się przewodnikiem po zagadnieniach: "co w trawie piszczy".

Narodowy teatr nie zdziadział, on stetryczał i zleniwiał, przeto nieuchronnie stał się infantylny...  

Ostatecznie zatem krytykowani zgryźliwie okazują się nie gorsi od krytykujących zrażonych goryczą. Tę apostrofę - jestem pewien, że recenzent napisał to bez ukrytego szyderstwa można by przecież przypisać każdemu czerniącemu papier.

Każdy, kto robi spektakl - myślę, że mam prawo uogólnić - marzy o "towarzystwie" w zrozumieniu scenicznych poczynać: przenosi się intencja przez rampę, czy tych naszych wysiłków nie widać? Krytyka powinna w odcyfrowywaniu tego pomagać, czyli, niekoniecznie: dobrze, albo źle, ale o czym to jest?

Oczywiście jest jeszcze pytanie dla kogo jest recenzja: dla widza, czy aktora? Podejrzewam, że dzisiaj raczej dla "organizatora widowni", zatem dla kasy (?)

Jarosław Cymerman chwali wydawnictwo za to, że "mówi coś ważnego o naszej współczesnej kulturze     i stanie cywilizacji i sytuacji społecznej"; górnolotne stwierdzenie, ale wypada się z nim zgodzić. I ciągle przypominać, że nie będzie nas - tworzących teatr i naszych przedstawień - a pozostaną świadectwa. Zatem, to spełnianie w praktyce bardzo odpowiedzialnego posłannictwa.

Chyba, żeby miała się liczyć tylko piłka kopana, a tym teatrałom  f u r d a !







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

carstwo, proszę bardzo. Na chwałę Moskwy

Bałem się tej premiery i wiem, czego się bałem. Widziałem Peter Steina kiedyś "Oresteję" i "Księcia Homburgu", oraz dekadę temu "Wallensteina" i "Mewę" w Berliner Ensemble i w Rydze; to był zawsze wielki teatr idący za literaturą i piorunująco grany - powiedziany! Szanuję wiedzę reżysera o epoce i to, że uważa t e k s t za skarbnicę wszystkiego, co teatrowi najpotrzebniejsze. Nie ma w nim tylko wykonawców; aktorzy są, albo nie ma takich, którzy potrafią udźwignąć konwencję, w której to od nich wszystko - sens, wyraz, energia - zależy, bo mimo "filmowej" obrazowości inscenizacji, to aktor decyduje o wadze sprawy; albo to, co robi przechodzi przez rampę, albo zostaje w jakimś muzeum Pana Steina, jako ilustracja... W teatrze Peter Steina trzeba, jak (niektórzy) Niemcy, Anglicy i Rosjanie - umieć mówić , czego Seweryn swoich nie nauczył, albo nie wymagał.  Pod tym względem premierę w Teatrze Polskim "Borysa Godunowa" Alek...

SZTUKA BYCIA

 Ostatnio pasjami zaczytuję się w Coeetzee'm - ulubionym autorze Warlika (?) Po Gombrowiczu, Dostojewskim, Szekspirze, T. Mannie i Orhanie Pamuku to się zrobił mój "topowy" pisarz. Przyznaję się do tego troszku z konfuzją, bo mam wrażenie, że ulegając trendom zaniżam poziom; to literatura na służbie - słuszna, owszem, owszem - ale, przede wszystkim, poprawna politycznie, czyli nie żeby wolna myśl i wyobraźnia, ale... Nie człowiek / psychologia, lecz "sprawa", zatem, jakby na to nie spojrzeć, p o l i t y k a. Nie żebym wymagał od pisarstwa spełniania jakichś określonych zadań, lecz bez rozpętywania wyobraźni i sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga, twórczość mnie interesuje i ... horyzontów nie poszerza. Dla siebie mam takie osobiste kryterium tego, co mnie zachwyca: nie, że coś jest "nowatorskie", ale, że mi się to śniło - przeczuwałem to - nie potrafiąc samemu zapisać, zrealizować... Czyli, kręci mnie nie tyle nowatorstwo, co sięganie do tajemnicy mojej...

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...