Macie się więcej uczyć, a nie bawić w teatr... T. B.
Najdelikatniej rzecz ujmując wkurzała mnie zawsze ta jego wściekła gorycz, wieczne pretensje (Dorst mówił o nim: "zły człowiek") i rozwlekłe zdania. Czyżby dzisiaj Ojczyzna (sposób zarządzania nią i postawa Polactwa) doprowadziły mnie do głębszego odczuwania takiego nieodpuszczającego szargania i chęci targania sumienia rodaka?
Pamiętam, przed laty, gdy dyrektor wiedeńskiego Burgu na spotkaniu w teatrze Studio zagotował się z porównania nielubiącego Austriaków pisarza z naszym oskarżycielem i "kalającym własne gniazdo", Stanisławem Wyspiańskim. Co pan gada - pienił się poczerwieniały z oburzenia... Musiał tak mówić, skomentował mi to na boku tłumacz, Jan Niedziela, obok siedzi jego ambasador, czyli władza, panie, władza! Czy nie tego typu hipokryzję obnażał Bernhard, także w uznawanej za swe najwybitniejsze osiągnięcie, powieści, "Wymazywaniu"?
To mu trzeba pamiętać!
Wszyscy nosimy ze sobą swoje Wolfsegg am Hausruck i mamy ochotę wymazać je dla własnego ocalenia, wymazać poprzez zapisanie...
Co innego teatr! Począwszy od "Ignoranta i szaleńca", znakomicie wyreżyserowanego w Kole naukowym PWST przez ekstatycznego artystę i oryginalnie niepowtarzalną personę,
Michasia Ratyńskiego (w '79?) - ze wspaniałą Ewką Iżykowską, młodym Michałem Bajorem i oryginałem, Igorem Mayerem - do prac Krystiana: magicznego "Kalkwerku" i wielokrotnie przekładanego jako prapremiera w Dramatycznym, "Wymazywania" właśnie, gdy przy wypełnionej widowni Lupa darł się z balkonu przy zmianie dekoracji, że: "nie, nie, te drzwi, będą zielone, a nie niebieskie" (może odwrotnie) - to mu odkrzyknąłem: weź, kuźwa, pędzel i przemaluj, zamiast narzekać. Co, ironista, Janusz Majcherek, skwitował bezcennym spostrzeżeniem: "drogi Jacku, nie wiem, czy wiesz, że po mieście krąży lista osób, które nie wstały do owacji po premierze Krystiana - nie chcę cię martwić, ale obaj znaleźliśmy się na tej liście". Bernhard dużo dobrego zrobił polskiemu teatrowi i w naszym teatrze (także w postaci zapośredniczenia "Generała", przez niejakiego [przy]rządowego Jakubowskiego).
Ja sam długo mu nie dowierzałem. Dziś stukam się we własne piersi, samokrytycznie!Literatura pisana dla teatru sprawdza się ostatecznie na scenie, ale przyznaję, że wściekła logorea, jako monolog narratora "Wymazywania", ma siłę anarchistyczno-sarkastycznego wyzwania, dynamitu, dlatego - dopiero teraz to widzę - Piotrek Skiba źle grał, bo w manierze ironicznego zdystansowania, biadoląc, a trzeba by tu uderzać energetyczną złośliwością, nie ofermowatością - kimś pokroju Lindy Bogusława.







„Dość tego!” – takie jest przesłanie protestu, jaki wystosowali do polskich władz wiodący niemieckojęzyczni tłumacze i promotorzy polskiej literatury. List protestacyjny jest wyrazem ich troski o stan Polski, która - jak piszą - „jeszcze kilka lat temu, jako lider postkomunistycznej transformacji, cieszyła się na świecie dużym uznaniem i poważaniem”. Dzisiaj jest postrzegana jako „chore dziecko” Europy – w sensie politycznym i przede wszystkim moralnym – i na najlepszej drodze do tego, by „w krótkim czasie zaprzepaścić zdobycze ćwierćwiecza i na trwałe uszkodzić swój wizerunek w wolnym świecie”.
OdpowiedzUsuń