Przejdź do głównej zawartości

Od co najmniej ośmiu lat nie odbyła się w środowisku jakakolwiek rzetelna i pluralistyczna dyskusja o stanie teatru, współczesnej dramaturgii, klasyce narodowej, repertuarze scen reprezentacyjnych, festiwalach, wyłanianiu dyrektorów, szkolnictwie, przemocy lub wykorzystywaniu seksualnym. Rafał Węgrzyniak, 

Zmowa milczenia panuje także w innych kwestiach, bo obu stronom dzielącego środowisko ideologicznego sporu w istocie bowiem nie zależy na poważnych i dogłębnych dyskusjach mogących doprowadzić do podważenia obecnego stanu rzeczy. Nie są im na rękę jakiekolwiek rozliczenia i dochodzenia, wskazywanie winnych i pociąganie ich do odpowiedzialności, skoro czerpią korzyści z istniejących od dłuższego czasu układów. Wolą więc je konserwować niż zmieniać i ryzykować utratę stanowisk, dochodów i pozycji.

Zatem, oddając Rafałowi co przy-rządowe, może należy zacząć od postawienia pytania: "czemu to o tym s a m i nie chcecie inicjować dyskusji Panie i Panowie redaktorowie?" Przecież macie poczytne forum, legion współpracowników i zapewnione środki dla propagowania swoich wizji i idei teatru?

Kto by to miał robić za Was?

Umówmy się: przecież ta garstka osób (nie piszę o politykach), które o bieżących sprawach teatru, nie tylko w kontekście oceniania poszczególnych przedstawień, wypowiada swe opinie zna się wzajemnie, jak łyse konie, od lat przypisane do określonych stajni i ujeżdżających - ujeżdżanych - tę samą kobyłę... 

Czym by mnie miał zaskoczyć np. redaktor "Polityki", którego ministerialny IT stawia na czele ciała decydującego o przyszłych nagrodach, grantach i wyróżnieniach, który sam, prawem kaduka, dawno zdominował rynek "subiektywnym spisem Sieradzkiego Jacka"? No, czym? Tym, że w ciągu 40 lat widział jedno moje przedstawienie - a było ich w całej Europie, 41...

Dlatego, rzecz nie w dyskusjach, lub ich braku, gdy dotyczą gustów, ale w  s y s t e m i e, który w naszych teatrach promuje wszem i wobec tylko jeden model światopoglądowy, który już dawno włoski komunista, niejaki Gramsci, nazwał koniecznością pochodu przez instytucje, w celu ich zawłaszczenia i głoszenia - teatr często bywał sytuowany na granicy z propagandą - jedynie słusznej, bo lewicowej, wizji świata i przyszłości człowieka.

Nasz rodzimy paradoks polega na tym, że to się odbywa za pieniądze dysponowane przez rzekomo prawicową (w istocie socjalistyczną) władzę, z ministrem od kulturni jako prawą ręką (przynajmniej z tabletu) samego wodza przewodniczącego.

Dlatego, ta nie odbyta dyskusja powinna się odbyć wewnątrz obozu PiS-u, ale, że mamy do czynienia z syndromem oblężonej twierdzy NIGDY SIĘ RZECZOWO NIE ODBĘDZIE; bo musiałaby dotyczyć także gruchnięcia się we własne piersi...

PiS nie rozumie, że od krytykowania przeciwnika ważniejsza jest samokrytyka i oczyszczanie się ze złogów poprzednich naleciałości ideologicznych, którym często patronuje Gomułka.

I nie jest dla mnie zaskoczeniem postawa "liberalno-lewicowa" znacznej części teatralnego środowiska, tylko finansowanie tego towarzystwa przez sprawujących władzę w kulturze - z prawa.

Jedynym wytłumaczeniem tego targowiska próżności jest to, że im, rządzącym, to zwisa: Lech Kaczyński chodził do teatru, a jego brat, przewodniczący - nie! Prawicy wystarczy disco i - dobre i to - CSW na Jazdowie.

Czyli, jak było, tak jest i będzie, póki nie przyjdzie Tusku, i - równo z trawą - nie wyrówna!

Komentarze

  1. Przyznać musimy jedno: to nie Czarnek, a wicepremier od kultury Piotr Gliński był pionierem programu "Willa Plus". Wyspecjalizował się w rozdawaniu kasy organizacjom związanym z PiS i nim samym jeszcze zanim Czarnkowi to przyszło do głowy. Ba, jest nawet lepszy — dał kasę fundacji Polska Wielki Projekt (co najmniej 1,3 mln zł), z którą sam współpracuje, podobnie jak cała wierchuszka PiS. Wyprzedził Czarnka, który jednak dał PWP więcej — równiutkie 5 mln na willę.
    Poza tym jest sezon na branie teatrów na prawicy. Po Lublinie na posadach umieścili się w Łodzi

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

carstwo, proszę bardzo. Na chwałę Moskwy

Bałem się tej premiery i wiem, czego się bałem. Widziałem Peter Steina kiedyś "Oresteję" i "Księcia Homburgu", oraz dekadę temu "Wallensteina" i "Mewę" w Berliner Ensemble i w Rydze; to był zawsze wielki teatr idący za literaturą i piorunująco grany - powiedziany! Szanuję wiedzę reżysera o epoce i to, że uważa t e k s t za skarbnicę wszystkiego, co teatrowi najpotrzebniejsze. Nie ma w nim tylko wykonawców; aktorzy są, albo nie ma takich, którzy potrafią udźwignąć konwencję, w której to od nich wszystko - sens, wyraz, energia - zależy, bo mimo "filmowej" obrazowości inscenizacji, to aktor decyduje o wadze sprawy; albo to, co robi przechodzi przez rampę, albo zostaje w jakimś muzeum Pana Steina, jako ilustracja... W teatrze Peter Steina trzeba, jak (niektórzy) Niemcy, Anglicy i Rosjanie - umieć mówić , czego Seweryn swoich nie nauczył, albo nie wymagał.  Pod tym względem premierę w Teatrze Polskim "Borysa Godunowa" Alek...

SZTUKA BYCIA

 Ostatnio pasjami zaczytuję się w Coeetzee'm - ulubionym autorze Warlika (?) Po Gombrowiczu, Dostojewskim, Szekspirze, T. Mannie i Orhanie Pamuku to się zrobił mój "topowy" pisarz. Przyznaję się do tego troszku z konfuzją, bo mam wrażenie, że ulegając trendom zaniżam poziom; to literatura na służbie - słuszna, owszem, owszem - ale, przede wszystkim, poprawna politycznie, czyli nie żeby wolna myśl i wyobraźnia, ale... Nie człowiek / psychologia, lecz "sprawa", zatem, jakby na to nie spojrzeć, p o l i t y k a. Nie żebym wymagał od pisarstwa spełniania jakichś określonych zadań, lecz bez rozpętywania wyobraźni i sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga, twórczość mnie interesuje i ... horyzontów nie poszerza. Dla siebie mam takie osobiste kryterium tego, co mnie zachwyca: nie, że coś jest "nowatorskie", ale, że mi się to śniło - przeczuwałem to - nie potrafiąc samemu zapisać, zrealizować... Czyli, kręci mnie nie tyle nowatorstwo, co sięganie do tajemnicy mojej...

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...