Przejdź do głównej zawartości

lupizm - do dupizm współczesnego naszego wystawiennictwa

zjawisko obyczajowo polityczne z dziedziny widowiskowej!

(inspirowane wydawnictwem AST w Krakowie: "Krystian Lupa. Artysta i Pedagog", oraz wielorakim doświadczeniem własnym)...

Widziałem w s z y st k i e (chyba z wyjątkiem "Rzeźni" krakowskiej, której nie pamiętam) przedstawienia Krystiana od czasu "Przezroczystego pokoju" w Jeleniej Górze, gdzie na początku lat osiemdziesiątych byłem etatowym reżyserem u Aliny Obidniak - pierwszej promotorki Lupy - w Teatrze im. Norwida.                                                                      Dysponuję świadectwem jego asystentki z okresu pierwszych (szkolnych) "Braci Karamazow" dotyczącym  molestowania homoseksualnego Pawła M. i późniejszych awansów czynionych na "ścieżce kariery" ofierze zaborczości.

Nie ukrywam, że myślę o nim jak najgorzej, gdy przychodzi mi brać udział w obrzędach na cześć guru ("Arcymaga" - według przydupasa R. Stępnia). 

"Powolne narzędzia Lupy" - tak się o nich mówiło u Obidniakowej: kilkanaście miesięcy prób, np. Gombrowicza i dwa przedstawienia, bo nikt nie chciał tego oglądać. 

Mowa o twórcy teatru zbolszewizowanego mentalnie, oraz udawaniu przez środowisko, że nie widzi jego wampirycznie-przemocowych metod pracy z aktorami i wykorzystywania ich dla swojej własnej kariery (Nie chcę Cię martwić, ale po mieście krąży lista osób, które nie wstały do owacji po premierze Krystiana, obaj znaleźliśmy się na tej liście - J. M. do mnie).

To mistrz, gdy reżyseruje i zły człowiek, gdy ma ambicje stawać na czele...

Nie czuję się Polakiem... Boję się flagi biało-czerwonej ("Tygodnik Powszechny", 2015).                                                                                                                Lupa zieje resentymentalnym faszyzmem / komunizmem wypieranym z własnego zdeprawowanego umysłu jako projekcji przypisywanej przeciwnikom ideologicznym w projektowaniu kompleksów, które już wcześniej kuriozalnie demaskował bełkocąc o Jerzym Grotowskim, z wyparciem swoich tendencji totalitarystycznych!

To przypadek kryminalny, tolerowany w naszym środowisku, bez charakteru, w imię dopuszczalności, że "wszystko dozwolone", bo inwestującym w Lupę może się taka katorga (świadectwem choćby film dokumentalny: "Spróbujmy skoczyć do studni" P. Stasika) i bełkot opłacać ze względu na wyjazdy zagraniczne i lobbing zideologizowany spod czerwonego sztandaru LGBT!.                                                                            "Krystian, grasz głupa" - Piotruś Skiba, kochanek i muza proroka.

Z aktorami tworzyliśmy komunę. Prawdziwą. Każdy z każdym mógł spać, seks zbiorowy był pięknym, czystym przeżyciem. Żyliśmy sztuką... ("Jak zostałem wodzem. Z Krystianem Lupą rozmawia Jacek Tomczuk, Newsweek 1/2 2019)

Lupa (poprzez Warhola)  mówi o sobie, to znaczy o artyście, który najważniejszą część swego dzieła ma już za sobą, który stał się figurą środowiska artystycznego, którego otaczają przyjaciele, ale także dworzanie i nieznośne stare wielbicielki, który stawia sobie pytania dotyczące swojej sztuki, jej użyteczności i jej roli (J-P Thibaudat).

Pomyłka Francuzika, Lupa już dawno nie stawia żadnych pytań - on w i e (!), na przykład, co spierdolili, on i jego neomarksistowski sort przywołany na scenę choćby ostatnio w Powszechnym, że na Pałacu im. Stalina, ale i Kwirynale, Big Bennie, czy Wieży Eiffla nie świeci się, niestety, czerwona gwiazda!
Ot, i cała filozofijka, reanimowana z New Age, a wystrzeliwana w Polskę Kaczora...

Proces jest tu ważniejszy od produktu (przedstawienia), a uwodzony widz zapłaci i odsiedzi godzinki (wiele godzin), bo logorea KL wymaga "uruchomienia w mózgu szczególnych procesów związanych z upływem czasu (jak u biegacza, długodystansowca)", co jest biologiczną i fizyczną bzdurą u niewytrenowanego człowieka, którego taki zabieg prowadzi tylko do zmęczenia i zasypiania. Fanatycznym wyznawcom logika i wiedza jest obca, wystarczy dać im do wierzenia... To sekta!

Powiedzą: zła reżyseria to strategia jako sposób poszukiwania nowego języka na drodze radykalnego odrzucenia estetycznego i rzemieślniczego kanonu. Jasne. Fajnie! A zła chirurgia, zła księgowość, czy złe autobusem powożenie? Liczy się samopoczucie artysty...

Nie wiem na ile pederastia Krystiana w tym projekcie przesiąkniętym ideologią jest decydująca, ale widzę, że to jest orientacja walcząca: pod pozorem domagania się tolerancji dla siebie wyklucza, często przemocą, inaczej myślących, i zakorzenia wprost w marksizmie-leninizmie.

Nie należy zapominać, że Krystian Lupa jest mentalnym wychowankiem Jerzego Prokopiuka, gnostyka, antropozofa i agenta UB o pseudonimie "Mara". A zatem wyznawcą sekty (wiedzy tajemnej), w której "zainicjowani" poprowadzą maluczkich do raju na ziemi... Także "dualizm natury ludzkiej" - źródło ideologii gender (!), oraz "nowego początku", czyli rewolucji, co się rymuje ze współczesnym bolszewizmem. Śmierć rasy ludzkiej - także przez homoseksualny brak rozmnażania się - a przynajmniej radykalne ograniczenie liczebności ludzkości ma być zbawieniem dla planety.
Zwykle działalność gnostyków przekładała się na wojny domowe, bunty chłopskie i inne ruchawki. Wszędzie miała zapanować "równość" pod panowaniem wybrańców.
Inne postępowe pomysły gnostyków, które od zawsze pozostawały inspiracją dla rewolucjonistów, to ekstremalny promiskuityzm, często uzewnętrzniany praktyką kolektywizacji kobiet i zachętami do różnego typu eksperymentów seksualnych, w tym, z dziećmi. 
Maksymalna rozwiązłość seksualna to narzędzie kontroli szeregowych przez wybrańców - w tym wypadku, w teatrze. Wystarczy kopulować na potęgę a spełni się gnostycka obietnica.
Ogólne rozbestwienie stworzy ogólny chaos.
Doskonale rozumieli to  różnej maści rewolucjoniści. Od gnostyków co najmniej, stosowali broń rewolucji seksualnej. Do jej arsenału wchodziło promowanie powszechnego wyuzdania, promiskuityzmu, postulowanie tzw. "wolnej miłości", propagowanie zboczeń, oraz głoszenie aprobaty dla rozmaitych seksualnych patologii. Naturalnie w systemie liberalnym dzieje się to obecnie w płaszczyku retoryki "tolerancji" - prof. Marek Jan Chodakiewicz.
 
Te heretyckie przekonania kierują go dziś do walki z Kościołem i głoszenia swego własnego kabotyństwa: "Lupa zdecydowanie lubi być w centrum uwagi, lubi być obserwowany (Beata Guczalska)".
Wespół z ekshibicjonizmem, totalna opozycja wykorzystuje do kreowania go na 
p r z o d o w n i k a - nie tylko monstrualnych posiadów po teatrach, ale i w zaangażowaniu politycznym, czyli, walce o władzę poza procesem wyborczym. 

To jest aksjologiczna pustynia w tajemniczych dekoracjach ("doświadczenie wspólnego czasu i rytmu pozwala widzowi nawiązać relacje ze spektaklem i uwolnić się [sic!] od oczekiwania na konkretny sens")!

Najważniejszy konflikt rozgrywa się tu między marzeniami a rzeczywistością, między różnymi wariantami życia a ich sceniczną reprezentacją; wreszcie, między etyką (przyzwoitością) a ambicją... Przypomina się: proces jest tu ważniejszy od wyprodukowanego przedstawienia. Czyli, jego konfraternia utrzymywana za nasze pieniądze.

Lupa widzi nasze społeczeństwo ("matołów") jako zbieraninę ogarniętą uczuciami resentymentu kroczącą ku faszyzmowi - "to prowadzi do szczególnego debilizmu dzisiejszych politycznych dialogów" (KL z Witoldem Mrozkiem w G. W.)...
Temu od zawsze towarzyszyły różnego typu manipulacje, od głupoty partyjnej do egzaltacji starzejącej się Mai Komorowskiej.

Idea "klasztoru" - komuny, wprost zapośredniczona u bolszewika jest tu napędzającym motorem, nieświadomym (?) swej bluźnierczej nowej wiary w nowego człowieka, oraz psychicznego wyparcia i projekcji w grze stricte politycznej.
"MAMY W DUPIE, ŻE DAJEMY PRZEDSTAWIENIE, MAMY TU KLUB... - KL"
Prywatne przenika się z tym, co zawodowe i od razu przenosi się na scenę.
"A na chuj ci świadomość" - Krystian do Piotra Skiby (improwizacje są stymulowane celowo wypitym alkoholem).

Mit Lupy jest ugruntowany, bardziej politycznie iż artystycznie. 
Taki teatr: my fucking me (wrażenie sprawczości, jakie reżyser daje aktorom wydaje się złudne, raczej chodzi o ich "rozgrywanie").

Lupa równa się z d e p r a w o w a n a scena.





Komentarze

  1. Ciekawe podsumowanie, umknął mojej uwadze fakt, że Prokopiuk był umoczony w agenturę. Myślę, że można go nazwać, bez najmniejszej przesady, satanistą. To, co dzieje się w środowisku teatralnym i szerzej, artystycznym, przypomina sceny z „Nie-boskiej” Krasińskiego. Mimo wszystko czekam na happy end.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    2. tyle, że Krasiński był przerażony perspektywą rewolucji, i przed nią ostrzegał, a dzisiejsza neobolszewia, np. poprzez ruchawki uliczne, prze do obalenia funkcjonującego porządku

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...

Polityczna poprawność, czyli jak literacki k i c z podnieca naszą zlewaczałą Warszawkę u Warlika

Stado baranów - nie wiedzieć czemu - przyświeca z projekcji na ścianie - czyżby samokrytycznie (?) ostatniej premierze Nowego (choć propagandowo przestarzałego) Teatru o Elizabeth Costello dla warszawskiej snobizerii z Palik(mi)otem i PO-lszewickim czyścicielem w prokuratorii na widowni. Stolyca się bawi! Nieistniejąca postać w publicystycznej rozprawce rodem z filozofijki niejakiej Grety Thunberg inscenizowanej jak dziennik telewizyjny: obrazek plus polityczny komentarzyk - oczywiście pod nowymi rządami. Teatru i dziania się w tym jak na lekarstwo, za to postępową - przodem do przodu, a jakże - ideologijkę serwują pełnymi garściami. Grafomania tej g ł u p o t y ściga się z nudą , ale nie przestaje trzymać ręki na pulsie modnego zaangażowania w jedynie słusznej sprawce... I o to w tej politgramocie chodzi. Obywatel-widz ma być uświadomiony do spodu, co w Eurokołchozie piszczy i spływać z prądem wytycznych. Prezentują dekor, który znamy do przesytu, lodow(at)e projekcje z recyklingu i...

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć pr...