… to się zaczyna jak u Hitchcocka… A potem napięcie rośnie! Horubała referuje na otwarcie swój konflikt we własnym sorcie - „dobrej zmianie”, ustanawiając wysokie „c” moralne, jako zgodność z przekonaniami, które w starciu z jakimiś niepojętymi interesami (kumoterstwem? zwyczajnym chamstwem?) czyni go bezrobotnym. A ukochana żona pyta, z czego będziemy żyli. Mało, „zajumali mu laptopa”, gdzie miał notatki o znajomych…
Zatem, mamy kryminał z naszych sfer!
To będzie o katastrofie naszego państwa poszatkowanego we wzajemnie nienawistnych "bańkach" i głuchocie na inne, niż własne, argumenty...
„WDOWA SMOLEŃSKA” to powieść z kluczem. Ale, zaświadczam nie będąc obznajomionym, że i bez ustalenia kto jest kim czyta się znakomicie, jako portret nas wszystkich i poszczególnych postaw wobec indywidualnych kłopotów bohatera-kolegi, ale i Polski rządzonej po zwycięstwie…
I tylko ta „Melancholia” wg Malczewskiego na okładce prowokuje złe przeczucia i nie daje trąbić na wiwat. Jesteśmy w samym centrum istotnego sporu o to, co jest, z perspektywy bardzo indywidualnej. Szczerość zobowiązuje!
Nikt tu nie musi (?) uprawiać polityki globalnej, ani historycznej.
Persona dramatyczna szuka pracy pośród przyjaciół. Dowiedzmy się jak go te wilki jadły…
Przeczuwałem od pierwszych zdań, że będzie miał „niefart”.
Autor dokonuje wiwisekcji: byliśmy right people in right place...
Psychologia jest tu na usługach wiedzy o człowieku: młodym w zapiskach starszego i erotycznego skonfrontowanego z umierającym.
W recenzjach słyszę coś o "nocniku" - z Żuławskiego - czyli nieprzyzwoitości mieszania prywatnego z publicznym. To nonsens! Wszystko, co na placu ("na polu") powinno być podszyte i zaświadczone prywatnym przeżyciem, by nie skutkowało targowiskiem próżności, lub uprawianiem polityki*.
Pytaniem jest nie to: być albo nie być, ale jak będziemy ze sobą rozmawiać - po wojnie domowej?
To jest znakomita powieść o Miłości - w trójcy: do ukochanej żony, do Pana Boga i nieświętej Ojczyzny. W tej kolejności... Wobec wszech-panującej nienawiści plemiennej eksplodującej w tragedii smoleńskiej.
Autor jest idealistą proponując p e ł n i ę - łączy religię z erotyzmem, nie odpuszczając zasad i zaświadczając o prawdzie własnym życiem. Przykłada ręki z piórem do zmiany - lepszej od proponowanej w tekaemie...
Panie Andrzeju, miał Pan, ma Pan piękne życie. Dziękuję.
*) nie ma racji Jacques Derrida, że "nie ma niczego poza obrębem tekstu" - bo są postawy życiowe niesprzeczne (wierne) z informowaniem / przekonywaniem innych...
https://thetheatretimes.com/iotf2021/
OdpowiedzUsuńWarto oglądać zanim zniknie.