Przejdź do głównej zawartości

DAROWANEMU SIĘ NIE PATRZY

 Wartości, którym hołdowałem - blakną, gasną. Stają się niemodne, ale przede wszystkim w coraz mniejszym stopniu są akceptowane, czytelne, atrakcyjne. Środowisko zdaje się nie pamiętać, że wierność tym zasadom i wartościom daje poczucie ł a d u i harmonii. Inaczej rozmienimy się na drobne, a uprawianie tego zawodu stanie się niegodne. 

Po co ja to robię? Wybrałem ten zawód aby uczyć się i twórczo w sobie przetwarzać to, co umieli moi poprzednicy, czyli kontynuować ich myśl i umiejętności. Ta sfera zawodu zgasła i teraz jest przykro i boleśnie. Umarły wartości, dla których zacząłem to robić. Gdybym wiedział, że tak się stanie tobym się temu nie poświęcał.

Zbigniew Zapasiewicz


Dostałem zamówienie z wydawnictwa "Czerwone i Czarne", by się wypowiedzieć o dostarczonej kurierem bezpłatnie książce: "Zawód aktor" Jacka Wakara, i zamierzam się wywiązać.

  

Rozmowy z piętnastoma celebrytami nowej obsady robione przez funkcjonariusza poprzedniego systemu, całkowicie pozbawionego wiarygodności to towar, który dobrze się sprzeda na rynku, jak wszelkie plotki o znanych z telewizji.

I rzeczywiście, nie jest to zbiór przemyśleń o misji czy powinnościach, lub przynajmniej formie teatru - patrz to, czego uczył mnie mój mistrz, wielki aktor - lecz pogwarki o sobie, z cyklu: jesteśmy znani z tego, że jesteśmy znani.

Nie ma w tym zbiorze najlepszych profesjonalistów, np. Jana Frycza, Jurka Radziwiłowicza, Jerzego Treli, Danuty Stenki, czy Julii Kijowskiej, widać Wakar z "der Onet" niekoniecznie ma wstęp do garderoby - mimo wiernej służby, więc donosi "by na chwilę zapomnieć, że jest się aktorem"...


Jako profesjonaliście takie pogaduszki do niczego nie są mi potrzebne, bo o tych zawodnikach wiem więcej z praktyki i niekoniecznie daję się nabierać na autokreację. Ale lud to kupi (?), bo teatr w tym kraju  już dawno nie musi być inteligentny i rozwijający, więc jego towarzyszący i medialny kreator jedzie jak swój do swego po swoje. To g ł u p i e.


Spróbuję przyswoić te rozmowy po sokratejsku, jakbym nic nie wiedział: może z tego wynika teatr jaki jest, a nie jaki być powinien.

Oto Polska - działaj (gadaj) teraz.


Ten zbiór coś opisuje, ale drogi nie wyznacza.

Bezradność Koleżanek i Kolegów gdy chcą coś powiedzieć mądrego o aktorstwie umysłowo obezwładnia, więc raczej kino, serial i kto z kim i za ile! "Kto ma cztery mercedesy"?


"W wypadku karier aktorskich są dwie perspektywy" - poucza Tomasz Kot, ale nie mówi, co mu to robi i po co... "Amerykanie mają obsesję szukania w roli momentów", ale jednak Copolla powiedział naszemu gwiazdorowi, że dla niego najważniejsze jest, co aktor ma w głowie.

O! "Możesz żyć życiem Religi" - entuzjazmuje się usłużny dziennikarz a mnie się przypomina, jak Zapasiewicz uczył nas, że gdy po spektaklu łowczynie autografów podchodzą do kolegów, bo ciebie nie poznały - to bardzo dobrze, bo po scenie ma chodzić Makbet, czy Prospero, a nie pan Zbigniew.


"Możesz robić wszystko, ale i tak cię nie ma" - to chyba najprzenikliwsza refleksja na przeszło czterysta stron ględzenia.

"Masz mnie, kurwa, nie lubić, mam ci pomóc"? Takie kwiatki publika uwielbia - ten jest rzekomo z Frycza do studenta... Czy to coś mówi o zawodzie?

"Moje ciało - moja sprawa" - to zawołanie z zaprzyjaźnionego repertuaru (dziś większość tego środowiska jest zdecydowanie antyrządowa) i nikomu nie przyjdzie do głowy, że aktorstwo to s ł u ż b a - wobec literatury (kultury) i widowni. Państwo mają w głowach poprzewracane - tak robi popularność i brak charakteru.

"Piękne dwa miesiącu pobytu w Stanach"... No, pewnie: na koszt podatnika.


Tylko Andrzej - deklarując uwielbienie dla muzyki - przytomnie zauważa, że sceną rządzi kontrapunkt, czyli umie opowiedzieć o formie.


Ja się tu wyzłośliwiam mimo, że mnie w tej książce wymieniają, jako reżysera, bo to nie jest o zawodowości, tylko o prywatności, z kina. A t y l k o  t e a t r  r o b i  z  c z ł o w i k a  a k t o r a !


Chyba Adamowi Woronowiczowi udaje się zbliżyć w opisie do charakteru swego nauczyciela, Zbigniewa Zapasiewicza, ale jako starszy kolega z tej samej szkoły, dziwię się, że tak mało w tych wspomnieniach mowa jest o majstrach. To pokolenie myśli o sobie, że wyskoczyło "spod ogona" - ich sukcesem jest kariera.

"Każdego wieczoru jest inaczej" - wspina się na szczyty intelektu Krycha, przed którą Jacuś drepce na kolanach. Ona sama plecie coś o "bezrefleksyjności założeń", wybiórczą pamięć nadrabiając kodziawerską ideologią, a ja pamiętam jej agresywność na próbach z lepszą od siebie aktorką i konformizm, gdy proponowałem spektakl w Kościele, w rocznicę "Solidarności": "Andrzej (Wajda) mi nie pozwala"... Niedociekliwy dziennikarz nie dopytał; "nie szuka - sprzedaje"...


I o tym jest ta książka, więc "plandemia" wywołuje w nich panikę. 


Przesłanie Zbigniewa Herberta - do młodzieży w PWST - trafia w pustkę: 


Drodzy Nieznajomi. Jesteśmy osobliwą, małą, 

skłóconą gromadką, bez której prześwietna ludzkość może się dobrze obejść. Jesteśmy beznadziejną mniejszością - i co gorsze uzurpujemy sobie prawo do wzniecania niepokoju. Chcemy zmusić naszych bliźnich do refleksji nad ludzkim     losem, do trudnej miłości - jaką winni jesteśmy sprawom wielkim - także pogardy   dla wszystkich, którzy z uporem godnym lepszej sprawy - starają się człowieka pomniejszyć i odebrać mu godność.

Czeka Was życie wspaniałe, okrutne i bezlitosne. Bądźcie w każdej chwili, 

w każdym wypowiedzianym ze sceny słowie po stronie wartości, za rzemiosłem   przeciw tandecie, za nieustającym wysiłkiem woli i umysłu przeciw łatwej manierze, za prawdą przeciw obłudzie, kłamstwu i przemocy.

I nie bądźcie - na litość boską - nowocześni, bądźcie rzetelni.

Hodujcie w sobie odwagę i skromność. Niech Wam towarzyszy wiara w nieosiągalną doskonałość i nie opuszcza niepokój i wieczna udręka, które mówią, że to co osiągnęliśmy dzisiaj "to jednak stanowczo za mało".

Życzę Wam trudnego życia. Tylko takie godne jest artysty. 


Szkoda czasu i hajsu! 

ps

Wydanie 39 złotych uzasadnia tylko, najstarsza w tym towarzystwie Dorota Kolak, mająca coś do powiedzenia o teatrze. "Czarno to widzę"... Ja też.

 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...

Polityczna poprawność, czyli jak literacki k i c z podnieca naszą zlewaczałą Warszawkę u Warlika

Stado baranów - nie wiedzieć czemu - przyświeca z projekcji na ścianie - czyżby samokrytycznie (?) ostatniej premierze Nowego (choć propagandowo przestarzałego) Teatru o Elizabeth Costello dla warszawskiej snobizerii z Palik(mi)otem i PO-lszewickim czyścicielem w prokuratorii na widowni. Stolyca się bawi! Nieistniejąca postać w publicystycznej rozprawce rodem z filozofijki niejakiej Grety Thunberg inscenizowanej jak dziennik telewizyjny: obrazek plus polityczny komentarzyk - oczywiście pod nowymi rządami. Teatru i dziania się w tym jak na lekarstwo, za to postępową - przodem do przodu, a jakże - ideologijkę serwują pełnymi garściami. Grafomania tej g ł u p o t y ściga się z nudą , ale nie przestaje trzymać ręki na pulsie modnego zaangażowania w jedynie słusznej sprawce... I o to w tej politgramocie chodzi. Obywatel-widz ma być uświadomiony do spodu, co w Eurokołchozie piszczy i spływać z prądem wytycznych. Prezentują dekor, który znamy do przesytu, lodow(at)e projekcje z recyklingu i...

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć pr...