Przejdź do głównej zawartości

jojczenie i smędzenie... INNI MAJĄ GORZEJ!

Nasza kultura od dawna była nakierowana na młodych, zdrowych, pięknych i bogatych. A teraz w dodatku brutalnie dano nam do zrozumienia, że będziemy musieli w tym roku opłakać więcej naszych dziadków. Starych, niedołężnych czy schorowanych ludzi.
Magdalena Kawalec-Segond 
... kultura i cywilizacja już była zindywidualizowana, teraz dosłownie ulega gigantycznemu rozproszeniu. 

Podczas epidemii i kryzysów widzimy to co w ludzkości najlepsze i najgorsze…

No właśnie, w którymś tam tygodniu szaleństwa trzeba jeśli nie podsumować, to wskazywać tendencje i kierunki strat.

"Sorry, Polsko, nie każ mi"... słyszę z "Trójeczki" córcię aktora, kiedyś aktorkę, wykrzykującą modną śpiewkę nie dla zabawy, ale dla "młodych, wykształconych z wielkich miast" (w naszym pokoleniu liczba ludzi bezmyślnych, ślepo przyjmujących punkt widzenia innych - władzy - bez jakiejkolwiek własnej refleksji jest po prostu przerażająca - u lewactwa i prawactwa)...


Ludzie teatru (uogólniam) w tym wszystkim potracili głowy... Nie przywykli do wolnego rynku, pozostając na ogół na utrzymaniu organizatora, czyli na etacie "za gotowość" ("czy się stoi czy się leży..."), dzisiaj prześcigają się w roszczeniach, że wobec Obywatela/podatnika to mało, ale przecież swe jojczenia kierują do ministerstwa i znienawidzonego urzędnika (skoro im wcześniej ofiarował pełną władzę w Starym Teatrze i nie zapobiegł zbolszewizowaniu większości instytucjonalnego środowiska to właściwie, czemu nie?). Nazwałbym to kolaboracją, ale ponieważ on (ten pan na urzędzie) nie dysponuje swoimi pieniędzmi, tylko służy, a właściwie powinien - więc, czemu nie? On zresztą (roz)daje tak, by nie można było od razu zdechnąć, choć przeżyć się za to da... raczej skromnie. Zatem?
Wyścigi po demonstrację n i e s a m o d z i e l n o ś c i trwają; kogo tam nie ma - Chotkowski, Niedurna, Szczawińska, Czyżewska, Nowak, Mrozek, Sztarbowski, nawet abiturienci wydziałów Reżyserii - bez dorobku, ale już z wiedzą, gdzie są konfitury - nóżki podkładają i rączki wyciągają. Lewica się zaktywizowała...
I nie mówię, że państwo nie ma obowiązków "opiekuńczych", bo ma - także wobec emerytów, lekarzy, nauczycieli, bezrobotnych i słabszych.
Ale gdzie są wasze oszczędności z monstrualnych honorariów i przez lata bezczelnie krojonej kasy z grantów, dotacji i wyjazdów? Ciągle wam mało?
A przecież ważniejsze jest pytanie, co dalej?
I tu rejestruję kompletną bezradność intelektualną dla ogarnięcia sytuacji i choćby próby postawienia diagnozy.
To jak wybrnąć z choroby - zarazy?
Gdzie jest Instytut Teatralny żywiący się wspominkami Profesora (pięknie, pięknie, ale mało skutecznie), albo plotkując z "Pięknymi czterdziestoletnimi" o Zapasiewiczu (pięknie, ale nie na temat), co ośmiesza brakiem wyczucia nawet takiego speca, jak Smolisa Michała.
Do tego prawica urządza sobie telewizyjne disco z Tomczyka i konferencje medialne z podkrążonymi oczami chirurga bez maseczki, ale nakazującego wsiem - po ukazu! Fajna perspektywa!
Ja rozumiem, że w ramach wyparcia (!) udaje się, że nic się nie stało, i od poniedziałku (wtorku, środy, niedzieli) minister Szumowski zagra na trąbce, że "koniec pandemii"...
Ale może warto zawczasu pomyśleć, co se ne wrati? Tak na wszelki wypadek, by być przygotowanym na to, na co przygotowani zupełnie nie byliśmy...
Bezładne ciągnięcie przez każdego w swoją stronę. Sprzętu, który jest tak robiony, by „nie było warto go naprawiać”. Świata jednorazowego, w którym nie ma nic trwałego, a wartości też każdy ma własne. Oto współczesna uniwersalna odpowiedź na zagrożenie.

"Przygotowanie bowiem wymagałoby myślenia w długiej perspektywie, posiadania rezerw na ciężkie czasy, zdolności do współpracy, słuchania specjalistów. A królują krótkoterminowe strategie i dojutrkowość, masowość konsumpcji powodującą zero rezerw i outsourcing w obszarach bezpieczeństwa (te nieszczęsne maseczki czy rękawiczki produkowane wyłącznie w Chinach), rozbuchaną konkurencję i zanik autorytetów, zwłaszcza naukowych (M. Kawalec-Segond)".

Przecież teatru jaki utrzymywaliśmy i tolerowaliśmy n i e  b ę d z i e. Finito: kończy się cywilizacja for fun i to nie hukiem, lecz skomleniem...
Bo co (to a propos Smolisa z Woronowiczem w IT), Jarzyna nas zaprosi za chwilę do ATM-u, gdzie za miliony wydane na produkcję i wynajem pomieszczenia będziemy na kupie dojeżdżać za Wisłę wynajmowanymi autobusami, by się pośmiać z Masłowskiej? 
"Ewelina" - śmiejąc się - będzie w TR opowiadać bzdury? Komu, za ile, i dlaczego?
Ktoś zapłaci Lupie za przeciągane miesiące prób i ekshibicji, Kleczewskiej za demonstracje kompleksów, czy Jasiowi Klacie, który już też w Łodzi wyskoczył na obszarnika z sumami. Dlaczego?
Czy ja - delikatnie mówiąc, że wątpię - jestem czarnowidzem, czy to raczej "inni ludzie" odrywają się od istnienia?

O, proszę... w rzeczonym radyjku Fog właśnie śpiewa: "To ostatnia niedziela"... Przypadek?

Należy się brać do odgruzowywania i myśleć: nasza powszechna kultura bycia i użycia takich zachowań nie promuje.
Na przykład powstają nowe wykluczenia znacznie głębsze, niż dotychczasowe – bo co teraz się dzieje z ludźmi, którzy w ogóle nie mają dostępu do internetu? Czy ktoś w ogóle to wie i jakoś to sprawdza? 

"Postawiona przez chorobę pod ścianą niemal każda władza w obrębie naszej cywilizacji zupełnie racjonalnie zarządziła przymusową kwarantannę. I dziś z tego powodu wręcz internalizujemy postawy, które w długiej i globalnej perspektywie tylko się na nas zemszczą w kwestii walki z pandemiami przyszłości. Podczas gdy dramatycznie potrzebne są nam współdziałanie, aktywność i nadzieja, praktykujemy izolację, unik i – co nie daj Boże – fatalizm". 

Unikiem jest gadanie, że nic się nie stało, i że za chwilę wrócimy, jak gdyby nigdy nic, do sal teatralnych. A gdzie nasze pożytki (z tego), gdzie bezpieczeństwo - mentalne i dla miłego z.?
Byliśmy nieprzygotowani - nie dziwota. Czemu nie przygotowujemy się na to, co będzie?
A przecież myślenie o przyszłości teatru jest proste, i przeze mnie wielokrotnie opisywane.
Instytucjonalnych teatrów jest za dużo. Aktorów etatowych jest nadprodukcja! Powinny przetrwać jako stałe zespoły tylko instytucje (przede wszystkim samorządowe), na które organizatora będzie stać nie na głodowym poziomie...
Reszta na wolny rynek: do konkursów każdorazowo o dzieło i ze skrzykiwanym z kraju zespołem wykonawców i producentów. 
I proszę nie przerabiać budynków na sklepy, tylko na "domy produkcyjne", bez kosztów utrzymania załogi, lecz do wynajęcia dla grupy, która zaoszczędzając na wydatkach finansujących komfort zatrudnienia "państwowego", będzie miała znacznie więcej pieniędzy na stworzenie przedstawienia. A jeśli ludzie nie kupią biletów, to trudno, trzeba będzie jechać dalej, albo zmienić zawód. Przypomnieć sobie, że to fach wędrowny, a zasiedziałość likwiduje rozwój, poszukiwanie i ciekawość - konieczne dla sztuki teatru!

Choroba zabija jednostki, ale ze swej zakaźnej natury poucza, że jesteśmy w ścisłym związku jedni z drugimi. Dotyka biednych i bogatych, nieznanych i celebrytów. Choruje książę i żebrak... Czy to da szansę na chociaż przypomnienie, jeśli już nie odbudowanie etosu wspólnego wysiłku, zbiorowego poświęcenia i powszechnej odpowiedzialności? Dałby jednak dobry Bóg.
Prawicowy rząd dawał, i dobrze, ale mu się mieszek skończy i nie będzie miał z czego. Przecież to oczywiste: dziś gospodarka traci podobno sześć miliardów dziennie, a jutro?

Jestem ze Szkoły, w której rektor Łapicki mawiał: "NIC WAM/NAM SIĘ NIE NALEŻY", a Pan Dziekan - nadużywany dziś na Pradze przez lewiznę Sztarbowskiego z Łysakiem do walczenia z Panem Bogiem - że należy na Reżyserii zadbać o bogate małżeństwo.

Adam Woronowicz, abstrahując od zarazy wyznał, że robi to, co robi dla radości i z bezinteresowności tworzenia. Brawo. Trzymam go za słowo. Inni mają gorzej.







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...

Polityczna poprawność, czyli jak literacki k i c z podnieca naszą zlewaczałą Warszawkę u Warlika

Stado baranów - nie wiedzieć czemu - przyświeca z projekcji na ścianie - czyżby samokrytycznie (?) ostatniej premierze Nowego (choć propagandowo przestarzałego) Teatru o Elizabeth Costello dla warszawskiej snobizerii z Palik(mi)otem i PO-lszewickim czyścicielem w prokuratorii na widowni. Stolyca się bawi! Nieistniejąca postać w publicystycznej rozprawce rodem z filozofijki niejakiej Grety Thunberg inscenizowanej jak dziennik telewizyjny: obrazek plus polityczny komentarzyk - oczywiście pod nowymi rządami. Teatru i dziania się w tym jak na lekarstwo, za to postępową - przodem do przodu, a jakże - ideologijkę serwują pełnymi garściami. Grafomania tej g ł u p o t y ściga się z nudą , ale nie przestaje trzymać ręki na pulsie modnego zaangażowania w jedynie słusznej sprawce... I o to w tej politgramocie chodzi. Obywatel-widz ma być uświadomiony do spodu, co w Eurokołchozie piszczy i spływać z prądem wytycznych. Prezentują dekor, który znamy do przesytu, lodow(at)e projekcje z recyklingu i...

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć pr...