Paiderastía oznacza dosłownie miłość do chłopców wyrażaną seksualnie lub nie w starożytnej Grecji. Zachowania te nie były wyznacznikiem tożsamości, jak ma to miejsce współcześnie...
Ich rodzina jest naprawdę bajeczna... Widziałem premierę Nowego Teatru w ATM pięć lat temu. Zeszła się Warszawka, bankiet był snobistycznie udany... Pamiętam, że na spektaklu się wynudziłem, bo pewnie oczekiwałem Prousta.
Dziś oglądana rejestracja wiele wyjaśnia. Zrobiona jest perfekcyjnie, mucha nie siada. Jednocześnie widać - także na zbliżeniach - po co to jest, i jakie są ideologiczne założenia. To manifest i gloryfikacja pederastii - "podobny natychmiast rozpoznaje podobnego" - jako swoistego arystokratyzmu i świata "z wyższej półki" (dla wyższych sfer): korzystania z życia i używania innych; we wczorajszej stolicy rozpiętego gdzieś pomiędzy "Charlotte" z Pl. Unii, a siedzibą Warlika. Salon. Warszawski? Z jednego sądź o wszystkich...
Duchy w seansie, długie papiroski, egoizm smakoszy: swój do swego po swoje... Rasa, na której - jak sami o sobie mówią - ciąży przekleństwo, które ich rzekomo uwzniośla. Ba! Szukają homoseksualności w historii. Wywyższają się wysublimowaną melancholią. Nie przyjmując do wiadomości, że jest bezpłodna.
Swoistym usprawiedliwieniem wyznawanej aksjologii ma być końcowy okrzyk Fedry o kazirodczej miłości do Hipolita.
Plotki, ploteczki. Dla maluczkich. Nigdy zaproszeń na swoje wieczory... Poprawiają sobie katleje i uprawiają sado-maso. Seks. Migrena i zmysłowość.
Koledzy wyraźnie czują się dobrze obsadzeni, bo ideowo mogą się utożsamiać.
Efektowne aktorstwo mimetyczne pojawia się w III części w poszukiwaniu utraconego czasu, gdy znakomicie grają jak im ten czas umyka i minął. Wcześniej, to raczej klubowa estetyka, hedonistyczna zabawa i wskazania w kierunku zachowań, które w Europie już dawno uchodzą za Francja-elegancja...
Wszystko to dzieje się tak samo - zdaniem autorów przedstawienia - w Londynie, w Berlinie, w Warszawie, Petersburgu, czy w Paryżu... "W sprawach rozpusty trzeba umieć brać się do rzeczy". Etc.
"Życie to jest okropna rzecz. Człowiek trawi czas na robieniu rzeczy, które go nudzą". Tu robią to luźniutko, spod serca...
Ogląda się to świetnie. Należy podziwiać Majkę, rozkosznie prostacką, etiudę Mariusza o zazdrości, Ewę, podszytą ironiczną królewskością, przepoczwarzającego się tancerza, świetną oprawę muzyczną i wizualną, brawo... Tyle, że dziś zda się to wodą po kisielu... Wspominaniem, czy może rojeniem świata, który właśnie się rozpada. Pytanie, czy nasi celebryci o tym wiedzą?
Mowa jest przecież o Sodomie, ale słowami Francuza. Rodacy, za pośrednictwem telewizora, myślą raczej o wykorzystywaniu i odpowiedzialności...
Nie mnie sądzić, ale przyszłe pokolenia pewnie będą już wiedzieć więcej, że może właśnie dlatego... Cywilizacja używania i przesytu na naszych oczach skonsumowała sama siebie i czkawką sprowokowała rozpad i chaos. Okazało się, że przed zarazą nie chroni ani pochodzenie, znajomości, ani pieniądze, ani estetyczność wystawy. Człowiek staje wobec drugiego odarty z kostiumów pani Szczęśniak.
Poprosiłby dobrego Pana Boga o zmiłowanie. Ale nie da / ma rady.
Ich rodzina jest naprawdę bajeczna... Widziałem premierę Nowego Teatru w ATM pięć lat temu. Zeszła się Warszawka, bankiet był snobistycznie udany... Pamiętam, że na spektaklu się wynudziłem, bo pewnie oczekiwałem Prousta.

Duchy w seansie, długie papiroski, egoizm smakoszy: swój do swego po swoje... Rasa, na której - jak sami o sobie mówią - ciąży przekleństwo, które ich rzekomo uwzniośla. Ba! Szukają homoseksualności w historii. Wywyższają się wysublimowaną melancholią. Nie przyjmując do wiadomości, że jest bezpłodna.
Swoistym usprawiedliwieniem wyznawanej aksjologii ma być końcowy okrzyk Fedry o kazirodczej miłości do Hipolita.
Plotki, ploteczki. Dla maluczkich. Nigdy zaproszeń na swoje wieczory... Poprawiają sobie katleje i uprawiają sado-maso. Seks. Migrena i zmysłowość.
Koledzy wyraźnie czują się dobrze obsadzeni, bo ideowo mogą się utożsamiać.
Efektowne aktorstwo mimetyczne pojawia się w III części w poszukiwaniu utraconego czasu, gdy znakomicie grają jak im ten czas umyka i minął. Wcześniej, to raczej klubowa estetyka, hedonistyczna zabawa i wskazania w kierunku zachowań, które w Europie już dawno uchodzą za Francja-elegancja...
Wszystko to dzieje się tak samo - zdaniem autorów przedstawienia - w Londynie, w Berlinie, w Warszawie, Petersburgu, czy w Paryżu... "W sprawach rozpusty trzeba umieć brać się do rzeczy". Etc.
"Życie to jest okropna rzecz. Człowiek trawi czas na robieniu rzeczy, które go nudzą". Tu robią to luźniutko, spod serca...
Ogląda się to świetnie. Należy podziwiać Majkę, rozkosznie prostacką, etiudę Mariusza o zazdrości, Ewę, podszytą ironiczną królewskością, przepoczwarzającego się tancerza, świetną oprawę muzyczną i wizualną, brawo... Tyle, że dziś zda się to wodą po kisielu... Wspominaniem, czy może rojeniem świata, który właśnie się rozpada. Pytanie, czy nasi celebryci o tym wiedzą?
Mowa jest przecież o Sodomie, ale słowami Francuza. Rodacy, za pośrednictwem telewizora, myślą raczej o wykorzystywaniu i odpowiedzialności...
Nie mnie sądzić, ale przyszłe pokolenia pewnie będą już wiedzieć więcej, że może właśnie dlatego... Cywilizacja używania i przesytu na naszych oczach skonsumowała sama siebie i czkawką sprowokowała rozpad i chaos. Okazało się, że przed zarazą nie chroni ani pochodzenie, znajomości, ani pieniądze, ani estetyczność wystawy. Człowiek staje wobec drugiego odarty z kostiumów pani Szczęśniak.
Poprosiłby dobrego Pana Boga o zmiłowanie. Ale nie da / ma rady.

Komentarze
Prześlij komentarz