W przypadku dyrektora S. (mnie samemu, przyznaję, mało sympatycznemu) najważniejszy jest fakt zgłoszenia do prokuratury.
Skarżące się panie poszły do organizatora teatru, czyli przełożonego dyrektora, a ten uznał, że konieczne jest śledztwo w ramach wymiaru sprawiedliwości. I to element rozstrzygający w dziedzinie nadużywania insynuacji i pomawiania dla załatwiania partykularnych interesów, lub oszołomienia ideologicznego. Prokurator po przesłuchaniu wymaga protokołu podpisanego z wiedzą o odpowiedzialności karnej za fałszywe świadectwo przeciwko bliźniemu swemu...
Czytając opowieści gazetowe trudno nie wzbudzić w sobie współczucia, ale n i e w o l n o zapominać o domniemaniu niewinności jako zasadzie cywilizacyjnej, którą agresywna lewica usiłuje podważyć, lub wyeliminować z życia społecznego, przez siebie rewolucjonizowanego.
O winie rozstrzyga sąd, a nie ulica czy ta, czy tamta gazeta, lub środowiskowa opinia!
Nikt nie wie, co w tej delikatnej materii wydarzyło się naprawdę, ale tylko powołane do tego organy mogą weryfikować opinie i dowody, co chroni przed zniewagą lub zwykłą zemstą, z wykorzystaniem modnego narzędzia. Krzywdę można wyrządzić także niesłusznie posądzonemu. Każdy ma prawo do obrony swego dobrego imienia, i to oskarżyciel musi przeprowadzić dowód, a nie oskarżany udowodnić, że "nie jest wielbłądem".
Do tej pory w naszym środowisku było odwrotnie. Płynący z Zachodu prąd "rozliczeniowy" podziałał na wypartą (?) pamięć niektórych pracowniczek teatru, które przypomniały sobie, że w przeszłości były źle traktowane a nawet molestowane.
Proszę mnie dobrze zrozumieć: przyjmuję do wiadomości występowanie strachu o siebie i traumatyczny stres związany z nadużyciem relacji, ale sprawa (oskarżenie) jest zbyt poważna, by abstrahować od cywilnej odwagi i instytucjonalnych możliwości zapewnienia pomocy autentycznie poszkodowanym. To wymaga zgłoszenia, a nie biegania po gazetach, czy szkalującego obmawiania. Taka nieudowodniona zniewaga oznacza przecież "śmierć cywilną" delikwenta, który, zanim się oczyści, może zapomnieć o możliwości wykonywania zawodu i uchodzenia za człowieka przyzwoitego w tym naszym niewielkim środowisku.
Krzywda nie ma płci ani orientacji ideologicznej, i nie "gender" ale przyzwoitość i procedury gwarantowane prawem muszą decydować. Pomyłki są nienaprawialne.
Nie wolno także zapominać o specyfice zawodu, w którym z jednej strony konkurencja, a z drugiej przekraczanie granic należą do codzienności. Powtórzę: granice stanowi przyzwoitość i obowiązujące prawo. Jeśli ktoś czuje się pogwałcony ma obowiązek uruchomić odpowiednią procedurę, a nie rozpętywać medialną nagonkę. Prawo współobywateli do informacji nie unieważnia konieczności złożenia oficjalnego zawiadomienia, gdzie trzeba, a nie tylko kontentowanie się publicznym linczem.
Tym bardziej, że wszyscy mamy w środowisku takich, których lubimy bardziej i tych, których tylko trochę - mając święte prawo do oceny indywidualnej nie mamy żadnych praw do wydawania wyroków bez sądu...
To etyczne abecadło.
Podobno już 16 kobiet oskarża pana S.Ich liczba rośnie. W Krakowie środowiska artystyczne solidaryzują się z kobietami z Bagateli, ale wstrzymują się od komentarza w stosunku do dyrektora.Nie ma też specjalnego hejtu.Sprawa jest w prokuraturze i wydanie wyroku jest powinnością sądu, a nie społeczeństwa.Oczywiście zdarzają się jakieś przypadki, że ktoś już osądził S., ale w takich sprawach to nic nowego. Zdarzają się osoby, które twierdzą, że to może być spisek aktorek przeciwko dyrektorowi.Zastanawiam się tylko po co one miałby to robić?Pod listem podpisane są aktorki z dorobkiem, nagradzane, znane z filmów i seriali.Zgłaszają się też kolejne, które już od kilku lat nie pracują w tym teatrze.Ja czekam na wyrok sądu.Wtedy sprawa będzie jasna.Pierwsze przesłuchanie kobiet prokuratura zaplanowała na 12 listopada
OdpowiedzUsuńkażdy wypadek jest inny i MUSI by sądzony zgodnie z prawem. Bo np. rok temu Buchwald skazała Pawłowskiego nie idąc do sądu, tylko wydając wyrok na e-teatrze, a to jest przestępstwo z art 216 kk
OdpowiedzUsuńA jak się zakończyła sprawa z panem Pawłowskim.Była sprawa w sądzie?Jaki wyrok? Sprawa ucichła i nie ma żadnych informacji.Z tego co widzę na stronie internetowej, to pan Pawłowski nie jest już jej pracownikiem.
OdpowiedzUsuńNie wiem! Ostatnie wiadomości, kontakt, miałem przed rokiem.
OdpowiedzUsuńOnet napisał: "profesor milczy"... Ja mam do niego pretensje, że nie przeprowadził sprawy (?) przez sąd, jak zapowiedział w pozwie przedsądowym, ale miał jakąś, doradzoną przez prawniczkę, "koncepcję".
Komisja dyscyplinarna na AT przedstawiła absurdalne zarzuty - jako argumenty studentów; byłem na liście do przesłuchania, i NIC.
Z miesiąc temu w obecności Malajkata na konferencji "zmiana-teraz" nawiązałem do sprawy (pisałem do niego list otwarty) - i NIC! Bez reakcji. Co mi wygląda na zamiatanie pod dywan. Ale o czym to świadczy?
W każdym razie opublikowanie donosu na e-teatrze (16 miesięcy temu) jest przestępstwem, które pozostaje bezkarne - i oskarżenie-zniewaga nieudowodnione. Dlatego casus Bagateli jest prawnie prawidłowy, bo prokurator się wypowie, a oskarżycielki będą zeznawać pod rygorem odpowiedzialności karnej. A nie plotkować.
PS: wiadomo mi, że dostał propozycję przejścia na emeryturę, ale odmówił. Czy jednak upływ czasu nie zadziałał automatycznie, tego nie wiem. Potwierdzam, że w spisie go nie ma.
OdpowiedzUsuń