Almodovara nigdy zbytnio nie adorowałem ani na kolana przed nim nie padałem, ale w "Bólu i blasku" podziwiam, podziwiam. Jak dojrzał, jak spoważniał i jak chce mu się skierować kamerę bezpardonowo na siebie...
To także historia o starzejącym się mężczyźnie i budzącym się ponownie do życia artyście. Mimo deklaracji, że "miłość nie może nikogo uratować". Ale to przecież nieprawda.
Reżyser robi coś, co w sztuce zawsze najbardziej się opłaca - opowiada o sobie, mając coś do powiedzenia.
Rozumiem, że to historia trudnych związków jego i Banderasa, który tu empatycznie wspomina grając powściągliwie reżysera ze swym aktorem i "siostrą" heroiną... Wzruszająca historia.
I jak delikatnie opowiedziana orientacja, zero "elgiebetienia". Tu chodzi o pamięć i emocje, a nie ideologię i politykę. Pięknie. Pięknie.
Byłem na seansie, po którym tłum się kłębił na Tarantina. Jak charakterystycznie różmią się te kina. Wyszalałe skandale, dziś świadome, co jest grane - choć ciągle w różnych odcieniach czerwieni, więc zmysłowości - i pozerstwa pustego Amerykanina.
Osobiste historie z przeszłości za uszami ma każdy, ale ten Hiszpan umie je opowiadać melancholijnie i spełniać podstawowy warunek wartościowej sztuki - dziś zapoznany -
p o r o z u m i e n i e, u niego samo się prosi i uwidocznia. Kino to taśma z pamięcią.
Portugalczyku jak nóż bezlitosny
Naciąleś dziewcząt jak róż w kraju sosny
Że tylko szept z tobą szedł słów
jak liści nie uiści, nie uiści
To także historia o starzejącym się mężczyźnie i budzącym się ponownie do życia artyście. Mimo deklaracji, że "miłość nie może nikogo uratować". Ale to przecież nieprawda.
Reżyser robi coś, co w sztuce zawsze najbardziej się opłaca - opowiada o sobie, mając coś do powiedzenia.
Rozumiem, że to historia trudnych związków jego i Banderasa, który tu empatycznie wspomina grając powściągliwie reżysera ze swym aktorem i "siostrą" heroiną... Wzruszająca historia.
I jak delikatnie opowiedziana orientacja, zero "elgiebetienia". Tu chodzi o pamięć i emocje, a nie ideologię i politykę. Pięknie. Pięknie.
Byłem na seansie, po którym tłum się kłębił na Tarantina. Jak charakterystycznie różmią się te kina. Wyszalałe skandale, dziś świadome, co jest grane - choć ciągle w różnych odcieniach czerwieni, więc zmysłowości - i pozerstwa pustego Amerykanina.
Osobiste historie z przeszłości za uszami ma każdy, ale ten Hiszpan umie je opowiadać melancholijnie i spełniać podstawowy warunek wartościowej sztuki - dziś zapoznany -
p o r o z u m i e n i e, u niego samo się prosi i uwidocznia. Kino to taśma z pamięcią.
Portugalczyku jak nóż bezlitosny
Naciąleś dziewcząt jak róż w kraju sosny
Że tylko szept z tobą szedł słów
jak liści nie uiści, nie uiści
Komentarze
Prześlij komentarz