Ptak ptakowi nie jednaki człek człekowi nie dorówna dusa dusy zajrzy w oczy nie polezie orzeł w gówna Stanisław Wyspiański
Niedawna kompromitacja Józefa Orła w Klubie Ronina, jako cenzora i lakierującegokartofla, by władza była zadowolona z "dyskusji" w klubie wzajemnej adoracji, a krytyka "konstruktywna", a nie marudna i wytykająca zaniechania, pokazuje tendencję ujawniająca się przed wyborami. Sformułuję ją w formie pytania: po co ta władza chce rządzić? Odpowiedź, że TKM (tieper kuźwa my) mnie nie satysfakcjonuje, a fakt, że opozycja jest jeszcze gorsza nie usprawiedliwia.
Rządy PiS-u w kulturze notują fatalnie zauważalny brak sukcesów, pogłębienie podziałów i oddanie inicjatywy totalnej opozycji. Teatr jest tu skrajnym dowodem nieprofesjonalizmu i podejmowania decyzji przeciwskutecznych - rezygnacji ze sprawowania władzy i nadzoru, oraz nie przeciwdziałaniu dekonstrukcji w większości teatrów.
Rząd ma współudział organizatorski i finansowy w pięciu teatrach dramatycznych, z których
ż a d e n nie jest jego - nie realizuje polityki kulturalnej rządu - a w dwóch ma udziały właścicielskie, które (najwyższe krajowe dotacje) wykorzystywane są przez opozycyjnie nastawionych artystów do szyderstwa i niszczenia systemu wartości, za którym ta władza rzekomo się opowiada.
Jeśli wystąpienie Orła nie jest tylko jego indywidualnym przejawem zaślepienia i braku wiedzy o dziedzinie, w której się wypowiada, a odzwierciedla poglądy na szczytach władzy, w okolicach "ucha Prezesa", to jest gorzej niż można się było spodziewać po historii poprzednich rządów, bez względy na szyld partyjny.
Ta władza roli kultury nie rozumie, jej wpływu na świadomość obywateli nie konstatuje, i poza ogólnikami nie robi nic, by zmienić sytuację (przepraszam, podobno muzealnicy są szczęśliwi, bo stawia im nowe budynki, choć o ideach i artefaktach, które by je wypełniły głucho). Najwyraźniej spasowała wobec oporu znacznej części środowiska, bo wyszła z założenia, że przy urnie wyborczej to tylko margines. Więc, niech sobie mają: Strzępka "czerwone świnie", a Seweryn czołobitność wobec przedstawicieli poprzednich reżimów. Premiera Glińskiego na nich stać...
To błąd, bo najbliższa kapania wyborcza będzie najprawdopodobniej światopoglądowa i warto by przemawiać do inteligencji w sposób nie tak zideologizowany.
Nie widzę nawet próby stworzenia instytucjonalnej alternatywy dla teatru, który mógłby być dla ludzi, a nie tylko dla lewicy i jej aktywistów. Publicznego teatru narodowego zamiast funkcjonujących opozycyjnych okopów tego, że jest jak było...
Jeżeli prawdą jest, że kolejna kadencja będzie poświęcona "nadbudowie" (a premier Gliński jest zmęczony i się poda), to już dzisiaj pytam i sprawdzam.
Jak długo w Starym Teatrze w Krakowie budżetowe pieniądze będzie marnował nieudacznik, Marek Mikos, wespół z kolaborującymi z nim aktorami Klaty?
Kiedy MKiDN przeprowadzi nominację dyrektorską w porozumieniu z opozycyjnym wobec siebie samorządem w Teatrze Polskim we Wrocławiu, zamiast przymykać oko na ustawki, "nie rozstrzygnięcia"?
Ile jeszcze razy usłyszymy, że aktorzy w teatrze to albo tamto - ten, bo tamten, w żadnym razie nie - zamiast przyjąć do wiadomości, jako prawo, że dyrektor jest dla nich, a nie z nich, i nie koleżeństwo, komitywa i polityczna poprawność może przeważać nad zawodowością?
Dlaczego wspaniali artyści: Lech Majewski, Zbyszek Rybczyński, Daniel Horovitz, Włodek Staniewski czy Leszek Mądzik pozostają poza głównym nurtem teatru opanowanego przez Gildię i nie ma dla nich instytucji chcącej wykorzystać ich umiejętności i geniusz?
Chciałoby się powiedzieć, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale tutaj chodzi o danie przykładu, stworzenie reduty, aby teatr inny niż powszechnie rozpowszechniony miał szansę, by dał głos ktoś nieprzewidywalny. By polski teatr nie był opanowany w całości tylko przez światopogląd spółdzielniano-lewacki.
Bez inicjatywy Ministerstwa Kultury dobrych zmian tu nie będzie. A czas mija.
Niedawna kompromitacja Józefa Orła w Klubie Ronina, jako cenzora i lakierującegokartofla, by władza była zadowolona z "dyskusji" w klubie wzajemnej adoracji, a krytyka "konstruktywna", a nie marudna i wytykająca zaniechania, pokazuje tendencję ujawniająca się przed wyborami. Sformułuję ją w formie pytania: po co ta władza chce rządzić? Odpowiedź, że TKM (tieper kuźwa my) mnie nie satysfakcjonuje, a fakt, że opozycja jest jeszcze gorsza nie usprawiedliwia.
Rządy PiS-u w kulturze notują fatalnie zauważalny brak sukcesów, pogłębienie podziałów i oddanie inicjatywy totalnej opozycji. Teatr jest tu skrajnym dowodem nieprofesjonalizmu i podejmowania decyzji przeciwskutecznych - rezygnacji ze sprawowania władzy i nadzoru, oraz nie przeciwdziałaniu dekonstrukcji w większości teatrów.
Rząd ma współudział organizatorski i finansowy w pięciu teatrach dramatycznych, z których
ż a d e n nie jest jego - nie realizuje polityki kulturalnej rządu - a w dwóch ma udziały właścicielskie, które (najwyższe krajowe dotacje) wykorzystywane są przez opozycyjnie nastawionych artystów do szyderstwa i niszczenia systemu wartości, za którym ta władza rzekomo się opowiada.
Jeśli wystąpienie Orła nie jest tylko jego indywidualnym przejawem zaślepienia i braku wiedzy o dziedzinie, w której się wypowiada, a odzwierciedla poglądy na szczytach władzy, w okolicach "ucha Prezesa", to jest gorzej niż można się było spodziewać po historii poprzednich rządów, bez względy na szyld partyjny.
Ta władza roli kultury nie rozumie, jej wpływu na świadomość obywateli nie konstatuje, i poza ogólnikami nie robi nic, by zmienić sytuację (przepraszam, podobno muzealnicy są szczęśliwi, bo stawia im nowe budynki, choć o ideach i artefaktach, które by je wypełniły głucho). Najwyraźniej spasowała wobec oporu znacznej części środowiska, bo wyszła z założenia, że przy urnie wyborczej to tylko margines. Więc, niech sobie mają: Strzępka "czerwone świnie", a Seweryn czołobitność wobec przedstawicieli poprzednich reżimów. Premiera Glińskiego na nich stać...
To błąd, bo najbliższa kapania wyborcza będzie najprawdopodobniej światopoglądowa i warto by przemawiać do inteligencji w sposób nie tak zideologizowany.
Nie widzę nawet próby stworzenia instytucjonalnej alternatywy dla teatru, który mógłby być dla ludzi, a nie tylko dla lewicy i jej aktywistów. Publicznego teatru narodowego zamiast funkcjonujących opozycyjnych okopów tego, że jest jak było...
Jeżeli prawdą jest, że kolejna kadencja będzie poświęcona "nadbudowie" (a premier Gliński jest zmęczony i się poda), to już dzisiaj pytam i sprawdzam.
Jak długo w Starym Teatrze w Krakowie budżetowe pieniądze będzie marnował nieudacznik, Marek Mikos, wespół z kolaborującymi z nim aktorami Klaty?
Kiedy MKiDN przeprowadzi nominację dyrektorską w porozumieniu z opozycyjnym wobec siebie samorządem w Teatrze Polskim we Wrocławiu, zamiast przymykać oko na ustawki, "nie rozstrzygnięcia"?
Ile jeszcze razy usłyszymy, że aktorzy w teatrze to albo tamto - ten, bo tamten, w żadnym razie nie - zamiast przyjąć do wiadomości, jako prawo, że dyrektor jest dla nich, a nie z nich, i nie koleżeństwo, komitywa i polityczna poprawność może przeważać nad zawodowością?
Dlaczego wspaniali artyści: Lech Majewski, Zbyszek Rybczyński, Daniel Horovitz, Włodek Staniewski czy Leszek Mądzik pozostają poza głównym nurtem teatru opanowanego przez Gildię i nie ma dla nich instytucji chcącej wykorzystać ich umiejętności i geniusz?
Chciałoby się powiedzieć, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale tutaj chodzi o danie przykładu, stworzenie reduty, aby teatr inny niż powszechnie rozpowszechniony miał szansę, by dał głos ktoś nieprzewidywalny. By polski teatr nie był opanowany w całości tylko przez światopogląd spółdzielniano-lewacki.
Bez inicjatywy Ministerstwa Kultury dobrych zmian tu nie będzie. A czas mija.
Komentarze
Prześlij komentarz