DOMINIKA: Potrzebujesz mnie dla uzewnętrznienia? Przecież ty tyle gadasz..
JA: Ale to będzie dialog i szansa na spojrzenie krytyczne.
D: Bo z zewnątrz, i bez tego waszego uwikłania w znajomości, interesy i konkursy.
J: Bez...
D: Ale chcesz po nazwisku?
J: Oczywiście. Jak mi napisał przemiły Patryk Kencki: "atak posłuży osobom, które nie sprzyjają".
D: Przecież ty jesteś autorytet moralny w tym konformistycznym środowisku, a takich się nie lubi, oj, nie lubi, jeden z niewielu nazywających po imieniu prawdę, ale i przestępców, krętaczy i farbowanych lisów.
J: Np. Buchwald - jako panią magister; kiedyś osobę poczciwą, a poprzez zadawanie się z gorszym sortem i zabobonem pseudonaukowym upadłą w podłość, kłamstwo i bulwarowe pyskówki.
Ktoś zna jej jakikolwiek dorobek naukowy, napisane samodzielnie książki, rozpoczęty doktorat? Nic, tylko korupcja polityczna, kumoterstwo i udział w rozdzielaniu pieniędzy za popieranie pozostawania na posadzie - poza procedurą demokratyczną - co doprowadziło do zniszczenia (oficjalnie "nierozstrzygnięcia") dorobku konkursu na dyrektora Instytutu Teatralnego i podważenia wiarygodności tej instytucji, bo wiarygodność antyrządowej opozycji totalnej, popierającej magistrową już dawno leży na ulicy i nie dostaje efektywnego wsparcia zza granicy.
D: Jej wymiana insynuacji z dr Kenckim dosyć żenująca. To ty napisałeś, że przy oświadczeniach w związku z tym nieszczęsnym konkursem, w którym skompromitować zdołał się nawet prof. Lech Śliwonik, zabrakło tylko głosu Putramenta. Buchwald powtarzająca jakieś plotki o rzekomych wypowiedziach ministra na niepublicznym posiedzeniu, a jednocześnie strojąca focha za powołanie się na wymianę korespondencji... Jak mawia młodzież: pogięło ją?
J: Publicznie rozgrywany melodramat z wyznawaniem sobie wzajemnie przez Patryka i Dorotę zawiedzionej miłości i rozważaniem utraconych pożytków, ale Molierem dla potomności to nie budiet, raczej ustawką: licytacją na popierające znajomości a nie programy. "W pewnym sensie wdzięczny jednak jestem pani Buchwald za opublikowanie listu obnażającego strategię stosowaną przez nią i jej sojuszników wobec osób mających odwagę, aby się im przeciwstawiać....manipulacja faktami czy wręcz rozpowszechnianie nieprawdy" - dramatycznie i oczywiście słusznie, choć po szkodzie odkrywa fakty dr K, ale z kontekstu wynika, że to bardziej polityka niż teatrologia...
Buchwald zgłupiała od współpracy z neomarksistami typu Adamiecka czy Kosiński i zapisała się do totalniackich jako chorągiewka i podpaska (pasiona postmodernistycznym badziewiem, kłamstwem i źle skrywaną walką polityczną nie uznającą wyniku demokratycznych wyborów). Podręcznikowy przykład ZDRADY KLERKÓW!
D: Publikując tylko "nasze programy" Patryk Kencki pokazuje chęć kontynuacji, a przemilczając twój ukrywa szansę alternatywnych rozwiązań. Tańcząc "menueta" publicznie kompromituje ideę konkursu, bo demaskuje, że konkurs konkursem a znajomych trzeba mieć i się dogadać. Te układy z Buchwaldową były przecież kompromitujące, czy on tego nie widzi? I co z dobrą zmianą?
J: Minęło sto dni i prawo Parkinsona się kłania! Zmiany niewprowadzone już tylko mogą się ucukrować, a zresztą list do mnie nowej dyr. Wrotnowskiej-Gmyz jest niestety d o w o d e m bardzo starego myślenia okopanego w kręceniu prawem, braku przyzwoitości i żenującego nieprofesjonalizmu.
Nie ma na co czekać, Instytut Teatralny nie produkuje niczego nowego, powtarza stare błędy i nie ma pomysłu na siebie. Janusz Majcherek miał rację o roli tu pani Eli. Ona okazuje się być Mikosem IT, bez Rady Artystycznej kolaborujących aktorów, więc klęska spadnie tylko na nią. Brak programu, nie oczyszczenie się z oszczerstw rzuconych na profesora AT to hańba i wstyd, zlekceważenie sztuki pani Klary to głupota, a sposób u c i e c z k i przed ciążącą odpowiedzialnością z ciągłości instytucjonalnej to zwykłe t c h ó r z o s t w o!
D: Może myślenie tych ludzi - bo przecież Patryk Kencki też chciał się dogadywać z Buchwald, układać poza wynikiem w konkurencji i proponował jej posadę wicedyrektora, a dziś broni Wrotnowskiej jak niepodległości - wynika z braku wiedzy? A może moralna degrengolada Buchwald, a dziś - wszystko na to wskazuje - wchodzenie w stare buty załatwiania sobie trwania nie poprzez pomysły rozwojowe, tylko zabiegi kumoterskie, co zaczynają demonstrować i pan Patryk i pani Elżbieta jest pochodną mentalnego pozostawania w starym systemie, gdzie "nie matura, lecz telefon do przyjaciela zrobi z ciebie dyrektora państwowej instytucji"?
J: Może. Bo z daleka to wyglada na układ w swoim gronie - z "konkursem" jako przykrywką. Ale przecież ja tłumaczę, jak komu dobremu... Raz, drugi, trzeci, ile można?
Ale tu funkcjonują te głupie koterie: lubię, nie lubię, i kto kogo lajkuje na fejsbuku. A przecież ważne jest prawo i zdrowy rozsądek. Przykład płynie z góry: premier Gliński umył ręce i po wygwizdaniu go w teatrze dał opozycji pieniądze i zabawki, byleby mu głowy nie zawracali. Bawcie się w teatr, lewaki, sami, pan premier zajęty, a wasza publiczność nie podskoczy (przy urnie wyborczej).
D: Nazywasz to krótkowzrocznością ze względu na oddziaływanie w sferze symbolicznej...
J: W teatrze i z powodu teatru upadały rządy i wybuchały rewolucje, a tu mamy kompletną bezradność i nieumiejętność rządzenia.
D: A wasza koleżanka?
J: Leży i już nawet nie kwiczy, tylko przemyka się pod ścianami. Nic nie robi dla teatru (!) nawet jeśli próbuje, to efekt jest zerowy. Do tego powtarza głupstwa, że "nie ma programu konserwatywnego". Więc niech się martwi, bo czasu, podejrzewam, ma niezbyt wiele.
Po wygranych wyborach jeśli nie nastąpią ministerialne nominacje w teatrach narodowych, to nie będzie czego zbierać ze zbolszewizowanej klątwy i braków warsztatowych. Choć półinteligentów na to całe "nowoczesne" postrozumowanie w posdramatyzmie i postmodernizmie oczywiście wystarczy i rady artystyczne na swoje wyjdą. A Wanda Zwinogrodzka do historii...
D: Ale przecież PiS i tak wygra...
J: Rządzi się po coś! Nie z powodu niedotrzymanej (w kulturze) dobrej zmiany, bo pensji wymienionych pań nie liczę i im nie zaglądam. Pytam, po co mają te przywileje? Co z tego wynika dla teatru? Jak ma się ubogacać i rozwijać Polska mając w większości takie kiepskie przybytki i słabe przywódczynie. I feministyczną i genderową propagandą tych prostych pytań się nie przykryje.
D: No nie. Mówię to jako kobieta.
J: A widzisz!
JA: Ale to będzie dialog i szansa na spojrzenie krytyczne.
D: Bo z zewnątrz, i bez tego waszego uwikłania w znajomości, interesy i konkursy.
J: Bez...
D: Ale chcesz po nazwisku?
J: Oczywiście. Jak mi napisał przemiły Patryk Kencki: "atak posłuży osobom, które nie sprzyjają".
D: Przecież ty jesteś autorytet moralny w tym konformistycznym środowisku, a takich się nie lubi, oj, nie lubi, jeden z niewielu nazywających po imieniu prawdę, ale i przestępców, krętaczy i farbowanych lisów.
J: Np. Buchwald - jako panią magister; kiedyś osobę poczciwą, a poprzez zadawanie się z gorszym sortem i zabobonem pseudonaukowym upadłą w podłość, kłamstwo i bulwarowe pyskówki.
Ktoś zna jej jakikolwiek dorobek naukowy, napisane samodzielnie książki, rozpoczęty doktorat? Nic, tylko korupcja polityczna, kumoterstwo i udział w rozdzielaniu pieniędzy za popieranie pozostawania na posadzie - poza procedurą demokratyczną - co doprowadziło do zniszczenia (oficjalnie "nierozstrzygnięcia") dorobku konkursu na dyrektora Instytutu Teatralnego i podważenia wiarygodności tej instytucji, bo wiarygodność antyrządowej opozycji totalnej, popierającej magistrową już dawno leży na ulicy i nie dostaje efektywnego wsparcia zza granicy.
D: Jej wymiana insynuacji z dr Kenckim dosyć żenująca. To ty napisałeś, że przy oświadczeniach w związku z tym nieszczęsnym konkursem, w którym skompromitować zdołał się nawet prof. Lech Śliwonik, zabrakło tylko głosu Putramenta. Buchwald powtarzająca jakieś plotki o rzekomych wypowiedziach ministra na niepublicznym posiedzeniu, a jednocześnie strojąca focha za powołanie się na wymianę korespondencji... Jak mawia młodzież: pogięło ją?
J: Publicznie rozgrywany melodramat z wyznawaniem sobie wzajemnie przez Patryka i Dorotę zawiedzionej miłości i rozważaniem utraconych pożytków, ale Molierem dla potomności to nie budiet, raczej ustawką: licytacją na popierające znajomości a nie programy. "W pewnym sensie wdzięczny jednak jestem pani Buchwald za opublikowanie listu obnażającego strategię stosowaną przez nią i jej sojuszników wobec osób mających odwagę, aby się im przeciwstawiać....manipulacja faktami czy wręcz rozpowszechnianie nieprawdy" - dramatycznie i oczywiście słusznie, choć po szkodzie odkrywa fakty dr K, ale z kontekstu wynika, że to bardziej polityka niż teatrologia...
Buchwald zgłupiała od współpracy z neomarksistami typu Adamiecka czy Kosiński i zapisała się do totalniackich jako chorągiewka i podpaska (pasiona postmodernistycznym badziewiem, kłamstwem i źle skrywaną walką polityczną nie uznającą wyniku demokratycznych wyborów). Podręcznikowy przykład ZDRADY KLERKÓW!
D: Publikując tylko "nasze programy" Patryk Kencki pokazuje chęć kontynuacji, a przemilczając twój ukrywa szansę alternatywnych rozwiązań. Tańcząc "menueta" publicznie kompromituje ideę konkursu, bo demaskuje, że konkurs konkursem a znajomych trzeba mieć i się dogadać. Te układy z Buchwaldową były przecież kompromitujące, czy on tego nie widzi? I co z dobrą zmianą?
J: Minęło sto dni i prawo Parkinsona się kłania! Zmiany niewprowadzone już tylko mogą się ucukrować, a zresztą list do mnie nowej dyr. Wrotnowskiej-Gmyz jest niestety d o w o d e m bardzo starego myślenia okopanego w kręceniu prawem, braku przyzwoitości i żenującego nieprofesjonalizmu.
Nie ma na co czekać, Instytut Teatralny nie produkuje niczego nowego, powtarza stare błędy i nie ma pomysłu na siebie. Janusz Majcherek miał rację o roli tu pani Eli. Ona okazuje się być Mikosem IT, bez Rady Artystycznej kolaborujących aktorów, więc klęska spadnie tylko na nią. Brak programu, nie oczyszczenie się z oszczerstw rzuconych na profesora AT to hańba i wstyd, zlekceważenie sztuki pani Klary to głupota, a sposób u c i e c z k i przed ciążącą odpowiedzialnością z ciągłości instytucjonalnej to zwykłe t c h ó r z o s t w o!
D: Może myślenie tych ludzi - bo przecież Patryk Kencki też chciał się dogadywać z Buchwald, układać poza wynikiem w konkurencji i proponował jej posadę wicedyrektora, a dziś broni Wrotnowskiej jak niepodległości - wynika z braku wiedzy? A może moralna degrengolada Buchwald, a dziś - wszystko na to wskazuje - wchodzenie w stare buty załatwiania sobie trwania nie poprzez pomysły rozwojowe, tylko zabiegi kumoterskie, co zaczynają demonstrować i pan Patryk i pani Elżbieta jest pochodną mentalnego pozostawania w starym systemie, gdzie "nie matura, lecz telefon do przyjaciela zrobi z ciebie dyrektora państwowej instytucji"?
J: Może. Bo z daleka to wyglada na układ w swoim gronie - z "konkursem" jako przykrywką. Ale przecież ja tłumaczę, jak komu dobremu... Raz, drugi, trzeci, ile można?
Ale tu funkcjonują te głupie koterie: lubię, nie lubię, i kto kogo lajkuje na fejsbuku. A przecież ważne jest prawo i zdrowy rozsądek. Przykład płynie z góry: premier Gliński umył ręce i po wygwizdaniu go w teatrze dał opozycji pieniądze i zabawki, byleby mu głowy nie zawracali. Bawcie się w teatr, lewaki, sami, pan premier zajęty, a wasza publiczność nie podskoczy (przy urnie wyborczej).
D: Nazywasz to krótkowzrocznością ze względu na oddziaływanie w sferze symbolicznej...
J: W teatrze i z powodu teatru upadały rządy i wybuchały rewolucje, a tu mamy kompletną bezradność i nieumiejętność rządzenia.
D: A wasza koleżanka?
J: Leży i już nawet nie kwiczy, tylko przemyka się pod ścianami. Nic nie robi dla teatru (!) nawet jeśli próbuje, to efekt jest zerowy. Do tego powtarza głupstwa, że "nie ma programu konserwatywnego". Więc niech się martwi, bo czasu, podejrzewam, ma niezbyt wiele.
Po wygranych wyborach jeśli nie nastąpią ministerialne nominacje w teatrach narodowych, to nie będzie czego zbierać ze zbolszewizowanej klątwy i braków warsztatowych. Choć półinteligentów na to całe "nowoczesne" postrozumowanie w posdramatyzmie i postmodernizmie oczywiście wystarczy i rady artystyczne na swoje wyjdą. A Wanda Zwinogrodzka do historii...
D: Ale przecież PiS i tak wygra...
J: Rządzi się po coś! Nie z powodu niedotrzymanej (w kulturze) dobrej zmiany, bo pensji wymienionych pań nie liczę i im nie zaglądam. Pytam, po co mają te przywileje? Co z tego wynika dla teatru? Jak ma się ubogacać i rozwijać Polska mając w większości takie kiepskie przybytki i słabe przywódczynie. I feministyczną i genderową propagandą tych prostych pytań się nie przykryje.
D: No nie. Mówię to jako kobieta.
J: A widzisz!

Józek Zkoperty (na fb): Co tam sie u Was odiwania. Trzymam kciuki, kto umie niech sprząta.
OdpowiedzUsuńPATRYK KENCKI (na teatrologia.info): W pewnym sensie wdzięczny jednak jestem pani Buchwald za opublikowanie tego listu obnażającego strategię stosowaną przez nią i jej sojuszników wobec osób mających odwagę, aby się im przeciwstawiać. Składowe tej strategii to: deprecjonowanie czyichś kompetencji i racji, próby zastraszania, ośmieszania bądź godzenia w dobre imię, a wreszcie manipulacja faktami czy wręcz rozpowszechnianie nieprawdy.
OdpowiedzUsuńlist koleżeński do dr Kencki
OdpowiedzUsuńPanie Patryku, piszę do Pana (bo jest wstyd)...
jako wespółpodzielający określony system wartości, któremu bliżej do antyku i chrześcijaństwa niż do różnych unii i związków z radziecką wkładką za uszami. Tak mi się mami.
W sprawie niereglamentowanego dostępu do informacji i zasady równych szans, czyli demokracji, nieprawdaż? Niektórym kolegom podrzucając konstytucję - niekoniecznie w wersji "otua"...
Wzięliśmy udział i to Pan pyta, co z tego wynika? Brawo!
Do rzekomego konkursu o Instytut Teatralny zostały przyjęte cztery programy, a nie tylko "nasze programy", jak Pan dziś jest uprzejmy ogłaszać i publikować.
Co gdzie indziej jest, od czegoś innego jest i wspólnej płaszczyźnie ani służy, ani ją pogłębia, bo jej nie buduje, przeciwnie, tylko podziały i brak wiedzy.
Pan wie, jako i ja, że "wrzask" wokół konkursu uniemożliwił w praktyce jego merytoryczne przeprowadzenie. I celnie Pan przeciwskuteczność tej metody opisał!
Tyle, że, sam Pan się wdał w konszachty "okrągłostołowe", które z wolną konkurencją programową nie miały nic wspólnego, za to z licytacjami na poparcie bardzo wiele. Ideę konkursu do dywanu ministerialnego sprowadzając i brukając.
Przypomnę, że jeszcze niedawno w analogicznej sytuacji w T. Ateneum przegrany kandydujący, Artur Tyszkiewicz, zgłoszony przez część środowiska usłyszał od miłościwie nam panujących ministrów: "ten pan nie przeszedł pomyślnie weryfikacji Komisji konkursowej, dowidzenia". A Pan?
Ja napisałem "gest Kozakiewicza" (osobnyteatosobny.blogspot.com) wynosząc Pański sprzeciw na piedestał przyzwoitości, skąd dziś Pana bynajmniej nie strącam, tylko kontynuację ideowo-programową z troską konstatuję... Czytam u Pana, żeś chciał aby było, jak było i u ministra w tej sprawie się odbyło - z czego mgr Buchwald w melodramatyczno-sfranfuziałym stylu demaskuje, że nie o teatrze a o pożytkach (u Moliera to po prostu pensja) deliberowaliście z hukiem i zgrzytaniem.
Z tego powstała imć Wrotnowska, której nie idzie i wszystek się toczy po staremu!
A przecież pytania o IT są oczywiste (przeze mnie stawiane), a przez Pana nie:
1. jak pogodzić państwo prawa z naciskiem części środowiska na utrzymanie dotychczasowych przywilejów wykluczających zmiany osobowe i programowe?
2. jaką rolę w "konkursie" odegrała Przewodnicząca Komisji wypisując się z przesłuchania jednego kandydata, ale nie unieważniając postępowania przy braku kworum w głosowaniu?
3. co to za rola sędziego - zastępującego wiceprzewodniczącego - skoro publicznie wypowiada się nie o przebiegu gry (fair play, lub nieczystości zasad), lecz o tym, że coś, więc kandydaci, nie spełniają jego oczekiwań, i gdzie i kiedy i w jakim trybie wyraził te oczekiwania (bo ja przeczytałem, że to moja / nasza wina tego "nierozstrzygnięcia", a to nieprawda)?
4. w jakiej mierze satysfakcjonująca - i kogo - ma być sytuacja, że w pół roku po odbyciu tej komedii IT przypomina ucukrowane status quo i nie owocuje żadnymi zmianami?
Dlatego już tylko na marginesie trzeba dodać, bo Pan u siebie to zataja, że TYLKO mój program przewidywał daleko idące zmiany ideowe i osobowe przeciwdziałając wieloletniemu wykluczaniu z Jazdowa myśli i ludzi nie z tamtego towarzystwa. I o tym Pan jakoś nie wszczyna.
Łapię się na tym, że piszę jak do żony Cezara.
Dłoń ściskam
Jacek Krzysztof Z