Przejdź do głównej zawartości

co robić? CO TRZEBA ZROBIĆ?

Słyszę, że partia rządząca zbiera się na "konwencji programowej" podsumowującej cztery swoje lata u panowania i wyznaczającej kierunki na przyszłość.
Założenie prezesa to (co najmniej) dwie kolejne kadencje, czyli przynajmniej osiem lat zmieniania Polski, więc, aby to było na dobre (lepsze), dorzucę swoje trzy grosze...
1. Pozyskiwać inteligencję, jako zapalnik i rozsadnik wojny domowej;
2. Zająć się kulturą, jako dziedziną mającą bezpośredni wpływ na świadomość obywateli;
3. Sprawować władzę (podejmować decyzje) - a nie kunktatorsko i nieskutecznie kombinować z satysfakcjonowaniem ("nie zadrażnianiem") opozycji.

W tej sprawie dużą, bo fatalnie zaniedbaną rolę do odegrania ma teatr, jako generator idei, które nie tylko w bezpośrednim oddziaływaniu, bo też poprzez plotkę i przekaz medialny działa jak bomba z opóźnionym zapłonem. Teatr w całości oddany we władanie totalnej opozycji - kreuje dziś złe myśli i uczynki nie tylko dla programu "dobrej zmiany", ale i mentalnego wyboru widzów.
Zatem, po kolejnym zwycięstwie wyborczym, swoją rolę powinna wreszcie odegrać Wanda Zwinogrodzka! Nie ma wyjścia...
Intelektualistka pierwszej klasy, z tak przenikliwymi tekstami w dorobku, jak np.: "Co się stało z naszą klasą (list do Piotra Cieplaka)", które to kapitalne pytanie trzeba by dzisiaj kierować do niej samej. 
Na własnej osobie doświadczyłem Jej wysokiego poziomu argumentacji, więc nie bardzo dopuszczając do sumienia cyniczne tłumacze, że "punkt widzenia zmienia się wraz z punktem siedzenia", muszę napisać: dorobek Pani Minister na posadzie jest żaden!
Jej odpowiedzialność za to, co jest (nie ma innego teatru poza liberalno-lewicowym) jest konstytucyjnie umocowana i jeżeli w dalszym ciągu n i c z e g o w tej sprawie nie zrobi,
to tylko tak zapisze się w historii.
WARTO TAK?

Jestem niesprawiedliwy (?), bo muszę, wobec ogromu zaniedbań w teatrze...

Wobec faktycznego odpuszczenia sztuk przedstawiających z pola d e c y z y j n e g o zainteresowania Ministerstwa Kultury zajętego "ważniejszymi sprawami", pewnie w poczuciu, że do teatru nie chodzi elektorat, albo jest go tyle, co kot napłakał. Błąd!

Wanda w swojej dziedzinie niewiele może (podobno podawała się - nieskutecznie - do dymisji), ale może i powinna doprowadzić do stworzenia instytucjonalnych podstaw dla tworzenia sztuki, nazwijmy ją umownie konserwatywną, która, według Jej samej nieprawdziwej (w wywiadzie z P. Skrzydelskim) deklaracji, nie ma swego programu dla teatru. To nieprawda, i Pani Minister świetnie o tym wie. 
Zatem? Do dzieła: proszę mianować - a nie wygłupiać się - dyrektora Narodowego Starego Teatru w Krakowie - na dobry początek i danie konstruktywnego przykładu, że można 
(tam zrobić doskonały teatr).

Prowadzone w tej sprawie rozmowy nie przyniosły rezultatu, o co usiłowałem bezskutecznie apelować i dlatego problem, kto to ma być (nie mówię - z kim, bo to już jest przedyskutowane, ale niekoniecznie na Krakowskim Przedmieściu), jest autentyczny; w tej chwili przypomniałbym o istnieniu "najlepszego polskiego reżysera za granicą (P. Gliński)", także moim pomyśle na kandydata z "nie tego świata", a w każdym razie o konieczności zainicjowania debaty, bo rozmowy przy ministerialnym podstoliku kończą się tak, jak w Instytucie Teatralnym, czyli: więcej dymem niż ogniem...

Żeby nie było jak na obrazku
dla odświeżenia pamięci:
Szanowna Pani Minister.
Szanowana Koleżanko,
pomysł z mianowaniem Marka Mikosa dyrektorem Narodowego Starego Teatru w Krakowie nie powiódł się! Należy powiedzieć otwartym tekstem to, co media określają jako "agonię teatru", Gildia reżyserów proklamuje jako bojkot i odmowę współpracy [dziś, w lecie 2019 to faktyczna kolaboracja!], a garderoby zapowiadają jako "strajk włoski" i tylko/aż publiczność dotrzymuje manifestacyjnie wierności teatrowi Klaty (sezonowi częściowo zaplanowanemu przez Jana Klatę - ze zmianą autora, ale nie jego pomysłów i estetyki), a przeważająca część środowiska nazywa błędem.
Mam wrażenie, że coraz więcej osób pyta: "po co jedliście -MKiDN- tę żabę", skoro wymiana dyrektora nie powoduje zmiany repertuaru, tylko de facto kontynuację tego co było Do czasu.
Pozwolę sobie stwierdzić, że szkoda czasu, i pieniędzy.
Z pomysłu zgłoszonego w majowym konkursie nic nie zostało ani w aspekcie personalnym, ani programowym, więc jest prawna podstawa do odwołania dyrektora za nie wypełnianie programu - art 15 / 5 "Dyrektor instytucji kultury, powołany na czas określony, może być odwołany przed upływem okresu: 4) w razie odstąpienia od realizacji uzgodnionego z organizatorem programu działania instytucji kultury" (ustawa o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej Dz.U. z 2001 r. Nr 13, poz. 123) i nie ma żadnych dających się racjonalnie uzasadnić powodów do utrzymywania status quo: niemożliwości wyprodukowania nowych premier, pozyskania artystów reżyserów i utrzymania poziomu pierwszej sceny Rzeczpospolitej.
Wszystko to w przededniu sezonu "Niepodległa": uniemożliwia się Lechowi Majewskiemu zrealizowanie umówionego "Wyzwolenia" Wyspiańskiego w setną rocznicę odzyskania niepodległości, Zbigowi Rybczyńskiemu wystawienie "Tanga" Mrożka z własnym Tangiem, a Włodzimierzowi Staniewskiemu pracę m.in. z Anną Dymną nad "Operetką" Gombrowicza
Cytuję fragmenty programu, który ministerstwo zna, i który odrzuciło wraz z możliwością zrobienia "Biesów", "Makbeta", "Nie-Boskiej Komedii", "Peer Gynta", "Bezkrólewia" przez w sumie dwudziestu pięciu artystów ze świata zaplanowanych na trzy lata. Dla Teatru Narodowego i dla nas wszystkich, wielbicieli Starego Teatru w Krakowie.
Komu to przeszkadza? Bo, powtarzam, gotowy program leży na stole.
Nie jest grzechem popełniać błędy personalne, tylko trwać w uporze. Jeszcze nie jest za późno!
Proszę uprzejmie przemyśleć krytycznie swoje wcześniejsze postępowanie w tej sprawie i dokonać lepszej zmiany, zmiany na dobre dla wspólnej korzyści.
Apeluję do Koleżanki z Krakowskiego Przedmieścia: nie zawiedź naszego zaufania.
Z poważaniem
Jacek K Zembrzuski


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

carstwo, proszę bardzo. Na chwałę Moskwy

Bałem się tej premiery i wiem, czego się bałem. Widziałem Peter Steina kiedyś "Oresteję" i "Księcia Homburgu", oraz dekadę temu "Wallensteina" i "Mewę" w Berliner Ensemble i w Rydze; to był zawsze wielki teatr idący za literaturą i piorunująco grany - powiedziany! Szanuję wiedzę reżysera o epoce i to, że uważa t e k s t za skarbnicę wszystkiego, co teatrowi najpotrzebniejsze. Nie ma w nim tylko wykonawców; aktorzy są, albo nie ma takich, którzy potrafią udźwignąć konwencję, w której to od nich wszystko - sens, wyraz, energia - zależy, bo mimo "filmowej" obrazowości inscenizacji, to aktor decyduje o wadze sprawy; albo to, co robi przechodzi przez rampę, albo zostaje w jakimś muzeum Pana Steina, jako ilustracja... W teatrze Peter Steina trzeba, jak (niektórzy) Niemcy, Anglicy i Rosjanie - umieć mówić , czego Seweryn swoich nie nauczył, albo nie wymagał.  Pod tym względem premierę w Teatrze Polskim "Borysa Godunowa" Alek...

SZTUKA BYCIA

 Ostatnio pasjami zaczytuję się w Coeetzee'm - ulubionym autorze Warlika (?) Po Gombrowiczu, Dostojewskim, Szekspirze, T. Mannie i Orhanie Pamuku to się zrobił mój "topowy" pisarz. Przyznaję się do tego troszku z konfuzją, bo mam wrażenie, że ulegając trendom zaniżam poziom; to literatura na służbie - słuszna, owszem, owszem - ale, przede wszystkim, poprawna politycznie, czyli nie żeby wolna myśl i wyobraźnia, ale... Nie człowiek / psychologia, lecz "sprawa", zatem, jakby na to nie spojrzeć, p o l i t y k a. Nie żebym wymagał od pisarstwa spełniania jakichś określonych zadań, lecz bez rozpętywania wyobraźni i sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga, twórczość mnie interesuje i ... horyzontów nie poszerza. Dla siebie mam takie osobiste kryterium tego, co mnie zachwyca: nie, że coś jest "nowatorskie", ale, że mi się to śniło - przeczuwałem to - nie potrafiąc samemu zapisać, zrealizować... Czyli, kręci mnie nie tyle nowatorstwo, co sięganie do tajemnicy mojej...

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...