Przejdź do głównej zawartości

co robić, skoro prof. Gliński nie chce?

Paweł Sanakiewicz  Ni ma Cysorza, Biskupa czy innego tłustego Żyda, co by się znał na rzeczy, płacił swoim złotkiem i wymagał. Jest demokratyczny bęcwał, który się nie zna a płaci za pokorną służbę pełnioną w interesie rodzimej polit-ideolo hordy bęcwała. Płaci łatwo bo nie z własnego mieszka. Taki "mechanizm" świetnie służy promocji demagogów, ideologów, niezdolnych tupeciarzy oraz innego chłamu "krytycznie" zbuntowanego. Nie bójmy się stwierdzić odważnie - dotyczy ten burdel KAŻDEJ opcji spłodzonej w demokratycznym kociołku. Neo-marksiści wypadli chwilowo i częściowo z łaski to i beczą klacim czy lupim bekiem. Wcześniej beczał Wolski z Pietrzakiem. A Zembrzuski stale i wciąż wyje na puszczy... I co? I g...no. (na fb).

Tego (Narodowego Starego) teatru j u ż  n i e  m a, urządził się w dupie i jest teraz bankomatem do pieniędzy budżetowych... - twierdzi Maciej Stroiński, opozycyjny krytyk z Krakowa! Ja w "Przypadek Starego" (e-teatr.pl z 8.06.2018) usiłowałem pokazać mechanizm, który w ciągu dwóch lat doprowadził do degradacji narodowej sceny, i po "masakrycznym" (rzekomo bojkotowanym przez Gildię) sezonie, w ramach rządów Rady Artystycznej dogadanej z nieakceptowanym dyrektorem Markiem Mikosem, urządził się jak wyżej...

Art. 15 p. 4 ustawy pozwala organizatorowi ministerialnemu odwołać dyrektora teatru przed upływem kadencji za odstąpienie od zadeklarowanego programu. Mikos "wygrywając" konkurs deklarował współpracę z Michałem Gieletą i twierdził, że będzie wystawiał Brechta, Szekspira, Zapolską... I co?
Zamiast tego (aneksu do umowy o pracę) wyrzucił Gieletę ("najbardziej znanego polskiego reżysera za granicą" - Piotr Gliński) i oddał teatr grupie aktorów z zespołu Jana Klaty, którego uznano wcześniej w ministerstwie kultury za nadającego się jedynie do dobrej zmiany. 
Dzisiaj Klata robi znakomite "Trojanki" w Wybrzeżu, a jego oddani aktorzy, owszem, zarabiają - przeważają w obsadach zaprzyjaźnionych reżyserów - ale z niedającym się przykryć ideologiczną propagandą skutkiem opisanym publicznie.
Minister kultury nie reaguje... "Czerwone świnie" wykrzykują (można sprawdzić w internecie co, bo do cytowania w towarzystwie niekoniecznie to się nadaje), lewicowa opozycja ma kasę i dominuje, a na kongresie "Polska Wielki Projekt" konserwatyści snują dalekosiężne plany... 
Byłem jedynym pytającym referującą Kalinę Zalewską - gdzie? W jakich to instytucjach kultury mają "Polacy, którzy nie wstydzą się być Polakami" wystawiać i oglądać normalne przedstawienia? Profesor Kosiński sugerował, by u "zarembistych", ale od tamtego czasu współczesny gramscizm nie tyle może powybijał oponentom zęby, co przejął wszystkie teatry od Tatr do Bałtyku (proszę się nie łudzić Sewerynem, tam też Strzępka).

Premiera, profesora Piotra Glińskiego teatr najwyraźniej nudzi i denerwuje, więc po nieudanej próbie wojowania we Wrocławiu o d p u ś c i ł i oddał teatry wrogo wobec siebie nastawionej części środowiska - która najzwyczajniej nie umie i nie potrafi - widać to m.in. w NST.
Minister nie stworzył żadnej instytucjonalnej 
a l t e r n a t y w y wobec teatru opozycyjnego i lewicowego, który opanował sceniczne środki produkcji - brak zmian w Instytucie Teatralnym jest kolejnym dowodom indyferencji i braku profesjonalizmu MKiDN.

Rozumiem chęć zostawienia po sobie kultury murowanej - w muzeach - ale pozwolę sobie przypomnieć, że teatry mają większą widownię i znacznie większe oddziaływanie na świadomość odbiorców, niż "polityka historyczna" - po latach. Tyle, że to się prawdopodobnie na poparcie wyborcze natychmiast nie przekłada, więc? Miejcie tu sobie "Klątwę", upadek Starego i lewiznę w przeważającej części teatrów, i bawcie się we własnym sorcie nie zawracając głowy wicepremiera... Więc "dyskurs" lewicowy i skrajnie lewicowy - w tym feministyczny i "tęczowy" tyje, chichocze i uprawia szyderę:
Wystarcza im destrukcja. Wizjonerstwo skończyło się na zwycięzcy ministerialnego konkursu Michaelu Gielecie - wedle słów wicepremiera Glińskiego - "najbardziej znanym za granicą polskim twórcy teatralnym". To jest nieudolność pomieszana z kalkulacją. Wyliczają, co im się opłaca, jakie grupy społeczne warto kupić, ile kosztuje jeden głos. Ludzi, którzy interesują się kulturą, nie warto kupować. Wystarczy od czasu do czasu zrobić aferę, że ktoś znowu bruka narodowe świętości. Posłać paru zagubionych wrzaskunów z klubów "Gazety Polskiej" do teatru, żeby podmuchali w gwizdki na pokaz. Na gniewie wobec darmozjadów, którzy ciągle obrażają, da się zdobywać głosy. Natomiast żaden polityk w Polsce nie zdobył głosów na obronie sztuki i wolności wypowiedzi. Na tym się tylko traci. Jarosław Gowin, który, cokolwiek by mówić, jest politykiem inteligentnym, wie, że mu się opłaca powiedzieć, że "czas skończyć z bełkotem Klaty" - (p)opisze się Jan Klata, i co mu zarzucisz? Zaraz doda, że dziś to triumf chama i miernoty... I z takimi, prawico (bo to jego kumple rządzą Starym i według jego a nie na przykład mojego programu), do wyborów? Aha... Rzeczywiście nie było konserwatywnego myślenia o tym teatrze, co zadekretowała Wanda Zwinogrodzka? Bo o Lechu, Zbigu, Włodku, Jarku etc kto ma pamiętać?

To krótkowzroczna kalkulacja. Teatry nie tylko działają w "nadbudowie", ale wśród inteligencji! Wybory można sobie wygrać na "ścianie wschodniej" - elementu przywracania godności nie wolno lekceważyć (!) - lecz mając przeciwko sobie dużą część inteligentów nie zapobiegnie się zimnej wojnie domowej! A ta wojna wyniszcza.
Nie widzę prób pozyskiwania dla swojego programu w kulturze ludzi niechętnych lub niezorientowanych (to samo w całkowicie nieprzejrzystym postępowaniu konkursowym w Instytucie Teatralnym). Wobec oddania "sreber rodowych", jak Narodowy Stary Teatr w Krakowie, władza ma kłopot ze zdefiniowaniem swej polityki kulturalnej - w odróżnieniu od gospodarki, obronności, czy spraw zagranicznych. I przegrywa, przegrywa, przegrywa.

Według mnie wygrywanie wyborów to nie wszystko. Władzę trzeba sprawować po coś. Definicja "dobrej zmiany" jest na tyle pojemna (i chwytliwa), że trzeba ją wypełnić żywą treścią... W teatrach n i c takiego się nie dzieje, trwa status quo, a pod Wawelem coraz gorzej. C.b.d.o.

Komentarze

  1. PYTANIA DO PANI ELŻBIETY WROTNOWSKIEJ - GMYZ, LIST OTWARTY

    a). co robi w Instytucie Teatralnym mgr Buchwald, przegrana w konkursie i znieważająca na e-teatr.pl prof. Pawłowskiego, co kk kwalifikuje jako przestępstwo opisane w art. 216?
    b). dlaczego publicznym groszem żywi się tam Agata Adamiecka-Sitek przypisująca publicznie modną orientację seksualną Ryszardowi Cieślakowi i Jerzemu Grotowskiemu tylko na podstawie niewyraźnego zapisu filmowego „Apocalipsis”, w rzekomo teatrologicznej analizie spektaklu, oraz przechwalająca się publicznie własnym orgazmem odczuwanym w czasie podcinania krzyża w przedstawieniu „Klątwa” T. Powszechnego?
    c). czemu w ministerialnej instytucji kultury tolerowana jest obecność - i zarobki - Rzecznika, Łukasza Orłowskiego grożącego zaprowadzaniem cenzury na oficjalnym forum IT (gdzie wyłączono komentarze!) i wykazującego się brakiem zrozumienia ustawy w kontekście obowiązującego prawa?
    d). co z reakcją IT na tekst zamieszczony w wortalu internetowym 10 lipca 2018 i zdecydowanym dementi tam pomówionego?
    Oraz,
    czemu Pani Dyrektor nie odpowiada na korespondencję skierowaną do kierowanej przez siebie placówki (m.in. w sprawie umożliwienia osobie ewidentnie utalentowanej zaprezentowania swoich możliwości, co powinno być, moim zdaniem, jednym z zadań pierwszoplanowych statutowej działalności)?
    Oto ta korespondencja:
    1). 13 kwietnia o 13.50
    Szanowna Pani, chciałem prosić, by zechciała Pani poświęcić chwilę pani Klarze Wojtkowskiej, która odbija się od sekretariatu, a szkoda by było marnować to, co ma do zaproponowania...
    (...)

    2). 24 stycznia (ponownie) 0 10.28 - do p. Doroty Głowackiej, pozostającej w IT
    na kierowniczym stanowisku, a wtedy p.o. dyrektora

    Szanowna Pani,
    ... pozwolę sobie zwrócić uwagę na odziedziczony po poprzedniczce spadek w postaci afery rozpętanej 10 lipca na e-teatrze.
    Poważne zarzuty pod adresem jednego z wykładowców Wydziału Reżyserii Akademii Teatralnej w Warszawie. Andrzej Pawłowski jest oskarżany m.in. o przemoc psychiczną, prowadzenie zajęć pod wpływem alkoholu i zachowania molestatorskie wobec kobiet. Studenci złożyli wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego, a do rektora wpłynął list, w którym absolwenci uczelni apelują do Wojciecha Malajkata o reakcję w tej sprawie.
    Drukowanie donosu bez sądu i dowodu wypadło trochę po radziecku, ale gorzej, że czas mija i nic.
    „Profesor milczy” - to też cytat z mediów, które zwęszyły sensację.
    Więc pytam, co myśli Instytut Teatralny powołany do rejestrowania faktów i wyznaczania standardów?
    Robiąc konkurencję wpisałem do swego programu konieczność dysputy o „#MeToo” po polsku, czy mam tłumaczyć dlaczego?
    Czekam na kobyłkę u płota: wytłumaczenie zniewagi i wyjaśnienie przez IT, co zrobiło nam wszystkim, o p i n i i p u b l i c z n e j ? Autocenzura to za mało…
    Ja sam nie wiem jak było, ale skazywanie na infamię bez pokazania dowodów nie uchodzi. Także brak reagowania / poszanowania / obrony własnego imienia... Więc?
    Mój profesor, Zbigniew Raszewski, wiedziałby jak się zachować. Noblesse oblige.

    Ale także:
    22 stycznia o 15.07
    Szanowna Pani Dyrektor,
    w związku z prezentowanym przez Pani pracownika, Łukasza Orłowskiego, brakiem kultury i profesjonalizmu
    (scrin do mnie z Messengera) zawierający

    groźby karalne w związku z konstytucyjną normą zawartą w art. 14, 25, 49, 53 Konstytucji RP,
    a szczególnie art. 54/2: "Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu... jest ZAKAZANA",
    oraz przekroczeniem Statutu Instytutu Teatralnego w art. 5/4, czyli pozbawianiem dobrego imienia kierowanej przez panią instytucji, proszę o poinformowanie mnie o konsekwencjach służbowych wyciągniętych pilnie wobec amatora na stanowisku
    z uszanowaniem.

    WSZYSTKO BEZ REAKCJI I ODPOWIEDZI…

    Czy zatem w Instytucie Teatralnym nastąpiła dobra - jakakolwiek - zmiana, czy utrwala się status quo?!

    Z poważaniem

    Jacek K. Zembrzuski






    OdpowiedzUsuń
  2. c. d.: po raz trzeci kieruję pytania z zakresu dostępu do informacji publicznej, przypominając ustawowy obowiązek i odpowiedzialność wynikającą z obowiązującego prawa
    Załączniki:


    Dostęp do informacji publicznej
    Zasady dostępu do informacji publicznej
    - ustawa z 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz. U. Nr 112, poz. 1198). Ustawa precyzuje konstytucyjny zapis art. 61 o prawie obywateli do informacji o działaniach władz publicznych.
    Ustawa nakazuje organom władzy państwowej (i innym podmiotom) udostępniać każdą informację o sprawach publicznych tj. informację publiczną (art.1, ust.1). Wyjątek stanowią informacje niejawne (art.5, ust.1). 
    Zgodnie z ustawą prawo do informacji publicznej obejmuje uprawnienie do niezwłocznego uzyskania takiej informacji, zawierającej aktualną wiedzę o sprawach publicznych. Na prawo do informacji publicznej składają się uprawnienia do:
    uzyskania informacji publicznej, w tym informacji przetworzonej,

    wglądu do dokumentów urzędowych,

    dostępu do posiedzeń kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów.

    Prawo to przysługuje każdej osobie (art.2 ust.1). Od osoby występującej o informację publiczną nie wolno żądać uzasadnienia wniosku (art.2 ust.2).

    Udostępnianie informacji na wniosek
    Zgodnie z ustawą (art. 10, ust.1) informacja publiczna, która nie została udostępniona w Biuletynie Informacji Publicznej jest udostępniana na wniosek zainteresowanego. 
    Udostępnianie informacji na wniosek następuje "bez zbędnej zwłoki", nie później niż w terminie 14 dni od dnia złożenia wniosku (art. 13, ust.2).
    Jeżeli jest to niemożliwe, należy powiadomić wnioskodawcę w tym terminie, o powodach opóźnienia w przekazaniu informacji oraz o nowym terminie, nie dłuższym jednak niż 2 miesiące.
    Jeśli informacja może być przekazana niezwłocznie, w formie ustnej lub pisemnej, osoba występująca o informację nie składa pisemnego wniosku. 
    Instytucja udostępniająca informację ma obowiązek umożliwić jej skopiowanie, wydrukowanie, przesłanie lub przeniesienie na powszechnie używany nośnik informacji.

    Odpowiedzialność karna
    Przepis art. 23 przewiduje grzywnę, karę ograniczenia lub pozbawienia wolności do roku, dla tego kto, wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi, nie udostępnia informacji publicznej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć przed przesłuchaniami , spotkało się z publiczną deklaracją jurora-władzuchny: "pani Moniko, pani się nie martwi - pomyślimy..." Reszta była już nie tyle milczeniem, co politycznym zamac

gówno-burza w Pałacu im. Stalina

Niejaka Szpila rujnuje publicznie wizerunek Moni i tylko potwierdza znaną prawdę, że                                 r e w o l u c j a  p o ż e r a  w ł a s n e  d z i e c i  *                                                                                                          "Ogrom cierpienia psychicznego i emocjonalnego, którego doznał zespół aktorski w ostatnim czasie, jest tak dewastujący, że nie umiałabym oglądać tego spektaklu, zapominając o tym, co widziałam i przeżywałam wraz z zespołem przez ostatnie dni, uczestnicząc w próbach w teatrze. Odcinam się od rewolucji głoszonej przez Monikę Strzępkę powołującą się na mój tekst, bo w jej wydaniu ów Heksowy przewrót jest fejkiem. Tak jak cała głoszona przez nią rewolucja ".   Ustawka w T. Dramatycznym  kompromituje się zanim zaczęła na dobre zarabiać (Strzępka, co miesiąc 18,5 tyś). Mobbing, ideologiczny szantaż, wulgarność i zastraszanie aktorów to się okazał  p r a w d z i w y program ustawionej na posadę lewackiej

elyty stołeczne

Jacek Zembrzuski Administrator       Lis przed chwilą usunął film który udostępnił od Andrzeja Seweryna; dlaczego trzeba przypierdolić faszyście Kaczyńskiemu , Orbanowi  https://t.co/LYgsMXJZ9Z   pic.twitter.com/LYgsMXJZ9Z   https://twitter.com/ZaPLMun.../status/1664756736215904256... https://platform.twitter.com/widgets.js TWITTER.COM   ochujał ten kodziawerski b ł a z e n e k, kiedyś aktor