Utalentowanego to warto wysłuchać i obejrzeć, co ma do powiedzenia.
Śmiem twierdzić, że to najciekawszy reżyser na naszym rynku.
Mówi, że w kinie chciałby ludziom dawać coś dobrego. Jest wyluzowany i zdeterminowany: przed powstaniem "Córki trenera" twierdził, że nakręci to nawet na komórce. A kreci perfekcyjnie.
Zarówno debiutancki "Kamper" jak i tenisowa historia autobiograficzna są znakomicie napisane i zrealizowane: zagrane, sfotografowane z pomysłowym dźwiękiem (w "Córce" momentom wysiłku na korcie odpowiada wysiłek grania Paganiniego w kontrapunkcie - i tu i tu lekuchno, choć po tytanicznych ćwiczeniach). Tyle, że to jest film niekoniecznie o tenisie i nawet nie przede wszystkim o relacji ojca - trenera z dorastającą córką - zawodniczką, ale, moim zdaniem, o pochwale samego życia, w którym sukces nie jest najważniejszy - choć do tej konstatacji się dojrzewa...
To by było bardzo pouczające przesłanie na czas, w którym żyjemy, bo idące pod prąd duchowi momentu i temu, co nas pogania. Dlatego - po wysłuchaniu rozmowy z nim - twierdzę, że jest wyluzowany. Nie sprawia wrażenia ulegania ciśnieniu, choć właśnie "ciśnienie" jest tematem jego drugiego filmu.
Widać, że wie o czym chce mówić, i że to jest u niego przeżyte i przemyślane. Dlatego nic nie jest jednoznaczne czy dwukolorowe. Reżyser pokazuje zmaganie na różnych poziomach znaczenia tego słowa - od ciała do psychiki. Od dojrzewania do upartego trwania.
I racje rozkłada sprawiedliwie, bo i perfekcja i spontaniczność bywają w życiu motoryczne i satysfakcjodajne. Ważne na jakim etapie.
Artysta jest mądry i nie poucza. Pokazuje marzenia, wysiłek pracy w dochodzeniu do warsztatu, ale i konieczność dystansu, nie stawiania wszystkiego na jedna kartę.
Bardzo mi taki światopogląd odpowiada.
Śmiem twierdzić, że to najciekawszy reżyser na naszym rynku.
Mówi, że w kinie chciałby ludziom dawać coś dobrego. Jest wyluzowany i zdeterminowany: przed powstaniem "Córki trenera" twierdził, że nakręci to nawet na komórce. A kreci perfekcyjnie.
Zarówno debiutancki "Kamper" jak i tenisowa historia autobiograficzna są znakomicie napisane i zrealizowane: zagrane, sfotografowane z pomysłowym dźwiękiem (w "Córce" momentom wysiłku na korcie odpowiada wysiłek grania Paganiniego w kontrapunkcie - i tu i tu lekuchno, choć po tytanicznych ćwiczeniach). Tyle, że to jest film niekoniecznie o tenisie i nawet nie przede wszystkim o relacji ojca - trenera z dorastającą córką - zawodniczką, ale, moim zdaniem, o pochwale samego życia, w którym sukces nie jest najważniejszy - choć do tej konstatacji się dojrzewa...
To by było bardzo pouczające przesłanie na czas, w którym żyjemy, bo idące pod prąd duchowi momentu i temu, co nas pogania. Dlatego - po wysłuchaniu rozmowy z nim - twierdzę, że jest wyluzowany. Nie sprawia wrażenia ulegania ciśnieniu, choć właśnie "ciśnienie" jest tematem jego drugiego filmu.
Widać, że wie o czym chce mówić, i że to jest u niego przeżyte i przemyślane. Dlatego nic nie jest jednoznaczne czy dwukolorowe. Reżyser pokazuje zmaganie na różnych poziomach znaczenia tego słowa - od ciała do psychiki. Od dojrzewania do upartego trwania.
I racje rozkłada sprawiedliwie, bo i perfekcja i spontaniczność bywają w życiu motoryczne i satysfakcjodajne. Ważne na jakim etapie.
Artysta jest mądry i nie poucza. Pokazuje marzenia, wysiłek pracy w dochodzeniu do warsztatu, ale i konieczność dystansu, nie stawiania wszystkiego na jedna kartę.
Bardzo mi taki światopogląd odpowiada.
Komentarze
Prześlij komentarz