Przejdź do głównej zawartości

VOX LUKS

Zastanawiający film właśnie widziałem.
Pop jako gatunek zarabiania mnie brzydzi i pojęcia nie mam, czy ta historia jest osnuta na prawdziwych wypadkach, oraz jaką, powiedzmy Madonę, portretuje. Ale jest w nim historia bycia w show-biznesie i ta, dzięki także własnym doświadczeniom, wydaje mi się ciekawa i psychologicznie umotywowana.
Na początku jest stres: traumatyczne przeżycie, które pozostawia ślady nie tylko w postrzelonym kręgosłupie, ale i w przetrąconej psychice.
A więc tworzenie jako odreagowanie bólu.
Potem musi być dużo pracy nad warsztatem i odrobina szczęścia, by znaleźć się z odpowiednim produktem w odpowiednim czasie i miejscu.
Reżyser wyraźnie skłania się ku myśli, że bez ambicjonalnej zemsty na otoczeniu za doznane upokorzenia się nie obejdzie. Czyli kariera, by sobie i innym coś udowodnić, coś przełamać.
Napewno tak bywa, ale tworzenie powodowane ciekawością a nie tylko ambicją wydaje mi się bardziej płodne, i zdrowsze dla psychiki.
Odkrywanie przestrzeni - trochę jak przy podróżowaniu - w których się nie było może być tak samo motywujące jak pokonywanie strachu.

Hollywoodzki twórca domniemywa o "pakcie z diabłem o sławę i pieniądze" w sytuacji dla bohaterki granicznej, na skraju życia. To rozumiem, ale bliższe mi jest, co mówił Miles Davies do Markusa Millera: "graj tak, by myśleli, że gdyby ci się chciało, to byś dopiero zagrał...". A więc luz i "powietrze" - przestrzeń dla metafizyki w tym, co się robi... Dla ducha i wyobraźni.
W ogóle, nie sprawa życia i śmierci z tym tworzeniem, ale raczej zabawy, wścibstwa i przykładowej Zosi... By zaimponować.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

carstwo, proszę bardzo. Na chwałę Moskwy

Bałem się tej premiery i wiem, czego się bałem. Widziałem Peter Steina kiedyś "Oresteję" i "Księcia Homburgu", oraz dekadę temu "Wallensteina" i "Mewę" w Berliner Ensemble i w Rydze; to był zawsze wielki teatr idący za literaturą i piorunująco grany - powiedziany! Szanuję wiedzę reżysera o epoce i to, że uważa t e k s t za skarbnicę wszystkiego, co teatrowi najpotrzebniejsze. Nie ma w nim tylko wykonawców; aktorzy są, albo nie ma takich, którzy potrafią udźwignąć konwencję, w której to od nich wszystko - sens, wyraz, energia - zależy, bo mimo "filmowej" obrazowości inscenizacji, to aktor decyduje o wadze sprawy; albo to, co robi przechodzi przez rampę, albo zostaje w jakimś muzeum Pana Steina, jako ilustracja... W teatrze Peter Steina trzeba, jak (niektórzy) Niemcy, Anglicy i Rosjanie - umieć mówić , czego Seweryn swoich nie nauczył, albo nie wymagał.  Pod tym względem premierę w Teatrze Polskim "Borysa Godunowa" Alek...

SZTUKA BYCIA

 Ostatnio pasjami zaczytuję się w Coeetzee'm - ulubionym autorze Warlika (?) Po Gombrowiczu, Dostojewskim, Szekspirze, T. Mannie i Orhanie Pamuku to się zrobił mój "topowy" pisarz. Przyznaję się do tego troszku z konfuzją, bo mam wrażenie, że ulegając trendom zaniżam poziom; to literatura na służbie - słuszna, owszem, owszem - ale, przede wszystkim, poprawna politycznie, czyli nie żeby wolna myśl i wyobraźnia, ale... Nie człowiek / psychologia, lecz "sprawa", zatem, jakby na to nie spojrzeć, p o l i t y k a. Nie żebym wymagał od pisarstwa spełniania jakichś określonych zadań, lecz bez rozpętywania wyobraźni i sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga, twórczość mnie interesuje i ... horyzontów nie poszerza. Dla siebie mam takie osobiste kryterium tego, co mnie zachwyca: nie, że coś jest "nowatorskie", ale, że mi się to śniło - przeczuwałem to - nie potrafiąc samemu zapisać, zrealizować... Czyli, kręci mnie nie tyle nowatorstwo, co sięganie do tajemnicy mojej...

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...