Przejdź do głównej zawartości

samo unieważnienie



Jeśli nie ministerialny mecenas, Maciej Dercz, to duchy teatru powinny Państwu z Krakowskiego podpowiedzieć, że
noblesse oblige... 





Protokoły z obrad Komisji d/s konkursu w Instytucie Teatralnym (przedrukowane na e-teatr.pl) faktycznie unieważniają całe postępowanie: przewodnicząca wycofuje się z głosowania mojej kandydatury, ale nie robi tego w stosunku do pozostałych trojga kandydatów, ŁAMIĄC KWORUM... 
Komisja twierdzi, że nikt nic NIE POKAZAŁ, jakby w konkursie brali udział przypadkowi amatorzy, ale jej werdykt wynika z rachunku obecności na przesłuchaniach jurorów, a nie faktycznego przebiegu i tego, co kto zaprezentował albo i nie zaprezentował.
Ponieważ przewodnicząca została mianowana Przewodniczącą przez samego pan ministra, więc ewentualnie nie głosując, także na pozostałych, faktycznie wypisywałaby się z Komisji nie przestrzegając regulaminu konkursu i przekraczając kompetencje właściwe w tej sprawie tylko ministrowi.                

Więc?
MKiDN urządziło sobie kolejną groteskę, z której jedynym wyjściem przed całkowitą kompromitacją jest natychmiastowe 
u n i e w a ż n i e n i e (!) tego cyrku i decyzja ministra o mianowaniu dyrektora. Osoby i ich programy są znane!

Kulig za szarakiem choć bez szaraka trwa, ale ani p/o to nie jest rozwiązanie, ani opozycja rączek (rąś) nie powinna zacierać, bo to jej "poparcie", czyli antyrządowa demonstracja, spowodowały cały ten zgiełk. Warto być przyzwoitym...



Komentarze

  1. Jeśli siedmioro głosuje na troje, a tylko sześcioro jurorów na wszystkich czworo kandydatów, to wynik takiego głosowania musi być "zero", bo żadnego innego nie da się zgodnie z zasadą równych szans dla wszystkich startujących wyprowadzić. To matematyka!
    Komisja musiała to wiedzieć od razu po oświadczeniu dyr. Komar-Morawskiej i dlatego wszystko wskazuje, że decyzję o nierozstrzyganiu i przekazaniu decyzji z powrotem ministrowi podjęli przed przesłuchaniami. Świadczy o tym oświadczenie Królikowskiego i Rogackiego, którzy podpisując wynik "nierozstrzygnięty", postanowili na miasto sprzedać wiadomość, że oni mieli swoje zdanie nie do przeprowadzenia wśród większości, ale nie dlatego, że nie dałoby się dla tego zdania uzyskać większości głosów, tylko z uwagi na nieprawomocność takiego głosowania w niepełnym - w zależności od kandydata - postępowaniu. Zatem, decyzja o wycofaniu się z jednego przesłuchania i głosowania Przewodniczącej Komisji rzeczywiście unieważnia prawnie cały konkurs, a oświadczenia poszczególnych członków są zwykłą grą rynkową dla części swego środowiska. Ponieważ środowiska jako całości nie ma!

    OdpowiedzUsuń
  2. z rachunkiem (faktem) kto kogo przesłuchał, albo zrezygnował nie da się dyskutować, to jest zaprotokołowane.
    Dyr. K-M była obecna na przesłuchaniu Buchwald, Kenckiego, Skiby-Lickel, ale z mojego wyszła i wróciła by głosować na wymienionych. Takiego głosowania zgodnie z zasadami obowiązującymi w matematyce, ale i konkursowości, czyli: RÓWNE SZANSE DLA WSZYSTKICH przeprowadzić się nie da, więc wnioskiem logicznym jest, że wynik "nierozstrzygnięty" został umówiony przed przesłuchaniami... Postępowanie w takim wypadku jest fikcją, bo jego wynik wcześniej znany.
    Gdyby dyr. K-M zadeklarowała (ale tego nie zrobiła, a przynajmniej w szczegółowym protokole nie ma o tym ani słowa), że nie zagłosuje na nikogo (faktycznie, właśnie tak - ona i pozostali - zrobili, ale nie w związku z poziomem kandydatów, tylko rachunkiem wymuszonym jej nieobecnością), to by znaczyło, że wycofuje się z prac Komisji, a to jest kompetencja ministra, który ją mianował trzy tygodnie wcześniej. O tym, że ja się zgłosiłem Przewodnicząca wiedziała też z dużym wyprzedzeniem przed terminem rozpoczęcia słuchania kandydatów. Więc, zakładając zrzeczenie się decyzji, trzeba przyznać, że Szanowna Komisja odegrała - świetnie w moim wypadku - komedię konkursu.... Dixit

    OdpowiedzUsuń
  3. dlaczego p/o dyrektora Instytutu Teatralnego, Dorota Głowacka, nie organizuje debaty o tym, co się stało w konkursie. Ja to proponowałem na drugi dzień, więc czyje interesy są tu chronione przez przemilczenie?

    OdpowiedzUsuń
  4. na fb: konkurs w Instytucie Teatralnym jest NIEWAŻNY (!), nie "nierozstrzygnięty", tylko niemożliwy do przegłosowania w składzie jurorów RÓŻNYM dla różnych kandydatów. Rezygnacja Przewodniczącej Komisji unieważniła zasadę RÓWNYCH SZANS gwarantowanych prawnie w takim postępowaniu. Twierdzenie o "braku programów (kandydatów) gwarantujących instytutowi, itp." nie da się wiarygodnie obronić przy nieobecności wszystkich upoważnionych do głosowania w przesłuchiwaniu KAŻDEGO uprawnionego do startowania. Więc ogłoszony rezultat może być tylko wynikiem umowy / ustalenia nie mającego związku z przebiegiem przesłuchań, z których żadnego zgodnego z prawem werdyktu wyprowadzić się nie da.
    Należy to postępowanie u n i e w a ż n i ć. To jest rola MKiDN

    OdpowiedzUsuń
  5. ZŁOTA TRUSKAWA 2018 od Tomasza Domagały dla Komisja Ministerialna, wybierająca Dyrektora Instytutu Teatralnego za tę hucpę, którą firmowali własnymi nazwiskami. I to zrzucanie odpowiedzialności, jeden na drugiego. Brak słów…

    OdpowiedzUsuń
  6. List otwarty do prof. Lecha Śliwonika w sprawie konkursu w Instytucie Teatralnym
    Szanowny Panie Profesorze,
    z naszego spotkania 6 marca - przesłuchania konkursowego - wyszedłem zadowolony, co było także Pańską zasługą. Myślę o zaprezentowanym przez Komisję poziomie zainteresowania tym, o czym rozmawiać przy takich okazjach należy. Mam porównanie, i to przesłuchanie było konkursowe.
    Nie mam wrażenia bym w sposób s i e b i e zadawalający odpowiedział na wszystkie pytania, np. na Pańskie o dodatkowe środki dla IT odpowiedziałem: „nie wiem”, a powinienem odpowiedzieć: to nie mój biznes, tylko wicedyrektora ekonomicznego i trzech pań księgowych, a moją rzeczą jest - to powiedziałem - wskazać lepiej się na tym znającym ode mnie, że np. na Lecha Majewskiego, mimo, że pewnie droższego, łatwiej będzie zdobyć dodatkowe pieniądze niż na Krystynę Duniec. To tylko przykład…
    Ale wspominam o tym, bo mam prawo podpisać się pod Pańskim: „- zależy mi na polskiej kulturze, na rozwoju życia teatralnego, również na obecności w nim idei, które są mi bliskie i troski o potrzeby, które uważam za ważne (nie moje prywatne)”.
    „Po drugie” - n i e jestem bezstronny…
    Poświęciłem temu pomysłowi - mówię o sposobie funkcjonowania Instytutu Teatralnego, a co za tym idzie, t e a t r o w i, kawałek życia i dlatego Pańskim twierdzeniem: „to (nie) jest program, którego realizacja przez tę osobę zagwarantuje trwanie, naprawę błędów i rozwój Instytutu w nadchodzących 5 latach” c z u j ę s i ę d o t k n i ę t y - to NIEPRAWDA…
    Zresztą, nie od razu tak czułem występując publicznie w Waszej obronie przed plotkami, pomówieniami i fałszywymi oskarżeniami. Dzisiaj chcę dodać do tej mojej spontanicznej reakcji to, czego dowiedziałem się z ujawnienia protokołu Waszego posiedzenia, a co Panu było wiadome od początku.
    Po pierwsze: nic nie wiem o tym - wiem, ale nie uważam - by program Doroty Buchwald, bez jakiejkolwiek wiedzy merytorycznej o sprawie poparty w imię zakwestionowania idei konkursu przez przeciwników tego rządu, spełniał Pańskie oczekiwania, ale mam obowiązek mówić za siebie.
    Otóż, mój spełniał jak najbardziej…
    Nie dyskutuję tu z Pańskimi przekonaniami, ale z Pańską funkcją i doświadczeniem. Miał być Pan sędzią! W przeciwnym razie, trzeba było zgłosić program własny.
    Mój program gwarantował właśnie „naprawę błędów” - rozmawialiśmy o tym w czasie przesłuchania: przykładowy Majewski zamiast konkretnej Duniec - i jak najbardziej „rozwój Instytutu”… Właśnie rozwój różnorodności, a nie stagnację na poziomie polityczności.
    Jeśli chodzi o „tę osobę”, to przypominam, że zostałem zakwalifikowany i nie przypominam sobie, bym był skazany na pozbawienie praw obywatelskich.
    Bądźmy dżentelmenami. To miał być konkurs…
    Panie Profesorze, najlepiej Pan wie, że NIE BYŁ!
    Nie wracam tu do politycznych nacisków, które zaowocowały zwróceniem przez Państwa decyzji ministrowi: od razu uważałem to za błąd. Piszę o rachunku wynikającym z braku kworum, czyli nie przestrzeganiu zasady równych szans (o prawie każdego kandydata do oceny przez każdego z jurorów) wobec wszystkich zgłoszonych. Matematyka nie pozwala wyprowadzić prawidłowego wniosku z postępowania siedmiorga jurorów przesłuchujących tylko troje kandydatów, a tylko sześcioro wszystkich czworo. Zdrowy rozsądek też.
    Dlatego głosowanie na „zero” było nieuprawnione, bo w tych warunkach - faktycznej rezygnacji Przewodniczącej Komisji ze swych obowiązków, nie zgłoszonej ministrowi! - ŻADNE GŁOSOWANIE NIE MOGŁO SIĘ ODBYĆ.
    Konkurs winien być anulowany…

    OdpowiedzUsuń
  7. c. d.:
    Już na marginesie: gdyby projekt ustawy zawierał - tyle razy postulowaną przez „środowisko” (którego zresztą, jako bytu jednorodnego nie ma!) PRZEJRZYSTOŚĆ POSTĘPOWANIA nie byłyby potrzebne te wszystkie oświadczenia, w których - takie można było odnieść wrażenie - zabrakło tylko Putramenta.
    Jawność to warunek demokracji, i prawdziwa cnota…
    To Pan Profesor wie lepiej ode mnie.
    z uszanowaniem
    Jacek K. Zembrzuski
    jako profesjonalny reżyser oceniający Wasz występ znakomicie,
    ale jako zatroskany i uważający za ważne, proszący o jedynie sprawiedliwy werdykt, który brzmi: nieważne.
    Dlatego, że to dla moralności publicznej ważne.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć przed przesłuchaniami , spotkało się z publiczną deklaracją jurora-władzuchny: "pani Moniko, pani się nie martwi - pomyślimy..." Reszta była już nie tyle milczeniem, co politycznym zamac

gówno-burza w Pałacu im. Stalina

Niejaka Szpila rujnuje publicznie wizerunek Moni i tylko potwierdza znaną prawdę, że                                 r e w o l u c j a  p o ż e r a  w ł a s n e  d z i e c i  *                                                                                                          "Ogrom cierpienia psychicznego i emocjonalnego, którego doznał zespół aktorski w ostatnim czasie, jest tak dewastujący, że nie umiałabym oglądać tego spektaklu, zapominając o tym, co widziałam i przeżywałam wraz z zespołem przez ostatnie dni, uczestnicząc w próbach w teatrze. Odcinam się od rewolucji głoszonej przez Monikę Strzępkę powołującą się na mój tekst, bo w jej wydaniu ów Heksowy przewrót jest fejkiem. Tak jak cała głoszona przez nią rewolucja ".   Ustawka w T. Dramatycznym  kompromituje się zanim zaczęła na dobre zarabiać (Strzępka, co miesiąc 18,5 tyś). Mobbing, ideologiczny szantaż, wulgarność i zastraszanie aktorów to się okazał  p r a w d z i w y program ustawionej na posadę lewackiej

elyty stołeczne

Jacek Zembrzuski Administrator       Lis przed chwilą usunął film który udostępnił od Andrzeja Seweryna; dlaczego trzeba przypierdolić faszyście Kaczyńskiemu , Orbanowi  https://t.co/LYgsMXJZ9Z   pic.twitter.com/LYgsMXJZ9Z   https://twitter.com/ZaPLMun.../status/1664756736215904256... https://platform.twitter.com/widgets.js TWITTER.COM   ochujał ten kodziawerski b ł a z e n e k, kiedyś aktor