Przejdź do głównej zawartości

LARS

Straszny film (wczoraj widziałem).
Na szczęście, po półtorej godzinie (znaki tego są od początku) okazuje się być traktatem filozoficznym napisanym przy pomocy środków filmowych. A jeszcze Bruno Ganz (najwybitniejszy teatralny aktor niemiecki, taki ichniejszy Łom) jako ktoś w rodzaju Wergilego w wędrówce w zaświaty.
Żaden tam nihilistyczny Tarantino (jego aktorka otwiera kryminalną sekwencję), tutaj mamy do czynienia z m o r a l i s t ą, a więc jest o czym pomyśleć i o co się spierać.
Teza jest taka, że psychopatyczny morderca poprzez destrukcję tworzy coś nowego i nazywa to sztuką. Poddane sobie ciała układa i komponuje z szokującą estetyczną jakością - sycąc się bachowskimi arcydziełami Glena Gulda, perfekcjonisty...
Nie miłość i empatia a niszczenie stwarza nową rzeczywistość... Nie etyka a kształt zadowala.
Trudno się z tym nie zgodzić, jeśliby przyjąć, że chodzi tylko o stare formy, ale tu idzie o życie.
Artysta - pan życia i śmierci? Jest coś na rzeczy, tym bardziej, że w opowieści można się dopatrzeć wątków autobiograficznych Triera. Demiurg dotąd opisywał świat, czyżby przyszedł dla niego czas, by go zmieniać?

Nie jestem pewien, czy mogę się zgodzić na taka formę twórczości, bo czy zgodzę się, czy nie zgodzę na taki film, najwyraźniej dla reżysera nie ma znaczenia.
To, że on umie robić, co robi jest oczywiste, ale najważniejszy jest przekaz.
W tym sensie jest to rzecz intrygująca i znacznie przekraczająca samą siebie jako dzieło. To raczej koncepcja egzystencjalna i sposób na istnienie, a w każdym razie na istnienie w sztuce.
Warto się przebić przez dosłowność (brutalność) opowieści, bo to parabola.
Najprościej: rozum czy emocja? Nasz morderca spiera się, najpierw z offu, a potem w (nie) rzeczywistości z przewodnikiem do piekła o robienie sztuki - stwarzanie napięć między osobami i przekształcanie ich świata.
Dla rzemieślników przestroga!
Ale dom nie powstaje i czeluść się otwiera. Czy to jakaś pociecha?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...

Polityczna poprawność, czyli jak literacki k i c z podnieca naszą zlewaczałą Warszawkę u Warlika

Stado baranów - nie wiedzieć czemu - przyświeca z projekcji na ścianie - czyżby samokrytycznie (?) ostatniej premierze Nowego (choć propagandowo przestarzałego) Teatru o Elizabeth Costello dla warszawskiej snobizerii z Palik(mi)otem i PO-lszewickim czyścicielem w prokuratorii na widowni. Stolyca się bawi! Nieistniejąca postać w publicystycznej rozprawce rodem z filozofijki niejakiej Grety Thunberg inscenizowanej jak dziennik telewizyjny: obrazek plus polityczny komentarzyk - oczywiście pod nowymi rządami. Teatru i dziania się w tym jak na lekarstwo, za to postępową - przodem do przodu, a jakże - ideologijkę serwują pełnymi garściami. Grafomania tej g ł u p o t y ściga się z nudą , ale nie przestaje trzymać ręki na pulsie modnego zaangażowania w jedynie słusznej sprawce... I o to w tej politgramocie chodzi. Obywatel-widz ma być uświadomiony do spodu, co w Eurokołchozie piszczy i spływać z prądem wytycznych. Prezentują dekor, który znamy do przesytu, lodow(at)e projekcje z recyklingu i...

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć pr...