Jak to dobrze*, że nie wygrałem konkursu w Instytucie Teatralnym (które to wyznanie dedykuję prof. Śliwonikowi, Jagodzie, Jarkowi, ironicznemu dziennikarzowi i przesympatycznym prezesom związkowym, którzy wprawdzie pospieszyli się z "odcięciami", że niby oni to byli przeciw a nawet za); wiadomo, że w tej naszej zupie - proszę sprawdzić motto do mojego programu - nienawidzimy się szczerze, a jednoczą nas tylko interesy - najchętniej, by komuś coś - dla siebie - za. Programy są jawne, można sprawdzić, więc o czym tu, po próżnicy...
Zamienić sobie siekierkę na kijek? Można.
Przecież ja w ciągu pierwszych 48 godzin zwolniłbym dyscyplinarnie (gdańską?) redaktorkę odpowiedzialną za popełnienie przestępstwa zniewagi i obmowy 10 lipca z wykorzystaniem wortalu e-teatr, bo wyrok sądowy dotknie (mam przeczucie, że boleśnie) dopiero za jakiś czas, ulubienicę salonów i e-mailografii, Dorotę Buchwald, zwaną panią magister.
Wymówienie z pracy za permanentne zaniżanie poziomu prezentowanego publicznie wraz z westchnieniami o swym climax'ie przy ścinaniu Krzyża w teatrze (zupełnie odwrotnie: brak reakcji na "Trela to stary dziad" w czasie "obrad" w placówce), oraz innych wynalazków postępowych, jak orientacja seksualna osób / artystów rozgrzebywana nie u cioci na imieninach, ale za pieniądze podatnika, oraz propagowanie feminizmu zaangażowanego tak, że kobiecość zostaje w tyle, a przod(k)uje sama ideologiczna marksistowskość. I zakompleksione koleżanki.
Rzekłem o kierowniczce "naukowo (jak, przepraszam?)-wydawniczej", z rzecznikiem prasowym i (starą) "siłą krytyczną" na przyprzążkę - za całokształt!
To z kolei dedykuję Pani, p/o, Dorocie Głowackiej, bo: "spisane będą czyny i rozmowy"...
Powiem więcej: różne takie Joasie (Krakowskie), Jacusie (Sieradzkie), Duńce, Platy i inne czerwońce zagwazdrańce mieliby mieć wstęp wolny, czemu nie, ale te ich durne teoryjki, klasowe i post-Gramsciane neokomuchowatości już mniej: urządziłbym taki "dyskurs krytyczny", by im w pięty poszło, a niektórzy nawet pomyśleli o maturze, bo dosyć mam w nauce o teatrze zabobonów (i tłuczenia postępu przez IS PAN tak, że rozum się od tego lasuje, a zdrowy rozsądek ma wychodne). Wojtkowi Majcherkowi (z blogowymi zwolennikami) już same uśmiechy by nie wystarczyły. Trzeba by wysilić umysły.
Świetnie, że buchwaldyzm (rodzima odmiana tego tam kulturowego) został powstrzymany, ale nic nie zostało rozwiązane, np. sposób funkcjonowania - nie mający potwierdzenia w Statucie - prywatnego teatru pani Sobczyk.
Ja bym w ciągu trzech miesięcy stawiał znaki zapytania takiemu wynalazku, jak "pedagogika teatru", podobnie, jak z "dramaturgami", kopiującego bezmyślnie modę zamiast dodawania sensu, więc kierowałbym parę i pieniędze niekoniecznie w gwizdek (ba, ale mnie pytano o dodatkowe źródła finansowania zamiast dyskusji o tym, co jest).
Czyli byłbym za możliwością wyjaśnienia rozbieżności w danych o zatrudnieniu - MKiDN: 33, 3 i książką: "... trzecie pięciolecie": 60 osobo-przede-wszystkim-kobiet Instytutu.
Bo, że ż a d e n problem środowiskowy nie stał się przedmiotem zainteresowania byłego kierownictwa pisywałem wielokrotnie.
Więc, trzeba by natychmiast zacząć debatować o:
1. o tym konkursie, jego przygotowaniu, przebiegu i wyniku, w kontekście innych takich cudów przy zielonym stoliku, jak Polska długa i szeroka,
2. o polityce kulturalnej (przepraszam, jakiej?) tego rządu;
3. o ustawkach udających konkursy na dyrektorów w mieście przy / z poparciem ministerstwa, w kontekście obowiązywania demokracji, pytanie, dlaczego?;
4. o braku statutowego (prawnego) umocowania do rządzenia NST przez grupę aktorów-kolaborantów realizujących w Krakowie partykularne interesy finansowe z poparciem "dobrej zmiany" (czego/kogo, przepraszam?);
5. o kradzieżach własności intelektualnej przedstawianej na scenach jako własne pomysły Cieplaka, Klaty, Kleczewskiej and młodzieżowej spółdzielni;
6. o "#metoo" po polsku i krzywdach jakie robi się poszczególnym osobom przez bezmyślne papugowanie poprawności politycznej.
To na ten przykład.
Jeśli do tego dodać, że zobowiązałem się doprowadzić do Jazdowa Wandę Zwinogrodzką, i ładnie poprosić m.in. Agnieszkę Kołakowską, Ritę Gombrowicz, Dariusza Karłowicza, Andrzeja Horubałę, profesorów, Tomasza Łuczaka i Bogdana de Barbaro, Lecha Majewskiego i Włodka Staniewskiego, to przecież jasne, że to nie jest: program, którego realizacja przez tę osobę zagwarantuje trwanie, naprawę błędów i rozwój Instytutu w nadchodzących 5 latach.
No, to posągu człowieka na posągu świata "działaj teraz"...
"Polacy" (w każdym razie jeden, niżej podpisany) czekają.
Z Instytutem Teatralnym to nie koniec, to się dopiero zacznie...
*) proszę sobie sprawdzić w książce: "Jak nie zostałem dyrektorem Teatru Narodowego (czyli zmowie świntuszków)".
Zamienić sobie siekierkę na kijek? Można.
Przecież ja w ciągu pierwszych 48 godzin zwolniłbym dyscyplinarnie (gdańską?) redaktorkę odpowiedzialną za popełnienie przestępstwa zniewagi i obmowy 10 lipca z wykorzystaniem wortalu e-teatr, bo wyrok sądowy dotknie (mam przeczucie, że boleśnie) dopiero za jakiś czas, ulubienicę salonów i e-mailografii, Dorotę Buchwald, zwaną panią magister.
Wymówienie z pracy za permanentne zaniżanie poziomu prezentowanego publicznie wraz z westchnieniami o swym climax'ie przy ścinaniu Krzyża w teatrze (zupełnie odwrotnie: brak reakcji na "Trela to stary dziad" w czasie "obrad" w placówce), oraz innych wynalazków postępowych, jak orientacja seksualna osób / artystów rozgrzebywana nie u cioci na imieninach, ale za pieniądze podatnika, oraz propagowanie feminizmu zaangażowanego tak, że kobiecość zostaje w tyle, a przod(k)uje sama ideologiczna marksistowskość. I zakompleksione koleżanki.
Rzekłem o kierowniczce "naukowo (jak, przepraszam?)-wydawniczej", z rzecznikiem prasowym i (starą) "siłą krytyczną" na przyprzążkę - za całokształt!
To z kolei dedykuję Pani, p/o, Dorocie Głowackiej, bo: "spisane będą czyny i rozmowy"...
Powiem więcej: różne takie Joasie (Krakowskie), Jacusie (Sieradzkie), Duńce, Platy i inne czerwońce zagwazdrańce mieliby mieć wstęp wolny, czemu nie, ale te ich durne teoryjki, klasowe i post-Gramsciane neokomuchowatości już mniej: urządziłbym taki "dyskurs krytyczny", by im w pięty poszło, a niektórzy nawet pomyśleli o maturze, bo dosyć mam w nauce o teatrze zabobonów (i tłuczenia postępu przez IS PAN tak, że rozum się od tego lasuje, a zdrowy rozsądek ma wychodne). Wojtkowi Majcherkowi (z blogowymi zwolennikami) już same uśmiechy by nie wystarczyły. Trzeba by wysilić umysły.
Świetnie, że buchwaldyzm (rodzima odmiana tego tam kulturowego) został powstrzymany, ale nic nie zostało rozwiązane, np. sposób funkcjonowania - nie mający potwierdzenia w Statucie - prywatnego teatru pani Sobczyk.
Ja bym w ciągu trzech miesięcy stawiał znaki zapytania takiemu wynalazku, jak "pedagogika teatru", podobnie, jak z "dramaturgami", kopiującego bezmyślnie modę zamiast dodawania sensu, więc kierowałbym parę i pieniędze niekoniecznie w gwizdek (ba, ale mnie pytano o dodatkowe źródła finansowania zamiast dyskusji o tym, co jest).
Czyli byłbym za możliwością wyjaśnienia rozbieżności w danych o zatrudnieniu - MKiDN: 33, 3 i książką: "... trzecie pięciolecie": 60 osobo-przede-wszystkim-kobiet Instytutu.
Bo, że ż a d e n problem środowiskowy nie stał się przedmiotem zainteresowania byłego kierownictwa pisywałem wielokrotnie.
Więc, trzeba by natychmiast zacząć debatować o:
1. o tym konkursie, jego przygotowaniu, przebiegu i wyniku, w kontekście innych takich cudów przy zielonym stoliku, jak Polska długa i szeroka,
2. o polityce kulturalnej (przepraszam, jakiej?) tego rządu;
3. o ustawkach udających konkursy na dyrektorów w mieście przy / z poparciem ministerstwa, w kontekście obowiązywania demokracji, pytanie, dlaczego?;
4. o braku statutowego (prawnego) umocowania do rządzenia NST przez grupę aktorów-kolaborantów realizujących w Krakowie partykularne interesy finansowe z poparciem "dobrej zmiany" (czego/kogo, przepraszam?);
5. o kradzieżach własności intelektualnej przedstawianej na scenach jako własne pomysły Cieplaka, Klaty, Kleczewskiej and młodzieżowej spółdzielni;
6. o "#metoo" po polsku i krzywdach jakie robi się poszczególnym osobom przez bezmyślne papugowanie poprawności politycznej.
To na ten przykład.
Jeśli do tego dodać, że zobowiązałem się doprowadzić do Jazdowa Wandę Zwinogrodzką, i ładnie poprosić m.in. Agnieszkę Kołakowską, Ritę Gombrowicz, Dariusza Karłowicza, Andrzeja Horubałę, profesorów, Tomasza Łuczaka i Bogdana de Barbaro, Lecha Majewskiego i Włodka Staniewskiego, to przecież jasne, że to nie jest: program, którego realizacja przez tę osobę zagwarantuje trwanie, naprawę błędów i rozwój Instytutu w nadchodzących 5 latach.
No, to posągu człowieka na posągu świata "działaj teraz"...
"Polacy" (w każdym razie jeden, niżej podpisany) czekają.
Z Instytutem Teatralnym to nie koniec, to się dopiero zacznie...
*) proszę sobie sprawdzić w książce: "Jak nie zostałem dyrektorem Teatru Narodowego (czyli zmowie świntuszków)".
Komentarze
Prześlij komentarz