Nie kibicowałem Klacie. Człowieka nie znam w ogóle, reżysera – za mało, by mieć wyrobioną opinię o jego dokonaniach, także dyrektorskich. Nie bolałoby mnie, gdyby stanowisko dyrektora Narodowego Starego Teatru (NST) objął na drugą kadencję, choć pierwszą pełnił z dość wątpliwego nadania ministra Zdrojewskiego, polityka PO. Nie boli mnie też, że dyrektorem nie został. Zresztą na starość mam coraz większą rezerwę wobec rzeczywistości i to wszystko ani mnie ziębi, ani grzeje. Piszę felietony for fun.
Kibicowałem natomiast – może nie uwierzycie – Zembrzuskiemu. Nie dlatego, że byliśmy kolegami od czasu studiów, więc przez dobre trzydzieści parę lat, a tym bardziej nie dlatego, że nasze koleżeństwo nie bez przykrości zerwałem, gdy poglądy i opinie Zembrzuskiego – zawsze radykalne: i wtedy, gdy za idola miał Michnika, i wtedy, gdy zastąpił go Kaczyńskim (nie on jeden…) – przekroczyły akceptowalne granice. Kibicowałem, bo byłem ciekaw – nie bez dozy perwersji – czy jego manifestacyjne deklaracje ideologiczne i polityczne okażą się wystarczającą rękojmią sukcesu, którego zresztą kandydat był pewien do tego stopnia, że ogłosił daty premier w nowym sezonie NST pod swoją dyrekcją. Czyli jak pisał klasyk: „już był w ogrodzie, już witał się z gąską”.
Mam Janusza Majcherka za inteligentnego - taki zawsze był i pozostaje ("śmiechu warte"?). Tym gorzej: pokarzę jego moralny upadek, bo "zdrada Klerków" (Benda) cały czas działa i psuje.
"Toksyczna inteligencja" przydaje się totalnemu opozycjonowaniu, ale nie dyskusji i przeciwstawianiu sobie racji. Sądzenie podług swych intencji, bez konfrontacji z realną rzeczywistością, z wykluczeniem innych zdań, prowadzi do wniosków modnych tylko u siebie, we własnych okopach mentalnych twierdzy. Posługiwanie się retoryką wtykającą komuś w brzuch radykalizm, przy odrzucaniu obowiązującego prawa i werdyktu wyborczego, oznacza nie przepracowanie osobowości i zastąpienie rachunku sumienia klasycznym wyparciem! UCIECZKĘ Z GĘBĄ W RĘKACH.
Cóż stąd, że siebie samego widzi tradycjonalistycznie i felietonowo - to przejaw wishful thinking i obniżenia standardów publicznego życia intelektualnego.
To samousprawiedliwienie.
Śmiechu wart taki...
To samousprawiedliwienie.
Śmiechu wart taki...
Psychologizując, widzę, że Janusz zawsze robił za prymusa... Niekoniecznie szło to jak z płatka, więc i koszt przez lata bywał topiony...
Nigdy nie pracował, że się tak wyrażę, na swoim, zawsze z polecenia i u państwa, na etacie (u Dejmka, Englerta, Seweryna za Kaczyńskiego, Tuska i Unii Wolności), zawsze "na pasku", jeśli nie wątpi i spragnienia, to politycznego uzależnienia.
Pryskał z tego do Poznania, już raczej na etapie "Ósemek" w schyłkowym okresie świetności Teatru Ósmego Dnia, z gorliwością neofity wykorzystującego swe kontakty dla promowania, reklamowania i załatwiania...Czyli, nieświadomie (?) przenosił mechanizmy zniewolenia i korupcji do świata, w którym chciał być wolnym, bez świadomości heglowskiego ugryzienia, skutkującego "nowym wspaniałym światem" niewolników!
Dużo czytał! Świetnie, bywało, pisał i długo zachowywał zdrowy rozsądek. Nie mówię o gustach, które często z nim (oglądając dużo, dużo, dużo więcej) podzielałem, tylko o odróżnianiu sedna od fałszu, jakości od podróbek...
Chapeou bas.
Zatem, może o "gąsce" (kto "się witał", a kto konsumuje)?
Chapeou bas.
Zatem, może o "gąsce" (kto "się witał", a kto konsumuje)?
Hop, hop, "konstytucja, konstytucja" i KOD: komuchy ochraniają dupy! Bez prezentacji jakichkolwiek dowodów. Udowodnijcie mu, że nie jesteście wielbłądem. Bo tak im się podoba. Ten się śmieje, kto się śmieje...
Majcherek na zmianach niczego finansowo nie traci, przeciwnie, mało racjonalna polityka ministerstwa pozwala doić Struzika i Zwinogrodzką (tylko psychicznie mu odbija, bo mnie wytyka Michnika z '76 i Kaczyńskiego dzisiaj; to się nie nazywa projekcja, aha?).
Napisałem już książkę o tym rodzaju zakażonego ukąszeniem i degenerowanego lewicową praktyką upadku "klerka" - w polityczną poprawność, ale przede wszystkim w "NIE" - nie odróżnianie dobra od zła; mniemam, że dla miłego grosza (?)
Napisałem już książkę o tym rodzaju zakażonego ukąszeniem i degenerowanego lewicową praktyką upadku "klerka" - w polityczną poprawność, ale przede wszystkim w "NIE" - nie odróżnianie dobra od zła; mniemam, że dla miłego grosza (?)
"nasze koleżeństwo nie bez przykrości zerwałem, gdy poglądy i opinie Zembrzuskiego – zawsze radykalne: i wtedy, gdy za idola miał Michnika, i wtedy, gdy zastąpił go Kaczyńskim (nie on jeden…) – przekroczyły akceptowalne granice". Czyli decyzja obywateli o wyborze Kaczyńskiego (i zastąpienie nim Michnika to jest "przekraczanie akceptowalnych granic"? Tak pisze demokrata, czy kodziawer niekoniecznie odsunięty, bo przecież awansowany, i samemu nie tyle "zastępujący", co dwie krowy ssący, kolaborując ze Struzikiem (PSL) i Glińskim (PiS). Pokrętna logika!
OdpowiedzUsuńTo znaczy, że Monika Strzępka wg Majcherka nie jest radykalna? Może po prostu dobrze sprzedawalna, choć nie zawsze w jego towarzystwie?
OdpowiedzUsuńGildia łyka język w sprawie bojkotu Starego Teatru, a pan na posadzie w sprawie własnych zasad estetycznych, bo nie światopoglądowych. Za pieniądze taka zmiana?
A nie tumani i przestrasza?
jak to mówią (mnie Zapasiewicz): "za pieniądze wszystko zagram, psa (!), tylko muszę wiedzie, czy szczepiony..."
OdpowiedzUsuńTu nawet bez antidotum podskakuje pod intelektualnymi latarniami, bo tyle były warte te wszystkie wiecowe "Reymonty", niedoczytane i w gruncie rzeczy kompromitujące (pożary i bieda) prezentowane idee i komediantów na zamówienie gadających cudzym tekstem.
E tam, "przestrasza" - zrzędzi obłudnik
Wielokrotnie Pan powtarzał za Mc Marphy'm z "Lotu nad kukułczym gniazdem": przynajmniej próbowałem... A co, czego próbuje Majcherek?
OdpowiedzUsuńWystarczy, że krawat ma "ślycznie" zapięty. Też ceniłam kiedyś umysł Janusza Majcherka, dziś najwyraźniej umysł zniewolony...
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe, że Majcherek „robi karierę” w środowisku, na które sobie zapracował, właśnie dlatego, że kłamie, używa szyderstwa i pomówień, oraz nie potrafi się pogodzić z demokratycznym werdyktem większości. Byłby to syndrom „oblężonej twierdzy”, zrozumiały w sytuacji silnej polaryzacji politycznej kraju, ale nie do wybaczenia ze względu na wyniki i maniery coraz bardziej odstające od przyzwoitości, np. przy nie odpowiadaniu na propozycje („Ślub” Gombrowicza), bo profesjonalizm poddaje się uprzedzeniom…
OdpowiedzUsuńW tym sensie zamiana Gajewskiego na Majcherka to BARDZO NIEDOBRA zmiana w T. Polskim i swego rodzaju ideologiczny coming out - jeśli ktoś miał wątpliwości - Seweryna.
ja już dawno nie mam wątpliwości i zwę tę mentalność "komunistyczną" ideologicznie, i spółdzielnianą w zapobiegliwości. W tym sensie Seweryna nic nie różni od Mieszkowskiego - myślą partyjnie a nie pluralistycznie; kierują się uprzedzeniami (wróg i przyjaciel) i interesami (skorzystać i wykluczyć), co jest pozostałością myślową bolszewizmu, a nie zachodniej cywilizacji, PRL-u, a nie Europy.
OdpowiedzUsuńI tu JM odnajduje się bez mydła - jego sumienie, kiedyś inteligenta, dziś tylko zdradzającego (i dawno zdradzonego przez "jutrzenkę swobody"), jego pożytki.
Ale, jeśli z tych pozycji wygraża innym, to jest zwyczajnie przestraszoną świnią. Zresztą, mnie niech wygraża - raczej obśmiewa - potrafię się tak odwinąć, że mu majty spadną. Spisane będą czyny i rozmowy...
Póki to postbolszewickie pokolenie'68 będzie rządzić w Europie, nie dadzą spokoju nam, Węgrom, teraz Włochom, może zaraz zajmą się Austriakami. Mam jednak wrażenie, że ich czas powoli dobiega końca - mówi prof. Grzegorz Górski portalowi Fronda.pl
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Januszowi Majcherkowi całe życie WYDAWAŁO SIĘ, że zachowuje postawę "środkową", niezaangażowaną i zdystansowaną. Zatem, że tylko siedzi na barykadzie... Lecz okrakiem w tej pozycji i sytuacji to "jajecznica"... Dlatego, na starość zostaje z fałszywymi złudzeniami i plamami w kroku
OdpowiedzUsuńJeżeli Majcherek nie rozumie, że Kaczyńskiemu zawsze było ideowo bliżej do Michnika niż jemu powinno być do Demirskiego ze Strzępką to znaczy, że - w reżyserii Seweryna - już tak cynicznie zgłupiał, iż nie czuje Struzika! Bo do Wandy chętnie.
OdpowiedzUsuńJANUSZ MAJCHEREK (teatralny.pl): ZEMBRZUSKI Jacek – Moskwa-Pietuszki, Bash, Zwarcie. (Temat na niewielkie opowiadanie; od dawna noszę się z zamiarem, żeby o JZ coś napisać. O jego przedstawieniach można coś mniemać albo i nie mniemać, ale on sam jest postacią, bez której nie wyobrażam sobie historii naszego życia teatralnego, zarówno zresztą w RP, jak i w PRL – a znam JZ od 1978 roku. W 1981 roku debiutowałem w „Teatrze” omówieniem pierwszej wersji Moskwy-Pietuszek, które to deliryczne arcydzieło Wieniczki Jerofiejewa JZ wystawił w Teatrze NZS PWST. Widziałem też inne jego przedstawienia z lat 80-tych, ale tu przecież nie tylko o przedstawienia chodzi. Wkrótce ukaże się książka JZ o Teatrze Ósmego Dnia…
OdpowiedzUsuńTypowe story post-prl-owskiego inteligenta: od wysługiwania do zarabiania.
OdpowiedzUsuńJako Pimko na WoTcie też ma zasługi: "nowa siła krytyczna" (sic!), "transfuzja" (już wtedy ze świeczkami, chociaż pod Holoubkiem), a dziś takie tuzy intelektu i lewicowego zaopatrzenia, jak Plata.
Recenzowanie teatrów, w których się pracuje TR, TÓD. Studio - czyli standardy spod ciemnej gwiazdy i obrotowa moralność.