Przejdź do głównej zawartości

Panu Markowi Mikosowi do przemyślenia - publicznie

Panie Marku, najsmutniejsza postaci polskiego teatru...
Zbliża się pierwsza rocznica osadzenia Pana na stanowisku. 
I kwita! Basta, czyli pozamiatane...
Czy nie wystarczy?
Czy nie dosyć psucia, zmyślania i niedotrzymywania? Słowa, słowa, słowa...
Ponieważ: 
- pozbył się Pan artystycznego współpracownika i autora części merytorycznej programu;
- zmyślił innych, którzy Pana w istocie bojkotowali;
- obmówił kłamliwie niżej podpisanego uczestnika postępowania wcześniej przesyłając adres e-mailowy z zaproszeniem i podziękowaniem, a w radiu niemądrze plotkował na pomysł obsadzenia kobiety w roli mężczyzny, jakby w teatrze, o którym warto byłoby coś wiedzieć nie grano Szekspira i Andrzeja Wajdy;
- plótł wykluczająco o "nielubieniu przez aktorów" samemu nie dostrzegając ich stających Panu demonstracyjnie, że tak się wyrażę w sam nos, co nie ma precedensu w historii polskiego teatru (zdjęcie j. w.);
- nie był w stanie zrealizować żadnego z zapowiedzianych w aplikacji konkursowej tytułów ani nie umiał pozyskać nikogo z obiecanych artystów, uniemożliwiając lepszym od Pana tworzenie artystycznego teatru narodowego;
- zaprowadził fatalne stosunki zawodowe i międzyludzkie opisywane przez aktorów (J. Chrząstowski, R. Krzyżowski) i dziennikarzy jako sytuujące się poniżej wszelkiej krytyki i poziomu właściwego temu szlachetnemu miejscu;
- doprowadził do odejścia młodych aktorów i antyrządowych demonstracji widzów;
- zasłużył sobie wg ustawy o organizowaniu działalności kulturalnej na przedterminowe zwolnienie z powodu niedotrzymania warunków konkursu.
Wyprodukował Pan tylko trzy premiery (w tym jeden monodram) z niespełna dziesięciorgiem aktorów, przy posiadaniu pół setki utalentowanych podopiecznych, znakomitej tradycji, wysokiego budżetu i tzw. "mocy produkcyjnych" zobowiązujących do pracy rano na próbach i wieczornych spektaklach (przy, na przykład zaplanowanych przeze mnie, dwunastu premierach, w tym dwóch prapremierach światowych); lał przy tym hektolitry słusznych zdań i obiecywań - jak woda.
Bojkotowany skonfliktował Pan większość środowiska i ogłosił, że da sobie podyktować repertuar i wykonawców przez część aktorów nieupoważnionych do takich uprawnień Statutem Teatru, odstępując tym samym od własnych obowiązków z umowy o pracę z organizatorem, zastępując ją nieetyczną i nie mającą pozytywnych przykładów w przeszłości wymuszoną kolaboracją kierownictwa kolektywnego, to znaczy interesem grupowym.
Moim zdaniem prowadzi Pan w ten sposób Stary Teatr do katastrofy i kompromitacji siebie, kolaborantów i ministra kultury poprzez codzienną demonstrację łamania prawa, braku kompetencji i jakichkolwiek praktycznych zdolności podołania powierzonemu zadaniu.
W sezonie jubileuszowo-prestiżowym robi Pan "po cywilnemu" teatr prowincjonalny (z przejawem "post-dramatyzmu") z niewykwalifikowanymi, choć sowicie opłacanymi, reżyserami, oraz repertuar Klaty bez Jana Klaty, oraz uprawia "magiel" w przestrzeni publicznej; nie wstyd Panu?  
Po co jadł Pan tę żabę i jak Panu smakuje? 
Gdzie podziała się Pańska ambicja i minimum przyzwoitości - bo o stanie na straży prawa i odpowiedzialność za destrukcję majątku należy pytać ministra (o stan Pańskich nerwów pytał publicznie przyjaciel i powiernik Michael Gieleta)?

Jak długo jeszcze zamierza Pan chodzić w zaparte, błaznować i udawać, że deszcz pada, zamiast przyznać się, iż Pan nie potrafi?
Dlaczego, jako podatnik i obywatel mam płacić Panu za posiadanie politycznych znajomości (?) a nie umiejętności?
Co jeszcze musi się stać przy Placu Szczepańskim, by wykazał się Pan jedynie dopuszczalnym w tej sytuacji rozsądkiem i instynktem samozachowaczym, by złożyć natychmiastową dymisję? Lubi Pan być pocieszną figurą, jak nie przymierzając u Moliera? Po co to Waści? Poeta, historia i widownia pamięta...
                                   Pyta Pana i nie przestanie aż do skutku:
                                                              Jacek K. Zembrzuski, profesjonalista
                                                                  https://youtu.be/-vdRROcXxRQ

Komentarze

  1. Pan Mikos, ulubieniec mieszczańskich salonów krakowskich, zupełnie nie sprawdza się na stanowisku w teatrze i jeśli chce wejść do historii jako nieudacznik niech trzyma się ministerialnej łaski. Ponieważ ona na pstrym koniu jeździ ma tylko jedno dobre wyjście. Pójść sobie skąd przyszedł. Tak będzie lepiej dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  2. Łukasz Drewniak: Jadwiga Emilewicz, wiceminister, przez chwilę kandydatka na Prezydenta Krakowa. No i ostatnia nadzieja jednej z dwóch frakcji działających w Narodowym Starym Teatrze. Pani Emilewicz jest podobno zachwycona spektaklami z czasów dyrekcji Jana Klaty i obiecała mu (przekazuję stugębną plotę, rzecz jasna), że zrobi wszystko, by Marka Mikosa jak najszybciej odwołać. Jak wiadomo, ministrowie Gowin i Gliński mają w rządzie sztamę. Strategia na Emilewicz jest strategią konkurencyjną wobec działań Rady Artystycznej, która miesiąc temu po premierze Masary dokonała rokoszu i zapowiedziała przejęcie odpowiedzialności za przyszły sezon. Marek Mikos, przyparty do muru nędzą jego propozycji repertuarowych, powitał tę inicjatywę z satysfakcją. Negocjowany jest obecnie tak zwany pakiet twórców w ramach projektu Niepodległa. Oto przychodzi do Starego 8 reżyserów, którzy realizują wybrane przez siebie teksty w odpowiednich obsadach, dyrektor firmuje ten ruch, do niczego się nie wtrąca, jednocześnie ratując poziom artystyczny instytucji, sezon teatralny i opinię o sobie. Frakcja Jana Klaty jest tym konszachtom przeciwna. Jak się dowiadujemy, liczy, że upadek teatru zmusi władzę do jakichkolwiek ruchów personalnych. Każdy lepszy od Mikosa. A im będzie gorzej, tym Mikos prędzej zniknie. I w tym zniknięciu ma właśnie pomóc Jadwiga Emilewicz, równolegle tweetująca o potrzebie głosowania rodzinnego. No… Na miejscu Jana Klaty nie obiecywałbym sobie za wiele po pani Jadwidze.

    OdpowiedzUsuń
  3. powyższy komentarz tylko potwierdza, co pisałem, że w kręgu przy-Starym pokutuje dychotomiczna wizja świata: Klata albo oni... To anachronizm i wojna, której z organizatorem się nie wygra. Alternatywą nie jest "zaklejanie się" i destrukcja zespołu, jak twierdzi Rada Artystyczna, ale autentyczne otwarcie Kolegów na nowe propozycje niosące w sobie szansę na rozwój, na inny sposób pracy z inną literaturą. Sztuka teatru nie jest czarno-biała (nasza-wasza), tylko wielokolorowa. O klasie artysty świadczy też jego ciekawość a nie jazda po utartych ścieżkach i po koleżeństwie.
    Ta sytuacja to moralny egzamin dla aktorów z nie-konformizmu.

    OdpowiedzUsuń
  4. W teatrze jest ewidentny konflikt między zwolennikami kolaboracji z wyśmiewanym dyrektorem za cenę dyktowania mu, co ma robić i zwolennikami jego bezwarunkowego upadku. Ta druga frakcja wydaje się przeważać i dlatego Mikos nie ma szans przetrwać, a popieranie go obróci się przeciwko zwolennikom. Należy mieć nadzieję, że realnie oceni swoje szanse i ustąpi, a ministerstwo go do tego delikatnie zachęci.

    OdpowiedzUsuń
  5. bo trwanie w uporze tylko zmarnuje kolejny sezon.
    Gildio Reżyserek i Reżyserów NIE KOLABORUJ z nieudacznikiem!

    OdpowiedzUsuń
  6. Można głosić, że bojkotujmy i Mikosowi ręki nie podajemy, a z inicjatywy Rady Artystycznej po wypłatę się ustawimy?

    OdpowiedzUsuń
  7. nie, nie można, bo to "kochanie" siebie w teatrze, a nie teatru w sobie...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...

Polityczna poprawność, czyli jak literacki k i c z podnieca naszą zlewaczałą Warszawkę u Warlika

Stado baranów - nie wiedzieć czemu - przyświeca z projekcji na ścianie - czyżby samokrytycznie (?) ostatniej premierze Nowego (choć propagandowo przestarzałego) Teatru o Elizabeth Costello dla warszawskiej snobizerii z Palik(mi)otem i PO-lszewickim czyścicielem w prokuratorii na widowni. Stolyca się bawi! Nieistniejąca postać w publicystycznej rozprawce rodem z filozofijki niejakiej Grety Thunberg inscenizowanej jak dziennik telewizyjny: obrazek plus polityczny komentarzyk - oczywiście pod nowymi rządami. Teatru i dziania się w tym jak na lekarstwo, za to postępową - przodem do przodu, a jakże - ideologijkę serwują pełnymi garściami. Grafomania tej g ł u p o t y ściga się z nudą , ale nie przestaje trzymać ręki na pulsie modnego zaangażowania w jedynie słusznej sprawce... I o to w tej politgramocie chodzi. Obywatel-widz ma być uświadomiony do spodu, co w Eurokołchozie piszczy i spływać z prądem wytycznych. Prezentują dekor, który znamy do przesytu, lodow(at)e projekcje z recyklingu i...

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć pr...