Przejdź do głównej zawartości

MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ TAŃCA / BOLSZOJ

Sztuka tańca jest w tej chwili najbardziej progresywnym zajęciem artystycznym w dziedzinie widowiskowej i z radością konstatuję, że nie odstajemy, lecz mamy co pokazać.
Gdyby jeszcze para (i pieniądze) nie szła w gwizdek beznadziejnie dramatyczny to można by powiedzieć, że jest jakaś sprawiedliwość, a tak...

"Bolszoj" - rosyjski film nie tylko o tańcu, lecz raczej o tym, ile uprawianie go kosztuje i co jest ważne - w sztuce, oczywiście, ale przede wszystkim w życiu...
Historia utalentowanej do tańczenia dziewczyny, która musi walczyć o siebie  w systemie zaprogramowanym - to ten znakomity film akurat przemilcza - na uprawianie imperialnej polityki mocarstwowej poprzez sztukę. W wypadku tego teatru od Katarzyny poprzez ZSRS na podczepiającym się Putinie. Przyp... dalają (bo potrafią), by okazać, kto tu rządzi.
Ale w tej historii pełnej potu, łez i karierowiczowskiej obłudy najważniejsze wydało mi się szukanie odpowiedzi na pytanie: po co to wszystko? Odpowiedź nie jest prosta i jednoznaczna, bo film nie jest płaski i jednowymiarowy.
Ambicja, sława, pieniądze? OK... Lecz jeszcze: "odpowiedz sobie dla kogo to robisz...".
Właśnie tak - dla kogo a nie dlaczego? Bo taka motywacja otwiera na uczucia czyli pokarm dla duszy.
Z filmu, ale i mojego własnego doświadczenia, wynika, że trzeba mieć w tym charakter. Bohaterka jest pyskata, uparta i - uwaga, to niemodne - uczciwa w tym, co robi. Do końca i wbrew temu, jak wszyscy, albo przynajmniej "na ogół", i mimo, że musi za to zapłacić "karierą" to widać, co sobą reprezentuje i nawet w systemie opresyjnym wywołuje jeśli nie szacunek to podszyty zazdrością podziw otoczenia. Bardzo to prawdziwe, bo: "do źródeł płynie się pod prąd, z prądem płyną tylko śmieci"!
Reżyserowi skłonny jestem nawet darować optymistyczno-dydaktyczne zakończenie, w którym cnota ma solo na dużej scenie. Ważne, że wcześniej dała przykład i wpłynęła istotnie na życie paru osób; dopuszczona do sztuki może będzie wzruszać i poruszać, ho, ho...
W filmie jest genialny portret starej nauczycielki (bywszej primabaleriny, oczywiście), która zupełnie nie przypomina Piny Bausch mówiącej, że nie interesuje ją jak kto się porusza, ale co go rusza. Czyli znowu o emocjach i szczerości.
To szkoła rosyjska, a więc dyscyplina, "zimny wychów", perfekcyjne znawstwo i jednak, głęboko ukryte, serce.
Prze-prawdziwa jest scena, gdy dyrektorka szkoły (to sztuka sfeminizowana) wyrzuca uczitielce, że przecież poszczególni mężowie wytrzymali z nią najwyżej po trzy lata, a ona musi już trzydzieści. Miałem kiedyś taką panią, ale nie zdradzę nazwiska.

I po tym wieczór z okazji "Dnia" z kapitalnymi pracami młodych tancerek. Wdzięk, perfekcja, pomysłowość i zmysłowe piękno.
Powiedziałem Jackowi Przybyłowiczowi, czołowemu naszemu choreografowi, że zazdroszczę mu pracy w takim towarzystwie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

carstwo, proszę bardzo. Na chwałę Moskwy

Bałem się tej premiery i wiem, czego się bałem. Widziałem Peter Steina kiedyś "Oresteję" i "Księcia Homburgu", oraz dekadę temu "Wallensteina" i "Mewę" w Berliner Ensemble i w Rydze; to był zawsze wielki teatr idący za literaturą i piorunująco grany - powiedziany! Szanuję wiedzę reżysera o epoce i to, że uważa t e k s t za skarbnicę wszystkiego, co teatrowi najpotrzebniejsze. Nie ma w nim tylko wykonawców; aktorzy są, albo nie ma takich, którzy potrafią udźwignąć konwencję, w której to od nich wszystko - sens, wyraz, energia - zależy, bo mimo "filmowej" obrazowości inscenizacji, to aktor decyduje o wadze sprawy; albo to, co robi przechodzi przez rampę, albo zostaje w jakimś muzeum Pana Steina, jako ilustracja... W teatrze Peter Steina trzeba, jak (niektórzy) Niemcy, Anglicy i Rosjanie - umieć mówić , czego Seweryn swoich nie nauczył, albo nie wymagał.  Pod tym względem premierę w Teatrze Polskim "Borysa Godunowa" Alek...

SZTUKA BYCIA

 Ostatnio pasjami zaczytuję się w Coeetzee'm - ulubionym autorze Warlika (?) Po Gombrowiczu, Dostojewskim, Szekspirze, T. Mannie i Orhanie Pamuku to się zrobił mój "topowy" pisarz. Przyznaję się do tego troszku z konfuzją, bo mam wrażenie, że ulegając trendom zaniżam poziom; to literatura na służbie - słuszna, owszem, owszem - ale, przede wszystkim, poprawna politycznie, czyli nie żeby wolna myśl i wyobraźnia, ale... Nie człowiek / psychologia, lecz "sprawa", zatem, jakby na to nie spojrzeć, p o l i t y k a. Nie żebym wymagał od pisarstwa spełniania jakichś określonych zadań, lecz bez rozpętywania wyobraźni i sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga, twórczość mnie interesuje i ... horyzontów nie poszerza. Dla siebie mam takie osobiste kryterium tego, co mnie zachwyca: nie, że coś jest "nowatorskie", ale, że mi się to śniło - przeczuwałem to - nie potrafiąc samemu zapisać, zrealizować... Czyli, kręci mnie nie tyle nowatorstwo, co sięganie do tajemnicy mojej...

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...