Przejdź do głównej zawartości

JL

JONATHAN LITTELL jako wzorzec mężczyzny w teatrze świata, czyli obłaskawianie ŁASKAWYCH

„O, Niemcy, (…)
Kto słyszy mowy, dochodzące z waszych domów,
śmieje się.
Lecz kto was zobaczy,
chwyta za nóż”.
Bertold Brecht
(w tł. Ryszarda Krynickiego)

„Muchy, muchy obłażą”…
krzyczała Klitejmestra u Sartre’a w związku z morderstwem  Agamemnona i ten krzyk uwarunkowany wyrocznią – przesiąknięty pragnieniem zemsty, tej samej zemsty, która od tysięcy lat uruchamia mężczyzn, aby dobrze wypadali przed swymi kobietami – tragicznie zdeterminował Orestesa do zabójczej odpłaty i, tym samym, do zaspokojenia Elektry – i dopiero wstawiennictwo Pallas Ateny na Aeropagu przemienia klątwę w boginie Łaskawe.
Echo tego zachowania pobrzmiewa na kartach literatury o ambicjach moralistycznych do naszych czasów.

Czterdziestosześcioletni rosyjski Żyd, urodzony w NY, zamieszkały w Barcelonie a pisujący po francusku, Jonathan Littell stworzył bohatera prawdziwie męskiego: przystojnego, białego, pociągającego zarówno dla pań jak i panów, wykształconego i skutecznego, Obersturmfuhrera (porucznika) SD (służby bezpieczeństwa), doktora Maximiliana Aue – wierzącego członka Narodowo-socjalistycznej Partii Niemiec, przykładającego ręki do allgemaine Losung (powszechnego rozwiązania) problemu z narodem żydowskim i innymi untermenschami, czyli podludźmi; chciałoby się powiedzieć, pięknego, jak u Uklańskiego, z którym walczył szbelką nasz Kmicic, wprawdzie tylko podwajając wartość kolekcji fotogenicznych faszystów, ale i “dając świadectwo”… 
Tysiącstronicowa powieść “Łaskawe” została napisana jako polemika z Houellebecqiem i z jego filozofią życia for fun, dla zabawy – czyli, powstała z tezą, że każde dobro łatwo może przerodzić się w ostateczne zło, że człowiek chcący być idealistą zamienia się w obrzydzoną światem bestię…
Wszystko może nas spotkać w życiu, przede wszystkim zaś NIC
- to, przypominam, kredo Michela Michela H. pewnego bezużyteczności swej egzystencji, człowieka pustego, pozbawionego ambicji, uzależnionego od pornografii i zachodniego komfortu. “Houellebecq pokazuje społeczeństwo, w którym podstawową wartością jest przyjemność, a głównym celem – zaspakajanie żądz. Wszyscy uczestniczą w wyścigu szczurów, w którym stawką są pieniądze, atrakcyjność i seks. Na mecie czekają jednak tylko samotność i frustracja” - jak przeczytałem w recenzji.
Littell odnosi się do takiego sposobu myślenia wielu z nas, ludzi współczesnych...
W końcu nie jesteśmy tutaj dla zabawy - mówi Aue.
"Nic mi nie przychodzi do głowy, ale może żyjemy po to, by zabijać czas, zanim on nas zabije?"
To znamienne, że fundamentem psychiki bohatera jest jego nienawiść do matki – za to, że go urodziła… Nienawiść do kobiet, że sprowadzają nas na świat.
"Dzieci są zawsze w brzuchach kobiet. To jest najgorsze… Dlaczego relacje między kobietą i mężczyzną muszą się zawsze sprowadzać do jednego – do zapłodnienia? …Mleczna krowa – oto kobieta namaszczona sakramentem ślubu. Ja przynajmniej jestem wolny od tego zepsucia".
Wolny, bo jest homoseksualistą, to znaczy: umie żyć wbrew naturalnemu porządkowi świata.

Bohater naszych czasów (znajdujący wdzięcznych interpretatorów w prezencji Hansa Klossa, rejestracjach Piotra Uklańskiego, patriotyzmie Daniela Olbrychskiego i wreszcie, w moralistycznie pomyślanej kreacji narratora Jonathana Littella)? Oto jest pytanie…

Czyż nie chodzi o uwidocznienie w ludziach sprzeczności, między tym, czym się jest, a czym chciałoby się być – i, o czym się wie, że się nie jest. A także tym, czym się jest, a czym mogłoby się być, lub być powinno, nawet jeśli się samemu tego nie czuje?
Może jest tak: że wiemy, jak być nie powinno, a nie wiemy, jak powinno, choć przeczuwamy, że przecież jakieś “powinno” istnieje, a przynajmniej należałoby, żeby istniało…
I jeszcze komplikacja: za wyczucie owego “powinno” płaci się zawsze słabością, i to taką nie wzruszającą, tylko przykrą, upokarzającą, nie-męską – to jest jakieś prawo biologiczne, “neurastenicy wiedzą lepiej” – a ci twardzi, zdecydowani, bezkompleksowi nie wiedzą, czyli są głupi, więc też niedoskonali, a tertium non datur  - trzeciego wyjścia nie ma.

"Bracia śmiertelnicy (Hipokryto, słuchaczu, mój bliźni, mój bracie - Charles Badelaire), pozwólcie, że opowiem wam, jak było. Nie jestem twoim bratem, powie mi na to któryś z was, i nie chcę o niczym wiedzieć. I będzie miał rację, bo to jest straszna historia, straszna lecz budująca, prawdziwa baśń z morałem, możecie mi wierzyć… Was też ona dotyczy, sami zobaczycie".
Czyli: sami sobie zgotowaliśmy ten los.
Monolog esesmana druzgocze nasze dobre samopoczucie i naturalny porządek świata.
"Nigdy nie wybaczyłem jej narodzin - to o matce – tego prawa, które arogancko sobie przywłaszczyła, prawa wydania mnie na świat…"
Naturalny porządek prokreacji, to jeden z głównych tematów psychologicznych książki Littella, obok Zagłady, oczywiście.
Oczywiście, autor posuwa się tu za daleko, ale dla tych, którzy ze zrozumieniem obcują  z “potworami” nowoczesnej literatury, np. “Pachnidła” Suskinda czy “Mdłości” Sartre’a, ta książka opowiada o spotkaniu człowieka z niesłychaną zupełnie potwornością istnienia – jest, historycznie uzasadnioną, antologią przykładów na okropność naszego bytowania na ziemi – i, ubraną w niezobowiązującą formę muzycznych symboli, tezą, że nikt z nas, w sprzyjających okolicznościach, nie zachowałby się inaczej…
Posłuchajmy i zważmy u siebie:
"Myślę, że mam prawo przyjąć za fakt potwierdzony przez historię współczesną, iż wszyscy, no, może prawie wszyscy, w danych okolicznościach robiliby to, co im się każe. Wybaczcie, ale marne macie szanse, żeby być wyjątkiem od tej zasady, nie większe niż ja. Jeżeli urodziliście się w kraju i w epoce, w której nikt nie zabija waszych żon i dzieci, i nikt nie każe wam zabijać dzieci i żon innych ludzi, chwalcie Boga i idźcie w pokoju. Ale w głowach niech na zawsze pozostanie wam myśl: macie być może więcej szczęścia ode mnie, ale nie jesteście lepsi ode mnie…"
To, często, przypadek decyduje, że któregoś dnia jedni znajdują się po dobrej stronie karabinu albo kartki papieru z wyrokiem, a inni – po złej.
Zwyczajni ludzie, z których składa się Państwo – zwłaszcza w niepewnych czasach – oto prawdziwe niebezpieczeństwo. Prawdziwym zagrożeniem dla człowieka jestem ja i jesteście wy…
"Lepiej by było, żeby niczego nie było" - to z Schopenhauera…

Nasz porucznik w codziennej praktyce przekracza przemocowe mechanizmy wiedzy/władzy – nie ma dowodów na to, że czytał Foucaulta – ponieważ jego mądrość, to nie jest laboratorium kulturowych matryc męskości, ale doświadczenie, że człowiek – w praniu wojny -, to nie brzmi dumnie, a “dominacja nad istotami ludzkimi” nie zależy od ich płci (z racji nie tyle wieku, co urzędu, ma otwartą drogę do vagin i odbytów powierzonych sobie niewolników), ale od obłąkańczej woli furhera, która podzieliła świat na panów i niewolników, na tych , którzy arbitralnie decydują o życiu i tych, którzy do życia żadnych praw nie mają.
Tak więc, dwudziestowieczna la concezione totale della vita (to pomysł Giovanniego Gentile – nadwornego filozofa Mussoliniego) zweryfikowała egzystencjalnie to,  c o  s i ę  ś n i ł o  francuskim filozofom…
Za to idealna kultura powinna być tylko łagodnym retorycznym popisem – ironizował Barthes – sztuką słowa świadczącego o chwilowej wylewności duszy… A serce i rozum?   W romantycznej parze, nabierały realności jedynie w dysertacjach opiumowanych filozofów, którzy zawsze w końcu okazywali się łaskawi dla reżimów totalnych.

Tak więc, to propaganda i terror rozstrzygnęły o kondycji mężczyzny współczesnego. Monstrualne kłamstwo, opisane najlepiej przez George’a Orwella i Hannah Arendt, na długie lata utwardziło sumienia męskie i zepchnęło w osamotnienie.
Osamotnienie – ściśle związane z wykorzenieniem (czyli, brakiem miejsca uznawanego i gwarantowanego przez innych) i zbędnością (czyli, nie należeniem do świata w ogóle) będące niegdyś przeżyciem krańcowym, na przykład na starość, w naszych czasach stało się przecież codziennym doświadczeniem.
Do totalitarnego panowania przygotowuje ludzi w nietotalitarnym świecie to, że wszyscy uczestniczymy w bezlitosnej gonitwie rozwoju, często jako ucieczce od rzeczywistości, w której nikt nie jest godny zaufania i na niczym nie można polegać.
Tylko wewnętrzny przymus polegający na kurczowym unikaniu sprzeczności, wydaje się potwierdzać tożsamość człowieka poza wszelkimi stosunkami z innymi ludźmi.
Ani elity, ani motłoch – pisze Arendt w ‘Korzeniach totalitaryzmu’- którzy z takim zapałem wpadli w objęcia narodowego (wcześniej, radzieckiego) socjalizmu nie potrafiły zrozumieć, że nie można zostać zwolennikiem ‘nowego Porządku’ przypadkowo… Ponad i poza gotowością do służenia stoi zawsze nieubłagana konieczność selekcji – a tej, to już mój oczywisty komentarz, dokonują zawsze silniejsi: mężczyźni, politycznie wskazani/wybrani, populistycznie namaszczeni…
Podstawową właściwością demokracji powinno być w-kluczanie wykluczanych, ale czy aby na pewno żyjemy w systemie przygotowującym mentalnie kobietę do zaakceptowania mężczyzny u końca jego męskości? I co by to miało znaczyć – w praktyce?

"Chcę być precyzyjny w miarę możliwości. Pomimo różnych dziwactw nadal należę do osób, które twierdzą, że tak właściwie to człowiek potrzebuje do życia tylko powietrza, jedzenia, picia i wydalania, no i… poszukiwania prawdy. Cała reszta jest nadobowiązkowa".
To mniej niż Orestesowe: Zwyciężyłem! …Zwycięstwo zmazą kala me dłonie… Ale, czy nie bliższe naszej wrażliwości?
Przecież Orestes to Hamlet naiwny – przypomnijmy sobie Zbigniewa Herberta – miecz, którym godzi w ciało matki i jej kochanka, ma w sobie prostotę siły elementarnej. Dopiero po dokonanym dziele myśl i sumienie dopadają mściciela.
A co to ma wspólnego z teatrem? Powinno mieć… Bo tu jest rozpacz (!) To dramat, z greckiego, gnosticos, służący poznaniu, dotyczący wiedzy, która ma przynieść nam wyzwolenie, nowy początek identyczny z wolnością.
Initium ut esset homo creatus est. Człowiek stworzony został po to, by uczynić początek. A tym początkiem jest doprawdy każdy z ludzi.
Czy to nie są obowiązki współczesnego teatru?

Nie? … A to przepraszam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć przed przesłuchaniami , spotkało się z publiczną deklaracją jurora-władzuchny: "pani Moniko, pani się nie martwi - pomyślimy..." Reszta była już nie tyle milczeniem, co politycznym zamac

gówno-burza w Pałacu im. Stalina

Niejaka Szpila rujnuje publicznie wizerunek Moni i tylko potwierdza znaną prawdę, że                                 r e w o l u c j a  p o ż e r a  w ł a s n e  d z i e c i  *                                                                                                          "Ogrom cierpienia psychicznego i emocjonalnego, którego doznał zespół aktorski w ostatnim czasie, jest tak dewastujący, że nie umiałabym oglądać tego spektaklu, zapominając o tym, co widziałam i przeżywałam wraz z zespołem przez ostatnie dni, uczestnicząc w próbach w teatrze. Odcinam się od rewolucji głoszonej przez Monikę Strzępkę powołującą się na mój tekst, bo w jej wydaniu ów Heksowy przewrót jest fejkiem. Tak jak cała głoszona przez nią rewolucja ".   Ustawka w T. Dramatycznym  kompromituje się zanim zaczęła na dobre zarabiać (Strzępka, co miesiąc 18,5 tyś). Mobbing, ideologiczny szantaż, wulgarność i zastraszanie aktorów to się okazał  p r a w d z i w y program ustawionej na posadę lewackiej

elyty stołeczne

Jacek Zembrzuski Administrator       Lis przed chwilą usunął film który udostępnił od Andrzeja Seweryna; dlaczego trzeba przypierdolić faszyście Kaczyńskiemu , Orbanowi  https://t.co/LYgsMXJZ9Z   pic.twitter.com/LYgsMXJZ9Z   https://twitter.com/ZaPLMun.../status/1664756736215904256... https://platform.twitter.com/widgets.js TWITTER.COM   ochujał ten kodziawerski b ł a z e n e k, kiedyś aktor