Przy bezradnej bierności ministerstwa kultury zmiany cywilizacyjne w tzw. sztuce współczesnej postępują...
Inne tańce, tytuł sygnalizuje to co nowe w sztuce, co zmienia zasady gry czy poszerza pole artystycznej walki. Agnieszka Sosnowska ("Akademię Teatralną rzuciłam po pierwszym roku"; widać nie szkodzi, bo dziekan-grafoman Plata się załapuje).
Papier cierpliwy, fundusz obfity, ale wszystko to razem do kupy i w poszczególnych przejawach tylko gówno prawda i warte tyle, co nic...
Ale, ale przecież walczy, żeby nie powiedzieć: rozpindala!
Na wystawie w CSW, poza sympatycznie jarmarczną salką Ziemilskiego wszystko już było i niczym a już szczególnie warsztatowymi umiejętnościami się nie wyróżnia.
"Zwrot performatywny", czyli badziewie spod znaku "teatru post-dramatycznego", "tańca konceptualnego" i nowomowy ("świat nie jest postrzegany jako księga, którą się czyta, lecz jako performance, w którym się uczestniczy"). "Niektórzy widzą w nim paradygmat naszych czasów"... Koniec cytatów, czas się bać.
To nie ja twierdzę, że to Komuna, to oni sami...
Łączy ich to, że dziś wieczór grają (tu rejestrują), że nie grają, za to często nadają na Kościół.
Im się wydaje, że to ma związek z minimalizmem, choć w istocie jest jego zaprzeczeniem: używa maksimum środków (także mamony) dla minimum efektu (także intelektualnego). Przewaga formy (komentarza) nad treścią.
Paradoksalnie, to taki marksistowski punk: brzydota, kompleksy i nieumiejętność, ale nie obalanie systemu, tylko nieudolne przechwytywanie go dla siebie. Historia powtarza się jako farsa.
To nie są dzieła, to są przypisy do zachowań z pogranicza bezradności i prywaty; rejestrowane reakcje publiczności (uczestników) pokazują, że to tylko targowisko próżności.
Nic, tylko dlatego, że w galerii nie staje się przez to czymś, raczej obnaża prawidłowość opisaną przez Andersena w "Nowych szatach króla". Ich dupa jest do dupy.
Szlachectwo nie przestało, nie tylko w sztuce, obowiązywać. Pisząc o bierności MKiDN nie sugeruję jakiejś cenzury, choćby ekonomicznej i ręcznego sterowania, tylko tworzenie warunków a l t e r n a t y w n y c h dla zalewu rynku (pseudo)sztuką.
Nie ma sensu wszczynać dyskusji o "sztuce prawicowej", bo przekonująco zostało udowodnione, że takowej nie ma i nigdy nie było. Jest agresja myślenia lewicowego w przestrzeni publicznej i instytucjach kultury, i tu ministerstwo ma coś do zrobienia niekoniecznie na poziomie rozwalania Starego Teatru; odpierać normalnością i profesjonalnością odchylenia od normy.
Jeśli będą warunki - miejsca do tworzenia artyści się znajdą, bo dziś lewicowość sztuki to raczej wybór komercyjny a nie ideowy.
Orientacja bywa motywowana przez zarobek i możliwość artykulacji: spółdzielniany system kuratorski skutecznie eliminuje konkurencję i promuje lewiznę, przyznając środki i promocje.
To działa, w ograniczonym środowiskowo zakresie, ale na wernisaże noszone są już dzieci i psy, więc sygnał, że towarzystwo planuje na przyszłość nie zapominając, że jest na wojnie, więc trzeba nie tyle zbroić się - do tego trzeba coś umieć - co uciekać przed dialogiem.
Póki obowiązuje koteryjność, kolesiostwo i trzymanie się pańskiej klamki bezkompromisowość ma małe szanse, więc pozostaje przypominanie, że bez niej tylko szajs i zgiełk medialny.
Inne tańce, tytuł sygnalizuje to co nowe w sztuce, co zmienia zasady gry czy poszerza pole artystycznej walki. Agnieszka Sosnowska ("Akademię Teatralną rzuciłam po pierwszym roku"; widać nie szkodzi, bo dziekan-grafoman Plata się załapuje).
Papier cierpliwy, fundusz obfity, ale wszystko to razem do kupy i w poszczególnych przejawach tylko gówno prawda i warte tyle, co nic...
Ale, ale przecież walczy, żeby nie powiedzieć: rozpindala!
Na wystawie w CSW, poza sympatycznie jarmarczną salką Ziemilskiego wszystko już było i niczym a już szczególnie warsztatowymi umiejętnościami się nie wyróżnia.
"Zwrot performatywny", czyli badziewie spod znaku "teatru post-dramatycznego", "tańca konceptualnego" i nowomowy ("świat nie jest postrzegany jako księga, którą się czyta, lecz jako performance, w którym się uczestniczy"). "Niektórzy widzą w nim paradygmat naszych czasów"... Koniec cytatów, czas się bać.
To nie ja twierdzę, że to Komuna, to oni sami...
Łączy ich to, że dziś wieczór grają (tu rejestrują), że nie grają, za to często nadają na Kościół.
Im się wydaje, że to ma związek z minimalizmem, choć w istocie jest jego zaprzeczeniem: używa maksimum środków (także mamony) dla minimum efektu (także intelektualnego). Przewaga formy (komentarza) nad treścią.
Paradoksalnie, to taki marksistowski punk: brzydota, kompleksy i nieumiejętność, ale nie obalanie systemu, tylko nieudolne przechwytywanie go dla siebie. Historia powtarza się jako farsa.
To nie są dzieła, to są przypisy do zachowań z pogranicza bezradności i prywaty; rejestrowane reakcje publiczności (uczestników) pokazują, że to tylko targowisko próżności.
Nic, tylko dlatego, że w galerii nie staje się przez to czymś, raczej obnaża prawidłowość opisaną przez Andersena w "Nowych szatach króla". Ich dupa jest do dupy.
Szlachectwo nie przestało, nie tylko w sztuce, obowiązywać. Pisząc o bierności MKiDN nie sugeruję jakiejś cenzury, choćby ekonomicznej i ręcznego sterowania, tylko tworzenie warunków a l t e r n a t y w n y c h dla zalewu rynku (pseudo)sztuką.
Nie ma sensu wszczynać dyskusji o "sztuce prawicowej", bo przekonująco zostało udowodnione, że takowej nie ma i nigdy nie było. Jest agresja myślenia lewicowego w przestrzeni publicznej i instytucjach kultury, i tu ministerstwo ma coś do zrobienia niekoniecznie na poziomie rozwalania Starego Teatru; odpierać normalnością i profesjonalnością odchylenia od normy.
Jeśli będą warunki - miejsca do tworzenia artyści się znajdą, bo dziś lewicowość sztuki to raczej wybór komercyjny a nie ideowy.
Orientacja bywa motywowana przez zarobek i możliwość artykulacji: spółdzielniany system kuratorski skutecznie eliminuje konkurencję i promuje lewiznę, przyznając środki i promocje.
To działa, w ograniczonym środowiskowo zakresie, ale na wernisaże noszone są już dzieci i psy, więc sygnał, że towarzystwo planuje na przyszłość nie zapominając, że jest na wojnie, więc trzeba nie tyle zbroić się - do tego trzeba coś umieć - co uciekać przed dialogiem.
Póki obowiązuje koteryjność, kolesiostwo i trzymanie się pańskiej klamki bezkompromisowość ma małe szanse, więc pozostaje przypominanie, że bez niej tylko szajs i zgiełk medialny.
Komentarze
Prześlij komentarz