Czemu polski teatr kradnie?
9 marca 2012
To jest moralna katastrofa artystów! Niepewnych swego? Pozbawionych pomysłów? Zapatrzonych w YouTube?
Ale przecież tego nie da się ukryć, więc dlaczego?
Jedyna sensowna odpowiedź kojarzy mi się z realizowaniem „projektu kulturowego” p. t. wszystko dozwolone…
Nie, nie wszystko. Nawet nie wnikając w prawa autorskie własność intelektualna podlega ochronie i kopiowanie jej w teatrze bez pytania autorów o zgodę jest moralnie i prawnie naganne.
To się zaczęło wraz z zapatrzeniem w Castorfa (i teatr niemiecki w ogóle), najpierw na poziomie zachłyśnięć, z reguły kopiowanych bez tamtych pieniędzy i sensu, co było raczej oblizywaniem się biedaka na sam widok, ale ostatnio poszło po Pinie Bausch już bez żadnego skrępowania…
Prekursorem był, a jakże, Krzysztof Warlikowski. W „Oczyszczonych” Szczęśniakowa skopiowała dekorację z Hamburga do przedstawienia Petera Zadecka… W „Elektrze” w Dramatycznym Warlik pokazywał aktorkom nagranie Jutte Lampe z poleceniem: „o, ja też bym tak chciał…”
Jego pilna i zdolna (więc, dlaczego?) uczennica i asystentka, Majka Kleczewska, poleciała Schleefem w finale Marat/Sade – 22 minuty zerżnięte przez Mikołajczyka, który tylko udawał choreografa, bo w istocie był powtarzaczem cudzych pomysłów; a potem jej poleciało po Pinie, a ostatnio Romeo C.
Zresztą wybitną artystkę kopiował już Janek Klata, i nie przyznał się w programie (a przecież można było napisać: zachwycony korzystam), a niedouczeni recenzenci piali zachłyśnięci.
Ola Konieczna w TR w „Tlenie” Wyrypajewa wykonała „odwyrtkę”: posługując się tytułem przedstawiła własną podróbkę, i to jest powszechny proceder – mamy np. „Burzę”, czy „W pustyni i w puszczy”, lub "Dziady", które nie mają nic wspólnego z Szekspirem i Sienkiewiczem i Mickiewiczem.
Kiedyś trafiło nawet wybitnego scenografa, Andrzeja Witkowskiego wraz z Piotrem Cieplakiem. W premierze Artura Pałygi pokazali scenografię, która jest dokładnym odwzorowaniem świetlicy z „Kontakthof mit Damen und Herren” Piny Bausch. Dlaczego?
Po cholerę te p l a g i a t y , najczęściej nie wnoszące żadnych nowych znaczeń, nie powiązane z realizacją, co najwyżej mnożące efekty i dające ich twórcom złudne poczucie „uczestnictwa” w kulturze europejskiej? Poprzez kradzież?
Nie mówię o inspiracjach, o wpływach i o Kydzie wobec Szekspira. Mówię o chamskim kopiowaniu z internetu całych sekwencji, rozwiązań scen i przenoszeniu dekoracji.
Mówię o kompromitacji…
PS: tę tendencję młody teatr przejął bezpośrednio ze Związku Radzieckiego nigdy nie szanującego własności intelektualnej, więc, poza zapośredniczeniami ideologicznymi warto znać ich mentalne źródła... Gratuluję wzorów.
PS: tę tendencję młody teatr przejął bezpośrednio ze Związku Radzieckiego nigdy nie szanującego własności intelektualnej, więc, poza zapośredniczeniami ideologicznymi warto znać ich mentalne źródła... Gratuluję wzorów.
Komentarze
Prześlij komentarz