Przejdź do głównej zawartości

Marek. Piękny?

Popadłem w biografie. Po Sokratesie Legutki, po Lutrze, Gombrowiczu Suchanow czytam o Hłasce, ciotecznego brata.

„Nie zbawisz się, jeśli nie zgrzeszysz” - to Bierdjajew...
Nie chciał się podobno wyrzec złego ducha w kościele Zbawiciela - i tak mu zostało?
Zastanawiam się, czy ja sam pozostawałem pod wpływem tego "wiecznego chłopca" kreującego się na chuligana, albo odwrotnie, co było niewątpliwie w modzie i do noszenia?
Jakieś ze trzydzieści lat temu robiłem adaptację "Nawróconego w Jaffie" (jako "Nawrócony") w Łodzi: interesujące przedstawienie o życiowej grze w prawdę, a może i o szukaniu Boga w kłamstwie; to była niewątpliwie jedna z moich inicjacji w teatr. Bardziej w problematykę - po co to jest i co może mnie - ludziom - zrobić, niż w same narzędzia.
Pamiętam, że problem "prawdy scenicznej" i odróżniania jej - a może utożsamiania - od / z życiem bardzo mnie wtedy fascynował, także poprzez Geneta.

Czy Marek Hłasko ma w tej sprawie szczególne zasługi? Bo przecież nie należał do pisarzy tylko snujących ciekawe opowieści, ale właśnie wymagających utożsamienia się z postawą, i czy ta "postawa" była życiowo wiarygodna, czy tylko wykreowana na potrzeby, dziś byśmy powiedzieli, wizerunku, trudno powiedzieć. Jeśliby popełnił samobójstwo, to w jakimś sensie, uwiarygodniając drogę życia - ale, z tym też nie wiadomo.
Był graczem, żył w parszywych czasach nie do końca pozostając nonkonformistą, raczej z wdziękiem wykorzystującym nadarzające się koniunktury, protektorów i protektorki. Raczej na czyjś koszt.
No tak, jak przeklinał - myślę o literaturze - to oczywiście czytało się to, jako o niesentymentalnej miłości i chciało cytować (naśladować?) swoim dziewczynom. Dziś myślę, że nabierał gości. I jego biografia mnie w tym utwierdza.
Jego bohaterowie są przegrani, ba, ale z wnętrzem, więc coś za coś: brak kariery wynagradzany z nawiązka przez powodzenie u kobiet. Kto by się nie chciał wzorować?
Brakuje mi w tym życiu czegoś, co dla mnie samego są ważne: wierności i prawdy. Kobiecie, idei, ojczyźnie, sprawie... To w biografii, bo w dziele - do którego nie chce mi się wracać - owszem, była wolność (raczej od niż do) i miłość. To kręciło, w pewnym wieku. Bo chuligaństwo mniej.

Ciekawe, że nie pociągał go teatr - raczej kino - mimo żony aktorki, także teatralnej.
Ja, po swoim doświadczeniu uważam, że to pisarstwo było zdialogizowane, także w znaczeniu ambiwalencji postaci i, że tak powiem, grania na wierzchu odwrotnie do założonego, czasami nie do końca uświadomionego, celu. Jakiegoś zawstydzenia, by mówić i robić, co się potrzebuje, wprost - prosto z mostu. Na życie mi to nie pasuje, ale dla teatru to role jak znalazł.
Znałem takich, co się wzorowali - na mojej premierze szpanował Andrzej Stasiuk. Ale tu - poprzez zdjęcie - przywołuję jego przeciwieństwo. Charakter i postawę, która nie chce się podobać, ma zdanie innych o sobie w nosie, raczej narzuca spojrzenie na świat, niż mu ulega.

Hłasko był raczej aktorem niż reżyserem, choć w "Nawróconym" postać takiego życiowego demiurga kreuje, ale ona jest fascynująca - to w moim przedstawieniu - gdy jest ewidentnie podszyta metafizyką, diabelskimi intencjami, które nie kończą się wraz z realizowanym projektem, ale chciałyby zawładnąć człowiekiem. Niebezpieczne związki.
                                                     https://youtu.be/JENxnESv-W4


Czytając o Hłasce myślę, że ciągał za sobą słabeuszy - mniej zdolnych i utalentowanych, mniej, jakby pewnie sam powiedział: charakternych.
W teatrze też nie przypominam sobie wydarzeń z nim związanych. Na przykład robił ("Nawróconego") Jasiu Buchwald, goguś bez właściwości ustawiający się tam, gdzie wiatr powieje i zdaje się Bunsch. Nasza praca z Grzesiem Małeckim, Andrzejem Podgórskim, Piotrkiem Krukowskim i m. in. Anką Bojarską była ponad to, miała klimat, aktorów, rytm i sens w tym, żeby nic nie było tak, jak wam się wydaje. Było gorąco i eschatologicznie.
                             
                                            (świetny plakat: wilk w ludzkiej skórze -
                                                         ale nie pamiętam, czy Buszewicza?)
                                                                     tak to też wyglądało...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...

Polityczna poprawność, czyli jak literacki k i c z podnieca naszą zlewaczałą Warszawkę u Warlika

Stado baranów - nie wiedzieć czemu - przyświeca z projekcji na ścianie - czyżby samokrytycznie (?) ostatniej premierze Nowego (choć propagandowo przestarzałego) Teatru o Elizabeth Costello dla warszawskiej snobizerii z Palik(mi)otem i PO-lszewickim czyścicielem w prokuratorii na widowni. Stolyca się bawi! Nieistniejąca postać w publicystycznej rozprawce rodem z filozofijki niejakiej Grety Thunberg inscenizowanej jak dziennik telewizyjny: obrazek plus polityczny komentarzyk - oczywiście pod nowymi rządami. Teatru i dziania się w tym jak na lekarstwo, za to postępową - przodem do przodu, a jakże - ideologijkę serwują pełnymi garściami. Grafomania tej g ł u p o t y ściga się z nudą , ale nie przestaje trzymać ręki na pulsie modnego zaangażowania w jedynie słusznej sprawce... I o to w tej politgramocie chodzi. Obywatel-widz ma być uświadomiony do spodu, co w Eurokołchozie piszczy i spływać z prądem wytycznych. Prezentują dekor, który znamy do przesytu, lodow(at)e projekcje z recyklingu i...

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć pr...