Przypętał się ten cały Chinaski… Gdzie nie spojrzę do biblioteki, to powieści,
opowiadania a nawet wiersze Charlesa Bukowskiego. Mój ulubiony, czy co?
Każdy wam powie, że nie jestem zbyt sympatycznym facetem. nie znam tego słowa...
Wolę desperatów, ludzi o poszczerbionych zębach, pokrętnych umysłach i pokręconych życiorysach. Interesują mnie, bo są pełni niespodzianek i gwałtownych wybuchów. Lubię też upadłe kobiety... Nie przepadam za prawem, moralnością, religią, przepisami. Nie lubię być kształtowany przez społeczeństwo.
opowiadania a nawet wiersze Charlesa Bukowskiego. Mój ulubiony, czy co?
Każdy wam powie, że nie jestem zbyt sympatycznym facetem. nie znam tego słowa...
Wolę desperatów, ludzi o poszczerbionych zębach, pokrętnych umysłach i pokręconych życiorysach. Interesują mnie, bo są pełni niespodzianek i gwałtownych wybuchów. Lubię też upadłe kobiety... Nie przepadam za prawem, moralnością, religią, przepisami. Nie lubię być kształtowany przez społeczeństwo.
W związku z nałogowym słuchaniem (także na żywca, z Czechami, z którymi piwo się piło po tym magicznym wieczorze, który Kongresówkę, za sprawą geniusza, zamieniał w zakazany klub) Toma Waitsa i lubieniem podrzędnych knajpek - to, owszem, tak. Ale, żeby aż się fraternizować z memelami - to nie ja. Anim do wypitki ani do bitki, to skąd? Może charakter?
Bukowski jest wiarygodny. Zna życie od spodu i nie udaje, że jest poprawniej niż to widać.
Podoba mi się jego bezczelność, szczególnie w stosunku do wszelkiej maści „przełożonych”, szefów i decydentów. Zakładając, że bohater liryczny jest tożsamy z Autorem podpisuję się pod tym obiema rękami…
Szefostwo to przecież tylko umowa, z reguły narzucona, a prawdziwy autorytet nie ma nic wspólnego z miejscem w hierarchii. Bukowski to rozumie, i opisuje.
Umie odróżniać szpan i nadęcie od charakteru - jest bezlitosny.
Nie musi być sprawiedliwy, wystarczy, że pisze, co myśli…
Na czym polega atrakcyjność takiego gadania i postawy życiowej - bo nie mam wątpi, że się pokrywają? To oczywiste: na p r a w d z i e ! Na niekwestionowanej szczerości w dawaniu świadectwa, co się widzi i czuje. Subiektywnie? A jest jakikolwiek inny ogląd rzeczywistości?
Tym się różni nowojorski Żyd, „ikona Beat Generation”, i piewca outsiderów, wulgarny poeta mający gdzieś poprawności, z polityczną włącznie, od literackich i życiowych cwaniaków czepiających się okrętu z zawołaniem: płyniemy…
Ma facet personality. To jest sekret każdej sztuki.
W „Zapiskach żywcem pogrzebanego”, na przykład, jego Edna (jedna z wielu) czyta za szybą samochodu: szukam kobiety, i tylko po kwadransie wahania idzie w to jak w dym… A opowiadanie nazywa się? Oczywiście: Samotność.
Proste? Proste. Można? Trzeba…
A że postanowiła, że: nie spotka się z nim już nigdy więcej… Samo życie.
Bo, „Prawdziwy mężczyzna” tęskni za jej nogami… Jak cholera.
Ona: Nigdy nie udałoby mi się z facetem po studiach. Są jacyś tacy mięciutcy, jak słodkie bułeczki. Do tego ten porządek w domu. On sam sprzątał. Wszystko było bez skazy. Można było jeść rosół prosto z klopa. Był antyseptyczny, taki właśnie był.
Ale, jak się napiła, to dostała po twarzy (bo pieprzyła się z Walterem)… Bo zadzierała kieckę do majtek, bo on miał wszystko co trzeba, zamiast wyższego wykształcenia. Bo… i tak wróciła do Waltera: Tęskniłeś za mną, misiu? - jak tu nie przyznać, że Charles wie, co jest grane.
Ajajaj, oj, oj, czy aby to na pewno jest literatura, w dodatku na wysokości...?
Ajajaj, oj, oj, czy aby to na pewno jest literatura, w dodatku na wysokości...?
Zdrowy, amerykański chłopak zaproponował, byśmy przysięgli na wierność sztandarowi. Nigdy za tym nie przepadałem, w końcu to takie nużące i głupie. Zawsze miałem większą ochotę przysiąc na wierność samemu sobie, nie obchodzili mnie ani naziścici, ani komuniści, ani Amerykanie. Po prostu stawałem okoniem.
I to się czyta, a nawet czasami naśladuje
... mimo, że to ta straszna "kontr-kultura" i bikiniarstwo, a nawet "make love not war", czyli lewackie mrzonki i podglebie dzisiejszego marksizmu kulturowego...
Pozostając w jedynie słusznym sprzeciwie, lubię Bukowskiego.
koleżkowie też dobrzy
I to się czyta, a nawet czasami naśladuje
... mimo, że to ta straszna "kontr-kultura" i bikiniarstwo, a nawet "make love not war", czyli lewackie mrzonki i podglebie dzisiejszego marksizmu kulturowego...
Pozostając w jedynie słusznym sprzeciwie, lubię Bukowskiego.
koleżkowie też dobrzy
Komentarze
Prześlij komentarz