Przejdź do głównej zawartości

Zaremba tak ściemnia

«Zgromadzeni w krakowskim Starym Teatrze na premierze "Masary" widzowie (sporo znanych twarzy) mieli świadomość, że to test. Uda się nowemu dyrektorowi Markowi Mikosowi, czy nie uda. Teatr nadal gra głównie spektakle z czasów Jana Klaty. Pierwsza premiera, "Dom Bernardy Alba" została obwołana przez recenzentów klęską. Mikos to wciąż negatywny bohater "Wyborczej" czy "Newsweeka". A Klata to symbol oporu przeciw władzy PiS, choć wcześniej, przed przegraną w konkursie, usilnie do tej władzy się umizgiwał.

- to dopiero druga premiera w sezonie, który po pół roku zarządzania trzema (czterema) scenami i pół setką aktorów, także wg. zgłoszonej przez siebie aplikacji konkursowej tych premier powinien mieć pięć do ośmiu (kodeks pracy przewiduje ośmiogodzinny dzień pracy: dla aktorów, cztery godziny rano na próbie i cztery wieczorem jako przedstawienie)...

KOMU SIĘ PODOBA?
"Masara" to współczesne dzieło litewskiego dramaturga Mariusza Ivaśkeviciusa, w reżyserii przybysza z Ukrainy Stanisława Mojsiejewa. Teoretycznie i zagraniczni twórcy mieli gwarantować bezpieczny odbiór, i tematyka - inspiracją są dramatyczne zdarzenia w Donbasie, wokół których w Polsce panuje względny konsens. Jedno trzeba powiedzieć: trudno mówić, przynajmniej na premierze, o bojkocie. Sala była pełna.

 - to sezon "Niepodległa" i "konkurs" został wygrany obietnicą realizacji m. in. Szekspira, Brechta, Zapolskiej, Tomczyka etc, a niekoniecznie ulubioną pozycją lewicowego reżysera Arpada Schillinga (Ivaskieviczius pisywał znacznie lepsze teksty, np. "Madagaskar" - o stosunkach litewsko-polsko-rosyjskich, czy "Wygnani" - o emigracji "demoludów" do Londynu)...


Ale to koniec dobrych wiadomości. Konserwatystów stylistyka przedstawienia, pełnego drastyczności i wulgaryzmów, raczej nie pociągnie. Podobno na Ukrainie aktorzy nie chcieli tego grać z tych właśnie powodów. W Krakowie na premierze sprawdzianem była krytyczna reakcja nestorki krytyków teatralnych, związanej z prawicą Elżbiety Morawiec.

- "Mikos to błąd, półgłówku... Piszesz do tych, którzy , przy Klacie i po Klacie - rozwalali ten teatr?! Odwal sie od Starego Teatru" - Elzbieta Morawiec; próbka języka i argumentacji środowiska, które prawdopodobnie wykreowało Mikosa, ale w teatrze miało ostatnio do powiedzenia tylko: "hańba Segdzie i Globiszowi"... 


Z kolei pierwszy recenzent "Gazety Wyborczej", szef jej krakowskiego oddziału Michał Olszewski, postawił tezę, że "Masara" to kopia teatru Klaty. Ale kopia nieudana, przy czym dlaczego nieudana, z tekstu Olszewskiego nie bardzo wynika. Jego pasja polemiczna zaszła tak daleko, że znaczną część recenzji poświęcił mojemu przyjazdowi do Krakowa na premierę. I dowodzeniu, że się naciąłem, bo skoro zmiany nie ma, po co było się pozbywać Klaty.
Recenzent przypomniał moje zarzuty wobec Klaty o uprawianie kiepskiej publicystyki i sam stawia podobne temu przedstawieniu. Ale skoro publicystyka w teatrze jest dobra, dlaczego tu rażą go wygłaszane przez aktorkę bezpośrednio do widowni tyrady na temat konieczności obrony Ukrainy przed rosyjską agresją? Czym to się różni od połajanek na widowiskach Klaty? Albo hejterskich tyrad ze sceny na "Klątwie"? U Olszewskiego pojawiają się skojarzenia z "patriotyczną wieczornicą". Wiece w teatrze są dobre tylko wtedy, gdy treści są "nasze"?

- Gdybym był złośliwy, posłużyłbym się słowami sztuki i powiedział, że była to "chujowa chujnia" - Michał Olszewski ("Na deskach teatru frontowego" Michał Olszewski Gazeta Wyborcza - Kraków nr 41 online Link do źródła 19-02-2018; "Wirus zła" Aleksandra Suława Dziennik Polski nr 41 online Link do źródła 19-02-2018; "Witamy w brutalnym piekle polityki" Mariusz Cieślik Program III Polskiego Radia Rzeczpospolita nr 42 20-02-2018; "Myj ręce (Masara)" Katarzyna Oczkowska www.e-splot.pLink do źródła 20-02-2018; "Tak się sypie Narodowy Stary Teatr" Małgorzata Skowrońska Gazeta Wyborcza- Kraków online Link do źródła 19-02-2018"; "Barbarzyńca w teatrze" Mariusz Cieślik Rzeczpospolita nr 43 21-02-2018; "Masara", wampir bez zębów - o spektaklu Stanisława Mojsiejewa w Narodowym Starym Teatrze. Tomasz Domagała Blog DOMAGLAsieKULTURY Link do źródła  21-02-2018; "Stary Teatr odwołuje premierę. Powód: rezygnacja reżysera" Aleksandra Suława Dziennik Polski nr 42 20-02-2018)... Komplet FATALNYCH RECENZJI jakich nie miało żadne przedstawienie Teatru Narodowego w ciągu ostatniego dziesięciolecia...

ROZLICZANIE KLATY
Jeszcze parę uwag na temat mojego stosunku do Klaty, którego ministerstwo nie usuwało przed końcem kadencji, ale po prostu wymieniło przy okazji konkursu (...) 
Nie jestem, choć powtarza to inny recenzent z Czerskiej Witold Mrozek, wyznawcą jednego typu teatru, czy nazwać go mieszczańskim, czy staroświeckim. "Sprawa Dantona" Stanisławy Przybyszewskiej w wersji Klaty raziła mnie nie tyle z powodu nowoczesnych efektów dodanych do tekstu o francuskiej rewolucji z XVIII w., ile z powodu tego, że formalne sztuczki pokrywały tam intelektualną pustkę przesłania.
Ostatnio oglądałem w Teatrze Narodowym "Śmierć Dantona" Georga Buchnera w wersji wielce nowoczesnej Barbary Wysockiej i nie odrzuciłem jej śmiałych teatralnych trików, łącznie z jej własną muzyką, bo o coś w tym spektaklu chodziło. Klata w wielu swoich inscenizacjach przypominał mi coraz młodszego nastolatka. Czy miałkość intelektualna przesłań to dobra rekomendacja dla jednej z dwóch narodowych scen w Polsce?
Na dokładkę największe moje opory dotyczą igraszek z tekstami zmarłych autorów, którym zmienia się wszystko, łącznie z wymową podstawowych wątków czy postaci. Bo zabawa cudzymi zdaniami jest najłatwiejsza. Gdyby Klata pisał w poetyce swoich inscenizacji oryginalne teksty sztuk (jak Strzępka i Demirski), mógłbym się z nimi zgadzać lub nie, ale byłby to materiał do poważnej oceny.
Tu litewski autor napisał własną sztukę o swoich czasach. Można się zżymać, że, jak chce Olszewski, nie ma w niej wiele nowego. Ale nie dziwi mnie poetyka scenicznego okrucieństwa, bo tak się dziś często opowiada o świecie. Nie bulwersują takie zabiegi jak przemowy wprost do widzów czy obsadzanie jednego aktora w kilku rolach. Nie jest to teatr Klaty, bo nie tym wyróżniały się jego infantylne zabawy "Sprawą Dantona" czy "Królem Learem".

- "Masara" jest podręcznikową egzemplifikacją tzw "postdramatyzmu" w teatrze od lat uprawianego przez Jana Klatę i jego lewicowe środowisko. Kontestacyjność teatru postdramatycznego (oraz nowych tekstów zwanych postdramatami) zwraca się nie tylko przeciw praktyce teatru, którego racją bytu jest sceniczna transpozycja utworu dramatycznego, ale również przeciw samej  dramatyczności, to znaczy przeciw:
zasadzie reprezentacji, czyli oznaczania rzeczywistości. 
zasadzie iluzji, czyli tworzenia fikcji scenicznej.
zasadzie całości, czyli kreacji spójnego mikrokosmosu scenicznego odsyłającego do makrokosmosu świata. Tym trzem zasadom służyły wcześniej,  jej mimetyczna, uporządkowana fabuła, oraz koncepcja bohatera, z którym odbiorca, jako podobnym siebie, mógł się utożsamić. Lehmann podkreśla, że odwrót od takiego arystotelesowsko-heglowskiego wzorca to nic innego, jak ucieczka od uładzonego, ale nieprawdziwego, bo pozbawionego chaosu i przypadku, obrazu rzeczywistości i człowieka.
W pierwszym rzędzie należy wg niego zrezygnować 
z fabuły – z naśladowczego, przyczynowo-skutkowego układu zdarzeń, prowadzącego do kulminacji i rozwiązania. „Dzianie się” postdramatyczne istnieje w stanie rozproszenia: tworzą je izolowane, czasem symultaniczne fragmenty, będące zazwyczaj cytatami znanych (zwłaszcza z masowych mediów) sytuacji i ich sekwencji. Wyrwane z kontekstu, poddane recycling'owi, pozbawione celowości, stają się obiektami ludycznej i autotematycznej gry w grę, a nie znakami odsyłającymi do świata zewnętrznego...
Rezygnuje się tu z bohatera jako zwornika fabuły i obiektu identyfikacji odbiorcy. Kreacje „bohaterów” postdramatycznych są ostentacyjnie niespójne, a jeśli przywołują znane wzorce, to jedynie jako opustoszałe schematy: niemożliwe staje się poznanie psychiki postaci czy dotarcie do jej pamięci, skoro pamięć okazuje się tylko Barthesowskim śmietnikiem, a „wnętrze” tylko pojemnikiem na medialne stereotypy, strzępy i resztki.
Aktor nie odgrywa już roli, nie wciela się w postać, lecz „wystawia na pokaz” własną fizyczność i cielesność w sposób niemal ekshibicjonistyczny. Ciałem poddającym się własnym działaniom, często przekraczającym normy „dobrego smaku” – wulgarnym, agresywnym... 
Odbiorca narażony na obcowanie twarzą w twarz z performerem, bezpardonowo obnażającym fizyczność i związaną z nią możliwość cierpienia, degeneracji, a nawet śmierci, doznaje intensywnego dyskomfortu, epifanii przerażenia i estetycznego szoku. 
Działanie takie ma charakter hipernaturalistycznego quasi-rytuału, brutalnie negującego barierę między aktorem a widzem, ostatecznie znoszącego kluczową dla teatru kategorię gry...
Mikos wybierając tę sztukę opowiedział się za k o n t y n u a c j ą - teatru Klaty bez Klaty!
  
"MASARA" 0 CZYMŚ
Czy to znaczy, że jestem entuzjastą "Masary"? Chwilami byłem zaciekawiony, chwilami zmęczony banalnymi frazami. Ale, i tu będę się spierał, nie jest to sztuka nafaszerowana aż tak bardzo publicystyką. Zwłaszcza drugi akt próbuje operować metaforą wychodzącą ponad proste deklaracje. Momentami bardziej udaną, momentami mniej.
(...) Radosław Krzyżowski, jeden z liderów aktorskiego buntu przeciw Mikosowi, gra, bardzo dobrze, Masarę. Kto to taki? Przywódca najemników z Donbasu? Postać symbolizująca Rosję? A może jeszcze ktoś więcej, skoro w finale przyznaje się tyleż do komunizmu, ile do Buchenwaldu czy Auschwitz? Diabeł? Uosobienie nagiej siły?
...Momenty przejmujące przeplatają się z nieco nużącą rozprawą o przemocy. Były choćby tysiące filmów o tym.
Na drugą nogę mogę jednak powiedzieć, że w kilku momentach dotknięto pasjonujących debat, jak wtedy, gdy Krzyżowski, jeszcze w innej roli, broni pod koniec pierwszego aktu racji prawicy próbującej zmobilizować polskie społeczeństwo do obrony przed wrogami. Zdaje się, że w każdym kraju te rozmowy z widzami (także aktorki mówiącej "jak z patriotycznej wieczornicy") są zmieniane pod miejscowe realia. Ivaśkevicius prawicowca potępia. Ale napisane i zagrane jest to tak, że wnioski nie muszą być jednoznaczne. To siła tego scenicznego dyskursu.
Nie wiem, na ile zamierzona siła, bo w radiowej Trójce Litwin podtrzymywał poprawny politycznie wydźwięk całości. Odżegnywał się nawet od antyrosyjskiej wymowy (co charakterystyczne, ukraiński reżyser mniej), mówił o zagrożeniu nacjonalizmem, o podważaniu tolerancji. To się powinno podobać "Wyborczej", ale nie może, skoro grają to u uzurpatora Mikosa. Olszewski twierdzi, że ja jestem skazany na zachwyt, bo to teatr następcy Klaty. Jak widać, nie jestem. To on musi kręcić nosem.

- to się podobało (!) przede wszystkim Markowi Mikosowi i MKiDN, bo "konkurs" został wygrany zapowiedzią programu opowiadającego się za "równouprawnieniem kobiet i gejów", oraz stwierdzeniem, że Polska 1918 roku "zlikwidowała różnorodność" wprowadzając "fanatyzm" i "nacjonalizm" powodujący lęk przed antysemityzmem autora tych odkryć, Michaela Gielety, namaszczonego osobiście na dyrektora artystycznego Teatru przez wicepremiera i ministra kultury w tym rządzie - usuniętego przez pana Mikosa dopiero po stwierdzeniu, że Londyńczyk robi z niego "na mieście" wariata...


MIKOS, CZYLI KTO?
Notabene "Wyborcza" toczy wojnę z przeszłości. Mikos, który w tym sezonie nie wystawi już niczego poza "Gouldem", właściwie monodramem na małej scenie, jest skazany, zdaje się, na kompromis z radą artystyczną zdominowaną przez zbuntowanych aktorów. Uważa się, że w sezonie następnym wrócą więc niektórzy twórcy z czasów Klaty: Michał Zadara czy Paweł Miśkiewicz (dekonstrukcja "Dziadów" i zaangażowany teatr lewicowy, np. u Jelinek).
Z nieoficjalnych wieści wynika, że Mikos nie zdradza planów artystycznych. Ale odrzuca pomysł zapraszania do współpracy polskich reżyserów o bardziej tradycyjnej wrażliwości. Czy dlatego, że aktorzy dziedziczeni po Klacie nie chcą z nimi pracować? Czy on sam nie chce tego sprawdzić? *
Można by rzec, iż zainteresowane wymianą Klaty ministerstwo nie osiągnęło za wiele, zwłaszcza jeśli myślano o zwrocie ku klasyce. Choć przypomnijmy, że Mikos, dawny dziennikarz "Wyborczej", wygrał konkurs w znacznej mierze w oparciu o program Michała Gielety, reżysera z Anglii. Ten zaś przy lewicowych poglądach obiecywał większe poszanowanie dla integralności literackich tekstów, co pod rządami Klaty było dokumentnie deptane. Ostatecznie Gieleta, straszony przez Gildię Reżyserów i Reżyserek Teatralnych (sam o tym powiedział w jednym z wywiadów), ale też niezdolny do porozumienia z Mikosem wyjechał z Polski, a kierownik artystyczny Jan Polewka ma na obecnego dyrektora niewielki wpływ.
Tak się kończy, prawdopodobnie, koncept obsadzania dyrekcji przez ludzi spoza środowiska. Na obronę prof. Piotra Glińskiego i Wandy Zwinogrodzkiej trzeba jednak przypomnieć, że wśród kandydatów nie było nikogo poważnego z programem wyraźnie alternatywnym* wobec ducha większości polskich scen. Zarazem "Masara" nie jest wyrazem starej czy nowej linii, raczej przypadku. Testem będzie kolejny sezon.
A organ Michnika jest nadal skazany na rytualne pohukiwanie o "zniewoleniu kultury przez PiS". Zrobił z Klaty sztandar, a dziś sztandarów się nie odkłada do rupieciarni.»
"Stary Teatr, na rozdrożu. Kto go zdobędzie?"
Piotr Zaremba
Sieci nr 9/26-02/04-03-18
27-02-2018




oto zwierzenia k o n f o r m i s t y !
Tak unurzanego w czarno-białe (nasze-wasze) widzenie świata, że polityzowanie wszystkiego, co się rusza przesłania mu to, co widać na scenie (spektaklu opisać i zanalizować nie umie, przyznając sobie prawem kaduka kompetencje teatrologiczne). Tekst sztuki przesylabizował, ale o teatrze ani dudu...
Nawet nie wie, że to "postdramatyzm", od trzydziestu lat (po Lehmannie) modny także w teatrze Klaty (niedostatki intelektualne są wpisane organicznie w tę formę, która ma przewracać to, co jest), więc na czym polega ta - tak przez niego dmuchana - "dobra zmiana"?
O tym u Zaremby ani słowa, bo chce bronić rządu uprawiając reklamę i propagandę zamiast rozumowania...
I ten z gruntu fałszywy ton moralizatora, który miesza mu się z lakierowaniem kartofla.

... k ł a m i e, że w "konkursie" nie było poważnych ofert *, mimo, że świetnie wiedział o L. Majewskim, Z. Rybczyńskim, L. Mądziku, W. Staniewskim, ale pomysłodawcę odsyłał do psychiatry...
To jest poziom m o r a l n y kogoś kto nie wstydzi się udawać autorytet i znawstwo, w istocie propagując TEKAEM.

Zaremba teraz do myślenia (o przyzwoitości zamiast przypisywania innym swoich KIEPSKICH intencji)...

osobnyteatrosobny.blogspot.com

a oto próbka "myśli zebranych" Piotra Zaremby, prawicowego mędrca i moralnego autorytetu u rozdawcy rządowych posad:

"nie zamierzam debatować z osobą z psychicznymi zaburzeniami. Ale w razie powtarzania się Pana ataków przypomnę teksty, z E Teatru, w których zaledwie rok temu zachwycał się Pan mną i moim i opiniami. Wtedy jakoś nie stawiał Pan kwestii moich teatralnych kompetencji. I opowiem historię niezrównoważonego faceta, który zmienił zdanie o 180 stopni, wyłącznie z powodu braku poparcia w awanturze o Teatr Stary. Zastanawiam się, jakie jeszcze granice niepowagi jest Pan w stanie przekroczyć" (Wiadomość napisana przez piotrzarem <piotrzarem@onet.pl> w dniu 12.02.2018, o godz. 09:54); i grożenie sądem!

(Pan Zaremba ma zbyt wysokie mniemanie o swej urodzie: zaraz, "zachwycał"...)

"... wyłącznie (głos pan daje) z powodu braku poparcia w awanturze o Teatr Stary...".

"Szanowny Panie Polecam rozmowę z psychiatrą. Może to Panu uświadomi jaka jest prawdziwy powód Pana porażek - przy błyskotliwej inteligencji. Ludzie są dla Pana miłosierni. Ja znosiłem Pana prawie dwa lata. Ale nie muszę. Pozdrawiam PZ"

Pocieszna figura: nawet nie wie, że gada "prozą", jak u Moliera i... Władimira Bukowskiego.

*) dla intelektualnego podciągnięcia się "prawaków", jako lustrzanego odbicia lewaków, reklamujących dziś "dobrą zmianę" - państwa Morawiec i Zaremby, coś, co znają, ale 
k ł a m i ą:

REPERTUAR (część aplikacji konkursowej):

Po prostu nie ma w naszej dramaturgii współczesnej sztuk, które by do mnie przemawiały. 
Jeżeli dla mnie osobiście sztuka nie ma żadnej tajemnicy – nie robię jej. 
O wiele więcej takich „tajemnic” znajduję w klasyce, którą można dużo powiedzieć 
i o współczesności - Konrad Swinarski
- powinien obejmować pozycje wartościowe – współczesne i klasyczne – uniwersalne, bo tylko dobra literatura daje szansę na udane przedstawienie: powinien być tak zestawiony, żeby nie stanowić tylko luźnego zbioru tytułów, ale zawierać w sobie jakąś myśl, „temat”, dający się obudować literacko, plastycznie i dyskursywnie.

Myśląc p r e c y z y j n i e o trzech latach na obu scenach zaproponuję dla Dużej Sceny
(znaki zapytania oznaczają sposób myślenia i moją intencję, a nie dokończoną procedurę umówienia się z konkretną osobą - to wyjątki):

Biesy Dostojewskiego - adaptacja i reżyseria moja, z Leszkiem Możdżerem (?);
- w setną rocznicę przewrotu bolszewików trzeba ostrzegać, że Dostojewski przewidział Lenina  a ten “wyhodował mentalnie Kijowskiego” i wszelkiej maści puczystów chcących zmieniać ustrój podskakiwaniem ulicznym a nie wyborami przy urnie; biesy są wśród nas!
Nie-Boska komedia Krasińskiego - Doroty Latour z Jerzym Radziwiłowiczem (?);
- blisko widzów: inspirowane "Cafe Muller" czyli dekadencką  kawiarnią, w której eksplodują lęki przed zbliżającą się rewolucją i końcem ustalonego porządku!
Peer Gynt Ibsena / Griega - Zofii Rudnickiej z Teresą Budzisz (?): dedykowane Pinie Bausch;
- korzystając z konwencji teatru tańca, gdzie  poezję wyraża słowo i ruch – z poetycką rolą matki i kochanki w jednej, jako kobiety, która jest była i będzie!
Makbet Szekspira - Karoliny Labahua;
- w zauroczeniu magicznym teatrem Eimuntasa Nekrosiusa, między ziemią a niebem, w przyrodzie i instynktach człowieka!
Ksiądz Marek Słowackiego - Krzysztofa Kelma (Leszka Mądzika?) z Tomaszem Stańko (?);
- za przykładem Kantora o dźwiganiu bagażu przeszłości i pamiętaniu o własnej świetności i ideałach wśród całkiem współczesnych odgłosów hejnału mariackiego zza okna!
Hated nightfall Barkera (Przeklęty zmierzch) -  Andrzeja Pawłowskiego (prapremiera);
- historia Romanowych w przededniu końca starego świata i zbrodni!
Śmierć Bunny'ego Munro Cave'a - Natalii Babińskiej, (prapremiera NS)
- moralitet o poszukiwaniu dobra w upadku z egzystencjalnymi/morderczymi songami!

Dla Sceny Kameralnej:

Matka Witkiewicza - Jarosława Gajewskiego z Janem Fryczem (?);
- aktorski koncert z okazji katastrofy!
Bezkrólewie Tomczyka - moje (prapremiera);
- najprzenikliwiej aluzyjnie-uniwersalna sztuka polityczna o aksjologicznej katastrofie w "tym-kraju", z którego ekipa pałacowych palaczy cygar i graczy w gałę ewakuuje się w pośpiechu, by  kombinować jak wrócić jeszcze raz!
Nad Bielińskiego Mariusza Bielińskiego – autora;
- jedyna we współczesnej dramaturgii prawdziwa tragedia o winie i karze!
Uległość Houellebecqa - Mateusza Bednarkiewicza (w mojej adaptacji), prapremiera;
- ironicznie zgryźliwa analiza konformizmu współczesnej Europy!
Ślub Gombrowicza - mój;
- interpretacja narodowego mitu w związku z jego romantycznymi źródłami, jako kontynuacja Dziadów i Wyzwolenia; nie tylko sama forma!

Zatem pierwszy sezon pomyślałem jako przestrogę przed rewolucyjnym przewrotem: wywracaniem porządku i lekceważeniem woli zbiorowości na rzecz ambicji usprawiedliwianej zawsze w czyimś imieniu - "ukąszeniem" władzą dla władzy i pychą 
bez odpowiedzialności - społeczną inżynierią w służbie demagogii, której celem jest zdemontowanie tradycyjnego ładu dla: teraz ja...
Jako stwierdzenie, że gdzie zbrodnia to prędzej czy później kara, a gdzie kłamstwo, 
to ze związku nici, a nawet przetopienie na guziki.

Mimo mówienia językami wymowa całości powinna sprowadzać się do obrazu: "a to Polska właśnie". Pytania, czy wszystko dozwolone i czy ze sobą nie warto raczej "po ślubie" niż każdy sobie "wilkiem"? Traktowania przeszłości jako narracji propagandowej, czy pretekstu do poszukiwań tożsamościowych – niekoniecznie w znaczeniu obyczajowym? 
Bez zgody na bezkrólewie bez zasad po katastrofie.

W kolejnym sezonie na Dużej Scenie zaproponuję:

Wyzwolenie Wyspiańskiego - kulminacja programu "Niepodległa" - Lecha Majewskiego;
- wielki artysta wizjoner reinterpretuje w swoim języku protoplastę nowoczesności w teatrze, by podyskutować o Polsce!
Śluby panieńskie Fredry - Anny Wieczur-Bluszcz;
- klasyka, wiersz i młodzieńcza energia w niepostmodernistycznym wykonaniu!
Operetka Gombrowicza - Włodzimierza Staniewskiego;
- zetknięcie "akademizmu" aktorów z “awangardowością” reżysera, o naturze i kulturze – summa teoretycznych przeciwieństw w celu wielkiej pełni sztuki poprzez warsztat!
Troilus i Kresyda Szekspira - Darii Kopiec;
- kontynuacja starcia dwóch światów, tego, który nadchodzi z odchodzącym w ramach wojny kultur!!
Medea Eurypidesa - Karoliny Labahua;
- pathos znaczy cierpienie: jak to dzisiaj brzmi!
Fedra Racine'a w przekładzie Antoniego Libery - moja;
- kontynuacja wątku toksycznej miłości i ekstremalnych emocji w niezwykłym języku tłumaczenia szekspirowskim jedenastozgłoskowcem;

Na Scenie Kameralnej:

Siedem sekund wieczności Turriniego - Doroty Latour (prapremiera monodramu);
- prawdziwa historia o brawurowej gwieździe kina dla znakomitej aktorki!
Bitwa o Wiedeń Turriniego - Norberta Rakowskiego (prapremiera);
- przewrotny moralitet o emigrantach, bardzo niepoprawny politycznie!
Czekając na Godota Becketta - Antoniego Libery;
- podręcznikowy przykład problematyki egzystencjalnej czytanej i interpretowanej jak nuty a nie dopisywanej 
i przypisywanej!
Tango Mrożka  - Zbigniewa Rybczyńskiego z Anną Polony (?)
- geniusz wraca do swoich źródeł, by o pytać o inteligenta i zdradę klerków!
Kartoteka Różewicza - z Jerzym Trelą (?) - Agaty Koszulińskiej (debiut);
- debiutantka pokazuje nam, co znaczy(ła) nasza młodość!
Żegnaj Judaszu Iredyńskiego - Katarzyny Łęckiej (debiut);
- kolejna młoda debiutantka przekłada biblijne tematy na współczesny język!

Tango w Tangu, czyli o tym jak cham tańczy z panem...
Żywych z Duchami Obcowanie. I natura kontra kultura... Prawda i Pamięć - co jest prawdą 
i komu co się pamięta, a co wypiera, bo już wolność i wolno. Pytania i Zdrada.
Tutaj opowieść skoncentruje się na miłości: do partnera, do ojczyzny (że "warchoły to wy")    
i patriotycznych zobowiązaniach (także wybujałej sztuce erystyki), czyli rolach jakie przychodzi nam grać w teatrze życia - ironia dobra rzecz: dystans nie szyderstwo. 
O wolności, o romantyzmie: o kobiecie, o mężczyźnie i o rzeczach pospolitych jakimi są w tych relacjach emocje. 
W spisie egzystencjalnych i tak wychodzi, że trzeba czekać i czekać,
choć przecież wyzwolin ten doczeka się dnia, kto własną wolą wyzwolony.
W trzecim sezonie na Dużej:

Mistrz i Małgorzata Bułhakowa - w mojej adaptacji i reżyserii;
- ukochana powieść i teatr prawdziwie zespołowy dla radości grania wielu ról i pytania czy naprawdę się mentalnie zmieniliśmy w stosunku do niedawnych przyzwyczajeń!
Wieczór Trzech Króli Szekspira - Jana Komasy z Wiesławem Komasą / Malwoliem (?);
- niespodzianka w związku z zetknięciem mistrzostwa poety z talentem i inteligencją realizatora z innej bajki!
Balladyna Słowackiego - Jarosława Kiliana;
- szekspirowska, ale i ludowa, czyli źródłowa przypowieść, którą niby dobrze znamy!
Płatonow Czechowa - Krzysztofa Kelma;
- psychologia plus plastyka plus namiętności!
Wesele Wyspiańskiego - Eimuntasa Nekrosiusa!?
- wszystko jest możliwe: to  n a j w s p a n i a l s z y  reżyser świata!

I na Kameralnej:     

Miłość na Krymie Mrożka - Jarosława Gajewskiego;
- traktat o wielkimi groźnym sąsiedzie po aktorsku!
Mizantrop Moliera - Marty Malinowskiej (debiut);
- manifest niemodnego niekonformizmu!
Macbett Ionesco- Daniela Horovitza;
- odwieczny temat w multimedialnym języku!
Pod wulkanem Lowry'ego - adaptacja i reżyseria moja;
- kameralny moralitet o końcu świata z uzależnieniem w tle: kultowa powieść;
Tramwaj zwany pożądaniem Williamsa - Doroty Latour;
- klasyczna story o głodzie miłości i cenie za odrzucenie!
Idiota Dostojewskiego - w moim scenicznym przystosowaniu - Waldemara Raźniaka;
- ekstremalna emocjonalnie próba zbawienia świata przez piękno, z nie ukrywaniem kosztów!

Więc rozmowa o zakorzenieniu w kulturze (w Dekalogu) w opozycji do relatywizowania
i wykorzeniania, w sprzeciwie do immoralności i upadku (manipulacji, kłamstwa, konformizmu): 
o żółtych podwiązkach i niepokojąco żółtych kwiatach, oraz złotym rogu, czyli wierności 
i poświęceniu, ale i zmarnowanych szansach; o pięknie, które jeśli nie zbawia, to chroni psychicznie przed obłudą;
 o szatanie, mistrzu i o "wolności dla pioruna w teatrze";
o szukaniu miejsca, gdzie uczciwym człowiekiem być nikt nie zabroni.

Nie wymieniam pozostałych scen - Nowej i Modrzejewskiej – rezerwując je jako studyjne (Inicjatyw Aktorskich), 
to znaczy do eksperymentowania z przestrzenią przez inscenizatorów 
w ramach wybranej literatury.

Pięć lat, czyli jeszcze dwa, to pozostając w przekonaniu, że teatr to nie fabryka guzików, 

i kreatywność artystów, a choćby przypadek nie powinny być z planu całkowicie wyrugowane, zwracam uwagę, że do spełnienia marzeń pozostali jeszcze: Sofokles z Antygoną, Szekspir z Jak wam się podoba i Romeo i Julią, Molier z Don Juanem, Słowacki   z Fantazym, Strindberg z Grą snów, Wyspiański z Powrotem Odysa, Przybyszewska ze Sprawą Dantona, Kafka z Procesem, Dostojewski z Braćmi Karamazow, Witkiewicz z Onymi, Gombrowicz z Iwoną, Osborne z Miłością i gniewem, Myśliwski z Drzewem, Mrożek z Pieszo, Różewicz z Pułapką, Iwaskiewiczius z Wygnaniem i Tomczyk ze wszystkim co napisze - co daje trochę już wyparty kanon dramaturgiczny jednocześnie najlepiej go narodowo utożsamiając i auto definiując - alternatywnie wobec "pedagogiki wstydu".

C.b.d.o.



Komentarze


  1. 2 marca 2017 ·
    na Osobny Teatr Osobny: ~Ewa
    1 marca 2017 o 22:53
    Drogi Panie Jacku, piszę Pan o Narodowym Starym Teatrze w Krakowie, ale jeszcze przecież nie wygrał Pan konkursu, bo nawet go nie było.Po drugie widziałam,że dobiera Pan twarze(aktorów) do obsady planowanych przez Pana spektakli i tak się zastanawiam, czy ci aktorzy o tym wiedzą?Profesor Budzisz-Krzyżanowska wyraziła chęć współpracy?Jeśli aktorzy Starego, przynajmniej połowa aktorów nie wyrazi chęci współpracy z Panem jako Dyrektorem Artystycznym, to branie udziału w konkursie nie ma sensu, bo z góry skazane jest na niepowodzenie.Proszę nie odebrać mojego wpisu jako popularnego w ostatnim czasie hejtu.Ja tylko sobie tak „gdybam”.Bardzo cenię sobie Pana Blog i twórczość.Pozdrawiam serdecznie.
    Jacek Krzysztof Zembrzuski
    2 marca 2017 o 02:26
    Szanowna Pani, podpisując się obliguje mnie Pani do poważnego traktowania, mimo zaprezentowania niewiedzy i, przepraszam, ignorancji.
    Po kolei – by zniwelować „ignorancję”…
    a). nie zna Pani mojego Programu
    b). nie zna Pani ustawy regulującej wybór dyrektora
    c). z faktu, że konkurs nie jest jeszcze ogłoszony wynika tylko, że niebawem b ę d z i e ogłoszony (podsekretarz stanu w MKiDN wypowiadała się na ten temat publicznie, a ja znam odpowiedzi na wszystkie zadane w tej sprawie pytania), a tym bardziej, że wolność wypowiedzi i
    t r a n s p a r e n t n o ś ć (jeśli mnie Pani czyta to wie, że to mój konik) postępowania są w zawieszeniu.
    Ad a: znaczna część aktorów merytoryczną część mojego programu d o s t a ł a na ekran komputera (niektórzy w kopertce ze znaczkiem),
    Ad b: ustawa o organizowaniu nic nie nie wspomina o „połowie aktorów”, przeciwnie – organizator ma 5 głosów a wszyscy inni ( w tym aktorzy) 4 na 9, to proszę wykonać konieczny rachunek – więc rozważanie o sensie jest bez sensu.
    Ale, z tego nie wynika, że biegam do organizatora, mimo, że mam bliżej, tylko, że dzwonię do pana Adama Nawojczyka (szefa ZZ), by uprzedzić, że po ogłoszeniu poproszę o wyznaczenie terminu na spotkanie z Zespołem, i poszczególnych Kolegów informuję o tej intencji co najmniej od miesiąca.
    Wszyscy aktorzy zatrudnieni etatowo podlegają Kodeksowi pracy, a tu, konkretnie, OBSADZIE, o której decyduje dyrektor z reżyserem, wieszając na tablicy odpowiednie ogłoszenia w odpowiednim czasie.
    27 reżyserów umówionych ze mną na realizację 36 wymyślonych przeze mnie tytułów zgłosiło szkice obsadowe, lub dowiedziało się ode mnie, kto co powinien grać, ponieważ dyrektor jest od tego, by Zespół był zaopiekowany, obsadzany i potrzebny nie tylko w bufecie.
    Daję słowo, że Pani Teresa Budzisz dowie się wszystkiego, co trzeba wtedy, gdy propozycja (dla aktorki, która nie jest zatrudniona w tym teatrze) będzie oparta o prawne możliwości, a nie, jak teraz, artystyczną intencję wynikającą z programu i tego, co i jak się chce – z kim! – zrobić.
    WIARYGODNOŚĆ przede wszystkim!
    Czyli nie głosowanie aktorów (to w bufecie), tylko program, profesjonalna wiedza i p o m y s ł na to, co robimy…
    I jeszcze tzw „oczywista oczywistość”: dyrektor jest DLA Zespołu a nie Z Zespołu, i gdyby mieli rozstrzygać głosujący w „połowie” mielibyśmy w teatrach samych Englertów dożywotnich, no i Grzesia J. od przeszło 20 lat; na szczęście jest inaczej, choć np. panu Jankowi bliżej do tej połówki, ale ja w Pendolino nie muszę być spóźniony – z takimi tytułami i w y k o n a w c a m i raczej pozostawiający peleton ciągle tych (tam) samych, znanych z tego, że znanych, daaaleko za sobą!
    Szanowna Pani, to jest pomysł na BARDZO DOBRY TEATR (Stary), a nie to co jest. C.b.d.o. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Brutalizm po latach

    "Masara" Mariusa Ivaśkevicusa w reż. Stanisława Mojsiejewa w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.


    «To ważne przedstawienie: pierwsza duża premiera za rządów nowego dyrektora, bojkotowanego przez środowisko Marka Mikosa, tekst cenionego dramatopisarza z Litwy z przesłaniem społeczno-politycznym, w obsadzie świetni aktorzy Starego. Niestety, przez kolejne sceny brnie się jak przez ugór. Sztuka rozpoczynająca się w Donbasie - gdzie rodzinny obiad przerywa spadający z nieba fotel z holenderską pasażerką samolotu zestrzelonego przez rosyjskich separatystów - bardzo straciła na świeżości. To, co zostało, jest płaską publicystyką o propagandzie rosyjskiej wspierającej rozwój nacjonalizmów - na Ukrainie, w Holandii, na Litwie i w Polsce, podrasowaną archaicznie dziś brzmiącym językiem i estetyką bru-talistów z lat 90., doprawioną mętnymi odniesieniami do "Makbeta". Reżyseria byłego dyrektora Teatru Narodowego w Kijowie uwypukla wszystkie mankamenty sztuki. Z bólem patrzy się, jak aktorzy Starego walczą o spektakl i o swój teatr. Paulina Puślednik, zanim wygłosi z widowni apel Ukrainki o solidarność z jej niszczonym krajem, podziękuje widzom za to, że w tym trudnym czasie nie porzucili aktorów i Starego. Nadzieję budzą informacje z kulis: aktorzy powołali Radę Artystyczną, za zgodą dyrektora prowadzą rozmowy z reżyserami i planują przyszły sezon Starego.»

    "Brutalizm po latach"
    Aneta Kyzioł
    Polityka nr 9/28-02/06-03-18
    01-03-2018

    OdpowiedzUsuń
  3. Piotr Zaremba kompromituje siebie jako "teatrolog" i recenzent nie potrafiący opisać spektaklu, tylko powtarzający za autorem. Gorzej, że demaskuje swoje środowisko co do metody: mierny, bierny, ale swój.
    xl

    OdpowiedzUsuń
  4. raczej "maliniarz" - laureat złotej truskawy za dorobek sezonu i człowieczek o przetrąconym polityką poczuciu przyzwoitości

    OdpowiedzUsuń
  5. Krakauer
    "Masara" jest przedstawieniem wrzaskliwym i Radosław Krzyżowski gra tam tak, jak go wcześniej widzieliśmy. Tam wszystko jest powtórką z przerobionych form, które chciałyby być powtórką z rozrywki, mimo braku ironii.
    Udając antyprzemocowość rzecz wchodzi w buty teatru brutalistycznego i publicystyczno-agitacyjnego i to jest zasługa bardziej reżysera niż autora.
    Sztuka spełnia wszystkie kryteria "postdramatyczności" odchodząc od zasady reprezentacji, zasady iluzji i zasady całości, czyli spójnego obrazu świata i niczym nie różni się od sposobu widzenia teatru przez Jana Klatę, na przykład w Ibsenie, Szekspirze czy Reymoncie, dlatego pytanie o pożytek ze zmiany dyrektora jest zasadne.

    Pan Zaremba uprawia dziennikarstwo zaangażowane w interes partii rządzącej o tym, co w jego przekonaniu jej służy, a nie jak to jest praktycznie realizowane. Dlatego nie opisuje, tylko agituje. Coraz częstszy wypadek koniunkturalizmu tego środowiska.

    OdpowiedzUsuń
  6. moim zdaniem to jest niedostatek wiedzy historycznej i praktycznej, jak się kończą takie bezkrytyczne lobbingi. Zawsze klęską! Czy robi to, bo jest karierowiczem, nie wiem, ale pokazuję, że pseudo-dziennikarzem (w dziedzinie kultury) niegodnym zaufania

    OdpowiedzUsuń
  7. Jacek Zembrzuski @JaZembrzuski
    Osobny Teatr Osobny: Zaremba tak ściemnia http://osobnyteatrosobny.blogspot.com/2018/02/jak-sciemnia-zaremba.html?spref=tw …
    Promuj tego Tweeta i zwiększaj zaangażowanie!

    Wyświetlenia 194
    Łączna liczba interakcji: 2
    Kliknięcia linku: 2

    OdpowiedzUsuń
  8. SIERAKOWSKI: Zarzucił dziennikarzom - wymieniając Piotra Zarembę - że podąża za tematem narzuconym przez polityków, a nie kreuje własne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć przed przesłuchaniami , spotkało się z publiczną deklaracją jurora-władzuchny: "pani Moniko, pani się nie martwi - pomyślimy..." Reszta była już nie tyle milczeniem, co politycznym zamac

gówno-burza w Pałacu im. Stalina

Niejaka Szpila rujnuje publicznie wizerunek Moni i tylko potwierdza znaną prawdę, że                                 r e w o l u c j a  p o ż e r a  w ł a s n e  d z i e c i  *                                                                                                          "Ogrom cierpienia psychicznego i emocjonalnego, którego doznał zespół aktorski w ostatnim czasie, jest tak dewastujący, że nie umiałabym oglądać tego spektaklu, zapominając o tym, co widziałam i przeżywałam wraz z zespołem przez ostatnie dni, uczestnicząc w próbach w teatrze. Odcinam się od rewolucji głoszonej przez Monikę Strzępkę powołującą się na mój tekst, bo w jej wydaniu ów Heksowy przewrót jest fejkiem. Tak jak cała głoszona przez nią rewolucja ".   Ustawka w T. Dramatycznym  kompromituje się zanim zaczęła na dobre zarabiać (Strzępka, co miesiąc 18,5 tyś). Mobbing, ideologiczny szantaż, wulgarność i zastraszanie aktorów to się okazał  p r a w d z i w y program ustawionej na posadę lewackiej

elyty stołeczne

Jacek Zembrzuski Administrator       Lis przed chwilą usunął film który udostępnił od Andrzeja Seweryna; dlaczego trzeba przypierdolić faszyście Kaczyńskiemu , Orbanowi  https://t.co/LYgsMXJZ9Z   pic.twitter.com/LYgsMXJZ9Z   https://twitter.com/ZaPLMun.../status/1664756736215904256... https://platform.twitter.com/widgets.js TWITTER.COM   ochujał ten kodziawerski b ł a z e n e k, kiedyś aktor