Przejdź do głównej zawartości

PATERSON NA DZIŚ

Może niekoniecznie o najlepszym filmie
Jima Jarmucha, bo ten został już – na ogół bardzo pozytywnie – zrecenzowany przez profesjonalniejszych w tej dziedzinie ode mnie, ale o zaprezentowanej w nim filozofii życiowej tchnącej dobrą energią – koniecznie.
Takiego filmu pewnie nigdy nie widziałem, a bardzo być może, że nic podobnego nigdy w kinie nie powstało.
Jarmuch rejestruje codzienność. Nie zajmuje się zbytnio atrakcyjnością i sensacyjnością akcji, tylko życiem duchowym bohatera, a ten odnajduje się i realizuje w pisaniu mową wiązaną. Co więcej, jest w tej, nie narzucanej nikomu, pasji akceptowany i podziwiany przez otoczenie, więc mowy nie ma o jakimś poświęceniu dla sztuki, wyrzeczeniu, czy tego typu stereotypowym mękom. Robi swoje, czyli to, co lubi i wszyscy go najwyraźniej lubią…
Czy to nie spostrzeżenie, że tworzy się coś w sztuce – tu w poezji – tylko sobą i z siebie? To chyba Strzemiński napisał, że w sztuce, tak jak w miłości, można dać tylko to, co się ma.
A co ma Paterson? Co musi mieć twórca, aby móc dawać tak, że to się staje dobre dla innych?
Reżyser podpowiada, że empatię i bezinteresowność…
Przecież nas patrzących jak pisze i słuchających jakie to jest ujmuje prostota. Paterson się nie pcha, nie dba nawet o siebie – tylko patrzy i rejestruje – przetwarza to, co jest.
Właśnie prze-twarza z gotowego i dlatego tworzy nowe, co ubarwia świat.
Ten film jest pochwałą t a l e n t u, choć oczywiście nie zawiera jego definicji. Nie wiadomo, jak to się robi, ale widać, jakie to ważne – kompletnie wyłączone z rynku i codziennego starania o zaistnienie i opłacenie. Robione – pisane – nie przez jakiegoś mięczaka i maminsynka, bo w sytuacji zagrożenia życia bohater reaguje natychmiast i profesjonalnie skutecznie, więc okazuje się, że poeta ma jaja, ale i bogate życie wewnętrzne.
Ale, powtórzę, uparcie robi swoje… I pewnie w tym kryje się odpowiedź na czym to polega: co się musi dziać, by codzienność przeistaczała się w poetyczność?
Upór? Wytrwałość? Też. Ale i delikatna wrażliwość i umiejętność widzenia…
Optymizm artysty – tu reżysera – polega na pokazaniu nam, że nawet zniszczenie naszego dorobku, to tylko etap, doświadczenie egzystencjalne, które prowokuje następne spotkanie – tu Japończyka – znak, gest i czyn, który otwiera drogę na ciąg dalszy; przywraca równowagę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...

WRESZCIE!

Czyli o WYJCACH... już mówiłem: ci odlatują, ci zostają. Wnioski składane przez kandydatów muszą zawierać: Oświadczenie, że kandydat nie był skazany za przestępstwo popełnione umyślnie oraz, że nie toczy się przeciwko niemu postępowanie karne. Artykuł 216 Kodeksu karnego brzmi: ,, § 1. Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności". Więc na Jazdowie wielkie poruszenie: miast "demokracja" i "konstytucja" - "1300" wołają! I Kali się kłania... Hipokryzja tego towarzystwa adoracji wzajemnej sięga bruku i (po)pisuje od spodu o "króli(czce)ku" krewnych i znajomych jego.  W tych jękach nawet coś o Mundialu, czyli "haratanie w gałę" za uszami się utrwaliło. Krowa by się uśmiała. Monika Strzępka z Pawłem Demirskim (jak nie potrafią na gitarze) już piszą Requiem na utratę? Ku pocieszeni...

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć pr...