Przejdź do głównej zawartości

OPĘTANIE

Ivo van Hove jest artystą inteligentnym, co widać w jego scenicznych eksplikacjach. Ostatnio oglądałem dwie jego inscenizacje scenariuszy filmowych – Bergmana i Viscontiego – w których widać charakter scenicznego pisma i niezwykłe umiejętności polegające na łączeniu naturalizmu z umownością i symbolami przywołującymi znaczenia tragiczne – poszerzające przestrzeń świata przedstawionego.
Dlatego planowałem w swej eksplikacji konkursowej zaproszenie go do Starego Teatru w Krakowie komponowanego jako Najlepszy Świata Teatr. Pani Agnieszka Komar-Morawska na czele ministerialnej komisji stanęła na zawadzie; wrócimy do tego…
Koprodukcja National Theatre z Londynu i Toneelgroep Amsterdam (Listonosz zawsze przychodzi dwa razy – Obsession) jest demonstracją siły teatru minimalistycznego polegającego na uruchamianiu naszej wyobraźni i skupieniu na emocjach, w poniekąd kryminalnej (” Zbrodnia i kara” to też kryminał nie mówiąc o „Hamlecie”) fabule.
Dla takiego efektu musi być przestrzeń – myślowa i w scenografii – i aktorzy; powinienem napisać tekst, tyle, że u van Hove dużo się gra poza / pod tekstem, i to bywa najciekawsze…
Wspominam o swojej aplikacji i pomysłach, bo praca Belga mogłaby być lekcją, jak warto i trzeba dawać przykład naszym naturalistom i „udosłowniaczom” wszystkiego, co się rusza na scenie. To antyteza dla na przykład Klaty, Strzępki czy Kleczewskiej, bo stosowane przez nich, u nas modne, formy – maksimum środków dla minimum (przewidywalnego) efektu – ten znakomity artysta odwraca: wybiera tylko to co najważniejsze, robi z tego poezję.
Paradoksalnie to teatr mnóstwa „efektów”, oszałamiającego używania wody w realności i na projekcjach, ale zawsze wieloznacznych i metaforycznych.
Jeśliby miała grozić nam dyrekcja Starego Teatru w wykonaniu Marka magiel Mikosa to o takim teatrze możemy zapomnieć. Nie tylko dlatego, że z ludźmi o ciasnych horyzontach prawdziwi artyści nie są w stanie się porozumieć, ale, że wyobraźnia „mieszczucha” (kawiarnianego krakauera?) jest n i e tego – zawodowego – sortu. Proszę sprawdzić radiowe oświadczenie pana Mareczka, że w moim mailu z obsadą „Biesów” doczytał się propozycji by Stawrogina zagrała kobieta, co go tak obruszyło, że natychmiast publicznie zmyślił, iż „aktorzy nie chcą ze mną pracować” (wymieniając przy okazji nazwiska tych, którzy rzekomo chcą z nim – łżąc jak tchórz), nie tylko stosując metodę wykluczenia zamiast obowiązkowej dla kandydata na dyrektora rozmowy i rozważania racji, ale i demonstrując ignorancję o roli Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej u Wajdy w „Hamlecie”.
Zmierzam do oczywistego stwierdzenia, że Ministerstwo Kultury zafundowało obywatelom i podatnikom katastrofalne obniżenie intelektualnych standardów demonstrowanych w plotkarskiej logorei Mikosa a to w Dzienniku Polskim a to w Radiu Kraków, gdzie brak merytorycznych argumentów ściga się z kuriozalnymi oskarżeniami, pomówieniami i nie umiejętnością prowadzenia merytorycznego dialogu o sztuce i z artystami. To nie żaden, deklarowany wcześniej, pluralizm i otwarcie się, ale kiepska niemoralna m i t o m a n i a i brak klasy i kultury pomazańca. To kompromitacja Organizatora…
Niech przewodnicząca komisji konkursowej, dyrektor Komar-Morawska tłumaczy się prokuratorowi z niegwarantującego minim obiektywizmu składu jurorów, bo przecież sprawdzić zaświadczenia (także o braku przeciwskazań do pełnienia funkcji kierowniczych)  w ofercie Marka Mikosa miała obowiązek osobiście…
Nie jestem pewien czy na Krakowskie Przedmieście dociera świadomość pomyłki jaką popełniono 9 maja w czasie tzw. konkursu na dyrektora (słyszę o „braku zasięgu”) najważniejszego teatru w kraju?
Powierzono go, jak dotąd, największemu cywilowi i kłamczuchowi w mieście, który już zdążył obwieścić komu będzie „noszona kawa” przy Placu Szczepańskim, a kogo on sam nie lubi choć nie przedstawia argumentów… Magiel (Mikosa)!
RATUJMY STARY TEATR w KRAKOWIE…
To nie „opętanie” pana M. będzie skutkować rozwaleniem instytucji narodowej, ale brak reakcji ministerstwa.
Nie rozmawiałem ze współautorem – współ-zwycięzcą – aplikacji o Ivo van Hove, ale ją czytałem i bez względu na to, kto w czasie przesłuchań konkursowych „miał krawat ślicznie zapięty” to MICHAŁ GIELETA był tu właściwym człowiekiem na właściwym miejscu: zawodowo przygotowanym i, wiem to po sobie, profesjonalnie rozmawiającym z artystami, którzy mogą zrobić Stary Teatr na wysokim poziomie. O Mikosie wiemy z jego własnego gębofonu, że tylko magluje…
W tej sytuacji nie ma wyboru, tylko konieczność naprawienia błędu, który jest gorszy niż zbrodnia.
Jeszcze raz… i do skutku: ratujmy Stary Teatr!
                                 https://youtu.be/Msriyg4wf7c

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A(n)da - to nie wypada, czyli zwierzenia celebrytki

  Anda Rotenberg: "Schyłek (Dziennik 2019-2020" Ada - to nie wypada: tak KOD-ziawerzyć, łgać i wmaślać się       w tylne częścią ciała możnym tego PO-lszewickiego zadupia, udając uparcie, że to tylko właśnie śtuka i Jewropa, o ciągle tak samo modnych, w pewnych kręgach, pochodnych, kontaktach  i znajomościach. Po co to kupiłem - 450 stroniczek najczęściej w czerwonych barwnikach z Vogue'a - ktoś zapyta? I słusznie: to  c e l e b r y c k a  makulatura, ale ja już tak mam, że lubię wiedzieć,     co pika na tych salóónach u przeciwnika - nie żeby mojego sortu, po prostu braku rozumu    na swoim miejscu, a nie na sprzedaż i do kupienia, gdy nastaje koniunktura... A właśnie się spełnia: obraz świata, pseudo  a k s j o l o g i a  tego towarzystwa (adoracji wzajemnej), zatem listkę wymienianych przyjaciół, przyjaciółek i przydupników warto zachować dla przyszłych pokoleń, jako przykład, jak może upaść "entelygencj...

Polityczna poprawność, czyli jak literacki k i c z podnieca naszą zlewaczałą Warszawkę u Warlika

Stado baranów - nie wiedzieć czemu - przyświeca z projekcji na ścianie - czyżby samokrytycznie (?) ostatniej premierze Nowego (choć propagandowo przestarzałego) Teatru o Elizabeth Costello dla warszawskiej snobizerii z Palik(mi)otem i PO-lszewickim czyścicielem w prokuratorii na widowni. Stolyca się bawi! Nieistniejąca postać w publicystycznej rozprawce rodem z filozofijki niejakiej Grety Thunberg inscenizowanej jak dziennik telewizyjny: obrazek plus polityczny komentarzyk - oczywiście pod nowymi rządami. Teatru i dziania się w tym jak na lekarstwo, za to postępową - przodem do przodu, a jakże - ideologijkę serwują pełnymi garściami. Grafomania tej g ł u p o t y ściga się z nudą , ale nie przestaje trzymać ręki na pulsie modnego zaangażowania w jedynie słusznej sprawce... I o to w tej politgramocie chodzi. Obywatel-widz ma być uświadomiony do spodu, co w Eurokołchozie piszczy i spływać z prądem wytycznych. Prezentują dekor, który znamy do przesytu, lodow(at)e projekcje z recyklingu i...

Monia w Waginecie

Zwalniają? Znaczy będą przyjmować! Lejzorek Rosztwaniec                                                                                    Aferka ze Strzępka(mi) w Dramatycznym Teatrze w PKiN im. Józefa Stalina jest symptomatyczna dla naszego, przesiąkniętego obłudą i hipokryzją, teatralnego zamtuza. Zgodnie z modą i "tryndami" rządzi nimi w większości lewica, czysta jak Wisła przez nich gównem zaśmierdziała, a w tingel-tanglach, poziomem, na łopatkach ledwo, ledwo intelektualnie rzężąca... A przecież do przejęcia tej zasłużonej sceny potrzebna była "konkursowa" u s t a w k a, w której Monika Strzempka, za pośrednictwem Gazety Wyborczej zagrała va banque  poskarżywszy się na warunki, które ją - n i g d y nie kierującą instytucją artystyczną - autowały, co natychmiast, choć pr...