"Między słowami" Urszuli Antoniak dzieje się między grającymi znakomicie aktorami, młodym Jakubem Gierszałem i sławnym Andrzejem Chyrą. Także, między ojcem i synem, ale przede wszystkim między Polakiem a Niemcem (co nie takie proste).
A więc, między... W przestrzeni niedopowiedzianej, pozostawiającej miejsce do myślenia.
I to mi się podoba, podobnie jak wyrafinowana czarno-biała forma i fotografowanie z bliska. Koledzy mają wiele na twarzy...
Polak - Niemiec, dwa... No, właśnie... Reżyserka zgrabnie ucieka przed oceniającymi porównaniami, choć różnice dają po oczach.
Podobno nie ma czegoś takiego jak "charakter narodowy", ale Andrzej swoim półprywatnym uśmieszkiem gasi Niemca prawdziwie po polsku - postulatem, by "nie zgłębiać zbytnio historii", z fantazją.
Syn - Gierszał też chce być Niemcem (dlatego jest tak różny od ojca) i nieźle mu to wychodzi, dopóki prawdziwy Niemiec nie przypomni mu jego roli. Pouczające. Pokazuje, że zawsze jest się skądś, a reszta to tylko przebrania i maski, które niekoniecznie przystają do osobowości.
Ojciec - Polak - Chyra nie ma tych problemów, bo jest spontaniczny, co tam skazuje go na "uprawianie sztuki życia", zamiast kariery, wiele niespełnień, ale bez wyrzekania się wolności.
Ucieczkę przed sobą, po niedanej próbie zniwelowania przeszłości, młody bohater usiłuje zrekompensować agresją wobec innych, kolorowych, więc nie do zamaskowania wśród podobnych sobie "panów" - widząc, że jego samego wyższość, to tylko pozory i garnitury.
Do porozumienia nie dochodzi. Miłość nie zatryumfuje. Happy endu nie będzie i panowie nawet nie "pogadają przed podróżą"... Dobrymi chęciami jest ten film wybrukowany, ale różnice kulturowe robią swoje. Pani Urszula od lat mieszkająca za granicą, jak mniemam, wie co opowiada.
Nie mam powodu zadawać jej pytania: dlaczego? Raczej wychodzę z kina z przekonaniem, że piękna jest r ó ż n i c a i, jak nie to nie... Obyśmy zdrowi byli.
A więc, między... W przestrzeni niedopowiedzianej, pozostawiającej miejsce do myślenia.
I to mi się podoba, podobnie jak wyrafinowana czarno-biała forma i fotografowanie z bliska. Koledzy mają wiele na twarzy...
Polak - Niemiec, dwa... No, właśnie... Reżyserka zgrabnie ucieka przed oceniającymi porównaniami, choć różnice dają po oczach.
Podobno nie ma czegoś takiego jak "charakter narodowy", ale Andrzej swoim półprywatnym uśmieszkiem gasi Niemca prawdziwie po polsku - postulatem, by "nie zgłębiać zbytnio historii", z fantazją.
Syn - Gierszał też chce być Niemcem (dlatego jest tak różny od ojca) i nieźle mu to wychodzi, dopóki prawdziwy Niemiec nie przypomni mu jego roli. Pouczające. Pokazuje, że zawsze jest się skądś, a reszta to tylko przebrania i maski, które niekoniecznie przystają do osobowości.
Ojciec - Polak - Chyra nie ma tych problemów, bo jest spontaniczny, co tam skazuje go na "uprawianie sztuki życia", zamiast kariery, wiele niespełnień, ale bez wyrzekania się wolności.
Ucieczkę przed sobą, po niedanej próbie zniwelowania przeszłości, młody bohater usiłuje zrekompensować agresją wobec innych, kolorowych, więc nie do zamaskowania wśród podobnych sobie "panów" - widząc, że jego samego wyższość, to tylko pozory i garnitury.
Do porozumienia nie dochodzi. Miłość nie zatryumfuje. Happy endu nie będzie i panowie nawet nie "pogadają przed podróżą"... Dobrymi chęciami jest ten film wybrukowany, ale różnice kulturowe robią swoje. Pani Urszula od lat mieszkająca za granicą, jak mniemam, wie co opowiada.
Nie mam powodu zadawać jej pytania: dlaczego? Raczej wychodzę z kina z przekonaniem, że piękna jest r ó ż n i c a i, jak nie to nie... Obyśmy zdrowi byli.
https://vod.pl/programy-onetu/rezerwacja-1602/8xf3phq#0
Komentarze
Prześlij komentarz