
Przeze mnie droga do smętnej krainy Przeze mnie droga do wiecznej żałoby Przeze mnie droga w plemię zatraconych. Dante
Przeze mnie droga do krainy, która Bezdenna, wiecznie otchłań swoją goni Przeze mnie droga do wiecznej żałoby… Gombrowicz
Film – testament? – Andrzeja Żuławskiego jest bardzo ciekawy dzięki swemu energetycznemu rytmowi i rolom Witolda i Leny, ale to dzieło znacznie poniżej oryginału Witolda Gombrowicza.
Za dużo w tym temperamentu reżysera kosztem mądrości i rozumu pisarza!
Pewnie nie było innego wyjścia i sam Gombrowicz namawiał raczej do inspirowania się nim niż „wierności”, ale, przecież jako wielki pisarz, którym był, świetnie wiedział i umiał dać odpowiednią formę rzeczy swojej – dramatem, powieścią, opowiadaniem, dziennikiem, felietonem – a scenariuszy filmowych nie pisał! Czy nie dlatego, że kina nie szanował i uznawał raczej za rozrywkę dla gawiedzi? Znamy jego zdanie na temat poezji, fenomenalne o muzyce, o malarstwie… ale o kinie? Nie pamiętam.
Żuławski lubił szpanować intelektualizmem i nerwami na wierzchu. Gombrowicz swoje wiedział i problem emocji miał gruntownie przerobiony – intelektualnie…
Pan Andrzej rozpoczyna od Dantego w oryginale (w przekładzie Porębowicza) abstrahując od istnienia znakomitej parafrazy Gombrowicza. Dlaczego? Uważam, że z właściwej reżyserowi bufonady: jestem za pan brat z największymi, i pamiętam ze szkoły; Gombrowicz, wbrew rozpowszechnianym na jego temat plotkom nigdy nie błaznował jak Witkacy, tylko grał w egzystencję podszytą rozpaczą… Kto tego nie rozumie pozostanie w przedpokoju wielkiego pisarza.
Tematem Żuławskiego, także eksponowanym w „Kosmosie”, była z a z d r o ś ć , a u Gombrowicza to c h a o s i lęk istnienia; jego późnym tematem była śmierć…
Nie chcę tego wartościować na siłę, ale w przeciwieństwie do fascynacji kiczem i sprzedażą swych towarów „Żuława”, „Gombro” był – jakby to powiedzieć – głębszy; jego perspektywa eschatologiczna, a w każdym razie egzystencjalna, u AŻ występuje jako samczość i maczyzm.
Dygot i krzyk oczywiście dobrze się sprzedaje, ale rozpracowanie właściwości rozumu wydaje się bardziej pouczające.
Kobitki i cielesność idą jak ciepłe byłeczki, a historia i międzyludzka gra wymaga namysłu i wiedzy.
Obrazek ma swe ekspresyjne walory od czasu pewnej groty, ale praca koncepcyjna umysłu objaśnia świat precyzyjniej.
Czy nie napisałem tego także o sobie? A jak można inaczej w spotkaniu z Gombrowiczem?
PS: Gombrowicz nigdy nie udawał się w kinie! W teatrze adaptowanie powieści też rzadko (przypominam: autor umiał napisać to, co chciał w przynależnej treści formie, dlatego sztukom „performatywnym” przynależy jego dramat z koroną (s)tworzenia w postaci „Ślubu”, ale w mojej wdzięcznej pamięci pozostały przedstawienia Opryńskiego, Pawłowskiego i Jarockiego. Więcej grzechów nie chcę pamiętać.
Komentarze
Prześlij komentarz